Gdzie zjeść w Lizbonie? Co oferuje nam kuchnia portugalska? Gdzie zjeść najlepsze owoce morza, gdzie szukać eleganckich restauracji, a gdzie budżetowych miejscówek? Zapraszamy Wam w podróż kulinarną po Lizbonie, podczas której odkryjcie gdzie warto zjeść śniadanie, gdzie kolację, a gdzie wypić drinka. Jest to dopiero początek tej podróży, bo i my będziemy w przyszłości ten przewodnik rozszerzać, jak i Wy sami odkryjecie w Lizbonie nowe smaki i nowe miejsca.
Jeśli nie lubicie wchodzić do restauracji na chybił trafił, a wolicie raczej sprawdzone lokale, gdzie zjecie lokalne, smaczne dania, zapraszamy Was do poniższego przewodnika. Nie jest to jakiś wyznacznik, bo pamiętajmy, że gust i smak to są sprawy bardzo subiektywne. To co smakuje Wam, niekoniecznie musi nam i na odwrót. Jednak mamy nadzieję, że znajdziecie w tym miejscu inspirację, a Lizbona, podobnie jak nam, dosłownie zgotuje kulinarne niespodzianki.
Czego spróbować w Lizbonie? | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Pytanie nie brzmi tylko „Gdzie zjeść w Lizbonie”, ale i co? Z reguły prosta kuchnia portugalska to mieszanka wpływów śródziemnomorskich, arabskich (obecność Maurów na półwyspie Iberyjskim) oraz smaków i przypraw przywiezionych z kolonii zamorskich. Portugalczycy jedzą dużo mięs, ryb i owoców morza (popularny dorsz i sardynki). A jako, że kraj zlokalizowany jest na południu Europy, kuchnia portugalska obfituje w świeże owoce i warzywa, także takie, których łatwo nie dostaniemy w Polsce. Warto próbować portugalskich oliw (dla mnie mistrzostwo świata, smakowały mi bardziej niż włoskie) i oczywiście trunków. Portugalskie wina są znane na świecie (vinho verde, a także wina wzmacnianie, porto czy madera). Oprócz win w Lizbonie trzeba spróbować wiśniowej nalewki.
- Owoce morza. Zawsze, wszędzie, pod każdą postacią.
- Sardynki! I te z grilla, i te z puszki.
- Bifana – kanapka z wolno gotowaną wieprzowiną w winie i czosnku. Portugalski street food, pychota!
- Caldo verde – zielona zupa z ziemniaków i kapusty galicyjskiej podawana z chorizo oraz inne popularne zupy dnia
- Gulasze – w różnej formie, z różnymi składnikami. Np. gulasz portugalski z dużymi kawałkami mięsa i papryki, czy duszona jagnięcina lub duszona ośmiornica w winie, także caldeirada, czyli gulasz z ryb, skorupiaków, warzyw.
- Feijoada – gulasz z fasolą, mięsem, często podawany z ryżem, jajem i frytkami na raz. W Portugalii nie próbowaliśmy, bo w Brazylii to danie nam trochę obrzydło.
- Pasteis de nata – deserowy klasyk. Gdzieś ostatnio przeczytałam, że „powiedzieć, że to ciasto francuskie z budyniem, to nic nie powiedzieć”.
- Bacalhau – czyli dorsz pod każdą postacią. Najpopularniejsze są przekąski, ciastka ze smażonego dorsza oraz dorsz z kawałkami ziemniaków zapiekane w sosie, najczęściej beszamelowym, także krokiety z dorsza lub pulpety z dorsza.
- leite creme – deser przypominający creme brulee
To teraz przejdźmy do tego, gdzie zjeść w Lizbonie…
NA ŚNIADANIE
Frutaria | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Ładny, klimatyczny lokal w sercu Lizbony, zaraz przy placu Rossio. Nacisk na zdrową żywność. W obszernym menu dużo warzyw i owoców, zwłaszcza świeżych soków. Ciekawy wybór standardowych śniadań, ale też sporo urozmaiceń, jak na przykład hummusy. Śniadania bardzo obfite, smaczne. Polecamy tosty z awokado, jajecznicą, serem feta i pomidorkami. Można samemu wybrać czy chcemy jajecznice czy jajko na twardo. Czasem przed wejściem ustawiają się kolejki. Nasze najsmaczniejsze śniadanie w Lizbonie. Super atmosfera, miła obsługa, angielskie menu, umiarkowane ceny. Frutaria oferuje także menu brunchowe.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od 09:00 do 20:00, nadaje się na późne śniadania. Warto pomyśleć o wcześniejszej rezerwacji stolika. Ceny śniadań oscylują między 3 a 7 euro; naleśniki po 4-5 euro, podobnie owocowe owsianki i tosty. Tutaj znajdziecie ich stronę. Minus – nie mają na stronie udostępnionego menu. Adres – R. dos Fanqueiros 269. Dojazd metrem na stację Rossio.
Brick Cafe Lisboa | Gdzie zjeść w Lizbonie?
W tym miejscu byliśmy zaskoczeni tłumami, bo lokal znajdował się 100 metrów od naszego mieszkania, ale w pobliżu nie było żadnych atrakcji turystycznych. A wewnątrz całkiem spory tłumek turystów, kolejki do stolików. Może to wynikało z konferencji Web Summit, z powodu której sami przyjechaliśmy do Lizbony (a oprócz nas 70 tysięcy osób). Typowy śniadaniowy lokal, przyjemny wystrój, przyjazna obsługa, angielskie menu. Spory wybór niedrogich śniadań. Za bardzo smaczną jajecznicę z upieczonym chlebkiem i croissanta z cappuccino zapłaciłam około 6 euro. Croissant był wyjątkowo dobry, mimo, że wydaje się, że w tym temacie nie ma zbyt dużego pola do popisu. A jednak, delikatne ciasto francuskie idealnie współgrało z cienkimi plastrami sera i szynki. W ciągu dnia można tu spróbować też dań bardziej obiadowych, np. zupy dnia za mniej niż 2 euro. Menu lunchowe zmienia się codziennie.
Informacje praktyczne: lokal nieco oddalony od turystycznych szlaków, ale wciąż w centrum Lizbony. Niskie ceny, duże porcje, dobre składniki. Stronę Brick Cafe Lisboa znajdziecie tu, a adres tu – Rua de Moçambique 2. Dojazd metrem na stację Anjos.
Każda Pastelaria | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Pastelaria to takie typowe miejsce, gdzie Portugalczycy zazwyczaj jadają śniadania. Nie są to lokale ani wytworne, ani rzucające się w oczy. Z reguły to niewielkie pomieszczenia, wyglądające z zewnątrz jak sklep albo kiosk. Wewnątrz znajdziecie lady, w których wyłożone są portugalskie desery i słodkości (można dostać oczopląsu), wypieki na słono, proste kanapki. Tutaj też wypijecie poranną kawę, a nawet zjecie zupę dnia około południa. W pasteleriach spotkacie Portugalczyków sączących poranną kawę, czytających gazety, naprędce jedzących pasteis de nata przed pracą. Takich lokali w Lizbonie jest bez liku, będziecie natykać się na nie na każdym kroku. Czasem ciężko nawet zapamiętać ich nazwy, w internecie raczej ich nie znajdziecie. Większość pastelerii prezentuje równy poziom, w każdej zjecie smacznie i lokalnie, dlatego nie będziemy Wam polecać konkretnych miejsc. Z pewnością będąc w Lizbonie wielokrotnie kupicie coś w takim miejscu. Niech nie odstrasza Was wygląd! Może nie jest to modna śniadaniówka, ale właśnie w pasteleriach można się poczuć jak mieszkaniec Lizbony. Warto próbować i szukać swojej ulubionej! Jedliśmy w wielu i w każdej było smacznie.
Tartine na Time Out Market | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Time Out Market to nowoczesny koncept, połączenie wielu modnych smaków w jednym tradycyjnym miejscu – na targu. W zabytkowym budynku targu stworzono przestrzeń, w której rozwija się 26 restauracji, wiele barów i sklepów. To tutaj sprzedaje się najlepsze specjały, tutaj kucharze prezentują to, co kuchnia portugalska ma najlepsze do zaoferowania. My akurat byliśmy na Time Out Market na śniadaniu, ale jest to świetne miejsce na dłuższy postój i chodzenie od budki do budki próbując miejscowych dań. Nie jest jakoś tanio, ale drogo też nie. Ceny zazwyczaj zaczynają się od 10 euro w górę, chociaż niektóre pozycje w poszczególnych budkach mają niższe ceny. Można też próbować menu lunchowego za (zazwyczaj) 8-9 euro. Tartine urzekło nas swoimi śniadaniami. Na miejscu wypiekany jest świeży, mięciutki chleb z chrupiącą skórą, z którego robi się duże kanapki. Te z kolei naładowane są lokalnymi składnikami. Polecamy kanapki z łososiem i rostbefem i cebulką, pycha. Oprócz tego można zamówić tu standardowa jajecznicę czy naleśniki, a także jajka po benedyktyńsku i wiele słodkości. Nawet jeśli jesteście już po śniadaniu, to warto wpaść na Time Out Market, który jest najciekawszą kulinarną atrakcją Lizbony.
Informacje praktyczne: W teorii market czynny jest od godziny 10:00 rano do północy, jednak wiele restauracji zaczyna pracować od późniejszych godzin. Śniadanie w Tartine zjecie od samego rana. Na środku ogromnej hali targu rozstawione są liczne stoły, przy których spożywa się swoje dania. Tutaj strona internetowa Time Out Martket, a tutaj adres – Av. 24 de Julho 49. Dojazd metrem/tramwajem/autobusem do stacji Cais do Sodre.
NA LUNCH (LUB PÓŹNE ŚNIADANIE)
La Boulangerie | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Bardzo klimatyczne, domowe i ciepłe miejsce na lunch lub śniadanie znajduje się naprzeciwko Muzeum Arte Antiga. Jak tylko zasiądziecie przy jednym z drewnianych stołów poczujcie się sielsko, a czas zacznie płynąć wolniej. Do La Boulangerie przyszłam na lunch, chociaż mój wybór był bardziej śniadaniowy. Menu jest spore, bo można zamówić i pozycje typowo śniadaniowe, a także bardziej obiadowe. Kusiły mnie owocowe naleśniki, ale skończyło się na portugalskiej zielonej zupie z chorizo oraz na domowych tostach, popularnych w lizbońskich śniadaniówkach. Bardzo ciekawą opcją jest „koszyk na wynos”. Możecie zamówić cały zestaw śniadaniowy, składający się z wybranych składników – soków, kaw, granoli, jajek, dżemów, pieczywa, kanapek, sałatek. To wszystko otrzymacie w ładnie zapakowanej torbie i z takim ekwipunkiem możecie ruszać na piknik nad Tagiem. Świetny pomysł na letnie śniadanie w plenerze! Moja zupa była bardzo ciekawa w smaku, chociaż to nie mój typ dań i trochę się z nią męczyłam – ale to tylko ze względu na osobiste upodobania. Tosty były super – chrupkie, nie przypalone i niezbyt tłuste, za to porządnie nadziane szynką i serem, który dosłownie rozpływał się w ustach. W trakcie zwiedzania okolicznych muzeów, warto zajść tu zajść – La Boulangerie to idealna miejscówka na lekki posiłek w ciągu intensywnego dnia.
Informacje praktyczne: Spory rozstrzał cenowy. W menu znajdziecie pozycje od 3 do 8 euro, w zależności od wyboru składników (kanapki, tosty), miski z jogurtami, granolą, owocami itp. po 6 euro, zupy po 3 euro, naleśniki po 5-7 euro, croissanty z różnymi składnikami 2-3 euro,duży wybór słodkości i deserów po 1-3 euro, makarony po 10-11 euro. Codziennie inny zestaw lunchowy (zupa + 2 danie) za 12 euro. Nie można płacić kartą. Czynne codzienne od 08:00 do 22:00. Strona z menu tutaj, a tutaj adres – R. do Olival 42. Dojazd autobusem np, 714.
e tem Dente! | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Idealne miejsce na lunch w ładnej lokalizacji blisko metra. Centrum miasta, jednak z dala od głównych atrakcji turystycznych (między dzielnicą Alfama a Baixa, koło stacji metra Intendente). Ciekawostkę stanowi fakt, że na miejscu wyrabia się różne gliniane przedmioty użytku codziennego, kolorowe azulejos i inne ceramiczne cacka. W tym wyrabianych talerzach i garnuszkach podawane są też posiłki. Fajny pomysł! Nawet nie widziałam menu, ponieważ kelner zaproponował mi zestaw lunchowy, który mnie zainteresował. Portugalskie danie – ryż zapiekany z kaczką i chorizo, do tego napój. Biorę! Uwielbiam kaczkę, więc długo się nie zastanawiałam. Danie zostało podane w czerwonym półmisku. Nie było zbyt duże, ale że była pora lunchu i nie szukałam obfitego posiłku, wystarczyło idealnie. Najadłam się, ale nie przejadłam i miałam chęć oraz siłę na dalszy spacer po mieście. Porcja na zdjęciu wygląda na mniejszą, niż była w rzeczywistości. Co ciekawe, danie nie zostało podane z żadnym sosem, ale w ogóle nie było suche. Poszarpana, ugotowana kaczka świetnie komponowała się z brązowym ryżem. Łatwe to, proste (jak cała kuchnia portugalska) i już próbujemy odtworzyć to w domu. E tem Dente! Idealne na lunch, zwłaszcza jeśli mieszkacie gdzieś obok.
Informacje praktyczne: Lokal z tych tańszych, serwujących portugalskie dania. Zestaw lunchowy (danie plus picie, w moim przypadku piwo), kosztuje 8 euro. Można płacić kartą. Mają też zestawy lunchowo-brunchowe za 15 lub 22 euro. Duży wybór win i lokalnych dań. Stosunkowo niskie ceny, główne dania mieszczą się w przedziale od 6 do 12 euro, zdecydowana większość to koszt 7-8 euro. Długie godziny otwarcia – codziennie od 11 rano do północy, w piątki i soboty do 2 nad ranem. Dojazd zieloną linią metra na stację Intendente. Obok przepiękna kamienica wyłożona kolorowymi azulejos. Strona z menu tutaj, adres – n13, Largo do Intendente Pina Manique 285.
PRZEKĄSKI W CIĄGU DNIA
Pizzeria Romana Al Taglio | Gdzie zjeść w Lizbonie?
To tak naprawdę nie prawdziwa pizzeria, a niewielki lokal, w którym zjecie zaskakująco dobrą pizzę na kawałki. Wybór jest ogromny, a pizze kolorowe i różnorodne. Wybrałam kawałek z białym serem i szynką i byłam bardzo zaskoczona. Ciasto nieco trwardawe, chrupiące, przypominało apulijską foccacię. Składniki nie byle jakie, bo włoskie. Nie spodziewałam się tego, że za sprawą małej pizzy sprzedawanej w Lizbonie na kawałki, na moment przeniosę się do ukochanych Włoch. Szybkie to i smaczne, idealnie nadaje się na prędką przekąskę w ciągu dnia podczas zwiedzania miasta. Można się nieźle najeść za niewielkie pieniądze.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od południa do 23:00. Zlokalizowane rzut beretem od katedry Se i kościoła Marii Magdaleny, czyli w samym centrum. Obok przejeżdża tramwaj nr 28E. Spory kawałek pizzy – od 2 do 4 euro, są też opcje wegańskie i wegetariańskie. Strona tutaj, adres – Rua da Conceição 44.
Pieczone kasztany | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Odwiedzając Lizbonę jesienią pewnie nieraz zwrócicie uwagę, że poszczególne ulice zasnute są gęstym dymem. Spokojnie, to nie smog. To ładnie pachnący dym z przenośnych wózków, przy których serwowany jest najlepszy lizboński street food – pieczone kasztany! Smakują podobnie do ziemniaków i orzechów, są sycące, zdrowe i idealnie nadają się na przekąskę w ciągu zwiedzania. Takich budek z kasztanami spotkacie na lizbońskich ulicach naprawdę wiele, bez problemu uda Wam się je namierzyć. Smakowo niby są wszędzie takie same, chociaż nam najbardziej smakowały te przy stacji kolejki Restauradores – Gloria. Paczka kasztanów kosztuje zazwyczaj 3 euro, czasem uda się złapać za 2,5.
Mercado da Baixa | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Świetnym pomysłem jest próbowanie lokalnych potraw na targach. Time Out Market nie jest oczywiście jedynym targiem w Lizbonie. W samym centrum miasta przy stacji metra Rossio znajduje się targ Mercado da Baixa, którego stoiska oferują głównie portugalskie przekąski, desery, kanapki, ser i mięsa oraz wina. Także warto odwiedzić którekolwiek stoisko na Mercado da Baixa, bo można tu posilić się w trakcie zwiedzania i to jeszcze na dodatek lokalnymi specjałami. Próbowaliśmy potężnej kanapki z portugalskimi serami i szynką (6 euro) i powiem szczerze, że ledwo to zjedliśmy. Porcja jest ogromna. Do tego ser miał tak bardzo intensywny, swojski i ostry smak (jak większość portugalskich serów), że w dużej ilości był dla nas nie do przejedzenia. Jeśli nie jesteście bardzo głodni, taką olbrzymią kanapkę lepiej zamówić na pół. Do tego próbowaliśmy smażonej kiełbaski (kiełbasy są jednym z głównych portugalskich dań, warto ich w Lizbonie spróbować), a wszystko zapijaliśmy owocowym, różowym porto. Na deser wpadło nieśmiertelne ciasto z dorsza, czyli Pasteis de Bacalhau, których w Lizbonie spróbować po prostu trzeba.
Informacje praktyczne: Targ czynny jest od poniedziałku do piątku między 09:00 a 18:00, w weekendy zamknięty. Pomiędzy stoiskami rozłożone są stoły, przy których można zjeść swoje zamówienie. Ceny umiarkowane. Targ znajduje się w centrum miasta przy placu Rossio, dojazd metrem. Strona internetowa tutaj, adres – Rua da Assunção, 42.
NA KOLACJĘ
Prado | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Najpierw było zdjęcie znalezione w internecie. Spodobało nam się. Potem była próba zrobienia rezerwacji. Najbliższy dostępny stolik? Za tydzień o 22:00. Potem było kulinarne uniesienie, a na koniec okazało się, że w książce, którą zabrałam ze sobą do Lizbony, znajduje się cały rozdział poświęcony restauracji Prado. Zachwyciło nas wnętrze – duże, okwiecone. Na zdjęciach wydaje się o wiele większe, niż w rzeczywistości. Do Prado nie idzie się po to, żeby zapełnić pusty żołądek po uciążliwym dniu. Tam się idzie smakować, cieszyć oczy, sączyć wino, chłonąć klimat, cieszyć się wieczorem. Proste menu składa się z kilku pozycji. Zazwyczaj zamawia się trzy, góra cztery. Każdą otrzymujemy po kolei i dzielimy się porcją, zachwycając się przy okazji sposobem podania, niezwykłym połączeniem smaków. Szczerze mówiąc, w większości przypadków nie mieliśmy pojęcia co zamawiamy. Na duży plus zasługuje otwarta kuchnia. Z naszego stolika doskonale było widać uśmiechniętych kucharzy. Jeden dawał drugiego do spróbowania, ten doprawiał do smaku. Super widok!
Na przystawkę wjechała potrawka z pora, małż, pietruszki i upieczonych kawałków chleba. W pierwszym momencie mina mi zrzedła gdy zobaczyłam ugotowanego pora. Ten podświadomie kojarzy mi się z rozgotowanymi warzywami często spotykanymi w polskim rosole. W Prado por był soczysty, chrupiący, aromatyczny, a jego smak przeszedł do wyśmienitego sosu.
Był też tatar w grillowanej kapuście galicyjskiej, tak trudno dostępnej w Polsce, a wszystko to doprawione zostało solą morską. Delikatny, rozpływający się w ustach.
Na główne wjechały dania, których nie umiemy teraz zidentyfikować. A nie zrobiliśmy zdjęcia menu, także musicie nam wybaczyć te niedociągnięcia. Ale jedno jest pewne. Czego nie zamówicie w Prado, Wasze kubki smakowe będą zaskoczone. Nasze pierwsze danie główne to cieniutko posiekane grzyby w sosie, z żółtkiem jajka. Cudowne połączenie. Drugie danie główne, to biała rzodkiew, orzechy, delikatne mięso wołowe i jeszcze kilka innych ciekawych składników, których teraz nie pamiętamy.
Całości dopełnił niezwykły deser. Prado specjalizuje się w deserach, które łączą ze sobą smaki słodkie i słone. Zamówiliśmy tartę z całymi kawałkami słodziutkiej brzoskwini obsypanej… kozim serem. I słuchajcie, to był strzał w dziesiątkę. W życiu nie przyszłyby nam na myśl, że słodko słonawy, intensywny w smaku kozi ser tak świetnie będzie współgrał ze słodkimi owocami.
W książce „Lizbona. Miasto, które przytula” już po powrocie znaleźliśmy wywiad z polskim kucharzem, który pracował w Prado i pokazuje kulisy działania w restauracji. Okazuje się, że właścicielem Prado jest 28-letni Lizbończyk, który po 7 latach wrócił z Londynu i postanowił otworzyć nowoczesną restaurację serwującą fine dining, wykorzystując lokalne produkty i opierając się na tradycyjnych przepisach. W Prado wykorzystuje się lokalne produkty, codziennie przyjeżdża świeża dostawa. Kuchnia w Prado prowadzona jest w duchu zero waste, a kucharze starają się każdy produkt wykorzystać do maksimum. Na plus zasługują też ceny. Patrząc na standard Prado, jakość produktów, obłożenie restauracji, spodziewaliśmy się, że w takim miejscu zostawimy fortunę. Za butelkę wina, dwie przystawki, dwa dania główne i deser zapłaciliśmy 52 euro. Może to dużo jak na polskie warunki, ale restauracja z takimi jedzeniem w centrum Lizbony za taką cenę? Prosimy o więcej takich miejsc!
Spodziewaliśmy się też, że Prado będzie sztywne. Przyszliśmy tam w nienajlepszej formie, po zwiedzaniu – zmęczeni i przemoczeni. A nie było sztywno, czuliśmy się swobodnie. Głośne rozmowy, stolik przy stoliku, uroczy wystrój, przemiła obsługa dopełniły tylko czaru tego wieczoru, który uznajemy za najlepiej spędzony podczas tygodniowego pobytu w Lizbonie. W jednym momencie kelnerka zapomniała o naszej prośbie o menu, ale w ramach pocieszenia otrzymaliśmy do deseru po dodatkowej lampce wyśmienitego czerwonego wina. Kolacja w Prado to jedno z tych przeżyć kulinarnych, których się nie zapomina.
Informacje praktyczne: spory rozstrzał cenowy. Większość dań kosztuje mniej niż 10 euro, zazwyczaj 5-7 euro, ale są też takie po 10, 12 i 18. Desery po 4-5 euro. Super stosunek jakości do ceny. Nie próbowaliśmy, ale ponoć warto skosztować specjału lokalu, jakim są wędzone lody. Koniecznie rezerwacja wcześniej! Można płacić kartą. Restauracja jedna z tych bardziej eleganckich, ale nie ma potrzeby przychodzić pod krawatem. Dojazd tramwajem 28 lub metrem na stację Baixa-Chiado. Strona tutaj, adres – Tv. Pedras Negras 2.
Alfama Cellar | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Pierwszy wieczór po przylocie do Lizbony. Na dworze jesienna słota, my głodni, przemoczeni, zmarznięci, zmęczeni podróżą. Szukamy czegoś byle blisko, byle szybko. I tak trafiamy do absolutnie klimatycznego, ciepłego i swojskiego Alfama Cellar, położonego tuż przy jednej z głównych ulic Alfamy, blisko Panteonu Narodowego. Niewielka sala opromieniona jest przygaszonym, żółtym światłem. Ściany obwieszone półkami z winem i figurkami świętego Antoniego. Niewielka przestrzeń jest tak klimatyczna i ciepła, że ciężko po kolacji się podnieść i opuścić przyjemne wnętrza. Obsługa na najwyższym poziomie, czego się nie spodziewaliśmy. Pani kelnerka tłumaczy, cierpliwie czeka, pokazuje zdjęcia potraw, których nie znamy. Po krótkim oczekiwaniu otrzymaliśmy przystawkę – chleb z nieco ostrą w smaku, portugalską oliwą (jak dla mnie najlepsza w życiu, nie mogłam przestać jeść). Po chwili na stołach ląduje chłodnik z buraka z oliwą i… lodami waniliowymi. Tak, z lodami i nasze kubki smakowe oszalały. Próbowane osobno lody były wściekle słodkie. W połączeniu z gazpacho z buraka – przełamywały kwaskowatość, świetnie się komponowały, a ich słodkość gdzieś się ulatniała. Początkowo nawet długo zastanawialiśmy się, czy to nie jest jednak jakiś rodzaj sera.
Na głównie danie zamówiliśmy 1) ośmiornicę z ziemniakami i kapusta galicyjską, wszystko duszone i podane w uroczym garnku pod przykrywką, 2) gulasz z jagnięciny z ziemniakami i dynią, wszystko również duszone i pięknie podane. Moja ośmiornica została przyrządzona w sosie z porto, więc danie było nieco ciężkie. Jednak kruche ziemniaki przełamywały ciężkość sosu. Na deser? Czekoladowa gruszka w białym serze polana winem! Deser to już było cudo cudeńko. Ciężko nam ocenić, co bardziej nas w tym lokalu oczarowało – kuchnia, wystrój czy atmosfera?
Informacje praktyczne: Czynne codziennie poza środą od 12:30 do 10:45. Gazpacho 5 euro, Pico’s style octopus 14 euro, Portuguese lamb stew 14 euro, desery często się zmieniają. Nie jest to najtańsza restauracja, krótkie menu zawiera pozycje po 13-17 euro oraz jedną za 33 dla dwóch osób. Ale jakość, dobry smak, klimat i miłą obsługę się ceni. Można płacić kartą. Strona tutaj, adres – R. dos Remédios 127-131. Dojazd ciężki, bo pagórkowata Alfama ma słabe połączenia z resztą miasta. Najlepiej w okolice Panteonu i stamtąd pieszo, albo tramwajem 28 do Portas do Sol i pieszo lub do dworca Santa Apollonia i stamtąd pieszo.
RetroGusto84 | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Jeśli znudzą Wam się portugalskie smaki i będziecie mieli ochotę na urozmaicenie, to uderzajcie na świetną pizzę w Retro Gusto, wypiekaną w piecu. Nie planowaliśmy tam kolacji, ale w oczekiwaniu na klucze do naszego pokoju postanowiliśmy coś przekąsić. Zaskoczyła nas kolejka i rzesza mieszkańców Lizbony i kilku turystów w środku. Okazało się, że Retro Gusto to bardzo oblegane miejsce mimo, że nie jest położone w turystycznej lokalizacji. Pizza okazała się świetna. Już po menu widać, że restauracja celuje w kuchnię neapolitańską. Główne skrzypce grają tu pizze, których wybór jest ogromny. Nie dość, w oglądając długie menu trudno się zdecydować, to jeszcze na ścianach wypisane są specjały szefa kuchni (po 10 euro). Ciasto jest smaczne, ale jakoś nie zapadające w pamięć. Największym atutem pizzy w Retro Gusto jest olbrzymia ilość dobrych, włoskich składników. Można rzec, że moja pizza była nawet lekko przeładowana. Włoskie szynki, rukola, pomidorki, bresola, pesto, spora ilość mozzarelli i apulijskich serów – pychota. Ale ze względu na ciężar składników rozkładałam ją na części pierwsze i smakowałam pojedynczo – też było bardzo smacznie.
Informacje praktyczne: czynne codziennie oprócz poniedziałków od 19:00 do 23:00. Ceny umiarkowane, najtańsza pizza 6 euro, większość cen oscyluje wokół 7-10, pizze specjalne po 10-14 euro. Dojazd metrem na stację Anjos lub tramwajem 28 (listopad 2019 tramwaj tam nie jeździ z powodu remontu). Strona tutaj, adres – R. Maria 54 . Warto pomyśleć o rezerwacji stolika.
Beira Gare | Gdzie zjeść w Lizbonie?
To takie miejsce do tańca i do różańca. Poranna kawa, popołudniowy deser, szybki i sycący obiad podczas zwiedzania? To właśnie tu. Beira Gare to żadna tam wyszukana restauracja, raczej tłoczny lokal z ceratą, pełny od rana do wieczora. Nie spróbujecie tu wykwintnych dań, a raczej typowych portugalskich obiadów na szybko, które znamy już z Brazylii. Czyli fryty, kawał mięcha, jajo, sałata z pomidorem. Ja zamówiłam sobie coś w stylu paluszków rybnych, to znaczy smażone kawałki ośmiornicy. Lokal ma dobrą lokalizację, w centrum miasta tuż obok dworca Rossio. Także więc kiedy spieszycie się na pociąg lub czujecie wilczy głód podczas zwiedzania, niezbędnych kalorii dostarczycie właśnie tu. Ceny nawet niskie jak na lokalizacje, chociaż to zależy od dania – zaczynają się od 7, 8 euro za dania mięsne aż do 18 euro za lepsze dania z owocami morza. Porcje są bardzo duże. Moja ośmiorniczka kosztowała bodajże niecałe 10 euro, mięso Marcina też. W internecie krąży opinia, że jak na lokalizację w turystycznym miejscu, to miejscówka w sam raz dla budżetowych turystów. W sumie racja, o ile nie zamówi się owoców morza.
Informacje praktyczne: czynne codzienne od 06:00 rano do 22:00. Dojazd na stację Rossio.
Ramiro | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Początkowo chcieliśmy ominąć to miejsce z owocami morza i znaleźć mniej znane i polecane, ale czytaliśmy o nim tyle zachwytów, że w końcu się skusiliśmy. I ludzie moi złoci, płakaliśmy nad tym jedzeniem. Bo wiadomo, owoce morza nie są duże i o ile nie są podawane w zestawie (np. z krewetki z ryżem), to zważając na ich ceny, trudno się nimi najeść. A Ramiro najtańszą restaurację nie jest. Ale warto, warto, po stokroć warto. Nad krewetkami w maśle i czosnku dostaliśmy ekstazy, a krewetkami tygrysimi nawet nie umiałam się cieszyć, bo wiedziałam, że zaraz się skończą. Smak świeżych owoców morza w Ramiro po prostu pobił wszystko, co do tej pory próbowaliśmy w Lizbonie i w ogóle na świecie jeśli chodzi o krewetki. A próbowaliśmy ich już w różnych miejscach – w Wietnamie, Brazylii, Maroko czy we Włoszech.
Mieliśmy farta i krótko czekaliśmy na stolik bez rezerwacji. Po opuszczeniu lokalu na ulicy czekało ponad 50 osób! A sama restauracja jest ogromna, zajmuje dwa duże piętra. Cała organizacja zasługuje na najwyższą ocenę. Dla oczekujących na stolik przygotowania na zewnątrz ławeczki i automat na piwo za 2 euro. Do tego kolejny automat jak w urzędzie – obierasz numerek i czekasz, aż Cię wywołają. Na miejscu dostajesz tableta, na którym wyświetla się menu, a po kolacji mokre chusteczki do rąk. Przy takim ogromnym obłożeniu sensowna organizacja jest na wagę złota. Już sam chleb z masełkiem na przystawkę przyjemnie rozgrzewa żołądki przed dalszymi przyjemnościami – później tym chlebem wyjadaliśmy maślano czosnkowy sos, który pozostał po krewetkach. Niebo w gębie.
Kucharze i kelnerzy często podchodzą do stolików pokazując okazy ryb i owoców morza, aby goście zaakceptowali wybór. W ogóle obsługa jest super ogarnięta i miła. Polecamy Wam krewetki, które zamówiliśmy później jeszcze raz, a których zdjęcie przez przypadek usunęliśmy. Polecamy też krewetki tygrysie z delikatnym sosem maślanym. To danie sprawiło, że miałam w oczach łzy przyjemności i smutku przez zbliżającym się końcem uczty. Polecamy też doskonałe, miękkie mule idealnie ugotowane w rosołku, który później podjadaliśmy. I deser w najprostszej postaci – zwyczajne, dojrzałe, turbo słodkie mango. Jedno z najlepszych jakie jedliśmy, o ile nie najlepsze. Do tego portugalski deser leite creme, przypominający nieco francuski creme brulee, różniący się przygotowaniem – portugalski deser jest nie pieczony, a gotowany. Ramiro zaserwuje Wam kulinarną rozkosz. W nie najniższej cenie, ale owoce morza niestety do tanich przyjemności nie należą. A przyjemności zaznacie tam co niemiara.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie z wyjątkiem poniedziałków od 12:00 do północy. Dojazd metrem na stację Intendente. Małe krewetki w sosie czosnkowym około 12 euro, mule 10 euro, krewetki tygrysie 72 euro za kilogram. Zamówiliśmy 200 gram czyli dostaliśmy 2 spore krewety podzielone na pół. W cenie pyszny chleb z masłem. Desery po 4,5 euro.
Retiro Dos Sentidos | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Tutaj pierwszy raz spróbowałam grillowanej ośmiornicy zapiekanej z ziemniakami oraz cebulą i oszalałam. Ludzie, jakie to jest dobre! To typowe portugalskie danie, którego warto spróbować odwiedzając ten kraj. Ośmiornicę z ziemniakami znajdziecie niemal w każdej restauracji, więc warto skusić się chociaż raz. Próbowaliśmy też dorsza z ziemniakami, a wszystko to zapiekane w beszamelu. Teraz ciężko nam się zdecydować co było smaczniejsze, dorsz czy ośmiornica. Krem z beszamelu były tak subtelny, dobrze doprawiony i właśnie kremowy, że idealnie pasował do rozpadających się, delikatnych kawałków ryby. Do tego zamówiliśmy nietypową zupę, krem pomidorowy z jajkiem sadzonym. Smakowało to trochę jak koncentrat pomidorowy, ale świetnie komponowało się z jajkiem. Retiro Dos Santos to niewielki lokal w dzielnicy Baixa, gdzie do kolacji słuchaliśmy fado na żywo, a ze ścian patrzyły na nas figurki świętych. Dziwny wystrój potęgował tylko niezwykłą atmosferę z pozoru zwyczajnej knajpki. Restauracja była wypełniona po brzegi, jakimś cudem zdobyliśmy bez rezerwacji ostatni wolny stolik. Polecamy tym, którzy szukają typowych, portugalskich smaków i chcą posłuchać fado na żywo.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od 17:00 do 2 w nocy. Koncerty fado odbywają się codziennie o godzinie 19:00. Główne dania po 10-12 euro. Dojazd metrem na stację Baixa Chiado lub tramwajem 28. Stronę znajdziecie tu. Adres – A, R. do Diário de Notícias 40. Porcje są o wiele większe, niż to może się wydawać po zdjęciach.
Tapas Bar 52 | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Przed kolacją w Prado o 22 byliśmy tak głodni, że postanowiliśmy wstąpić na tapas. I w Tapas Bar 52 mieliśmy naprawdę spory problem, żeby powstrzymać się przed zamówieniem większej ilości dań! Tutaj jedliśmy najsmaczniejsze w Lizbonie ciastko z Dorsza, przepyszne pikantne ziemniaczki w sosie aljoli – twarde i chrupiące z zewnątrz, mięciutkie w środku. W Tapas Bar 52 próbowaliśmy też smażonych rollsów, wewnątrz których skrywała się duszona kaczka i duszona jagnięcina. Do tego odpowiednie sosy, między innymi słodko kwaśny. To było genialne! Świetne połączenia smaków, świeżość, smażone tapasy nie były tłuste, miały odpowiednią konsystencję. Lista tapasów do wyboru jest bardzo długa. Potrawy portugalskie mieszają się z hiszpańskimi, warto próbować tego i tego. No i oczywiście dobre winko przy okazji. Tapas Bar 52 to dość głośne, imprezowe miejsce z zaskakująco smacznym jedzeniem. Jeśli szukacie miejscówki na wieczór, gdzie i wypijecie trochę piwa, drinka czy wina a do tego popróbujecie różnych drobnych przekąsek, to ten lokal nadaje się do tego idealnie.
Informacje praktyczne: czynne codzienne od południa do drugiej w nocy, w poniedziałek tylko do północy. Ceny zróżnicowane, są tapasy po 2 euro, są po 7. My zapłaciliśmy około 40 euro, co w sumie trochę nas zaskoczyło, ale jednak zamówiliśmy całkiem sporo. Strona tutaj. Adres – R. Dom Pedro V 52. Dojazd m.in. autobus 758, tramwaj 24.
NA DESER
Alcoa | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Naszym zdaniem Alcoa oferuje najsmaczniejsze pasteis de nata w Lizbonie, przynajmniej z tych, których próbowaliśmy. Już sam jasny lokal zachęca do wejścia, a jak już zobaczycie słodycze na wystawach, to przepadniecie na resztę dnia. Portugalska kuchnia to także szeroki wybór przeróżnych deserów, co widać dobrze w takich miejscach jak Aloca. Można dostać oczopląsu. Próbowaliśmy kilku smakołyków, których nazw nie umiemy zidentyfikować. Ale każdy z nich był wręcz idealny – idealnie kremowy, niezbyt słodki, niezbyt kruchy. Warto wstąpić na szybki deser podczas zwiedzania i zabrać ze sobą uroczą paczuszkę ciastek na wynos.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od 09:00 do 22:00. Zlokalizowane w centrum miasta. Adres – R. Garrett 37. Strona tutaj. Najbliższa stacja metra – Rossio, Baixa Chiado. Jedno pasteis de nata kosztuje 1,5 euro.
Doce Real | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Doce Real to taki typ kawiarni, do których się nie wchodzi po ładne zdjęcia, a raczej mija się szybko przechodząc obok. A w środku zaskakuje nas ciekawe wnętrze, prostota, wybór podstawowych słodkich i słonych portugalskich przekąsek. Pasteis de nata i espresso o siódmej wieczorem? Czemu nie! Ciastka są duże, o wiele większe niż zazwyczaj się spotyka. Smakowo również pycha. Fajny klimat, miłe panie plotkujące za kontuarem.
Informacje praktyczne: Ceny za ciastka 1-2 euro. Czynne codziennie od 07:30 do 19:30. Dojazd tramwajem 24 lub autobusem 758. Adres – Portugal, R. Dom Pedro V 119.
Patriarcal – Panificação Reunida de São Roque | Gdzie zjeść w Lizbonie?
To chyba jedna z najładniejszych, najbardziej uroczych kawiarni, w jakich byliśmy. Cudo! Miłe wnętrze, duży wybór, pyszne ciastka. Idealne miejsce na poranną kawę i coś słodkiego lub popołudniowy deser.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od 06:30 do 19:00, niskie ceny. Dojazd tramwajem 24 lub autobusem 758. Adres – R. Dom Pedro V 57.
NA DRINKA
Pavilhao Chines | Gdzie zjeść w Lizbonie?
To jest jeden z najdziwniejszych, najbardziej absurdalnych barów, w jakich byliśmy. Ogromna przestrzeń zastawiona oszklonymi półkami, na których poustawiane są nietypowe przedmioty, głównie…lalki i zabawki. Są także mundury, porcelanowe talerze, ceramiczne płytki, modele statków i samolotów, są dziwactwa, jest dosłownie wszystko. Bar mieści się w ciekawym budynku z początku XX wieku. Ostrzeżenie – to nie jest tanie miejsce. W Pavilhao Chines serwuje się głównie drinki, które kosztują około 10 euro. Za 5,6 można wypić wino. Fajne miejsce jako ciekawostka, ale na wieczorne drinkowanie raczej tylko dla tych, którzy nie muszą przejmować się budżetem.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od 18:00 do 02:00. Strona tutaj. Adres – R. Dom Pedro V 89. Dojazd tramwajem 24 lub autobusem 758.
House of Corto | Gdzie zjeść w Lizbonie?
To również bardzo dziwne, klimatyczne miejsce. Centrum Lizbony, żadnych gości. Barman w stroju pirata za kontuarem, wokół mnóstwo dziwnych przedmiotów. Ciekawy klimat (taki trochę podróżniczo-odkrywczy, jak byśmy trafili na strych pirata), świetny wystrój i rewelacyjne drinki w niewygórowanych cenach. Ale i tak najbardziej podobały nam się różowe drzwi wejściowe, menu zapisane w paszportach i mapy na ścianach.
Informacje praktyczne: Zamknięte w niedziele i poniedziałki, przez resztę tygodnia czynne od 20:30 do 1/2 w nocy. Adres – Rua da Boavista 11. Najbliższa stacja metra Cais Sodre.
Noobai | Gdzie zjeść w Lizbonie?
Z racji swego położenia, Lizbona oferuje nam wiele punktów widokowych. A co w nocy? wieczorami warto wybrać się na jeden z barów na dachu. Możemy polecić ten przy Miradoruo Santa Catarina, na którym wieczorami zbierają się ludzie, śpiewają, grają na instrumentach, popijają piwo. Fajny klimat! Tuż obok znajduje się bar w którym można i wypić i zjeść. Zdecydowaliśmy się tylko na piwo, bo byliśmy po kolacji. Zostało nam ono podane w uroczych słoikach, ciekawie to wyglądało. Z tarasu Noobai rozciąga się wspaniały widok na Lizbonę, figurę Chrystusa i Most 25 kwietnia. Co ciekawe, Noobai to taki trochę miszmasz, bo można tam nawet zjeść śniadania czy obiad.
Informacje praktyczne: Czynne codziennie od 10:00 do północy. Strona internetowa tutaj. Adres – Miradouro de Santa Catarina, Adamastor, 1200-401.
Na co uważać, o czym pamiętać? | Gdzie zjeść w Lizbonie?
- Przystawki, czekadełka – często przed posiłkiem zostaną podane Wam do stołu różnego rodzaju przekąski (oliwki, chleb z oliwą itp.). Nie zawsze, ale zdarza się (zwłaszcza w turystycznych miejscach), że za te przystawki płaci się dodatkowo. Dlatego zanim je ruszycie, upewnijcie się ile kosztują w menu. Jeśli cena Wam odpowiada i macie na nie ochotę, to śmiało. Zdarzają się jednak akcje, że miseczka oliwek potrafi kosztować kilka euro (sami na coś takiego nie trafiliśmy, ale słyszeliśmy wiele ostrzeżeń na ten temat). Jeżeli więc nie macie ochoty na przystawkę albo cena jest nie do zaakceptowania, po prostu nic nie ruszajcie. Kelner je w końcu zabierze, a Wy za nie nie zapłacicie.
- Płatność kartą – w bardzo wielu restauracjach albo nie można płacić kartą, albo używać można jedynie karty portugalskiej. Dlatego zanim zajmiecie miejsce zawsze upewnijcie się, że lokal akceptuje karty płatnicze albo macie przy sobie wystarczającą ilość gotówki.
- Godziny otwarcia – między godziną 15:00 a 18/19/20 (w zależności od restauracji) lokale są zazwyczaj zamknięte. W miejscach turystycznych można znaleźć czynne restauracje. Warto zjeść obiad wcześniej lub wyszukać przed wyjściem z domu taką knajpkę, która jest otwarta także popołudniami.
- Rezerwacje – podczas tygodniowego pobytu w Lizbonie tylko raz udało nam się wejść z marszu do restauracji. Zazwyczaj trzeba trochę poogonkować, czasem nawet bardzo długo. Są restauracje, do których bez uprzedniej rezerwacji nie ma co się wybierać (Prado, gwiazdkowe Tapisco). Jeśli zależy Wam na kolacji w konkretnym miejscu, pomyślcie wcześniej o rezerwacji.
- Ceny – trochę nas zaskoczyły. Wiele słyszeliśmy na ten temat, że Portugalia jest krajem tanim, co nie wydaje nam się do końca zgodne z prawdą – przynajmniej w kwestii stołowania się na mieście. Owszem, można znaleźć knajpki, gdzie za posiłek zapłacimy poniżej 10 euro, ale są to lokale oddalone od miejsc turystycznych, a na szukanie takich nie zawsze jest czas. W centrum Lizbony, tak baaaardzo uśredniając, za jedno danie trzeba liczyć około 10 euro i więcej. W tych miejscach, które udało nam się odwiedzić, główne dania kosztowały zazwyczaj 10-15 euro, z pojedynczymi odchyłami poniżej 10 i powyżej 15. Niby podobnie jak we Włoszech, ale tam można w razie czego kupić pizze za 4 euro lub mniej i kłopot z głowy. Pizza w Lizbonie to koszt co najmniej 8 euro i w górę (mowa o lokalach innych niż sieciówki). Jakoś bardzo drogo nie było, ale tak tanio, jak zwykło się o Portugalii pisać, to też nie.
Oczywiście jak na ogromne miasto przystało, jak Lizbona długa i szeroka, znajdziecie w niej mnóstwo świetnych knajpek, barów czy eleganckich restauracji. Powyższa lista to nawet nie 1 % miejsc, gdzie zjeść w Lizbonie warto, gdzie można próbować ciekawych i smacznych dań – nie jest to też żadna wyrocznia. Co smakowało nam, niekoniecznie podejdzie Wam. Ale w przewodnikach kulinarnych staramy się polecać miejsca pewne, z dobrymi i jakościowymi składnikami. Kwestia osobistych preferencji to już zupełnie inna sprawa. Niech ten przewodnik służy Wam za podpowiedź podczas Waszych podróży kulinarnych, ale próbujcie też własnych smaków, szukajcie ulubionych miejsc, odkrywajcie swoje restauracje. Kuchnia portugalska ma tak wiele do zaoferowania!
Magda