Maroko – zdjęcia, które zachęcą Was do wyjazdu

Dzisiaj wracamy wspomnieniami do Maroka i przedstawiamy Wam zdjęcia z wyprawy! Maroko jak do tej pory jest chyba najbardziej fotogenicznym krajem, jaki przyszło nam zwiedzać. Podczas podróży dosłwonie popadliśmy z fotograficzny obłęd. Bez wytchnienia biegaliśmy z dwoma aparatami, fotografując wszystko co się da i próbując zrobić jak najpiękniejsze zdjęcia. Tam każde miejsce, każdy budynek, sklep, ulica, element architektury, rośliny czy krajobraz aż się proszą o to, by robić im zdjęcia. Co więcej, te wszystkie miejsca są tak pocztówkowe i posiadają tak intensywne kolory, że po powrocie nawet nie musieliśmy tych zdjęć w ogóle przerabiać. One po prostu są piękne. Ale czy to kwestia naszych talentów, czy urody oglądanych przez nas miejsc, to już inna sprawa 😀

Z Maroka przywieźliwy jakieś 6 tysięcy zdjęć zrobionych aparatami, plus kilkaset z telefonu. Ich przejrzenie i wybranie na rzecz tej o to fotorelacji, było nie lada wyzwaniem. Bo jak z tylu cudownych ujęć wybrać te najlepsze? Toż to zadanie karkołomne.  Mimo, że wiele z nich zrobiliśmy w trakcie jazdy autobusami, one i tak wyglądają świetnie i kilka z nich również zamieściliśmy w tym zestawieniu, bo pokazują one Maroko trochę poza utartymi szlakami. Po długich debatach i sporach wybraliśmy, naszym zdaniem, zdjęcia najciekawsze i najlepiej oddające piękno Maroka i jego zróżnicowanie pod względem krajobrazowym. Może ta fotorelacja przypomni Wam wasze podróże do tego barwnego kraju, a może dopiero spowoduje, że będziecie chcieli Maroko odwiedzić. Na to też po cichu liczymy. Zapraszamy więc do galerii zdjęć, na których Maroko prezentuje się od swej najlepszej strony.

Maroko i pustynia? – Erg Chebbi, Merzouga !

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Maroko i najbardziej klimatyczna miejscowość? – Essaouira

Maroko, Essaouira

 

Maroko, Essaouira

 

Maroko, Essaouira

 

Essaouira

 

Maroko, Essaouira

 

Maroko i góry? – Góry Atlas

Maroko, Atlas

 

Dolina Róż

Maroko, Dolina Róż

 

Maroko i najsłynniejsza trasa? – Droga Tysiąca Kazb

Maroko, Droga Tysiąca Kazb

 

Maroko, Droga Tysiąca Kazb

 

Maroko i jego najsłynniejsze miasto ? – Marrakesz

Maroko, Marrakesz

 

Maroko, Marrakesz

 

Maroko, Marrakesz

 

Maroko, Pałac Bahia, Marrakesz

 

Maroko, Marrakesz

 

Maroko i jego rozstaje, oglądane zza szyby autobusu

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko i wąwozy? – Wąwóz Dades

Maroko, Wąwóz Dades

 

 

Dades, Maroko

 

Maroko i kaniony? – Kanion Todra

Maroko, Kanion Todra

 

Maroko, Kanion Todra

 

Maroko i kazby? – Ait Ben Haddou

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Ait Ben Haddou, Maroko

Maroko i Ocean ? – Agadir

Maroko, Agadir

 

Maroko, Agadir

 

Maroko i najwyższe wodospady? – Wodospady Ouzoud z małpami

Maroko, Wodospady Ouzoud

 

Maroko, Wodospady Ouzoud

 

Maroko, Wodospady Ouzoud

Mamy nadzieję, że Maroko na tych zdjęcia wygląda tak ładnie, jak w rzeczywistości, a ta fotorelacja choć trochę oddaje prawdziwy urok tego kraju. Maroko najbardziej nas zauroczyło swymi głębokimi barwami, widocznymi na każdym kroku. Czerwone miasta, niebieskie niebo, pomarańczowe skały, żółty piasek, białe góry, zielone lasy, błękitne drzwi Essauiry. Na straganach w medynach można było dostać oczopląsu od samego widoku kolorowej ceramiki, ubrań i pamiątek. Niech Maroko i  te kolory zauroczą teraz i Was.

A tu nasza ulubiona koleżanka:

A jeśli Maroko Was zainteresowało i szukacie innych wpisów na jego temat, zapraszamy do naszych artykułów:

Maroko – niespełniony afrykański sen ?

Kontrola na lotniskach w Izraelu – fakty i mity. Jak ją przejść krok po kroku?

Kontrola na lotniskach w Izraelu – czy rzeczywiście taka straszna, jak ją malują? W internecie krąży wiele historii na ten temat. Osoby, które pierwszy raz wybierają się do Izraela, obawiają się tego etapu podróży. My rozprawimy się tu z niektórymi mitami i opowiemy, jak z tą kontrolą naprawdę jest. Nie znajdziecie tu zapewnień, że jest prosto i przyjemnie, ale też nie będziemy straszyć, że kontrola jest nie do przejścia. Bo jest. Może nieprzyjemna i nudna, ale to nadal tylko kontrola, której nie musimy się obawiać (o ile nie mamy nic na sumieniu). Doradzimy, jak ją przejść krok po kroku. 

Dużo opinii na ten temat pojawiajacych sie w internecie jest bardzo skrajnych i bardzo sprzecznych. Naszym zdaniem, na takie opinie należy patrzeć z przymrużeniem oka. Prawda jest taka, że nigdy nie wiadomo, na jakiego celnika traficie – a wiele właśnie zależy od niego. Może przepuścić Was z uśmiechem po 30 sekundach rozmowy, a może Was przemaglować i zadawac dużo pytań. Jeżeli ktoś pisze lub opowiada, że kontrole na lotnisku wcale nie są ciężkie, trwają krótko i są bezproblemowe to nie znaczy, że nasza kontrola też taka będzie. Jest to spora generalizacja i niepotrzebne wprowadzanie ludzi w błąd. To, że komuś kontrola się „udała” i poszła dość sprawnie nie oznacza od razu, że każda kontrola tak wygląda. Działa to też w drugą stronę. Jeśli ktoś miał pecha i przeszedł bardzo drobiazgową kontrolę i spędził na lotnisku wiele godzin nie oznacza od razu, że nam również to się przydarzy.

Na lotniskach w Izraelu nie ma reguły. Wiele zależy na okoliczności. Jak możemy się przed tym zabepieczyć? Pomoże nam w tym świadomość. Przed wyjazdem dobrze jest posiąść pewną wiedzę o tym, jak będzie wyglądałą kontrola, jakie pytania zostaną nam zadane, co należy, a czego nie należy mówić, jakie przysługują nam prawa i  jakie możliwe scenariusze mogą nam się przytrafić. Uzbrojeni w taką wiedzę zyskamy spokój i komfort psychiczny, a świadomość, że jesteśmy przygotowani na różne warianty ułatwi nam podróżowanie.  W kolejnych punktach wyjaśniamy pewne kwestie związane z podróżówaniem do Izraela.

Zaznaczamy, że poniższe rady nie są poleceniami, nie nakłaniają do krytykowania kogolwiek, nie podejmują próby moralnej oceny takiej kontroli. Jest to jedynie zbiór wieloletnich doświadczeń i wskazówek, które pomogły nam przechodzić kontrole dość sprawnie. To tylko rady i nikt nie musi się do nich stosować.

1.  Kontrola na lotniskach w Izraelu jest na pewno bardziej skrupulatna, niż na lotniskach w Polsce czy innych krajach europejskich. Powinniśmy pamiętać, że jeszcze w latach ’80 i ’90, to izraelskie samoloty były najczęściej porywane.  Izrael ma napięte stosunki z wieloma krajami. Dlatego też taka kontrola może wynikać właśnie ze względów bezpieczeństwa.

2. Do Izraela obywatele Polski mogą wjeżdżać z paszportem ważnym przez co najmniej sześć miesięcy, na okres nie dłuższy niż 90 dni – przez tyle czasu możemy podróżować po Izraelu bez formalnej wizy.

3. Po wyjściu z samolotu, a jeszcze przed opuszczeniem lotniska, nastąpi kontrola polegająca na rozmowie z celnikiem i sprawdzeniu paszportu.

4.  Kontrole są bardziej skrupulatne przy wylocie z Izraela, niż przy wlocie do kraju.

5. Nie ma reguły odnośnie faktu, przez ile czasu będzie przebiegać nasza kontrola po przylocie do kraju. Rozmowa może polegać jedynie na okazaniu paszportu, jednak mogą zostać również zadane pytania: po co przyjechaliśmy do Izraela, gdzie będziemy nocować, czy kogoś znamy z Izraelu, co mamy w planach, skąd jesteśmy. Są to zazwyczaj pytania ogólne na temat celu naszej podróży.

6.  Warto mieć przy sobie zapisany adres miejsca, w którym spędzimy pierwszą noc lub wydrukowane potwierdzenie rezerwacji w hotelu. Nie jest to jednak wymóg obowiązkowy.

7. Celnicy siedzą zazwyczaj w dwóch rodzajach budek – niektóre są przeznaczone tylko dla obywatelu Izraela (zdecydowana większość), reszta z nich (zazwyczaj dwie, trzy, przy których ustawiają się najdłuższe kolejki), przeznaczone są dla obywateli innych krajów, w tym dla Polaków. Na budkach wyświetlają się napisy, dlatego nie będzie problemu z rozróżnieniem, do której powinno się ustawić.

8. Podczas przylotu otrzymujemy darmową wizę, w formie małego druczku (niebiska karteczka), zamiast pieczątki w paszporcie. Wydruk tez jest bardzo ważny – w razie ewentualnej rutynowej kontroli w Izraelu (np. przy przekraczaniu granicy między Autonomią a Izraelem), wizy będą sprawdzane, a jej brak przy wylocie z kraju może skutkować poważnymi utrudnieniami. Dlatego bezwzględnie należy wizy pilnować. Jeśli jednak po przylocie zauważycie, że celnik będzie chciał wbić pieczątkę do paszportu, można go uprzejmie poprosić o wydrukowaną wizę. W przyszłości ułatwi to Wam podróżowanie po krajach arabskich.

9. Podczas kontroli paszportu, na nasz dokument zostanie przyklejona żółta naklejka z kodem kreskowym i ciągiem liczb. Pierwsza z tych liczb  oznacza stopień zagrożenia, jaki zdaniem celnika, stwarzamy dla bezpieczeństwa państwa Izrael. Skala przyznawanych punktów sięga 6 i im wyższy numer zostanie przyklejony na nasz paszport, tym większe prawdopodobieństwo, że przy kolejnych kontrolach zostaniemy skrupularniej sprawdzeni. Nie jest też powiedziane, że otrzymując wysoki numer, będziecie dłużej przepytywani. Działa to w drugą stronę. Niski numer nie oznacza, że zostaniecie szybko z lotniska wypuszczeni. Wszystko zalezy od tego, na jakiego celnika traficie.

10. Nie jest prawdą, że mając w paszporcie pieczątki wbite w krajach arabskich (Maroko, Egipt, Iran, ZEA), możemy zostać nie wpuszczeni do Izraela lub mieć z tym poważne trudności. Uciążliwością w takim przypadku, może być zwiększona ilość pytań  (czasem uszczypliwych) zadawanych przez celnika – dlaczego podróżowaliśmy do tych krajów, z kim, czy kogoś tam znamy. W skrajnych przypadkach, możemy zostać zabrani na przesłuchanie do osobnego pomieszczenia. Przesłuchanie może potrwać nawet kilka godzin. Wówczas będą wypytywali o naszą rodzinę, pracę, stan cywilny, czy znamy kogoś w tych krajach arabskich, które odwiedziliśmy (odpowiadać, że nie), dlaczego tam podróżowaliśmy (turystycznie).

W jaki sposób można się jeszcze zabezpieczyć ? Podczas takiego przesłuchania mogą zostać sprawdzone nasze telefony, konta bankowe i konta na Facebooku, maile, instagramy itp. Nie jest to wyjątkowa procedura. W wielu innych krajach, na przykład w Tajlandii, mogą od nas wymagać potwierdzenia, że mamy do dyspozycji wystarczająco dużo środków pieniężnych. Dlatego przed wyjazdem zdecydowanie zalecamy usunięcie z telefonu numerów telefonicznych, zdjęć z krajów arabskich. Najlepiej też usunąć rozmowy z przyjaciółmi z krajów arbaskich. Po prostu wyczyścić swoją historią tak, by celnicy nie mieli żadnego punktu zaczepienia. Oczywiście, nie da się wymazać historii podróży całkowicie, w końcu macie w paszporcie pieczątkę. Jednak niewarto dawać celnikom kolejnych drażliwych tematów do rozmowy.

Podczas takich przesłuchań należy odpowiadać krótko i na temat, mówić prawdę. Jeśli nie macie nic wspólnego z terrorystami – nic Wam nie grozi. Jesteście niewinni i nie możecie za nic ponieść odpowiedzialności. Może spróbujcie myśleć w ten sposób, że właśnie te kontrole sprawiają, że Izrael jest państwem bezpiecznym dla turystów. Mimo długich przesłuchań, nie ma takiego przepisu, który zabraniałby turystom, ktorzy wcześniej spędzali wakacje np. W Egipcie, wjazdu do Izraela.  Nie jest też powiedziane, że to się przydarzy każdej osobie, która była w Maroku czy Turcji. Zdarza to się rzadko, ale jednak zdarza. Mając pięczątki z Iranu czy ze ZEA, może w ogóle nie będziecie przepytywani, może rozmowa będzie trwałą 15 minut, a może 3 godziny. Po raz kolejny – wszystko zależy od tego, na jakiego celnika traficie.

A jeśli widzicie, że przesłuchanie się ” nie klei”, zawsze możecie udawać „głupich”. (W naszym przypadku pomogło. Celnik mówił tak niewyraźnie, że po dziesiątym razie, gdy zapytaliśmy czy może powtórzyć, machnął na nas ręką i kazał iść dalej). Jakby źle nie było – jeśli jesteście niewinni, nie ma się czego bać. To tylko rozmowa i prędzej czy później muszą Was z lotniska wypuścić.

11. Czego nie powinno mówić się lub robić podczas kontroli? Zdecydowanie zalecamy, aby nie wspominać, że w planach jest odwiedzenie Betlejem lub innego miejsca w Autonomii. W razie pytania o nasze plany, zalecamy mówić jedynie, że wybieramy się do Jerozolimy. Jeśli padnie pytanie o to, w jakim celu – lepiej mówić, że w celach turystycznych. Jeśli chcecie uniknąć długiej kontroli,  odradzamy odpowiadanie, że jedziemy na pielgrzymkę czy modlić się. Jeśli nosimy jakieś symbole religijne, np. Krzyżyk na szyi lub arafatkę, która jest tradycyjnym muzułmańskim nakryciem głowy, a chcemy, by kontrola przebigła szybko, bezstresowo i w spokojnej atmosferze, na czas kontroli zalecamy schowanie takich rzeczy. Kontrola może być szczególnie uciążliwa dla osób duchownych – księży, zakonników, zakonnic, może warto rozważyć, czy może na czas podróży zmianić habit na zwyczajny strój. Wszystko oczywiście zależy od naszych osobistych przekonań. Nikogo w tym miejscu nie nakłaniamy do ukrywania swoich przekonań i wiary. Jest to jedynenie wskazanie sposobu przyśpieszenia kotroli dla osób, które faktycznie tego chcą.

12.  Gdy stoicie w kolejce do kontroli, możliwe jest, że podejdą do Was ubrani po cywilnemu celnicy – tajniacy, którzy będą wypytywać o cel przyjazdu do Izraela.

13.  O wiele więcej czasu zajmuje odprawa podczas wylotu z Izraela – na lotnisku lepiej być odpowiednio wcześniej. Nawet jeżeli z naszych doświadczeń wynika, że na odprawienie się starczy mniej czasu, nigdy nie przewidzimy wypadków losowych oraz tego, na jakiego celnika trafimy. Dlatego zalecamy przybyć na lotnisko co najmniej 2 – 3 godzin przed planowanym odlotem.

14. Na lotnisku w Tel Awiwie jest zamontowanych wiele automatów, w których możemy wydrukować bilet. Według przepisów nie jest możliwa odprawa z biletem w formie elektronicznej, chociaż doświadczenie pokazuje, że celnicy czasem przepuszczają osoby również posługujące się biletem zapisanym na telefonie. Na wszelki wypadek jednak zalecamy posiadanie wydrukowanych biletów. Jeżeli na lotnisku nie ma możliwości wydrukowania biletu, zawsze można poprosić o wydrukowanie w jednym ze sklepów lub barów, a także w hotelu (W Jerozolimie np. Hostel Abraham)

15. Przy sprawdzaniu biletów, będą zadawane nam pytania typu: (w nawiasach sugerowane odpowiedzi)
– z kim podróżowałeś po Izraelu? (z rodziną, przyjaciółmi, samemu – jeśli podróżujecie sami, celnik może się zdziwić i zadać to pytanie kilka razy)
– Czy znasz osoby, z którymi podróżujesz (tak) i kim dla siebie jesteście ?
– Gdzie podróżowałeś po Izraelu? (Jerozolima i Morze Martwe, nie Betlejem i Autonomia)
– Czy zawsze miałeś swój bagaż przy sobie? (zawsze)
– Czy ktoś był przy tym, jak pakowałeś swój bagaż? (nie)
– Gdzie mieszkałeś ? (w Jerozolimie, ewentualnie podać adres)
– Czy masz przy sobie broń, bombę? (nie. Przynajmniej mamy taką nadzieję 😉 )
– Czy wywozisz ze sobą jakieś prezenty ? (nie)
– Czy ktoś dawał ci do przekazania jakieś prezenty ? (nie)
– Jakiego jesteś wyznania? (tu już odpowiedź zależy od nas samych, musimy jednak pamiętać, że odpowiadając np. „jestem chrześcijaniem”, możemy narazić się na nieprzyjemności i przedłużoną kontrolę)
– Jeśli macie w paszportach pieczątki z krajów arabskich , mogą się pojawic takie same pytania o nie, jak podczas przylotu do Izraela (patrz punkt 10).
– w Izraelu bardzo przydatna okazuje się umiejętność mówienia po rosyjsku. Jeśli nie znacie angielskiego, a umiecie posługiwać się rosyjskim, nie wahajcie się podczas rozmowy przejść na ten język

16. Jeżeli nie umiecie posługiwać się językiem angielskim lub rosyjskim, na lotniskach często dostępne są wydrukowane listy pytań w wielu językach, równiez po polsku. Jeśli nie rozumiemy celnika lub wiemy już przed wyjazdem, że nie zrozumiemy – warto przygotować sobie wydrukowaną na kartce prośbę po angielsku o listę pytań, ponieważ nie rozumiecie tego języka.
Można również zapytać celnika, czy posługuje się jakimś innym językiem, który znacie Wy – np. francuskim, hiszpańskim czy niemieckim. Całkiem możliwe, że na takiego funkcjonariusza traficie.

17. Po kontroli paszportowej, przechodzi się do kontroli dużego bagażu, który zostanie zważony i nadany do luku bagażowego.

18. Następnym etapem jest kontrola bagażu podręcznego. Należy pamiętać, że jeżeli coś w Waszym zachowaniu nie spodoba się celnikom, mogą oni Was cofnąć do początku i rozpocząć kontrolę od nowa.

19.  Jeśli zakupiliście w Izraelu pamiątki – dewocjonalia lub przedmioty związane z Palestyną, nie polecamy wkładania ich do bagażu podręcznego. Izraelscy celnicy widząc w torbach różańce, krzyże itp., zazwyczaj stają się bardzo opryskliwi, a rutynowa kontrola, która powinna trwać kilka minut, może przedłużyć się nawet do godziny (choć tak jak i w poprzednich opisanych sytuacjach – nie jest to regułą).  W takiej sytuacji wszystkie Wasze rzeczy zostaną wyciągnięte z bagażu i skrupulatnie sprawdzone, a Wy zostaniecie sprawdzeni na obecnośc materiałów wybuchowych na Waszych dłoniach i ubraniach.

…i to już wszystko.

 

Podsumowanie

Kontrola na lotniskach w Izraelu może się okazać dość męcząca. Jednak nie ma na to reguły. Może się zdarzyć, że bezproblemowo przejdziecie odprawę w ciągu kilku minut, a może być tak, że potrwa ona nawet kilka godzin. Dlatego na lotnisku przed odlotem zalecamy być odpowiednio wcześniej. Nie jest to jednak kontrola, której nie da się przejść. Jeżeli będzie się pamiętać o powyższych zaleceniach i odpowiednio odpowiadać na zadane pytania, przy kontroli nie powinno być problemu. Zdarzają się skrajne przypadki, gdy dokonuje się  kontroli osobistej, jednak raczej w sytuacjach, gdy przy kontroli jednej osoby skumuluje się kilka przesłanek uzasadniających obawy celników (np. wiele pieczątek z krajów arabskich, podróżowanie w pojedynkę lub z nieznanymi osobami, krótki czas pobytu, rozmowa o podróży do Autonomii).

Wiele osób decyduje się na wyrobienie przed wyjazdem do Izraela nowego paszportu, jeśli w starym mieli wiele pieczątek z „niepożądancyh” krajów. Pamiętajmy jednak o tym, że czysty paszport, wyrobiony tuż przed wylotem, również może zaciekawić celnika. Jeśli decydujemy się na taki krok, to lepiej zaplanować wymianę paszportu odpowiednio wcześniej.

Kontrola jest czasochłonna, ale jeżeli zachowamy spokój i zdrowy rozsądek, obędzie się bez zbędnych utrudnień. Nie powinna również stanowić bariery, która zniechęci Was do podróży do Izraela. Jest to po prostu jakaś niedogodność, którą trzeba cierpliwie przetrwać i przejść, by później móc cieszyć się goracym słońcem tego kraju. 


Sprostowanie

Po udostępnieniu tego artykuły i burzy, jaką wywołał w kilku miejscach na portalach społecznościowych, musimy chyba dokonać sprostowania. Nie było naszym celem generalizowanie, branie stron, popadanie w skrajności. Artykuł miał pokazać, że sytuacji może być wiele. Na sto osób, które przejdą kontrolę w 5 minut, może się trafić jedna osoba, którą będą przepytywać godzinę. A może nie – bo nie ma reguły. Jednemu z czytelników przytafiła się drobiazgowa kontrola, drugiemu – uśmiechnięty celnik, który przepuścił go po minucie rozmowy. Wiemy, że obie sytuacje zdarzają się codziennie na izraelskich lotniskach setkom osób i każda opisana sytuacja jest prawdziwa. Bądźmy jednak świadomi i wyrozumiali – nie mamy monopolu na wszystkie możliwe życiowe doświadczenia. To, że coś się nam przytrafiło bądź nie, nie oznacza, że komuś innemu musi lub nie może się przydarzyć. W końcu ile ludzi, tyle przypadków.

To jest nadal tylko kontrola, której nie musimy się bać. Tekst przedstawia skrajne przypadki i rady, jak można się wtedy zachować. Niektórzy obawiają się wyjazdu właśnie ze względu na kontrolę. Nie jest może ona przyjemna, na pewno jest nudna i pewnie każdemu szkoda czasu, który można byłoby poświęcić na zwiedzanie. Starajmy się jednak myśleć, że tak szczegółowe kontrole prowadzone są właśnie w celu zapewnienia nam wszystkim, przebywającym w Izraelu, bezpieczeństwa. Nie bójmy się jechać do Izraela i nie rezygnujmy z wyjazdu z takiego powodu. A jeśli ktoś uważa, że tak szczegółowe sprawdzanie uwłacza jego godności, powinien wybrać inny kierunek i oszczędzić sobie stresu związanego z sytuacją na lotnisku.

Pamiętajmy również, że nie ma tu żadnej próby moralnej oceny takiej kontroli, bo ani to miejsce na to, ani my nie czujemy się powołani ku temu, by stawiać takie oceny.

Życzymy Wam spokojnej podróży!

 

 

Maroko – niespełniony afrykański sen ?

Maroko naprawdę jest bajkowe? Czy to dla nas niespełniony afrykański sen?

W Marrakeszu kupiliśmy olej arganowy. Tam go próbowaliśmy w każdej postaci – jako olej, jako pastę, jako mydło czy dopiero co zebrany z drzewa owoc. Widzieliśmy go na co drugim straganie. Czuliśmy niemal wszędzie. Jego zapach towarzyszył nam przez całą podróż. Płynne złoto Maroka to coś, co od razu przypomina nam o tym wyjeździe. A w domu? W domu olej zwyczajnie nam śmierdzi.

Zapachy

Zapach, który nam się podobał w Maroku i w ogóle nie był dla nas uciążliwy, w domu jest nie do wytrzymania. Po otwarciu jednej z zakupionych buteleczek oleju, gdy intensywna woń dotrze do naszych nozdrzy, od razu staje nam przed oczami cały ten marokański kram. I zaraz szybko zakręcamy buteleczkę, by schować ją głęboko w czeluściach szafy.

Essaouira / Ludzie w Maroku

Dźwięki

Przemierzyliśmy małym busem w Maroku setki kilometrów, a czas podczas drogi umilały nam arabskie przeboje disco, słuchane przez kierowców. Gorsze czy  lepsze – tam były znośne. Po powrocie do Polski, z ciekawości i sentymentu, chcieliśmy posłuchać tych hitów. To było niewykonalne, gdyż uszy nam po prostu zwiędły.

Smaki

Zamówiliśmy obiad w jednej z przydrożnych knajpek przy drodze do Merzougi. Po chwili słyszymy, że nie ma tego, co chcemy. Proponują nam keftę (mięso jagnięce lub wołowe z czosnkiem, kolendrą, zwinięte w kulki, gotowane w sosie z pomidorów i cebuli, podawane z jajkiem ścinającym się na wierzchu), na co chętnie przystajemy.  Czekamy (dość długo), po czym na nasz stół wjeżdża danie przygotowanie w tadżinie. Są jakieś pomidory, są jakieś jajka – próbujemy. Po chwili dochodzimy do wniosku, że nie jest to kefta. Jeszcze nie do końca jesteśmy rozeznani  w nazwach lokalnych przysmaków, które w większości podawane w glinianym naczyniu, tadżinie. Po prostu nam się ze sobą mylą.

Zjedliśmy już część, więc by nie robić zamieszania, danie bez słowa skończyliśmy.  Po prostu było nam głupio, że chcemy oddać naruszony już posiłek. Że na ulicach biegają bose dzieci, a my wybrzydzamy. Dopiero gdy berberyjski kelner zaczął zbierać naczynia ze stołu, uprzejmie zapytaliśmy czy coś się stało, że nie dostaliśmy naszego zamówienia, tylko co innego. Kelner odpowiedział: „Nie rozumiem o co wam chodzi. Byliście głodni, my zrobiliśmy dla was posiłek, jesteście najedzeni i uśmiechnięci. Czego chcieć więcej? Dlaczego robicie problem?”.

Szok

Bam. Tu nastąpiło zderzenie. Zderzenie kultury europejskiej z arabską. Zderzenie wymagań europejskiego turysty – przyzwyczajonego do zazwyczaj łatwego podróżowania po Starym Kontynencie –  z minimalizem, prostotą i pogodnością.  I wtedy zaczęły pojawiać się w naszych głowach takie myśli: „No właśnie, czuliśmy głód, oni nas nakarmili. Jesteśmy najedzeni i szczęśliwi, nie mamyy pustych żołądków. Przecież o to tylko chodzi. Dlaczego szukamy dziury w całym?”

Essaouira / Ludzie w Maroku

W Europie raczej byłoby to nie do pomyślenia. U nas kelner wróciłby do stolika, oznajmił wszem i wobec, że nie można przyrządzić zamówionego dania i zaproponowałby co innego. Mielibyśmy wybór, czy chcemy zamówić coś innego, czy po prostu zmienić lokal.

Tutaj zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Marcinowi nie spodobał się sposób, w jakim mężczyzna się do nas odnosił i powiedział mu spokojnie, że owszem, jesteśmy najedzeni, ale nie rozumiemy sytuacji. Zamawiamy danie X, mówią, że go nie ma, proponują danie Y, po czym na stół wjeżdża danie Z. My je potulnie zjedliśmy, żeby właśnie nie stwarzać tych problemów, ale kelner niestety na nas naskoczył. Że jesteśmy kłopotliwymi gośćmi, że zabrakło im prądu (przed wejściem widzieliśmy panele słoneczne), jeśli nie chcemy, to nie musimy płacić i możemy się wynosić. Że mógł nam zrobić pizzę i się nami nie przejmować.

Trochę straciliśmy rozeznanie. Czy rzeczywiście jesteśmy problematycznymi gośćmi, roszczeniowymi turystami z Europy, którzy zamiast się cieszyć piękną pogoda i pełnym brzuchem, tylko narzekają i szukają dziury w całym? Którzy w kraju, gdzie widać biedę na ulicach, wybrzydzają, bo nie dostali tego, na co mieli ochotę? Nie potrafią wyluzować, poczuć ducha pustyni, trochę wolności i radości z tego, co się ma?

Marrakesz / Ludzie w Maroku

A może właśnie tak powinno być, że skoro mamy za to zapłacić, skoro jesteśmy klientami – nieważne, w jakim zakątku globu się znajdujemy. Czy to w Polsce, czy w Maroku, powinny obowiązywać te same, albo chociaż podobne standardy – płacimy za to, co zamówiliśmy. Chcemy wiedzieć, jaki dostaniemy towar czy posiłek. Zwykłe naciągactwo czy pogodna natura kelnera?

Może berberyjski strój kelnera był tylko wabikiem dla spragnionych nowości turystów, jego zachowanie zasłoną dymną i próbą wzbudzenia w nas wyrzutów sumienia, przygotowanie innego zamówienia – zwyczajnym naciąganiem przyjezdnych, byleby zarobić coś za wszelką cenę?

A może zachowaliśmy się nieodpowiednio. Trzeba było od razu powiedzieć, że nie jest to danie, które zamówiliśmy. Wstać i wyjść, nie jeść. Lub zjeść i siedzieć cicho. A my nieświadomi rozpoczęliśmy posiłek, w trakcie zorientowaliśmy się, że nie jest to nasze zamówienie, a po zjedzeniu  – może trochę bez zastanowienia – zwróciliśmy uwagę. Chcieliśmy zapłacić. I zapłaciliśmy. Ale pozostał olbrzymi niesmak.

bazar w Marrakeszu

Prawda czy mit?

Bo w Maroku tak to już właśnie jest. Człowiek traci rozeznanie. Nie wie, co jest prawdą, a kłamstwem. Co bajką, a rzeczywistością. Co fikcją, a codziennością. Pewne rzeczy, które byłyby nie do pomyślenia u nas, w Polsce czy Europie, w Maroku jakoś na nie się godzimy i patrzymy na nie z przymrużeniem oka.

Gdzie te nieprzebyte pustynie, gdzie te równe kopczyki orientalnych przypraw na straganach, gdzie te rzemieślnicze wyroby, gdzie ta smakowita marokańska kuchnia, gdzie ta gościnność, prawdziwe berberyjskie wioski, przyjaźni mieszkańcy, uczucie wolności, życiodajne oazy, kupieckie karawany? Gdzie to wszystko, o czym tyle słyszeliśmy i tak bardzo pragnęliśmy ujrzeć na własne oczy?

To wszystko gdzieś w Maroku ginie. Podróżując po tym kraju, ma się świadomość, że to wszystko gdzieś jest, ale szczelnie ukryte przed okiem wścibskiego turysty. Berberowie są nieraz tylko „z przebrania”. Pustynia, po której podróżuje się na wielbłądzie, na około jest przeorana śladami kół quadów i aut do tego stopnia, że traci się poczucie, iż naprawdę jesteśmy w odległym i tajemniczym miejscu. Berberyjskie wioski na pustyni nie są wcale pięknymi namiotami, postawionymi pośrodku niczego. Czerwone kazby chylą się ku upadkowi. Hotelowe riady nie wyglądają tak, jak na zdjęciach w ofertach. Kuchnia nie zawsze  jest tak wspaniała. Plaże nie tak odpowiednie do kąpieli. Jazda na wielbłądach nie do końca  tak wygodna. Miętowa herbata często nie tak dobra. Marokańczycy czasem nie tak mili i gościnni. Nie jest tak, jak w opowieściach.

Essaouira / Ludzie w Maroko

Więc jak jest?

Najlepszym tego przykładem jest główny plac Marrakeszu – Jamaa el Fna. Znajdzie się tam wszystko, czego dusza zapragnie (lub wolała by uniknąć). Miotacze ognia, fakirzy, zaklinacze węży, akrobaci, stragany ze ślimakami, głowami baranów lub innymi interesującymi produktami przeznaczonymi do spożycia, kobiety z kurami na głowie, bajarze, muzycy, wróżbici, handlarze każdym możliwym badziewiem, którzy wprost włażą ci na głowę z każdej strony i wołają w każdym języku świata. Istna wieża Babel. Takie jest pierwsze wrażenie.

Jamaa el-Fna  jest tak przesiąknięte ułudą i naciągactwem,  to tak turystyczne miejsce, że nie wiadomo, gdzie zaczyna a gdzie kończy się granica między kiczem a dobrą zabawą. Ale Marrakesz już taki jest. Brutalny, ze swoją głośna muzyką dobiegającą z bębnów. Nieco brudny i zakurzony, czasem popadający w ruinę. Zdarza się, że paskudny. Ale też olśniewający, wzbudzający zachwyt bogactwem zdobień, kunsztem architektury, przepychem, oryginalnością, precyzją i spójnością.  Gwarny, zatłoczony na placu lub między straganami, pusty i tajemniczy na mniejszych uliczkach. Tam olśniewające dzieła sztuki mieszają się z ruinami budynków, tloczne bazary krzyżują z tajemniczymi i cichymi uliczkami.

Czerwone miasto wprost tętni życiem, muzyką i tajemnicą. Bo tak, tam dobitnie czuć, że Marrakesz ma tajemnicę. Piękną, głęboko skrywaną, która tylko czeka na odkrycie. Nam jest sprzedawana wersja turystyczna. Wchodzisz albo do widzenia. Albo bierzesz Marrakesz takim, jakim jest, albo nie masz tu czego szukać.  Poza światłem latarni na Jamaa el – Fna, w cieniu, kryją się zaułki, sklepy, domy, ogrody i place, które tylko czekają na poznanie, która mają swoją niesamowita tajemnicę – ukryte piękno. W tym mieście, mimo jego turystycznego oblicza, czuć magię.   I tak jest z całym Marokiem. Trzeba szukać mocniej, dłużej, głębiej, żeby odkryć prawdziwą twarz tego afrykańskiego kraju.

Ludzie w Maroku

Bunt i akceptacja

To miejsce tak intensywne, tak impulsywne, przesycone zapachami i dźwiękami, że podróżujący w pewien sposób staje się otumaniony tą feerią barw, smaków i odgłosów. Zapachy, które w domu nas odstraszają, tam wydają się przyjemne. Smaki nie pasujące nam na co dzień, tam okazują się pyszne. Dźwięki zazwyczaj nieznośne dla uszu, tam zachęcają do tańca. W Maroku gdzieś gubi się poczucie rzeczywistości i realizm, zatraca się zdolność logicznego myślenia. Rzeczy, które nam nie pasują w domu, których nie lubimy w miejscu naszego zamieszkania, tam schodzą na dalszy plan lub po prostu je akceptujemy. Bo chcemy tej magii.

A więc coś za coś. Dajemy 10 dirhamów więcej, jedziemy 100 kilometrów dalej, akceptujemy 3 godziny spóźnienia, śpimy w zimnie pod gołym niebem, żyjemy bez bieżącej wody w kurzu i zgiełku ulic, wśród dzikich tłumów między straganami, by właśnie poczuć tą magię. I do nas należy wybór, czy chcemy tą magię poczuć. Możemy się na miejscu zbuntować. Bo to nie to, czego oczekiwaliśmy. Nie to nam obiecywali. Nie o tym czytaliśmy. Spakować walizki, wrócić do domu i o Maroku szybko zapomnieć.

Ludzie w Maroku

Ale możemy też się poddać i zaakceptować Maroko takim, jakim jest naprawdę. Wyluzować, oddychać głębiej, patrzeć dalej, nie zwracać uwagi na niuanse – tak jak berberyjski kelner z naszej pechowej restauracji. Chodzić w kurzu, w tłumie, w przykrym zapachu, ale cieszyć się chwilą w tym magicznym miejscu. Po prostu pamiętać – to nie jest już Europa. To  Czarny Ląd, nawet jeśli blisko powiązany z europejską kulturą, to nadal inny kontynent, inne zwyczaje, inny standard życia. Trzeba się dostosować.

Mimo naciągania, krętactwa, wrednych taksówkarzy, niezorganizowania, zaniedbania, niepunktualności – Maroko to magia, którą czuje się nawet między tym wszystkim, co nam się w tym kraju nie podoba.

Ciemna strona Maroka

Nasz wyjazd był dosyć pechowy. Na lotnisko dojechaliśmy 5-osobową taksówką w siedem osób (trzy z przodu, cztery z tyłu). Lot był oczywiście opóźniony o jakieś 3 godziny. Wszystko co mogło pójść nie tak w trakcie wyjazdu – tak właśnie poszło. Zgubione – karta pamięci, telefon, ręcznik, okulary słoneczne, kilka kosmetyków, torebka z paszportem i pieniędzmi ( dwa ostatnie odzyskane). Organizatorzy wycieczek zapominali nas na nie zabrać, wsadzali nas do złych busów, sama organizacja wołała o pomstę do nieba.

Naciągacze, wredni taksówkarze, brak prądu czy wody zdatnej do picia, węże i skorpiony, wszechobecni naganiacze, dziesiątki godzin spędzonych w busie, paskudna pogoda, przeraźliwy ziąb, zatrucia pokarmowe (faraon musiał się bardzo wkurzyć, skoro jego zemsta dosięgła nas  już w Polsce…), spadające na głowy małpy, dostawanie do jedzenia nie tego, co się zamawiało, problemy z dojazdem na lotnisko, pozamykane atrakcje, które najbardziej chcieliśmy odwiedzić, czy pomijanie atrakcji z planu wycieczek organizowanych przez biuro (nomen omen, najbardziej polecanego w internecie), wszechobecna komercja.

Noclegi zupełnie różniące się od tego, jak miały wyglądać według oferty (oczywiście na niekorzyść), nieustanna walka ze sklepikarzami o każdego dirhama, spóźnione busy, uciekające wielbłądy (tak, tylko nasze musiały odczepić się od karawany, by ruszyć samemu hen, w siną dal) – to tylko wierzchołek góry lodowej wszystkich pechowych historii, jakie nam się przytrafiły podczas tej podróży.

Essaouira / Ludzie w Maroku

Jasna strona Maroka

Ale będąc w Essaouirze, udało nam się poznać tą prawdziwą marokańską gościnność i inną stronę Maroka – nie turystyczną i komercyjną. Kupując przyprawy w kiosku przy targu rybnym, zaczęliśmy rozmawiać ze sprzedawcą, który nie mógł mieć więcej, niż 30 lat. Zaprosił nas na herbatę (odmówienie takiemu zaproszeniu jest olbrzymim nietaktem), podarował kilka upominków ze swojego kramu, opowiedział pare historii, pokazał swoje kameleony.

Zapytany przez nas, jak często jeździ po Maroku i co ciekawego może nam tu polecić odpowiedział, że jedyne miejsce, gdzie do tej pory podróżował, to Marrakesz, bo mieszka tam jego rodzina.
I wtedy dopiero do nas dotarło, jak wielkie mamy -mimo wszystko – szczęście.

Spotkaliśmy naciągaczy i bardzo pomocnych ludzi. Wprowadzających w błąd i niezwykłych przewodników. Widzieliśmy krajobrazy jak z bajki i miejsca brudne, zaśmiecone. Doświadczyliśmy prawdziwej uczty dla podniebienia i zatruliśmy się jedzeniem. Zostaliśmy wyrolowani i poznaliśmy prawdziwą marokańską gościnność.

Dolina Tysiąca Kazb, Maroko

Jednak magia

Maroko jest piękną bajką, mitem. Mitem, ponieważ jego wyobrażenie jest w nas wciąż żywe, ale naprawdę takie Maroko nie istnieje. Bajką, bo wciąż chcemy w takie Maroko wierzyć. Będąc tam, trafiamy to innego wymiaru, nierzeczywistego miejsca, niepodobnego do żadnego innego. Jest snem, w którym błądzimy jak dzieci. I choć wiemy, że prawda może wyglądać zupełnie inaczej, nie chcemy z tego snu się budzić, a jedynie dalej w tą piękną bajkę wierzyć.

My przyjmujemy Maroko takim, jakim jest – z wszystkimi jego wadami i zaletami. A przede wszystkim z jego magią, choć nieco inną, niż sobie to wcześniej wyobrażaliśmy. I im szybciej Wy zaakceptujecie prawdziwe Maroko, tym szybciej i łatwiej przyjdzie Wam prawdziwe doświadczanie tego kraju.

Ludzie w Maroko

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku