W szponach czarnego orła, czy to nie brzmi dość niepokoąco? Ale nie dajcie się zwieść pozorom. Książka, która nosi ten tytuł, jest zaskakująco ciepła i przyjemna mimo trudnych tematów, jakie podejmuje. W Polsce cierpimy na niedobór literatury albańskiej, także każda pozycja w tej tematyce jest na wagę złota. Przyjrzyjmy się więc nieco uważniej najnowszej książce o Albanii autorstwa Izabeli Nowek – przewodniczki i blogerki mieszkającej na stałe w Albanii. Co może nam powiedzieć o tym kraju?
„Albania. W szponach czarnego orła” towarzyszyła mi podczas kolejnej podróży po Albanii, co bardzo umiliło mi wyjazd. Do tego na miejscu miałam okazję zrobić książce kilka zdjęć. Wpis powstał w ramach współpracy z Wydawnictwem Poznańskim.
Nie oceniaj książki po okładce
Moją uwagę przykuła już sama okładka. Nie wybrano rajskich plaż czy malowniczych szlaków górkich. Za to obraz, który mocno się z Albanią kojarzy – nieco brutalistyczną twierdzę w Gjirokastrze z wieżą zegarową, na tle pasma górskiego. Podobają mi się też zdjęcia. Wydają się w dość wierny sposób odzwierciedlać albańską rzeczywistość – nieokiełznaną, niewychuchaną i bez pudru. W ogóle oprawa książki jest ciekawa, jak cała podróżnicza seria od Wydawnictwa Poznańskiego. Mam już kilka wcześniejszych wydań, w tym „Finlandię. Sisu, sauna i salmakki” oraz „I cóż, że o Szwecji”. I jak to z seriami zazwyczaj bywa, raz jest lepiej, raz gorzej. Między innymi dlatego „Albanią” jestem bardzo pozytywnie zaskoczona.
O czym jest „Albania. W szponach czarnego orła”?
Narracja jest poprowadzona lekko, a z tonu wypowiedzi autorki wybrzmiewa… czułość i sympatia do miejsca jej zamieszkania. Doceniam fakt, że Izabela Nowek nie rozlicza Albanii ani jej mieszkańców, nie ocenia, nie punktuje – po prostu opowiada. Porusza też trudne kwestie, takie jak przemoc czy patriarchat. Przytacza fakty i historie oraz stara się – na ile to możliwe – obiektywnie podejść do tematu. Barwne opisy przeplatają się z zabawnymi historiami, statystykami i nawiązaniami do wydarzeń, które ukształtowały obecną Albanię. Poruszone są najważniejsze kwestie z punktu widzenia turysty, który pierwszy raz do Albanii jedzie – w tym bunkry, Enver, kanun, mercedesy, a także święta, kuchnia czy tradycje.
Autorka podejmuje się próby wyjaśnienia pewnych zjawisk i kwestii, które mogą pozostawać niezrozumiałe dla turystów z Polski. Oczywiście nie jest to jakaś pogłębiona analiza, niektóre tematy są potraktowane powierzchownie. Jednak wciąż książka stanowi dobre źródło informacji dla kogoś, kto dopiero z Albanią się zaznajamia. „W szponach czarnego orła” to świetna pozycja na pierwszy raz, mogąca pomóc nieco lepiej poznać ten bałkański kraj i nie doznać szoku kulturowego na miejscu. Czytanie tej indywidualnej opowieści o życiu w Albanii, jest jak plotkowanie z przyjaciółką przy kubku rozgrzewającej herbaty.
A co z bibliografią?
Bez większych nadziei otworzyłam na stronie z bibliografią, a tu niespodzianka – coś tam jest! I to nawet sporo, patrząc na to jak uboga jest polska literatura o tematyce albańskiej. Znalazły się w niej nawet pozycje, o których jeszcze nie słyszałam, co jest dla mnie ogromnym plusem. Już wiem, gdzie szukać kolejnych informacji o tym niezwykłym kraju. Nieco brakowało mi statystyk i odnośników do większej ilości badań. Jednak zdaję sobie sprawę, że dostęp do takich informacji – o ile one w ogóle istnieją – może być w Albanii utrudniony lub niemal niemożliwy.
Rodzina jako źródło informacji
Należy pamiętać, że nie jest to książka rodowitego Albańczyka o jego kraju, tylko cudzoziemki na obczyźnie. Ma to swoje plusy i minusy, ale wolę skupić się na tych pierwszych. Książka ma bardziej charakter pamiętnika, niż reportażu. Aczkolwiek posiada też reporterski sznyt. Ogromną wartość dla książki stanowią rozmowy z albańskimi znajomymi autorki.
Ale to nie wszystko! Izabela Nowek przeplata własne doświadczenia, anegdoty i ciekawostki z opisem historii, polityki i kultury tego kraju. Sięga po najlepsze źródło informacji, jakim jest jej albańska rodzina. Warto mieć z tylu głowy, że to wciąż jest jedna rodzina, a jak to pisał José Saramago, każdy ma taki świat jaki widzą jego oczy. Czyli ile ludzi, tyle obrazów i historii. Albania w oczach każdego Albańczyka może wyglądać inaczej. Mimo to, dostęp do takich historii z pierwszej ręki jest nie do przecenienia.
Trudna tematyka…
Autorzy zajmujący się tematyką albańską mają dość karkołomne zadanie rozwiewania stereotypów i kalek, które narsoły wokół tematu Albanii. Sama obserwuję to w komentarzach i wiadomościach jakie otrzymuję na blogu. Mafia, złe drogi, psy, śmieci, kiepskie all inclusive. To częściowo może i prawda, ale to także tylko jedna z twarzy Albanii. Dlatego właśnie każda kolejna książka o Albanii jest tak cenna, gdyż ukazuje kolejne oblicza tego kraju, buduje świadomość turystów, kreuje lepszy wizerunek niż ten, który był dotąd nam znany. Temat jest niezwykle trudny, bo i sama historia Albanii taka jest.
…ale ważna!
Przed każdą podróżą warto dowiedzieć się jak najwięcej o odwiedzanym miejscu. A w przypadku krajów takich jak Albania, ma to moim zdaniem kolosalne znaczenie. Albania często jest niezrozumiana lub źle interpretowana. Turyści widząc jakieś zjawisko nie dochodzą przyczyny, nie próbują się nawet starać zrozumieć. Z tego wynikają różne nieporozumienia, niezadowolenie czy nawet rozczarowanie z wyjazdu. A po powrocie frustracja i wylewanie łez w internecie.
Dlatego tak ważne jest poszerzanie swojej wiedzy i sięganie po takie książki, jak ta od Izabeli Nowek. Bo Albania, z resztą jak każdy kraj, ma wiele wartstw, wiele twarzy, wiele rys. Nie będę się tu już rozwodzić na tym, dlaczego warto do Albanii jechać oraz za co Albanię lubię, a za co nie. O tym możecie przeczytać tutaj. Ale trudno nie nawiązać to tego tematu, gdy w kontekście Albanii można znaleźć w sieci tyle niepochlebnych czy niesprawdzonych opinii.
W Polsce mało wiemy o Albanii, ten kraj często jawi się jako „dziki”, „egzotyczny”, „odległy”. Prawdopodobnie wynika to właśnie z niedoboru żródel informacji na temat tego miejsca, z historii, a także z dopiero co rozwijającej się tam turystyki i otwarcia Albanii na świat. Turyści z Europy i nie tylko dopiero zaczynają poznawać i oswajać się z Albanią, która jest chyba jednym z ostatnich krajów w Europie, gdzie można jeszcze przeżyć szok kulturowy. Dlatego też niektórym Albania może kojarzyć się jako egzotyczny kierunek. I z tego samego powodu tak ważne jest budowanie świadomości wśród turystów, w czym mogą pomóc takie książki, jak ta.
Durres to nie Albania!
Mocno ze mną rezonuje ostatni rozdział książki. Albania często przedstawiana jest w czarnych barwach. Zwłaszcza przez turystów, którzy mało o Albanii wiedzą, spędzają większość czasu w kurorcie i porownują wakacje w Albanii do tych np. w Egipcie czy Turcji. Już na samym początku książki autorka zwraca uwagę na ważny fakt. Mianowicie turyści do Albanii przyjeżdżają dopiero od kilku lat, więc porównywanie poziomu turyrystyki albańskiej np. do tej tureckiej, całkowicie mija się z celem. To jak porównywanie maratończyka do początkującego biegacza.
Izabela Nowek w ostatnim rozdziale stara się wyjaśnić skąd wynikają niektóre kwestie, takie jak śmieci w przestrzeni publicznej. Zwraca również uwagę, że komentarze w stylu „Kiedyś to było w tej Albanii” czy „Durres to nie Albania” również nie mają sensu, z czym całym sercem się zgadzam. Czy Durres nie istnieje naprawdę, nie żyją, nie mieszkają, nie pracują tam ludzie? To po prostu jedna z twarzy Albanii, a ta – jak każde inne miejsce na świecie – ma ich wiele.
Czy warto sięgnąć po „Albania. W szponach czarnego orła”?
Podsumowując, książka pani Izy Nowek naprawdę się broni. Tekst czyta się szybko i przyjemnie. To dobra pozycja na wakacje. Niezbyt trudna, momentami zabawna i ciepła. Pozwalająca nieco lepiej zrozumieć albańską mentalność i rozwikłać kulturowe zagadki. Jeśli jesteś turystą, który rozważa podróż do Albanii i chce się dowiedzieć czegoś więcej o tym kraju, to z ręką na sercu mogę ci polecić tę książkę.
„Albania. W szponach czarnego orła” to naprawdę solidna pozycja, idealna zwłaszcza dla osób, które dopiero zaczynają swoją przygodę z Albanią!
Przyjemnej lektury,
Magda