Atrakcje Transylwanii – Twierdza Rasnov

Atrakcje Transylwanii? Jest ich od zatrzęsienia. Cały ten region wyróżnia się ogromną liczbą pięknych miejsc, otoczonych nimbem tajemniczości. Można byłoby spędzić w Siedmiogrodzie długie miesiące i jeszcze nie poznać  wszystkich jego tajemnic. Mieliśmy to szczęście, że udało nam się trafić na jedną z perełek Rumunii, która zapadła nam głęboko w serca. To nie zamek w Bran, który jest oficjalnym hitem wszystkich wycieczek do Rumunii, zrobił na nas największe wrażenie. Chociaż największe odkrycie naszego wyjazdu, leży ledwie kilka kilometrów dalej. Przedstawiamy najleciekawszą – naszym zdaniem – atrakcję Transylwanii. Twierdza Rasnov!

Twierdza Rasnov

Dawno, dawno temu, bo aż na początku XIII wieku, węgierski  król Andrzej II zaprosił zakon krzyżacki do Siedmiogrodu. Ci zacni rycerze mieli bronić rubieży państwa przed atakami zbuntowanych plemion. Krzyżacy budowali zamki, miasta, ściągali do Rumunii niemieckich osadników. Jednak po kilku latach czar prysł – król zorientował się, że niecni zakonnicy chcą odebrać jego ziemię i już mu nie podlegać. Dlatego wygnał ich z Siedmiogrodu i stamtąd właśnie Krzyżacy  przywędrowali w XIII wieku do Polski, na zaproszenie księcia mazowieckiego – Konrada.

Widok na twierdzę z głównej bramy

Krzyżacy odeszli, ale nie mogli zabrać ze sobą wszystkiego. Po ich bytności  na siedmiogrodzkich ziemiach pozostały liczne zamki. Ten w Rasnov został ponoć wybudowany w 1225 roku. Po wygnaniu zakonu opustoszał, lecz nie na długo. Zamki przejęły zjednoczone gminy saskie z okolicznych wiosek, a zamek (tak jak wiele innych zamków chłopskich w okolicy) miał służyć im za schronienie w trakcie najazdów tureckich i tatarskich. Przez wieki budowla była umacniana i rozbudowywana. Pierwszy raz zdobyty został dopiero w XVII wieku, z dość – wydawać by się mogło- błahego powodu. Mianowicie, jego mieszkańcom zabrakło wody i musieli przerwać oblężenie wojsk Gabriela Batorego. Aby w przyszłości nie doszło do podobnej sytuacji, w twierdzy wydrążono studnię liczącą sobie aż 146 metrów głębokości.

Przez lata zamek ulegał wielu zniszczeniom – pożarom, trzęsieniom ziemi. Jednak nadal służył ludności jako schron, nawet w czasie Wiosny Ludów. Ostatecznie twierdza opustoszała w połowie XIX wieku i od tej pory zamieszkiwał ją jedynie strażnik, który miał bić na alarm w razie pożaru. Od tamtej pory cytadela podupadła, kruszące się mury naruszył ząb czasu.

Wnętrze Twierdzy Rasnov

Twierdza Rasnov ma podwójne mury obronne o wysokości 5 metrów, kilka wież strażniczych zachowanych w niemal idealnym stanie, niewielki barbakan. Archeolodzy odkryli pozostałości kaplicy, której fundamenty widać od razu po przejściu przez bramę po prawej stronie. Na terenie twierdzy znajdowało się kilkadziesiąt domów, szpital, szkoła, górny i dolny zamek, fontanna i liczne zabudowania gospodarcze. Dodatkową ochronę stanowiło położenie na wysokim wzgórzu i urwiste przepaście.

Jak Twierdza Rasnov prezentuje się obecnie?

W ramach zachęty możemy rzec tylko tyle – to jedno z najpiękniejszych miejsc, jakie widzieliśmy w Siedmiogrodzie oraz jedno z najwspanialszych, jakie w ogóle widzieliśmy kiedykolwiek. Widok jest wprost zapierający dech w piersiach – w licznych punktów widokowych rozpościera się spektakularna panorama Siedmiogrodu, zadrzewionych zielonych wzgórz, kolorowych płaskich pól, niskiej zabudowy miasta, by dopełnić krajobrazu na horyzoncie  ośnieżonymi wierzchołkami Gór Fogarskich.  Twierdza porównywana jest do francuskiego Carcassonne. Urocze, średniowieczne uliczki i niewielkie zabudowania tworzą intrygujący labirynt, w którym ma się ochotę spacerować cały dzień.

Widok na góry z Twierdzy Rasnov

Wszystko jest bardzo zadbane – w oknach wiszą doniczki z kwiatami, trawniki jest przystrzyżony, platformy widokowe bezpieczne, a w niektórych miejscach robione są nawet wystawy. W niewielkich budynkach znajdują się sklepiki z pamiątkami i różne atrakcje dla turystów. Jednak nie jest to  nachalna turystyka, wszystko robione jest tu z umiarem i smakiem, tak więc nawet niewielkie stragany z pamiątkami wkomponowują się w otoczenie. Ogrom twierdzy, jej kształt, zabudowania i niewymowny klimat, wysokie ośnieżone szczyty  gór w tle – tworzą miejsce zaczarowane, w którym aż czuje się każdym zmysłem i częścią ciała, że jest się w Siedmiogrodzie. Więc tym bardziej dziwi, że twierdza świeci pustkami. Fakt, jest ogromna, więc nie odczuwa się w niej obecności innych osób, aczkolwiek w porównaniu np. z zamkiem w Bran, twierdza była  spokojna i niemal wyludniona. Jest to zaskakujące biorąc pod uwagę urodę tego miejsca, które zdecydowanie bije na głowę niektóre inne atrakcje Transylwanii. Dzięki temu jeszcze łatwiej było wczuć się w średniowieczny klimat. Jasne zabudowania o czerwonych dachach, na tle zielonych lasów, niebieskiego nieba i białych gór prezentują się rewelacyjnie.

Mury Twierdzy Rasnov

 

Twierdza Rasnov praktycznie 

Niewielkie miasteczko Rasnov znajduje się kilkanaście kilometrów od Braszowa. Będziecie je mijać po  lewej stronie, jadąc z Braszowa do zamku w Bran. Charakterystyczny hollywoodzki napis „Rasnov”, ulokowany na szczycie pod cytadelą widać już z daleka. Do twierdzy prowadzi tylko jedna droga, dlatego wystarczy w nawigacji wpisać nazwę Cetatea Râșnov, a doprowadzi nas ona na parking znajdujący się przy ścieżce wiodącej na szczyt góry. Samo miasteczko jest tez dobrze oznakowane, więc nawet nie mając GPS-a do twierdzy traficie bez problemu. Jeden parking (zauważycie go po lewej stronie jadąć od miejscowości) jest strzeżony i płatny (opłata symboliczna, około 4 lei za godzinę). Drugi, niestrzeżony, leży naprzeciwko pod lasem.

Droga prowadząca na górę nie jest wymagająca. Nie dajcie się zwieść przyczepie ciągniętej przez traktor na sam szczyt, w cenie 5 lei od osoby. Z niego skorzystać mogą jedynie osoby mające trudność z chodzeniem, ewentualnie rodzice z dziećmi i wózkami. Chociaż dystans jest tak krótki, że nawet z wózkiem nie powinien to być aż taki wysiłek. Trasa liczy sobie 700 metrów, a idzie się nią 5, może góra 10 minut, a w dół jeszcze szybciej.  Gdy wejdziecie na szczyt skierujcie swe kroki na prawo, gdzie po 50 metrach ujrzycie kasę biletową. Na szczyt można również wjechać kolejką linową z samej miejscowości u podnóża góry. Traficie do niej bez problemu, gdyż jest widoczna z daleka. Jedyny minus twierdzy to obrzydliwa toaleta dla zwiedzających, nie polecamy korzystania.

Dojazd transportem zbiorowym

Do Rasnov można dojechać z pobliskiego Braszowa, który jest jednym z większych rumuńskich miast, a także uznawany jest za bardzo ciekawą atrakcję Transylwanii. Autobusy jęzdżą już od godziny 06:30 do 23.30. Bilet w jedną stronę kosztuje 4 leje. Czas przejazdu to 25 minut. Adres przystanku w Braszowie – Str. Avram Iancu nr.114. Dokładny rozkład jazdy znajdziecie na stronie https://transbuscodreanu.autogari.ro/

Ceny:

Bilet normalny – 10 lei

Bilet ulgowy – 6 lei

Godziny otwarcia:

codziennie od 09:00 do 18:00

Adres:

Strada Cetății 17, Râșnov 505400, Rumunia

Najpiękniejsze miejsce w Gruzji – David Gareja

Dwie godziny jazdy od Tbilisi, tuż przy granicy z Azerbejdżanem, znajduje się miejsce niezwykłe, przyprawiające o dreszcze, które – będąc w Gruzji – po prostu zobaczyć trzeba. Pominięcie David Gareja podczas zwiedzania Gruzji będzie grzechem niewybaczalnym. Na pytanie, co warto zobaczyć tym pięknym zakątku świata, pierwsze co przychodzi nam na myśl, to monastyry kute w skale, zwane David Gareja. Według nas, to najpiękniejsze miejsce w Gruzji. Dojazd do tego miejsca nie jest najlepszy. Podejście pod górę nie najłatwiejsze. Ale widoki warte są każdego trudu, każdej kropli potu. Największe wrażenie miejsce to zrobi na osobach, które jeszcze nigdy nie były na stepie lub pustyni, a także na tych, którzy kochają otwarte przestrzenie.

        David Gareja, Gruzja

 

Na wycieczkę do David Gareja nieopatrznie wybraliśmy dzień, podczas którego panował 45-stopniowy upał. Już sama trasa, choć krótka, ze względu na brak porządnej drogi, była trochę męcząca. W busie nieznośny upał, po otwarciu okien do środka wdzierał się pył i kurz z kamienistej drogi. Ale gdy nie zwracało się uwagi na takie drobne niedogodności, przez okna można było dojrzeć widoki nieziemskie. Odnieśliśmy wrażenie, że trafiliśmy na Marsa. Niesamowite formacje górskie, głębokie doliny porośnięte wysokim trawami, wysuszone słone jeziora – były to dość niecodziennie widoki.

W trakcie jazdy zgłębiamy przewodnik. Czym jest David Gareja? Jest to kompleks monastyrów wykutych w skale w regionie Kachetia. Ten kościelny kompleks został założony przez 13 syryjskich mnichów w IV wieku na zboczach góry zwanej Garedża. Pierwszy z osiedlających się tam mnichów na imię miał David, stąd nazwa całego kompleksu. Z każdym kolejny wiekiem klasztory przeżywały rozkwit. Budowano następne monastyr,  korytarze i zbiorniki na wodę. W pobliskim Udabno powstała szkoła malarska, która odseparowała się od wpływów bizantyjskich. Dlatego też freski widniejące na ścianach skał w Garedża są unikatem na skalę światową. Malowidła te prezentują pierwszych budowniczych klasztorów czy uwielbianą przez Gruzinów królową Tamarę. Wydawać by się mogło, że kompleks leżący na uboczy, w górach na dość niedostępnym terenie, nie będzie rzucał się w oczy i zaprzątał myśli okolicznych potęg. Jednak klasztory zostały zdobyte przez Turków Seldżuckich, a kilka wieków później Mongołów i wojska perskie, co hamowało rozwój monastyrów. Kolejni władcy gruzińscy próbowali ożywić David Gareja. Na przełomie XVIII i XIX wieku monastyry pozostawały niezamieszkane. Obecnie przebywa w nich kilku mnichów. Sytuacja prawna tego miejsca niestety jest nieuregulowana. David Gareja leży na granicy między Gruzją a Azerbejdżanem, a państwa te wciąż pozostają w sporze na temat przynależności kompleksu świątyń. Nie stanowi to jednak żadnego problemu przy zwiedzaniu tego przepięknego miejsca.

 

Wyobraźcie sobie miejsce, gdzie  nie dochodzą do Was żadne dźwięki. Jedynie cisza aż dzwoni w uszach. Żadnych aut, żadnej muzyki, żadnych zwierząt ani jakichkolwiek ludzkich odgłosów – tylko wy i ten niecodzienny widok. Wchodząc na szczyt Garedża, już obracając się za siebie, ujrzycie niesamowite formacje skalne i wspaniałe pasmo górskie o różnych odcieniach różu, beżu i brązu. Podejście jest krótkie, ale wymaga sporo wysiłku. Zwłaszcza podczas upalnych dni. Ale jedno Wam gwarantujemy. Gdy wejdziecie na górę, ten widok aż przygniecie. Ta przestrzeń jest wprost przytłaczająca. Z pewnością nie jest to miejsce dla osób z lękiem wysokości lub przestrzeni. Ścieżki między poszczególnymi monastyrami, w niektórych miejscach przyprawiają o dreszcze. Z jednej strony ściana, z drugiej przepaść. A dalej tylko niekończąca się przestrzeń, po horyzont którego nie widać. Gdyby tak przyjrzeć się dokładnie fragmentom ziemi rozciągającej się u podnóża góry, dostrzec można niezwykle urozmaicone ukształtowanie terenu – wzgórza, doliny, czy kaniony. Płaskowyż jest ogromny, a należy już do Azerbejdżanu, dlatego od czasu do czasu można spotkać na drodze straż graniczną. Same monastyr prezentują ciekawy widok. Podziwiając je, ciągle nasuwa się pytania – komu chciało się kuć w skale na takiej wysokości ? Ile siły trzeba było to włożyć? Jak żyło się w tym miejscu dziesięć wieków temu ?

W David Gareja łatwo o refleksje. W miejscach takich jak to, dobitnie odczuwamy, jak malutcy jesteśmy i jak ogromny jest świat. Pochylamy głowy przed ogromem, pięknem i przestrzenią. A najwspanialsze jest uczucie wolności. Tutaj naprawdę można się poczuć jak prawdziwy wilk stepowy – wolny, dziki i spragniony biegu w stronę niedoścignionego horyzontu.

 

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Do David Gareja można dojechać wypożyczonym autem. Jednak stan dróg nie sprzyja szarżom. Można również dojechać taksówką za 80 lari / 4 osoby w jedną stronę. Jednak obie formy dojazdu sprawdzą się jedynie, jeśli podróżujecie w grupie – im was więcej, tym mniej zapłacicie za dojazd. No chyba, że kosztami podróży przejmować się nie musicie.
Najciekawszą opcją, sprawdzoną przez nas osobiście, będzie dojazd marszrutką z Tbilisi. Bud odjeżdża codziennie z placu Puszkina o godzinie 11. Wystarczy przyjść na plac [skwer? park?] naprzeciwko Pałacu Prezydenckiego. Ten niewielki skwer liczy ledwie kilka metrów kwadratowych, więc bez najmniejszych trudności odnajdziecie niewielki pomnik Puszkina. Na miejscu należy zjawić się 15 minut przed odjazdem. Od razu podejdzie do Was pracownik firmy organizującej wycieczkę i wręczy ulotkę informacyjną w wybranym przez was języku – również po polsku. Na ulotce odnajdziecie wszystkie niezbędne wiadomości, także podstawowe informacje na temat historii monastyru.

      

Wycieczka trwa cały dzień. Nie musicie się martwić, że zabraknie miejsca – jeśli jest wiele chętnych, na parking zostanie podstawiony kolejny bus. Przed wejściem do busa uiszcza się opłatę za wycieczkę – 25 lari, które były najlepiej wydanymi przez nas pieniędzmi w trakcie całej podróży po Gruzji. Dojazd do klasztorów trwa około 2 godzin. Po drodze kierowca zatrzyma się w kilku interesujących miejscach, aby podróżujący mogli na spokojnie zrobić kilka zdjęć. Na miejscu mamy około 3 godzin na zwiedzanie monastyrów, co jest wystarczającym czasem na poznanie każdego zakamarka. Zwiedzanie zajmuje średnio około dwóch godzin. Wstęp do klasztorów jest darmowy.

Co bardzo istotne, należy zabrać ze sobą naprawdę dużo wody. W David Gareja nie ma sklepu, a jeżeli upał doskwiera, zwiedzanie zrobi się bardzo uciążliwe. Podejście jest strome, nieraz trzeba się wręcz wspinać. Podobnie przy zejściu – trasa jest stroma. My zaliczyliśmy kilka nieprzyjemnych wywrotek. Ważne jest wygodne obuwie – odpuście sobie klapki, a to z dwóch przyczyn. Trasa miejscami wiedzie po kamieniach, przy monastyrach ścieżka jest naprawdę stroma. W takim dość ekstremalnych warunkach przydaje się stabilne obuwie. Poza tym, Garedżia to region, w którym żyją żmije. My co prawda (na szczęście) żadnej nie spotkaliśmy, podobnie jak większość osób, z którymi rozmawialiśmy, a które tam były przed nami. Jednak czytaliśmy opinie wielu osób, które węże spotkały na swojej drodze. Wydawać by się mogło, by te zwierzęta raczej unikały ścieżek uczęszczanych przez ludzi, jednak dla własnego komfortu psychicznego, warto przywdziać na ten dzień zabudowane obuwie. Bo nigdy nie wiadomo, czy nie staniemy oko w oko z jakąś zbłąkaną żmiją. Wycieczkę możemy odradzić dla osób podróżujących z małymi dziećmi – chyba, że chcecie przeżywać zawał serca przy każdym spojrzeniu na urwiska i ścieżki wiodące nad nimi. Podczas powrotu przewidziany jest postój w polskim hostelu w Udabno, gdzie można się posilić pysznymi gruzińskimi potrawami i smacznym piwem. Do Tbilisi wrócicie około godziny 20.

Możemy was zapewnić, że będzie to jedna z najciekawszych wycieczek w Waszym życiu.