Plan wyjazdu do Maroko. Tydzień w Maroko

Plan wyjazdu do Maroko, który przedstawimy poniżej, przetestowaliśmy na własnej skórze. Zamieszczamy więc tutaj program sprawdzony, który możemy polecić osobom podróżującym do tego niezwykłego kraju na własną rękę. Maroko jest krajem stosunkowo dużym. W tydzień można zwiedzić bardzo wiele, ale nie będzie to nawet połowa atrakcji, jakie można tam odnaleźć. Samodzielna podróż do Maroko nie jest trudna do zorganizowania, a podróżowanie na miejscu nie powinno stanowić problemu. Co warto zobaczyć w Maroko i jak zaplanować podróż?

Krajobrazy w Maroko są bardzo zróżnicowane | Plan wyjazdu do Maroko

Poniższy plan wyjazdu do Maroko nadaje się na pierwszą podróż do tego kraju. Nie jest to plan odkrywczy, ale zakładający wizytę w najpopularniejszych miejscach – oczywiście nie wszystkich. Tak więc jest Marrakesz, jest pustynia, jest ocean. Co istotne, po powrocie z Maroko już wiemy, że w ciągu tygodnia o wiele więcej udałoby się zobaczyć, gdybyśmy poruszali się wynajetym autem. Korzystaliśmy z transportu publicznego, więc i ten plan zakłada przemieszczanie sie autobusami i z wycieczkami zorganizowanymi w te miejca, do których nie da się dojechać. Dlatego dobrze jest pamiętać, że wypożyczając w Maroko auto, z pewnością zdołacie zobaczyć o wiele więcej. Ten plan jest przewidziany dla osób, które nie planują wypożyczenia auta, ale oczywiście planem może się posiłkować każdy.

Wiosna w Maroko | Plan wyjazdu do Maroko

Loty do Maroko | Maroko na własną rękę

Bezpośrednio – Siatka połączeń lotniczych z Maroko jest stosunkowo płynna i kiedyś była „bogatsza”. Istotne jest, aby z wyprzedzeniem sprawdzić z których miast samoloty startują do Maroko, bo połączenia realizowane przez tanich przewoźników zmieniają się z sezonu na sezon. Na przykładnasz plan wyjazdu do Maroko obejmował loty z Wrocławia do Agadiru Wizzairem, ale to połączenie zostało już zlikwidowane. Podobny los spotkał połączenie Ryanaira z Krakowa do Marrakeszu. Obecnie (październik 2019) jedyną opcją na bezpośredni lot do Maroko, jest połączenie Wizzair z Warszawy realizowane w środy i niedziele. Rozstrzał cenowy jest ogromny. Najtańsze bilety kosztują około 150 zł, najdroższe nawet 1500. Sytuacja zmieniła się na niekorzyść, bo kiedy połączenia miedzy Polską a Maroko były liczne, to i ceny świetne. Zdarzały się takie promocje, że do Marrakeszu można było polecieć nawet za 40 zł w jedną stronę. Sami kupiliśmy bilety po 395 zł dla dwóch osób w dwie strony. Taką standardową ceną jeszcze rok czy dwa lata temu było około 200 zł w jedną stronę, ale często można było upolować fajną okazję. Teraz niestety, uśredniając, za bilety w dwie strony można zapłacić po około 500 zł i na obecne warunki nie będzie to taka zła cena. Ale! Promocje oczywiście mogą się pojawiać, dlatego warto śledzić stronę Wizzair. Mamy nadzieję, że wkrótce tanie loty loty do Maroko powrócą.

Z przesiadką – na szczęście siatka połączeń między krajami Europy Zachodniej a Maroko jest bardzo bogata. Ryanair lata aż na kilkanaście lotnisk w Maroko, m.in. do Fezu, Rabatu, Essouiry, Tangeru, Marrakeszu itp. Najwięcej połączeń realizowanych jest z Niemiec (Berlin, Frankfurt, Kolonia), z Francji (Paryż. Bordeaux, Marsylia), Wielka Brytania (Londyn, Liverpool), a także z Pragi, Wiednia czy Mediolanu. Na szczęście dostanie się do tych miast zazwyczaj drogie nie jest, dlatego warto rozważyć lot z przesiadką. Bilety z tych krajów potrafią być sprzedawane w naprawdę korzystnych cenach. Popularnym portem przesiadkowym jest lotnisko Mediolan-Bergamo, bo z Polski tanio można dolecieć do Bergamo i stosunkowo tanio wylecieć do Maroko. Warto rozważyć też opcję lotu przez Londyn, Paryż lub dojazdu do Berlina, Wiednia lub Pragi.

Lot do Maroko trwa prawie 5 godzin. Na aktualne potrzeby musieliśmy lekko zmodyfikować plan wyjazdu do Maroko, bo my do Agdiru przylatywaliśmy w środku nocy, a samolot z Warszawy do Marrakeszu ląduje w południe. Jednak nie zmienia to znacząco całego planu zwiedzania.

Targ w Marrakeszu | Plan wyjazdu do Maroko

Informacje praktyczne | Maroko na własną rękę

  • Już w samolocie otrzymacie specjalne karty wjazdowe, w których wypełnicie swoje dane, daty przyjazdu i wyjazdu, Wasze pierwsze zakwaterowanie w Maroko. Karty te dacie razem z paszportem w okienku podczas kontroli na lotnisku. Aktualizacja 2020: kart wjazdowych podobno już się nie wypełnia, może ktoś potwierdzić?
  • Wizy i szczepienia nie są wymagane. Konieczny paszport ważny przez 6 miesięcy. Bez wizy można przebywać w Maroko 90 dni.
  • Trzeba uważać na to, co się je. Żadnych surowych potraw i niemytych/nieobranych warzyw/owoców. Woda tylko butelkowana.
  • Niewarto jechać w lipcu i sierpniu (za gorąco). Najlepiej jesienią lub wiosną, np. w marcu, kwietniu. Byliśmy w marcu i pogoda skrajna – na pustyni i w Marrakeszu ciepło, nad oceanem kalejdoskop pogodowy. Gdybyśmy jechali jeszcze raz, to w kwietniu, maju, październiku lub listopadzie.
  • Należy się targować. Szczególnie z taksówkarzami, bo Ci żyją na innej planecie.
  • Trzeba uważać na drogach, zarówno jako pieszy, jak i kierowca.
  • W hotelach zazwyczaj podawane są śniadania (zazwyczaj marokański chleb, miody, dżemy, herbata, owoce).
  • Ubiór, bezpieczeństwo – w teorii nie ma restrykcyjnych zakazów, ale że to kraj muzułmański, to lepiej nie odkrywać się zbyt mocno. Z szacunku dla tamtejszej kiltury i dla własnego lepszego samopoczucia. W ten sposób unikniecie ewentualnych zaczepek, niemiłych spojrzeń czy komentarzy. Podróżowaliśmy we dwoje i czuliśmy się bezpiecznie.  Ale kiedy raz sama poszłam do sklepu, choć zakryta od kostek po nadgarstki, nie czułam się najlepiej, wiele osób się za mną oglądało. W miastach nad oceanem luźniej pod względem ubioru, Na plażach można nosić stroje kąpielowe. Nie zdarzyła nam się żadna niebezpieczna sytuacja (pomijam kwestię naciągaczy i szalonych kierowców), ale to żaden wyznacznik i gwarancja dla Was. Trzeba uważać na swoje rzeczy, abyście nie padli ofiarą kradzieży. Kobieta i mężczyzna nie powinni sobie okazywać publicznie uczuć. Należy mieć oczy dookoła głowy, tak jak podczas każdej podróży. Ale generalnie jest bezpiecznie.
  • Komunikacja miejska – tanie bilety kupuje się u kierowcy, gotówką. Przystanki i rozkłady jazdy do sprawdzenia w Google Maps.
  • Niewierni nie mają wstępu do meczetów. Wyjątek to Meczet w Casablance.
  • Języki, w których się dogadacie: arabski, francuski, lepiej lub gorzej angielski.
  • Toalety – zdarzają się „kucane”. Przyborów toaletowych nie wrzuca się do kanalizacji.
  • Czas – godzina różnicy, u nas jest 15:00, w Maroko 14:00.
  • 1 dirham marokański to około 40 groszy. Ceny w Maroko nie sa wygórowane, raczej podobnie jak w Polsce. Jedzenie jest tańsze, noclegi można znaleźć już od 30-40 zł, bilety autobusowe również są niedrogie. Ale łatwo można zostać naciągniętym kupując coś przy straganach czy korzystając z taksówek, więc trzeba mieć się na baczności.
  • Gniazdka i napięcie są takie same jak w Polsce, adapter nie będzie konieczny.
  • Dwa typy taksówek – petit taxi, czyli zwyczajne taksówki oraz grand taxi przemieszczające się między miastami i zabierającymi do środka wielu pasażerów (np. 8 osób do 5-os. auta). Grand taxi nie odjedzie dopóki się nie zapełni. Zawsze ustalajcie cenę przed wejściem do samochodu. Niestety zazwyczaj ceny rzucane turystom są ogromnie zawyżone.
  • Transport publiczny – dwie firmy autobusowe, CTM oraz Supratours. Autobusy sa wygodne, z reguły punktualne, bilety niedrogie. Linki do rozkładów jazdy i cen biletów w kolejnych akapitach.  W Maroko kursują też pociągi, ale na północ od Marrakeszu i ten przewodnik nie obejmuje takiego środka transportu.
  • Lotów i noclegów warto szukać z wyprzedzeniem, bo wtedy mamy większe szanse na niższe ceny. Podobnie z kupnem biletów autobusowych na miejscu. Warto to zrobić wcześniej lub przez internet.

DZIEŃ I – Marrakesz | Maroko na własną rękę

1. Przylot do Marrakeszu –  Około 11.30. Kontrola paszportowa, odebranie bagaży, opuszczenie lotniska. [AKTUALIZACJA 2020: Samoloty z Warszawy lądują między 12:10 a 12:30].

2. Transfer z lotniska do miasta – autobus nr 19 spod samego lotniska na plac Jemaa el-Fna za 30 dirhamów (ok. 12 zł). Ewentualnie taksówka, chociaż to drogi interes – taksówkarze śpiewają nawet ceny do 200 dirham. Opłaca się tylko, jeśli podróżujecie w grupie.

3. Zakwaterowanie w hotelu – Najlepszym wyborem będzie nocleg w riadzie, czyli typowym marokańskim domu lub pałacu, który posiada wewnętrzny dziedziniec, najczęściej z basenem. Riady wyglądają czasem jak dzieła sztuki, mają orientalny wystrój, liczne balkony, zdobienia, kolorowe kafelki i pełne są roślin.

4. Zwiedzanie Marrakeszu – Zapoznanie się z miastem. Spacer po medynie, placu Jemaa el-Fna, po uliczkach bazarów.

5. Kolacja w Marrakeszu – najsmaczniejszą kolację w Marrakeszu jedliśmy przy straganach na placu Jemaa el-Fna. Jedzenie przyrządzane jest na naszych oczach, wszyscy siedzą przy wspólnych stołach. Próbowaliśmy miejscowych specjałów z kilku stoisk i przy żadnym nie zawiedliśmy się.

6. Nocleg – Nocleg w riadzie można zarezerwować na Booking.com lub Airbnb. Przedział cenowy jest spory. Można znaleźć takie za kilkanaście złotych, a można za kilkaset. Jednak polecamy nie wybierać tych całkiem najtańszych. Podczas naszej budżetowej podróży do Maroko tak właśnie zrobiliśmy i w jednym z naszych riadów nie było ani prądu, ani ciepłej wody, a szukaliśmy go przez pół nocy, bo hotel był nieoznaczony (próba ominięcia marokańskiego prawa i dodatkowych opłat). W Maroko można znaleźć noclegi z dobrym stosunkiem jakości do ceny. Warto szukać z wyprzedzeniem, a także riadów z tarasami na dachu. Dla podróżujacych z ograniczonym budżetem polecamy Fool Moon Hostel (ale też z prywatnymi pokojami), w centrum medyny, z dobrym śniadaniem, pomocną obsługą, czystymi i prostymi pokojami. Polecamy także niezły Riad Assalam oraz hotel o trochę lepszym standardzie – Riad Leila Marrakesh czy już bardziej elegancki – Riad Chergui.

DZIEŃ II – Marrakesz | Maroko na własną rękę

1. Śniadanie – Polecamy Henna Art Cafe z tarasem widokowym na dachu. Bardzo smaczne, syte, niedrogie posiłki, także na śniadanie. Na miejscu ktoś może pomalować nas henną, oczywiście za dodatkową opłatą. Serwują też danie wegetariańskie. Bardzo dobry hummus, szakszuka, wrapy. Ciekawie podawane sztućce, w kolorowych trzewikach.

2. Zwiedzanie Marrakeszu – bardziej szczegółowe zwiedzanie miasta: Pałac Bahia, Pałac El Barii, Nekropolia Sadytów, Ogrody Menara, Muzeum Marrakeszu, Meczet Ben Jousef, Koutoubia, Ogrody Majorelle, Muzeum Berta Flinta, Almoravid Qubba, cemntarz Mellah.

3. Kolacja i wieczór – polecamy zajrzeć do jednej z kawiarni lub restauracji wokół placu Jemaa el-Fna i zjeść posiłek na dachu z widokiem na miasto, na przykład w Cafe France.

4. Nocleg w Marakeszu. 

Wskazówka: dzięki siatce połączeń z Polski do Maroko, na miejscu mieliśmy pełne 7 dni zwiedzania + 8 dnia wylot po kilkugodzinnym pobycie w Agadirze. Biorąc pod uwagę aktualną siatkę połączeń, lecąc do Maroko na tydzień, na miejscu macie niepełne 7 dni. W takiej konfiguracji zrezygnowałabym ze zwiedzania ostatniego dnia Agadiru, a zwiedzanie Marrakeszu zamknęłabym w jednym, pierwszym dniu, pobytu, co naszym zdaniem jest wystarczające. Większość zabytków przechodzi obecnie renowacje, która potrwa co najmniej do 2020 roku. Atrakcje w Marrakeszu da się zwiedzić podczas jednego dnia. My spędziliśmy na miejscu dwa pełne dni i drugiego nie mieliśmy już co robić. Wszystko oczywiście zależy od osobistych upodobań, ale mając mało czasu na cały wyjazd, ten jeden dzień powinien wystarczyć.

DZIEŃ III – Ait Ben Haddou, Ouarzazate | Plan wyjazdu do Maroko

Wycieczka na pustynię: Ten plan wyjazdu do Maroko uwzględnia wizytę na pustyni obok miasta Merzouga.Są dwie opjce dostania się na pustynię – poniższy plan rozłożony na 3 dni możecie zorganizować na własną rękę i przemieszczać się autobusami/taksówkami lub wypożyczonym autem, a także z wycieczką zorganizowaną. Z racji tego, że nie mogliśmy wypożyczyć auta, zdecydowaliśmy się na wycieczkę zorganizowaną z firmą Sun Dunes Experience. Obecnie wycieczka kosztuje 100 euro, my jednak płaciliśmy 80 euro, co jeszcze rok, dwa lata temu było dość standardową ceną za taką usługę. Firm organizujących wycieczki na pustynię znajdziecie w Marrakeszu zatrzęsienie. Na ulicach często co kilka kroków można natknąć się na biura z plakatami reklamującymi wycieczki. Ceny są bardzo różne, moga kosztować nawet kilkaset euro. Wszystko zależy od tego, jaki standard wybierzecie. Podczas naszej podróży do Maroko w 2018 roku za taką wycieczkę na pustynię płaciło się zazwyczaj 60-80 euro, maksymalnie 100. Można i trzeba się targować, nawet przez internet. Czy polecamy Sun Dunes Experience? Ogólnie tak, chociaż nie obyło się bez kilku niedociągnieć. Ale o tym w kolejnym artykule. Aktualny plan wycieczki wygląda nieco inaczej, niż podczas naszego pobytu w Maroko, dlatego niektóre sprawy mogły zmienić się na korzyść. Byliśmy rozczarowani, że spędzamy np. mnóstwo czasu w miejscu, gdzie wyrabia się i usilnie próbuje wcisnąć turystom dywany, a na przepiękny wąwóz Torda mieliśmy ledwie 15 minut. Obecny plan jest inaczej rozłożony.Poranny wyjazd z Marrakeszu w kierunku pustyni – wyjazd busem około 7.30 rano.

1.Góry Atlas – przejazd przez góry, postój na jednym z punktów widokowych i krótkie podziwianie panoramy gór.

2. Zwiedzanie przepięknie położonej Kasbah Ait Ben Haddou. Na miejscu mamy około 1-2 godzin na zwiedzanie. Możliwość zwiedzania z przewodnikiem, za dodatkową opłatą. My odłączyliśmy się od grupy i zwiedzaliśmy na własną rękę. W Ait Ben Haddou kręcono wiele kasowych filmów. Czerwone budynki to w większości ruiny, ale na tle miedzianych wzgórz, między którymi wyrastają rozłożyste palmy, prezentują się spekakularnie. To jedno z najbardziej malowniczych miejsc, jakie widzieliśmy w życiu.

3. Przejazd do Ouarzazate – Według naszego planu mieliśmy zwiedzać znane studio filmowe, jednak nasza wycieczka tam nie dojechała. Dlaczego? Tego nie wiemy. Może miał na to wpływ fakt, że wyjechaliśmy z Marrakeszu z prawie 2-godzinnym opóźnieniem.

4. Przejazd do doliny Dades – Po drodze postój na podziwianie widoków. Obecny plan zakłada niejasne zwiedzanie okolic doliny Dades. Nasza wycieczka wyglądała w ten sposób, że najpierw odwiedziliśmy niewielką wioskę, w której pokazywano nam proces tworzenia dywanów, a następnie próbowano nam je sprzedać. Z wioski udaliśmy się do wąwozu Todra. Niesamowite miejsce, serce się kraja, że spędziliśmy tam tak niewiele czasu. Naszym zdaniem jendo z najpiękniejszych miejsc w Maroko. Prawdopodobnie nowy plan również zakłada wizytę w wytwórni dywanów.

5. Zakwaterowanie w hotelu – strasznie zimnym hotelu! Kilka kocy nie wystarczyło. Zmarzliśmy bardziej, niż podczas nocy na pustyni.

DZIEŃ IV – Dades, Todra, Merzouga | Plan wyjazdu do Maroko

1. Zwiedzanie wąwozu Todra – wcześnie rano, zaraz po wykwaterowaniu i śniadaniu w hotelu. Todra to cud natury i jedna z piękniejszych przyrodniczych atrakcji Maroko. Czerwone, niemal pionowe góry otaczające koryto płytkiej rzeki, robią ogromne wrażenie. (wg nowego planu tej konkretnej wycieczki, zwiedzanie wąwozu przewidziane jest na drugi dzień, my zwiedzaliśmy to miejsce pierwszego dnia. Pamiętajcie, że opisujemy wycieczkę z jednym organizatorem, bo u innych plan zwiedzania może rozkładać się całkiem inaczej).

2. Zwiedzanie doliny Dades  – a dokładnie postój z widokiem na niewiarygodną serpentynę dróg na przełęczy.

3. Postoje po drodze – podczas wycieczki wiele razy zatrzymywaliśmy się na różnego rodzaju punktach widokowych, skąd można było podziwiać spektakularne marokańskie krajobrazy. Niestety nasz przewodnik nie znał angielskiego, także nie potrafił nam powiedzieć na co patrzymy.

4. Przejazd do miasta Merzouga – położonego na pustyni. Zostawienie ciężkich bagaży w przechowywalni hotelu. Polecam zrobić to wcześniej. My, z racji tego, że byliśmy spóźnieni, mieliśmy na to ledwie kilka minut. Przez to spakowaliśmy się bardzo nieumiejętnie.

5. Wycieczka na wielbłądach wgłąb pustyni – i podziwianie zachodu słońca.

7. Powrót do berberskiego obozu – Smaczna kolacja, ognisko z muzyką na żywo i tańcami. Nocleg w namiotach.

8. Noc na pustyni – czyli to, co najlepsze na sam koniec. Koniecznie wyjdźcie z łóżka w środku, aby podziwiać gwiazdy. Początkowo byliśmy rozczarowani, bo światła bijące z naszego obozu oraz jasny księżyc uniemożliwiał podziwianie nocnego nieba. Jednak przypadkiem w nocy obudziłam się i wyjrzałam z namiotu, a szczęka mi opadła. Jeden z najwspanialnych widoków w moim życiu, nie da się tego opisać.

DZIEŃ V – Powrót do Marrakeszu | Plan wyjazdu do Maroko

1. Powrót do Marrakeszu – Nie chce napisać, że ten dzień był dniem zmarnowanym, ale na pewno najmniej interesującym spośród wszystkich spędzonych w Maroko. Po prostu cały dzień będziecie w drodze i nie zobaczycie nic. No może poza pięknymi widokami za oknem, bo jechać będziecie przez dolinę Draa, która szczególnie wspaniale prezentuje się wiosną.

2. Wieczór, kolacja i nocleg w Marrakeszu – jeśli wracacie do tego samego hotelu, warto zostawić tam jeszcze przed wycieczką na pustynię ciężkie i niepotrzebne rzeczy, a zabrać ze sobą tylko to, co konieczne.

Wskazówka: Czy żałujemy, że pojechaliśmy na taką wycieczkę? Nie. Czy pojechalibyśmy na nią drugi raz? Też nie. Wszystko zależy od tego, jak bardzo zależy Wam na zobaczeniu pustyni. Choć nasz plan wyjazdu do Maroko był dość napięty, to na tyle nam zależało na pustyni, że wybraliśmy wycieczkę w grupie. Było to męczące ze względu na odległość, brak prywatności i możliwości decydowania o planie wyjazdu, ile czasu poświęcić na dane miejsce itp. To była dla nas jednak jedyna opcja i cieszymy się, że z niej skorzystaliśmy. Jednak gdybyśmy mieli możliwość wypożyczenia auta, to na pustynię pojechalibyśmy sami, co i Wam polecamy. Na pewno chcemy do Maroko wrócić i pokonać tę trasę jeszcze raz, na spokojnie. Jeśli tak jak my, nie możecie wypożyczyć auta, ale bardzo Wam zależy na zobaczeniu pustyni, to warto wybrać taką wycieczkę.

DZIEŃ VI – Wodospady Ouzoud | Plan wyjazdu do Maroko

Wskazówka: Do Wodospadów Ouzoud nie da się dojechać transportem publicznym. Pozostaje auto lub wycieczka zorganizowana. Znowu zdecydowaliśmy się na Sun Dunes Experience, która obejmuje tak naprawdę tylko transfer z Marrakeszu do wodospadów, za co płaciliśmy 15 euro od osoby (wtedy według ich strony było to 20 euro, obecnie jest to 25 euro od osoby).

1.  Ouzoud – Po wczesnym śniadaniu udział w wycieczce zorganizowanej do wodospadów Ouzod – przejazd trwał około 5 godzin. Ładne widoki po drodze. Po przyjeździe będą Was zaczepiąc lokalni przewodnicy twierdząc, że sami nie dacie rady odnaleźć ścieżek wokół wodospadów. Jest to nieprawda, bo ścieżki są tylko dwie. Jedna prowadzi pod same wodospady, druga nad wodospadami, dookoła.

2. Zwiedzanie okolic wodospadów – zajęło nam to około trzech godzin, chociaż nawet godzina na to wystarczy. Teren nie jest duży. Większość czasu spędziliśmy fotografując małpy i leżąc w niewielkim parku przy wodospadach.

3. Uwaga na małpy! – lubią kraść, spadać na głowy z drzewa, włazić na ludzi. Są urocze, ale nie powinno się ich karmić i lepiej pilnować przy nich swoich rzeczy.

4. Powrót do Marrakeszu – wieczorny spacer po mieście, ewentualnie zwiedzanie tych miejsc, których nie zdążyliśmy podczas pierwszych dwóch dni pobytu w mieście, kolacja.

5. Nocleg w Marrakeszu.

DZIEŃ VII – Essaouira | Plan wyjazdu do Maroko

1. Przejazd z Marrakeszu do Essaouiry – przewoźnik CTM (wyjazd o 08:45, bilet za 75 dirham, rozkład tutaj) lub Supratours (wyjazd o 07:45 lub 09:00, bilet za 80 dirham. Można kupić online). Dojazd do miasta około południa, czas jazdy to 3 godziny.

2. Lunch w Essaouira – owoce morza w porcie, w starych budach, przed którymi wystawione są ryby i owoce morza, a w środku panowie grillują te, które sami włożycie sobie na talerz. Prawdopodobnie było to najgorzej wyglądające miejsce, w jakim kiedykolwiek jedliśmy. A posiłek został nam podany na przepięknej zastawe, która nijak się miała do okoliczności. I były to najlepsze krewetki w naszym życiu. Choć próbujemy ich w wielu miejscach na świecie, smaku owoców morza w Essaouira nic nie jest w stanie przepić. Warto!

3. Zwiedzanie miasta – cytadela, stary port z niebieskimi łódkami, mury miejskie, meczet Ben Youssef. Miasto jest bardzo zniszczone, miejscami brudne. Zwiedzaliśmy je w trakcie okropnej pogody, ale i tak nas zauroczyło. Essaouira, mimo, że odrapana, ma niewymowny klimat. Niebieskie, nadmorskie miasto z kolorowymi drzwiami, warto odwiedzić podczas jednodniowej wycieczki.

4. Kolacja – W Chez Youssef. Niepozorne miejsce, niewielki lokal schowany w uliczce. Zmieści się w nim ledwie kilka osób. Ale co za smaki! Szczególnie polecamy pyszną koftę z krewetkami. Dobre ceny, przyjemna atmosfera. Nic wyszukanego, ale za to wyjątkowo smaczne, domowe marokańskie potrawy.

5. Powrót na noc do Marrakeszu – autobus powrotny o godzinie 18:00 (Supratours, bilet za 80 dirham). Nasz plan wyjazdu do Maroko zakładał przejazd do Agadiru wieczornym autobusem, tam mieliśmy nocleg, a kolejnego dnia przed popołudniowym wylotem zwiedzaliśmy miasto. W obecnej konfiguracji lotów, jeśli do Maroko lecicie z Warszawy, to będziecie korzystać z lotniska w Marrakeszu. Oczywiście chętni mogą zostać na noc w Essaouira i rano wrócić na lotnisko w Marrakeszu. Trzeba jednak brać pod uwagę, że jeśli coś nieprzewidzianego zdarzy się na drodze, to można nie zdążyć na samolot powrotny. W takich sytuacjach wolimy mieć nocleg w pobliżu lotniska.

6. Nocleg w Marrakeszu, ewentualnie w Essaouirze.

DZIEŃ VIII – Marrakesz, wylot do Polski | Plan wyjazdu do Maroko

1. Śniadanie, wykwaterowanie z hotelu.

2. Ostatni spacer po mieście – na przykład zakup pamiątek.

3. Transfer na lotnisko – autobusem nr 16 lub taksówką. Wylot do Polski.

Mamy nadzieję, że nasz plan wyjazdu do Maroko pomoże Wam w zorganizowaniu wymarzonej podróży. Maroko jest niezwykłym krajem, niekiedy trochę męczącym, który jednak oczywiście warto odwiedzić. Naszym zdaniem dobry plan wyjazdu do Maroko to podstawa. Na miejscu oczywiście można go modyfikować, wedle okoliczności i upodobań, ale taki chociaż ramowy plan może pomóc nam uniknąć niepotrzebnego stresu czy marnowania czasu i pieniędzy na miejscu. Życzymy Wam udanej podróży!

Magda

Atrakcje w Maroko | Plan wyjazdu do Maroko

Nasze pozostałe artykuły z Maroko:

Maroko – zdjęcia, które zachęcą Was do wyjazdu

Dzisiaj wracamy wspomnieniami do Maroka i przedstawiamy Wam zdjęcia z wyprawy! Maroko jak do tej pory jest chyba najbardziej fotogenicznym krajem, jaki przyszło nam zwiedzać. Podczas podróży dosłwonie popadliśmy z fotograficzny obłęd. Bez wytchnienia biegaliśmy z dwoma aparatami, fotografując wszystko co się da i próbując zrobić jak najpiękniejsze zdjęcia. Tam każde miejsce, każdy budynek, sklep, ulica, element architektury, rośliny czy krajobraz aż się proszą o to, by robić im zdjęcia. Co więcej, te wszystkie miejsca są tak pocztówkowe i posiadają tak intensywne kolory, że po powrocie nawet nie musieliśmy tych zdjęć w ogóle przerabiać. One po prostu są piękne. Ale czy to kwestia naszych talentów, czy urody oglądanych przez nas miejsc, to już inna sprawa 😀

Z Maroka przywieźliwy jakieś 6 tysięcy zdjęć zrobionych aparatami, plus kilkaset z telefonu. Ich przejrzenie i wybranie na rzecz tej o to fotorelacji, było nie lada wyzwaniem. Bo jak z tylu cudownych ujęć wybrać te najlepsze? Toż to zadanie karkołomne.  Mimo, że wiele z nich zrobiliśmy w trakcie jazdy autobusami, one i tak wyglądają świetnie i kilka z nich również zamieściliśmy w tym zestawieniu, bo pokazują one Maroko trochę poza utartymi szlakami. Po długich debatach i sporach wybraliśmy, naszym zdaniem, zdjęcia najciekawsze i najlepiej oddające piękno Maroka i jego zróżnicowanie pod względem krajobrazowym. Może ta fotorelacja przypomni Wam wasze podróże do tego barwnego kraju, a może dopiero spowoduje, że będziecie chcieli Maroko odwiedzić. Na to też po cichu liczymy. Zapraszamy więc do galerii zdjęć, na których Maroko prezentuje się od swej najlepszej strony.

Maroko i pustynia? – Erg Chebbi, Merzouga !

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Merzouga, Erg Chebbi, Maroko

 

Maroko i najbardziej klimatyczna miejscowość? – Essaouira

Maroko, Essaouira

 

Maroko, Essaouira

 

Maroko, Essaouira

 

Essaouira

 

Maroko, Essaouira

 

Maroko i góry? – Góry Atlas

Maroko, Atlas

 

Dolina Róż

Maroko, Dolina Róż

 

Maroko i najsłynniejsza trasa? – Droga Tysiąca Kazb

Maroko, Droga Tysiąca Kazb

 

Maroko, Droga Tysiąca Kazb

 

Maroko i jego najsłynniejsze miasto ? – Marrakesz

Maroko, Marrakesz

 

Maroko, Marrakesz

 

Maroko, Marrakesz

 

Maroko, Pałac Bahia, Marrakesz

 

Maroko, Marrakesz

 

Maroko i jego rozstaje, oglądane zza szyby autobusu

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko

 

Maroko i wąwozy? – Wąwóz Dades

Maroko, Wąwóz Dades

 

 

Dades, Maroko

 

Maroko i kaniony? – Kanion Todra

Maroko, Kanion Todra

 

Maroko, Kanion Todra

 

Maroko i kazby? – Ait Ben Haddou

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Maroko, Ait Ben Haddou

 

Ait Ben Haddou, Maroko

Maroko i Ocean ? – Agadir

Maroko, Agadir

 

Maroko, Agadir

 

Maroko i najwyższe wodospady? – Wodospady Ouzoud z małpami

Maroko, Wodospady Ouzoud

 

Maroko, Wodospady Ouzoud

 

Maroko, Wodospady Ouzoud

Mamy nadzieję, że Maroko na tych zdjęcia wygląda tak ładnie, jak w rzeczywistości, a ta fotorelacja choć trochę oddaje prawdziwy urok tego kraju. Maroko najbardziej nas zauroczyło swymi głębokimi barwami, widocznymi na każdym kroku. Czerwone miasta, niebieskie niebo, pomarańczowe skały, żółty piasek, białe góry, zielone lasy, błękitne drzwi Essauiry. Na straganach w medynach można było dostać oczopląsu od samego widoku kolorowej ceramiki, ubrań i pamiątek. Niech Maroko i  te kolory zauroczą teraz i Was.

A tu nasza ulubiona koleżanka:

A jeśli Maroko Was zainteresowało i szukacie innych wpisów na jego temat, zapraszamy do naszych artykułów:

Maroko – niespełniony afrykański sen ?

Maroko – niespełniony afrykański sen ?

Maroko naprawdę jest bajkowe? Czy to dla nas niespełniony afrykański sen?

W Marrakeszu kupiliśmy olej arganowy. Tam go próbowaliśmy w każdej postaci – jako olej, jako pastę, jako mydło czy dopiero co zebrany z drzewa owoc. Widzieliśmy go na co drugim straganie. Czuliśmy niemal wszędzie. Jego zapach towarzyszył nam przez całą podróż. Płynne złoto Maroka to coś, co od razu przypomina nam o tym wyjeździe. A w domu? W domu olej zwyczajnie nam śmierdzi.

Zapachy

Zapach, który nam się podobał w Maroku i w ogóle nie był dla nas uciążliwy, w domu jest nie do wytrzymania. Po otwarciu jednej z zakupionych buteleczek oleju, gdy intensywna woń dotrze do naszych nozdrzy, od razu staje nam przed oczami cały ten marokański kram. I zaraz szybko zakręcamy buteleczkę, by schować ją głęboko w czeluściach szafy.

Essaouira / Ludzie w Maroku

Dźwięki

Przemierzyliśmy małym busem w Maroku setki kilometrów, a czas podczas drogi umilały nam arabskie przeboje disco, słuchane przez kierowców. Gorsze czy  lepsze – tam były znośne. Po powrocie do Polski, z ciekawości i sentymentu, chcieliśmy posłuchać tych hitów. To było niewykonalne, gdyż uszy nam po prostu zwiędły.

Smaki

Zamówiliśmy obiad w jednej z przydrożnych knajpek przy drodze do Merzougi. Po chwili słyszymy, że nie ma tego, co chcemy. Proponują nam keftę (mięso jagnięce lub wołowe z czosnkiem, kolendrą, zwinięte w kulki, gotowane w sosie z pomidorów i cebuli, podawane z jajkiem ścinającym się na wierzchu), na co chętnie przystajemy.  Czekamy (dość długo), po czym na nasz stół wjeżdża danie przygotowanie w tadżinie. Są jakieś pomidory, są jakieś jajka – próbujemy. Po chwili dochodzimy do wniosku, że nie jest to kefta. Jeszcze nie do końca jesteśmy rozeznani  w nazwach lokalnych przysmaków, które w większości podawane w glinianym naczyniu, tadżinie. Po prostu nam się ze sobą mylą.

Zjedliśmy już część, więc by nie robić zamieszania, danie bez słowa skończyliśmy.  Po prostu było nam głupio, że chcemy oddać naruszony już posiłek. Że na ulicach biegają bose dzieci, a my wybrzydzamy. Dopiero gdy berberyjski kelner zaczął zbierać naczynia ze stołu, uprzejmie zapytaliśmy czy coś się stało, że nie dostaliśmy naszego zamówienia, tylko co innego. Kelner odpowiedział: „Nie rozumiem o co wam chodzi. Byliście głodni, my zrobiliśmy dla was posiłek, jesteście najedzeni i uśmiechnięci. Czego chcieć więcej? Dlaczego robicie problem?”.

Szok

Bam. Tu nastąpiło zderzenie. Zderzenie kultury europejskiej z arabską. Zderzenie wymagań europejskiego turysty – przyzwyczajonego do zazwyczaj łatwego podróżowania po Starym Kontynencie –  z minimalizem, prostotą i pogodnością.  I wtedy zaczęły pojawiać się w naszych głowach takie myśli: „No właśnie, czuliśmy głód, oni nas nakarmili. Jesteśmy najedzeni i szczęśliwi, nie mamyy pustych żołądków. Przecież o to tylko chodzi. Dlaczego szukamy dziury w całym?”

Essaouira / Ludzie w Maroku

W Europie raczej byłoby to nie do pomyślenia. U nas kelner wróciłby do stolika, oznajmił wszem i wobec, że nie można przyrządzić zamówionego dania i zaproponowałby co innego. Mielibyśmy wybór, czy chcemy zamówić coś innego, czy po prostu zmienić lokal.

Tutaj zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym. Marcinowi nie spodobał się sposób, w jakim mężczyzna się do nas odnosił i powiedział mu spokojnie, że owszem, jesteśmy najedzeni, ale nie rozumiemy sytuacji. Zamawiamy danie X, mówią, że go nie ma, proponują danie Y, po czym na stół wjeżdża danie Z. My je potulnie zjedliśmy, żeby właśnie nie stwarzać tych problemów, ale kelner niestety na nas naskoczył. Że jesteśmy kłopotliwymi gośćmi, że zabrakło im prądu (przed wejściem widzieliśmy panele słoneczne), jeśli nie chcemy, to nie musimy płacić i możemy się wynosić. Że mógł nam zrobić pizzę i się nami nie przejmować.

Trochę straciliśmy rozeznanie. Czy rzeczywiście jesteśmy problematycznymi gośćmi, roszczeniowymi turystami z Europy, którzy zamiast się cieszyć piękną pogoda i pełnym brzuchem, tylko narzekają i szukają dziury w całym? Którzy w kraju, gdzie widać biedę na ulicach, wybrzydzają, bo nie dostali tego, na co mieli ochotę? Nie potrafią wyluzować, poczuć ducha pustyni, trochę wolności i radości z tego, co się ma?

Marrakesz / Ludzie w Maroku

A może właśnie tak powinno być, że skoro mamy za to zapłacić, skoro jesteśmy klientami – nieważne, w jakim zakątku globu się znajdujemy. Czy to w Polsce, czy w Maroku, powinny obowiązywać te same, albo chociaż podobne standardy – płacimy za to, co zamówiliśmy. Chcemy wiedzieć, jaki dostaniemy towar czy posiłek. Zwykłe naciągactwo czy pogodna natura kelnera?

Może berberyjski strój kelnera był tylko wabikiem dla spragnionych nowości turystów, jego zachowanie zasłoną dymną i próbą wzbudzenia w nas wyrzutów sumienia, przygotowanie innego zamówienia – zwyczajnym naciąganiem przyjezdnych, byleby zarobić coś za wszelką cenę?

A może zachowaliśmy się nieodpowiednio. Trzeba było od razu powiedzieć, że nie jest to danie, które zamówiliśmy. Wstać i wyjść, nie jeść. Lub zjeść i siedzieć cicho. A my nieświadomi rozpoczęliśmy posiłek, w trakcie zorientowaliśmy się, że nie jest to nasze zamówienie, a po zjedzeniu  – może trochę bez zastanowienia – zwróciliśmy uwagę. Chcieliśmy zapłacić. I zapłaciliśmy. Ale pozostał olbrzymi niesmak.

bazar w Marrakeszu

Prawda czy mit?

Bo w Maroku tak to już właśnie jest. Człowiek traci rozeznanie. Nie wie, co jest prawdą, a kłamstwem. Co bajką, a rzeczywistością. Co fikcją, a codziennością. Pewne rzeczy, które byłyby nie do pomyślenia u nas, w Polsce czy Europie, w Maroku jakoś na nie się godzimy i patrzymy na nie z przymrużeniem oka.

Gdzie te nieprzebyte pustynie, gdzie te równe kopczyki orientalnych przypraw na straganach, gdzie te rzemieślnicze wyroby, gdzie ta smakowita marokańska kuchnia, gdzie ta gościnność, prawdziwe berberyjskie wioski, przyjaźni mieszkańcy, uczucie wolności, życiodajne oazy, kupieckie karawany? Gdzie to wszystko, o czym tyle słyszeliśmy i tak bardzo pragnęliśmy ujrzeć na własne oczy?

To wszystko gdzieś w Maroku ginie. Podróżując po tym kraju, ma się świadomość, że to wszystko gdzieś jest, ale szczelnie ukryte przed okiem wścibskiego turysty. Berberowie są nieraz tylko „z przebrania”. Pustynia, po której podróżuje się na wielbłądzie, na około jest przeorana śladami kół quadów i aut do tego stopnia, że traci się poczucie, iż naprawdę jesteśmy w odległym i tajemniczym miejscu. Berberyjskie wioski na pustyni nie są wcale pięknymi namiotami, postawionymi pośrodku niczego. Czerwone kazby chylą się ku upadkowi. Hotelowe riady nie wyglądają tak, jak na zdjęciach w ofertach. Kuchnia nie zawsze  jest tak wspaniała. Plaże nie tak odpowiednie do kąpieli. Jazda na wielbłądach nie do końca  tak wygodna. Miętowa herbata często nie tak dobra. Marokańczycy czasem nie tak mili i gościnni. Nie jest tak, jak w opowieściach.

Essaouira / Ludzie w Maroko

Więc jak jest?

Najlepszym tego przykładem jest główny plac Marrakeszu – Jamaa el Fna. Znajdzie się tam wszystko, czego dusza zapragnie (lub wolała by uniknąć). Miotacze ognia, fakirzy, zaklinacze węży, akrobaci, stragany ze ślimakami, głowami baranów lub innymi interesującymi produktami przeznaczonymi do spożycia, kobiety z kurami na głowie, bajarze, muzycy, wróżbici, handlarze każdym możliwym badziewiem, którzy wprost włażą ci na głowę z każdej strony i wołają w każdym języku świata. Istna wieża Babel. Takie jest pierwsze wrażenie.

Jamaa el-Fna  jest tak przesiąknięte ułudą i naciągactwem,  to tak turystyczne miejsce, że nie wiadomo, gdzie zaczyna a gdzie kończy się granica między kiczem a dobrą zabawą. Ale Marrakesz już taki jest. Brutalny, ze swoją głośna muzyką dobiegającą z bębnów. Nieco brudny i zakurzony, czasem popadający w ruinę. Zdarza się, że paskudny. Ale też olśniewający, wzbudzający zachwyt bogactwem zdobień, kunsztem architektury, przepychem, oryginalnością, precyzją i spójnością.  Gwarny, zatłoczony na placu lub między straganami, pusty i tajemniczy na mniejszych uliczkach. Tam olśniewające dzieła sztuki mieszają się z ruinami budynków, tloczne bazary krzyżują z tajemniczymi i cichymi uliczkami.

Czerwone miasto wprost tętni życiem, muzyką i tajemnicą. Bo tak, tam dobitnie czuć, że Marrakesz ma tajemnicę. Piękną, głęboko skrywaną, która tylko czeka na odkrycie. Nam jest sprzedawana wersja turystyczna. Wchodzisz albo do widzenia. Albo bierzesz Marrakesz takim, jakim jest, albo nie masz tu czego szukać.  Poza światłem latarni na Jamaa el – Fna, w cieniu, kryją się zaułki, sklepy, domy, ogrody i place, które tylko czekają na poznanie, która mają swoją niesamowita tajemnicę – ukryte piękno. W tym mieście, mimo jego turystycznego oblicza, czuć magię.   I tak jest z całym Marokiem. Trzeba szukać mocniej, dłużej, głębiej, żeby odkryć prawdziwą twarz tego afrykańskiego kraju.

Ludzie w Maroku

Bunt i akceptacja

To miejsce tak intensywne, tak impulsywne, przesycone zapachami i dźwiękami, że podróżujący w pewien sposób staje się otumaniony tą feerią barw, smaków i odgłosów. Zapachy, które w domu nas odstraszają, tam wydają się przyjemne. Smaki nie pasujące nam na co dzień, tam okazują się pyszne. Dźwięki zazwyczaj nieznośne dla uszu, tam zachęcają do tańca. W Maroku gdzieś gubi się poczucie rzeczywistości i realizm, zatraca się zdolność logicznego myślenia. Rzeczy, które nam nie pasują w domu, których nie lubimy w miejscu naszego zamieszkania, tam schodzą na dalszy plan lub po prostu je akceptujemy. Bo chcemy tej magii.

A więc coś za coś. Dajemy 10 dirhamów więcej, jedziemy 100 kilometrów dalej, akceptujemy 3 godziny spóźnienia, śpimy w zimnie pod gołym niebem, żyjemy bez bieżącej wody w kurzu i zgiełku ulic, wśród dzikich tłumów między straganami, by właśnie poczuć tą magię. I do nas należy wybór, czy chcemy tą magię poczuć. Możemy się na miejscu zbuntować. Bo to nie to, czego oczekiwaliśmy. Nie to nam obiecywali. Nie o tym czytaliśmy. Spakować walizki, wrócić do domu i o Maroku szybko zapomnieć.

Ludzie w Maroku

Ale możemy też się poddać i zaakceptować Maroko takim, jakim jest naprawdę. Wyluzować, oddychać głębiej, patrzeć dalej, nie zwracać uwagi na niuanse – tak jak berberyjski kelner z naszej pechowej restauracji. Chodzić w kurzu, w tłumie, w przykrym zapachu, ale cieszyć się chwilą w tym magicznym miejscu. Po prostu pamiętać – to nie jest już Europa. To  Czarny Ląd, nawet jeśli blisko powiązany z europejską kulturą, to nadal inny kontynent, inne zwyczaje, inny standard życia. Trzeba się dostosować.

Mimo naciągania, krętactwa, wrednych taksówkarzy, niezorganizowania, zaniedbania, niepunktualności – Maroko to magia, którą czuje się nawet między tym wszystkim, co nam się w tym kraju nie podoba.

Ciemna strona Maroka

Nasz wyjazd był dosyć pechowy. Na lotnisko dojechaliśmy 5-osobową taksówką w siedem osób (trzy z przodu, cztery z tyłu). Lot był oczywiście opóźniony o jakieś 3 godziny. Wszystko co mogło pójść nie tak w trakcie wyjazdu – tak właśnie poszło. Zgubione – karta pamięci, telefon, ręcznik, okulary słoneczne, kilka kosmetyków, torebka z paszportem i pieniędzmi ( dwa ostatnie odzyskane). Organizatorzy wycieczek zapominali nas na nie zabrać, wsadzali nas do złych busów, sama organizacja wołała o pomstę do nieba.

Naciągacze, wredni taksówkarze, brak prądu czy wody zdatnej do picia, węże i skorpiony, wszechobecni naganiacze, dziesiątki godzin spędzonych w busie, paskudna pogoda, przeraźliwy ziąb, zatrucia pokarmowe (faraon musiał się bardzo wkurzyć, skoro jego zemsta dosięgła nas  już w Polsce…), spadające na głowy małpy, dostawanie do jedzenia nie tego, co się zamawiało, problemy z dojazdem na lotnisko, pozamykane atrakcje, które najbardziej chcieliśmy odwiedzić, czy pomijanie atrakcji z planu wycieczek organizowanych przez biuro (nomen omen, najbardziej polecanego w internecie), wszechobecna komercja.

Noclegi zupełnie różniące się od tego, jak miały wyglądać według oferty (oczywiście na niekorzyść), nieustanna walka ze sklepikarzami o każdego dirhama, spóźnione busy, uciekające wielbłądy (tak, tylko nasze musiały odczepić się od karawany, by ruszyć samemu hen, w siną dal) – to tylko wierzchołek góry lodowej wszystkich pechowych historii, jakie nam się przytrafiły podczas tej podróży.

Essaouira / Ludzie w Maroku

Jasna strona Maroka

Ale będąc w Essaouirze, udało nam się poznać tą prawdziwą marokańską gościnność i inną stronę Maroka – nie turystyczną i komercyjną. Kupując przyprawy w kiosku przy targu rybnym, zaczęliśmy rozmawiać ze sprzedawcą, który nie mógł mieć więcej, niż 30 lat. Zaprosił nas na herbatę (odmówienie takiemu zaproszeniu jest olbrzymim nietaktem), podarował kilka upominków ze swojego kramu, opowiedział pare historii, pokazał swoje kameleony.

Zapytany przez nas, jak często jeździ po Maroku i co ciekawego może nam tu polecić odpowiedział, że jedyne miejsce, gdzie do tej pory podróżował, to Marrakesz, bo mieszka tam jego rodzina.
I wtedy dopiero do nas dotarło, jak wielkie mamy -mimo wszystko – szczęście.

Spotkaliśmy naciągaczy i bardzo pomocnych ludzi. Wprowadzających w błąd i niezwykłych przewodników. Widzieliśmy krajobrazy jak z bajki i miejsca brudne, zaśmiecone. Doświadczyliśmy prawdziwej uczty dla podniebienia i zatruliśmy się jedzeniem. Zostaliśmy wyrolowani i poznaliśmy prawdziwą marokańską gościnność.

Dolina Tysiąca Kazb, Maroko

Jednak magia

Maroko jest piękną bajką, mitem. Mitem, ponieważ jego wyobrażenie jest w nas wciąż żywe, ale naprawdę takie Maroko nie istnieje. Bajką, bo wciąż chcemy w takie Maroko wierzyć. Będąc tam, trafiamy to innego wymiaru, nierzeczywistego miejsca, niepodobnego do żadnego innego. Jest snem, w którym błądzimy jak dzieci. I choć wiemy, że prawda może wyglądać zupełnie inaczej, nie chcemy z tego snu się budzić, a jedynie dalej w tą piękną bajkę wierzyć.

My przyjmujemy Maroko takim, jakim jest – z wszystkimi jego wadami i zaletami. A przede wszystkim z jego magią, choć nieco inną, niż sobie to wcześniej wyobrażaliśmy. I im szybciej Wy zaakceptujecie prawdziwe Maroko, tym szybciej i łatwiej przyjdzie Wam prawdziwe doświadczanie tego kraju.

Ludzie w Maroko

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku

Ludzie w Maroku