Interesuje Was surfing? To nie jest tekst dla znawców tematu i zawodowych surferów. Nie znajdziecie tu specjalistycznego słownictwa czy nowinek technicznych. Jeśli jesteś specem od sportów ekstremalnych, to pewnie o tym wszystkim co zostało tu napisane od dawna wiesz i artykuł raczej Cię nie zainteresuje. Tekst adresowany jest do tych, którzy z surfingiem nie mieli jeszcze nigdy do czynienia. Tutaj znajdziecie odpowiedzi, jak się do tego wszystkiego zabrać, jak znaleźć obóz surfingowy, wybrać odpowiednie miejsce, a także o tym, jak wygląda pierwsza lekcja surfingu. Dopiero rozpoczynamy swoją przygodę w tym sportem. I właśnie z perspektywy osoby początkującej opiszemy to, czego możecie się spodziewać i na co musicie się przygotować.
Surfing w Europie – to możliwe?
Postacie lekko unoszące się na grzmiących falach, wyskakujące z z wody i sunące po niej, wydawać by się mogło – wbrew prawom natury, nie muszą być obrazkiem kojarzącym się jedynie z australijskim czy amerykańskim wybrzeżem. Surfing dla jednych jest sportem bardziej wyczynowym, dla innych mniej. Ale na pewno jest to sport ekstremalny. Z pewnością też nie jest pierwszą dyscypliną, która przychodzi nam do głowy, kiedy myślimy o sportach, do uprawiana których mamy idealne warunki w Polsce. Jednak surfing wcale nie musi być dla nas, dla osób mieszkających w Polsce, tak odległy. Chcąc nauczyć się okiełznać fale, nie musimy lecieć na drugi koniec świata – wystarczy koniec naszego kontynentu, który oblewają zimne wody oceanu. Jeśli marzy Wam się surfing i zastanawiacie się, gdzie w Europie są najbardziej sprzyjające warunki do uprawiania tego sportu – mamy dla Was odpowiedź . W portugalskim Peniche.
Surfing w Peniche i Supertubos
Peniche to niewielkie portugalskie miasteczko, leżące na północ od Lizbony. Samo miasto nie jest wybitnie pasjonujące – można tam obejrzeć niewielkie muzeum, starówkę czy fortyfikacje, co zajmie pewnie nie więcej niż pół dnia. Ale w Peniche znajduje się coś, co przyciąga ludzi z całego świata – obłędna plażę i jeszcze bardziej obłędne fale. To właśnie w Peniche odbywają się mistrzostwa świata w surfingu.
Plaże w tym regionie są rozległe i złociste. Jadąc w tamte okolice, nie spodziewajcie się codziennej dawki witaminy D, gdyż pogoda nad oceanem lubi być zmienna. Może się zdarzyć, że przez wiele dni z rzędu będzie panował niesamowity skwar, a może też lać deszcz i wiać nieprzyjemny wiatr. Musicie być przygotowani na obie możliwości. Samo miasteczko, ze względu na swoje specyficzne położenie (kiedyś było wyspą, obecnie to półwysep), oblewane jest falami oceanu aż z trzech stron, dlatego różnorodność i siła fal, w zależności od konkretnego miejsca, jest ogromna. Fale w Peniche doczekały się nawet swojej nazwy – Supertubos.
Supertubos są falami szybkimi i mocnymi, osiągającymi nawet do kilku metrów wysokości. Warunki do uprawiania sportów wodnych w tym zakątku Portugalii są wręcz wyśmienite. Sprzyjają one rozwojowi odpowiedniej koniunktury sportowej, dlatego w Peniche znajdziemy mnóstwo szkół surfingowych i innych sportów wodnych.
Jaką szkołę polecamy?
My z własnego doświadczenia możemy polecić szkołę znajdującą się najbliżej plaży, którą prowadzi dwóch 30-letnich, fantastycznych Portugalczyków. Z zamiłowaniem godnym podziwu poświęcają się tej dyscyplinie sportu od dziecka. Szkoła nosi nazwę Waterlost i znajduje się przy ulicy Avenida Monsenhor Bastos, z której bezpośrednio schodzi się na olbrzymią plażę. W poprzednich latach wypożyczenie kostiumu, deski i 2-godzinny trening w grupie z instruktorem kosztował około 20 euro.
Strona internetowa szkoły – https://www.facebook.com/Waterlostbrand/
Dojazd – Z Lizbony do Peniche kursują autobusy Rede Expressos (strona przewoźnika –https://www.rede-expressos.pt/) oraz Rapida Azul (strona przewoźnika – http://www.rodotejo.pt/) Pierwszy z przewoźników zabiera podróżujących z dworca Terminal Rodovairo, a drugi z dworca Campo Grande. Trasa z Lizbony do Peniche wynosi 87 km, a podróż trwa około półtorej godziny.
Jaką szkołę wybrać i ile to kosztuje?
Wiele zależy od tego, czego oczekujemy. Jeżeli chcemy tylko sprawdzić, czy surfing w ogóle nam się podoba, najlepiej zacząć wszystko od małych kroczków i nie rzucać się od razu na głęboką wodę (w tym przypadku to sformułowanie pasuje idealnie). Warto zacząć przygodę z deską w Polsce (tak tak, w Polsce można uprawiać surfing!). Taki wyjazd będzie i tani, i łatwiejszy do zorganizowania. Ale jeśli chcecie jednak jechać za granicę, to również nie będziecie mieć problemu z zaplanowaniem takiego przedsięwzięcia. Wystarczy kupić bilety lotnicze do Lizbony lub Porto, zarezerwować nocleg, dojechać z lotniska do Peniche i tyle. A będąc na miejscu znaleźć szkołę surfingową i wedle uznania, wykupywać sobie pojedyncze lekcje z instruktorem.
Jak długie powinny być pierwsze lekcje?
Nasza rada: nie ma co od razu pakować się na wypasiony obóz za kilkaset euro, jeśli nie wiemy, czy ta forma aktywności w ogóle nam się spodoba. Po pierwszej lekcji może się okazać, że kompletnie nam to nie odpowiada i więcej nie chcemy wejść do wody. Szkoda czasu i pieniędzy na takie pomyłki.
Wejdziecie raz do wody, sprawdzicie czy Wam się to podoba. Jeśli nie, nie wtopiliście pieniędzy w wyjazd, który nie daje Wam przyjemności. Możecie poświęcić pozostały czas na zwiedzanie czy plażowanie. Jeśli się spodoba, kupujecie kolejną lekcję i jeszcze kolejną, w zależności od tego, na ile wytrzymały okaże się Wasz organizm. Dopiero później warto myśleć o bardziej profesjonalnych kursach. Pierwszą lekcję z deską można połączyć ze zwiedzaniem i zorganizować nawet tylko weekendowy wyjazd do Portugalii, aby zrobić rekonesans. Wówczas wyniesie nas to kilkaset złotych (bo reszta już zależy od cen lotów, wybranego zakwaterowania, wyżywienia itp.). W takich miejscowościach, jak Peniche, jest mnóstwo szkół surfingowych. Dlatego nie musicie się martwić, że na miejscu nic nie znajdziecie.
Przykładowe kursy
Oprócz tego, internet pełen jest ofert w pełni zorganizowanych kursów nie tylko w Portugalii, ale i we Francji, Hiszpanii, Irlandii czy na Wyspach Kanaryjskich. Rozpiętość cenowa jest ogromna, ale można znaleźć jednodniowe kursy już od 20-30 euro, czy 5 – dniowe za około 200 euro. Firmy oferujące takie wyjazdy proponują nieraz jeszcze więcej – zakwaterowanie, wyżywienie, kilka sesji dziennie – i w wodzie, i na lądzie, zwiedzanie okolicy. Opcji jest wiele – można wybrać ekskluzywny kurs z wszelkimi udogodnieniami za 2 – 3 tysiące złotych, kilkudniowy kurs za kilkaset euro, czy nawet kurs w Polsce, za kilkaset złotych i u nas rozpocząć przygodę z deską. Przykładowo, kurs tygodniowy bez zakwaterowania może kosztowac 190 euro, a kurs również tygodniowy, ale z zakwaterowaniem i śniadaniami już 340 lub 500 euro. Warto rozważyć wszystkie praktyczne aspekty – ile wyniesie nas bilet lotniczy, nocleg, wyżywienie. Potem porównać ceny i sprawdzić, co tak naprawdę nam się bardziej opłaca.
http://canarysurfacademy.com/pl/courses.asp
http://surf-4-life.pl/surfcamp/
Pierwsza lekcja
Co do temperatury wody, nie oczekujcie cudów. To ocean, nie zamknięty zbiornik wodny. Woda potrafi być naprawdę zimna. Na zwykłą kąpiel też raczej nie liczcie, fale zwalają z nóg. Owszem, można pobrodzić, popluskać się przy brzegu, jeśli posiadacie wystarczająco dużo siły w nogach, jednak bałtyckie foczki nie popływają w tę i we w tę.
Polecamy wykupić lekcję na dwie godziny. I nie myślcie, że dwie godziny to mało. Nam się wydawało, że ten czas minie jak z bicza strzelił i na pewno będziemy chciały więcej. Jeśli będzie do Wasz pierwszy kontakt z deską surfingową, możemy Was zapewnić, że po pierwszej godzinie będzie wychodzić z wody na czworaka, słaniając się i próbując złapać oddech. Liczcie siły na zamiary i nie przemęczajcie się za pierwszym razem. Lepiej najpierw wybadać teren, sprawdzić czym to się je, na ile wysiłku stać wasze mięśnie i dopiero później zaplanować kolejne lekcje. Nie jest też powiedziane, że z pewnością spodoba Wam się ta forma aktywności. Nie każdemu surfing przypada do gustu. Poza tym, jeśli zmęczycie się za pierwszym razem, obolałe mięśnie utrudnią wam dalsze treningi.
Szkolenie
Nie od razu też wpuszczą Was z deską do wody. Najpierw przejdziecie odpowiednie szkolenie. Krótka rozgrzewka, a następnie nauka szybkiego wyskoku z pozycji leżącej do pozycji stojącej. I wbrew pozorom, nie jest to takie proste. Instruktorzy będą pokazywać Wam, jak dokładnie powinno wyglądać wasze ustawienie, położenie kolan względem stóp, pozycja ramion. Po przeszkoleniu weźmiecie deski do wody (są bardzo ciężkie), gdzie przy brzegu przywiążecie sobie do prawej kostki sznurek, którego drugi koniec będzie przymocowany do deski. Początkowo wydawało nam się to bezsensowne, niepotrzebne i koszmarnie niewygodne, jednak już po pięciu minutach w wodzie zrozumiałyśmy, że bez takiego zabezpieczenia, przy pierwszej lepszej fali, deska odpłynęła by w siną dal i nikt więcej by jej na oczy nie widział. Spokojnie, nie pociągnie Was za sobą na dno.
Surfing a strach
Najważniejsze jest to, aby opanować strach. Jeśli za pierwszym razem porządnie się wywrócicie i napijecie słonej wody, trzeba przezwyciężyć opór, jeśli się takowy pojawi i próbować jeszcze raz. Byłyśmy świadkami, jak wiele osób już po pierwszej wywrotce poddawało się i wychodziło z wody. W końcu to sport ekstremalny, nie każdy musi zostać jego fanem. Trzeba naprawdę się wysilić. Wywrotki nie są przyjemne, możecie nabyć kilka siniaków. Ale naprawdę nie warto poddawać się strachowi i odpuszczać – za którymś razem w końcu utrzymacie się (póki co tylko leżąc) na desce, która poniesie was szybko do przodu. To najlepsza frajda na świecie! Jeśli jesteście dopiero początkującymi surferami, nawet jak nie uda Was się od razu stanąć, to samo takie leżenie na zasuwającej desce jest super przeżyciem.
Bezpieczeństwo
Gdy dopiero się uczycie, lepiej nie wchodzic do wody samemu. Mając przy sobie towarzysza (nawet jeśli nie jest to instruktor), zyskujecie pewność, że ktoś was z tej wody w razie czego wyciągnie. Musimy pamiętać, że nie jest to zwykły sport, a ekstremalny. Oczywiście, krzywda może nam się stać nawet podczas biegania lub na siłowni. Jednak surfing uprawiany jest w ekstremalnych, niesprzyjajacych warunkach. Często nie mamy nad wszystkim kontroli – nad falą, nad wirem wodnym, nad wiatrem. To dość frustrujące uczucie, o którym jednak należy ciągle pamiętać. Nie mamy całkowitej władzy nad naszym ciałem. Jeśli nie czujemy się na siłach, jeśli coś nas boli albo po prostu się boimy – odpuśćmy. Jutro spróbujemy znowu, z nową werwą i zapałem. Nie polecamy robić tego na siłę. To ma być przyjemność. I jeśli podejdziecie do tego ze swobodą, ale i rozsądkiem i uwagą – tak właśnie będzie.
W wodzie – pierwsze wywrotki
Instruktorzy wchodzą do wody z grupą, która nie liczy więcej niż 10 osób. Pomagają każdemu wdrapać się na deskę (to wbrew pozorom, również nie należy do najłatwiejszych czynności). Czekacie na odpowiednią falę, a gdy ta nadejdzie, instruktor popycha deskę do przodu razem z jej zawartością. I po kilku sekundach człowiek jest już pod wodą, cały poobijany.
Tak to wyglądać nie powinno, ale tak pewnie na początku będzie. Z deską trzeba się oswoić, wybadać, ustalić, jakie ułożenie na niej będzie najlepsze. Musimy się do niej przyzwyczaić. Zanim to nastąpi, zaliczycie tysiąc i jeszcze więcej wywrotek. Soli nie będziecie spożywać przez najbliższy rok, dlatego lepiej starać się mieć ciągle zaciśnięte usta. Woda jest z reguły zimna, fale zwalające z nóg, a deska, o która będzie się raz za razem uderzać – twarda.
Kolejny etap – jak stanąć na desce?
Gdy już opanujecie do perfekcji leżenie na desce, przechodzicie do kolejnego etapu. Trzeba wysilić wszystkie partie mięśni, o których istnieniu nie mieliście do tej pory zielonego pojęcia i spróbować opierając się na rękach, podskoczyć do góry do pozycji półstojącej, na ugięte kolana, do charakterystycznej pozycji Spidermana. Prawa noga powinna być ugięta z przodu, a stopa musi stać prosto, równolegle do deski. Lewa noga, ta z tyłu, również powinna być ugięta, ale stopa powinna już być ułożona prostopadle w stosunku do deski. Do tego dochodzi odpowiednia praca bioder, ramion i rąk. A wszystko to ma się wydarzyć w ułamku sekundy, na środku rozbujanego oceanu, na wysokiej i gnającej przed siebie fali, która z pewnością nam tego nie ułatwi. W takich warunkach musimy utrzymać równowagę.
Wytrzymałość fizyczna
Ale nie tylko równowaga jest tutaj problematycznym punktem, bo także i nasze mięśnie. Podczas surfowania używamy wszystkich możliwych partii mięśni, których nie używamy podczas biegania, jazdy na rowerze czy innych do zwykłych codziennych czynności. Osoby wysportowane, które trenują na siłowni czy uprawiają jakikolwiek inny sport, nie powinny mieć z tym aż takiego problemu. Jednak ci, którzy ze sportem niewiele mają wspólnego, mogą odczuć przykre dolegliwości dnia kolejnego, mianowicie zakwasy. Trudno jest uwierzyć, że może coś pobolewać w tak dziwnych i niespodziewanych miejscach.
Jeśli przedobrzycie za pierwszym razem, a nie jesteście jakoś specjalnie wysportowani, kolejnego dnia pojawi się ból, który uniemożliwi, albo przynajmniej bardzo utrudni kolejne treningi. A byłaby szkoda! Lepiej małymi kroczkami dążyć do uzyskania perfekcji. Widziałyśmy osoby, które po półgodzinnych ćwiczeniach surfowały tak, jakby robiły to co najmniej od 10 lat, a nie pierwszy raz. Widziałyśmy też takich, którym szło gorzej, ale już przy drugim czy trzecim treningu udawało się stanąć na desce. Byli też tacy, którym nie udało się stanąć ani razu, ale mieli rewelacyjną zabawę z samego śmigania na leżąco…
Podsumowanie
Może i powyższe uwagi wieją grozą i wyglądają na odstraszanie, ale nic z tych rzeczy nie było naszym zamiarem . Do surfingu należy się dobrze przygotować, bo jest to sport wyczerpujący. Ten krótki opis z pewnością nie oddaje zabawy, jaka towarzyszy surfingowi. Miał on jedynie na celu przedstawienie szczegółów technicznych osobom, które sportem tym są zainteresowane, wahają się lub obawiają. A nie ma czego się bać. Przy pierwszych próbach kilka razy wpadniecie do wody albo uderzycie łokciem czy kolanem o deskę, ale zdecydowanie warto. Surfing to niesamowicie absorbujący całą uwagę sport, przy którym trzeba się maksymalnie skupić, co daje możliwość uwolnienia się od tłoczących się w naszych głowach myśli. Jest też sprawdzianem dla naszej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Nie dać się pokonać strachowi, oceanowi, czy słabości własnych mięśni, to naprawdę nie lada wyczyn. Ta dyscyplina nie należy do najłatwiejszych. Ale nic nie może równać się z satysfakcją, jaką daje nam okiełznanie fali.
Czy warto?
Może dla wyjadaczy surfingowych powyższe porady wydają się nieprzydatne czy wręcz śmieszne, jednak dla przeciętnej Bałtyckiej Foczki mogą okazać się istotne. I na to liczymy! Sami udając się na naszą pierwszą lekcję surfingu w Peniche, nie mieliśmy zielonego pojęcia co, jak i dlaczego. Z perspektywy czasu widzimy, że z pewnością byłoby nam łatwiej, gdybyśmy wiedziały cokolwiek o tym sporcie lub znały opinie innych osób, które miały z tym do czynienia. Na pewno wrócimy do surfingu i zdecydowanie go polecamy – z racji jego odmienności od sportów, które zwykliśmy uprawiać na co dzień, zabawy, jaka towarzyszy treningom, satysfakcji płynącej z opanowania podstawowych zasad oraz dzikiej, dziecięcej radości i wolności, którą daje nam płynięcie na fali (albo i pod nią).
PS. Nasz kurs wypadł podczas kiepskiej pogody. Zobaczcie, jak okolice Peniche wyglądają w słoneczne dni: