Chiny na własną rękę czy z biurem podróży?

Chiny na własną rękę – czy to wykonalne? Czy sensowne? Nie za drogie? A może lepiej dać sobie spokój i wykupić wycieczkę z biurem podróży? O tym, która opcja będzie lepsza, dlaczego warto a dlaczego nie warto jechać samemu do Chin, dla kogo taki wyjazd będzie oraz jak go zorganizować, przeczytacie w poniższym poradniku. 

Chiny na własną rękę

Wiele osób krytykuje wyjazdy zorganizowane z biurami podróży, które w naszej podświadomości zakodowały się jako doroczne wyjazdy Janusza i Grażyny na all inclusive do kurortu w Egipcie. Naszym zdaniem takie podejście do tematu jest bezsensowne, bo każdy ma swój idealny sposób na podróżowanie i nie każdy ma takie parcie na szkło, by jeżdzić gdzieś pare razy do roku. Niektórym wystarczą jedne wakacje. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że ludzie czasem po prostu nie mają czasu, siły, chęci czy umiejętności, by organizować coś na własną rękę. Albo po prostu ochoty. Każda forma podróżowania jest dobra, każdą propagujemy i każdą staramy się praktykować. Trzeba gromadzić doświadczenia!

Jednak w przypadku Chin sprawa jest nieco trudniejsza. Tutaj już nie chodzi o wypoczynek przy basenie z palemką w drinku, ale o pewne umiejętności personalne –  wytrzymałość psychiczną i fizyczną, umiejętność pokonywania trudności, odnalezienia się w tłumie, czy też bardziej przyziemne sprawy takie jak budżet. Są to sprawy, które trzeba wziąć pod uwagę planując wyjazd do Chin. Czy Chiny są dla każdego? Jak zaplanować wyjazd, by zobaczyć coś fajnego, poznać ludzi i kulturę ?

Chiny na własną rękę – czy warto?

Chiny na własną rękę

Na to pytanie ciężko odpowiedzieć, bo i samo podróżowanie po Chinach jest ciężkie. Do tego tematu mamy bardzo mieszane uczucia. W naszym przypadku, Chiny było jak dotąd najtrudniejszą i najuciążliwszą podróżą. Co tu dużo mówić, umordowaliśmy się nieludzko. Mógł mieć na to wpływ fakt, że nasze doświadczenie z Azją do czasu wyjazdu do Chin było znikome. Trzeba jednak brać pod uwagę, że Chiny nie są różne tylko od państw na innych kontynentach, ale nawet od krajów z nimi sąsiadujących. Oczywiście, każdy kraj na świecie jest inny i na swój sposób wyjątkowy, ale Chiny to już ciężki przypadek. Tam wszystko jest inne, my jesteśmy dla Chińczyków inni, a nasze kultury i tradycje skrajnie się różnią. Wiele zależy od tego jaki sposób podróżowania lubimy i czego kto od podróży oczekuje. Czy żałujemy naszego wyjazdu do Chin? Nie. Czy pojechalibyśmy tam znowu, w ten sam sposób? Nie. No może kiedyś, za kilka lat…

Czy w Chinach jest drogo?

Co prawda nasza podróż do Chin i tak była o połowę tańsza, niż koszt praktycznie identycznej wycieczki z biurem podróży dla jednej osoby, a trzeba mieć na uwadze, że byliśmy tam dłużej niż są wycieczki zorganizowane, oraz fakt, że w tej sumie mieści się również tygodniowy pobyt w Dubaju i Hong Kongu oraz tygodniowy pobyt w Wietnamie. Czy się opłacało jechać samemu? I to jak. Biorąc pod uwagę aspekt finansowy, rzeczywiście wycieczka do Chin na własnę rękę będzie lepszym wyborem dla tych osób, które nie chcą tam stracić za dużo pieniędzy.

Chiny na własną rękę

Teraz rodzi się pytanie, czy Chiny są drogim krajem dla podróżników? I tak i nie. Znowu nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie i znowu wszystko zależy od tego, na co się nastawiamy. Ogólnie rzecz biorąc jedzenie jest bardzo tanie, noclegi też. Ceny za noc w hostelach zaczynają się często poniżej 20 zł od osoby. Ale jak już jedziecie do tych Chin, to z pewnością chcecie coś zobaczyć. No i tu zaczynają się schody. Ceny do poszczególnych atrakcji turystycznych po prostu zwalają z nóg. Kwoty rzędu 100-150 zł za wejście do parku narodowego są tam na porządku dziennym. W Chinach każda, nawet najbardziej badziewna atrakcja, będzie płatna. Każde wejście na wzgórze bez żadnej infrastruktury, każda panorama. Co więcej, w takich miejscach często pojawiają się nagle ukryte opłaty. Drugim minusem są dość drogie bilety na przejazdy. Jednak kiedy weźmiemy pod uwage fakt, jak duże odległości pokonujemy, to nagle się okazuje, że ten przejazd za 50 dolarów pociągiem, który pokonuje ponad 1000 kilometrów jednak wcale taki wygórowany nie jest.

Wszystko zależy od tego, jakie Chiny chcecie zobaczyć

Chiny na własną rękę

Ostatecznie ceny atrakcji turystycznych i przejazdów bardzo zawyżają koszta wyjazdu. Chiny są o wiele droższe niż kraje Azji południowo-wschodniej, jednak wciąż tańsze niż Europa. No może poza cenami do atrakcji turystycznych. Czyli wychodzi tak średnio. Gdy przejrzymy wszystkie oferty wyjazdów do Chin z biurem podróży, można znaleźć wycieczki za 5-6 tysiący złotych, obejmujące najczęściej zwiedzanie Pekinu, Xian i Szanghaju. Często zdarzają się też last minut za 2-3 tysiące. Ale już taka bardziej wymagająca trasa, którą udało nam się zrealizować, byłaby z biurem o wiele droższa. Porównywaliśmy ofertę wycieczki z biurem niemal identycznej jak nasza – w biurze trzeba było zapłacić około 8 tysięcy złotych plus różne dodatkowe koszty (Wstępy do atrakcji, opłaty dla pilota itp.)! A więc wiele też zależy od tego, jaki plan wybierzecie i co chcecie w tych Chinach zobaczyć.

W sytuacji, gdy planujecie zobaczyć na własną rękę Pekin, Szanghaj, Armię Terakotową, pandy w Chengdu czy Zhangjiajie, to jeszcze pół biedy. Do Pekinu lata polski LOT, miasta te są ze sobą dobrze skomunikowane i nastawione na turystów. Schody się zaczynają wtedy, gdy chcecie zobaczyć coś więcej. O, to dopiero będzie przygoda. O ile  takie miejsca, jak Hong Kong czy Yangshuo są na tyle popularne, że infrastruktura turystyczna jest tam porządna, a przyjezdni zza ganicy nie budzą już takiego zdziwienia, o tyle wycieczka do na przykład takiego miasta Leye na południowych krańcach Chin, do najprzyjemniejszych należeć nie musi. Bardzo często może się zdarzać tak, że będziecie pierwszymi białymi, jakich Ci ludzie zamieszkuący mniej turystyczne regiony zobaczą. W jednym z hoteli recepcjonistka pierwszy raz w życiu widziała na oczy paszport, którym posługuje się przecież większość państw świata (w Chinach używają czegoś na wzór naszych dowodów osobistych). Jeśli jedziecie do Chin po raz pierwszy, może warto przemyśleć wybór bardziej sztampowych atrakcji – właśnie Wielkiego Muru, Armii Terakotowej, rejsu po  rzece Jangcy czy pobytu w Yangshuo. W takich miejscach będzie Wam po prostu łatwiej.

Chiny na własną rękę tak, ale na bogato?

Chiny na własną rękę

Do tej pory wyznawaliśmy zasadę, że dopóki mamy czyste łóżko i prysznic, to nic nas nie obchodzi. Możemy spać gdziekolwiek, komfort nie jest nam potrzebny. Podróżowaliśmy nocami, nocnymi pociągami i autobusami, spaliśmy w wielu różnych dziwnych miejscach, mnóstwo chodziliśmy pieszo i jak zwykle wybieraliśmy najbardziej budżetowe opcje zwiedzania. A najbardziej budżetowe oznacza też często najuciążliwsze – loty z kilkoma przesiadkami, przejazdy najwolniejszymi pociągami, noclegi w pokojach wieloosobowych. I zazwyczaj to było dla nas okej. Na tydzień lub dwa. Tym razem wyjechaliśmy na miesiąc, a żeby móc ten miesiąc w Azji jakoś egzostować, musieliśmy zorganizować wszystko jak najtaniej. I skończyło się to tak, ze wróciliśmy do domu tak nieludzko wymęczeni, jak nigdy dotąd. Dlatego teraz uważamy, że jeżeli kiedykolwiek wrócimy do Chin, to tylko na bogato. Jeśli nie musicie się przejmować takimi sprawami jak wyjazdowy budżet, to super. Ale gdy chcecie zaplanować oszczędną podróż musicie się nastawić na to, że komfort i wygoda kosztują. Tak naprawdę wszystko zależy od Waszego podejścia do podróży i tego, na ile istotna jest dla Was wygoda.

W Chinach komfort ma znaczenie

Podczas bezsennej nocy, gdy po łóżkach grasowały nam karaluchy i inne robale nieznanego pochodzenia, gdy nie mogliśmy zmrużyć oka przez Chińczyków z pryczy obok oglądających na cały regulator filmiki w internecie, nieumyci, bo znowu woda lodowata, a zimno w pokoju, z wizją tych wszystkich atakujących nas komarów, bo oczywiście w oknie brakuje moskietery – w głowach kołatała nam jedna myśl. „Może byłoby lepiej przyjechać na krócej, ale bardziej komfortowo?”. Skończyłyby się bezsenne noce polegające na wyłapywaniu robali. NIe byłoby już tańca z moskitami. Nie mielibyśmy dziur w ścianach ani desek w łóżkach zamiast materaca. Skończyłoby się jedzenie makaronu. Noodle na śniadanie, noodle na obiad, noodle na kolację. Co tu dużo mówić, Chiny nas pokonały. W połowie wyjazdu chcieliśmy już pakować manatki i wracać do domu.

Chiny na własnę rękę tak, ale na krócej

Na ten moment uważamy, że jadąc po raz pierwszy do Chin, lepiej zostawić sobie mały niedosyt niż przesyt. Lepiej pojechać na krócej, zapłacić za pokój więcej i mieć święty najświętszy spokój. Po którymś pokoju z robalami z kolei, po którejś misce makaronu, po którymś oszustwie w taniej knajpie, po którymś nocnym przejeździe pociągiem – mieliśmy dość. Kiedy po całym dniu zwiedzania, pokonywania ogromnych odległości i poczucia wyobcowania w tłumie ciągle się przypatrujących Chińczyków – uwierzcie nam, zatęksnicie za wygodnym łóżkiem i czystym pokojem. Nie potrzebujemy komfortu, ale chociaż minimalnych środków czystości. Cudze włosy na poduszce do takich nie należą.

Chiny na własną rękę nie dla każdego?

Jedno jest pewne – nie każdemu się w Chinach spodoba. Nasze zwyczaje, kultura czy sposób bycia różnią się na tyle diametralnie, że mogą one dać się niektórym we znaki. Przede wszystkim, jeśli ktoś chce odpocząć od zgiełku, w ciszy na łonie natury – o to w Chinach może być trudno. Dobrze wiecie ile Chińczyków jest na świecie. Musicie być przygotowani na to, że w najpopularniejszych atrakcjach, takich jak Zhangjiajie, spotkacie dzikie hordy chińskich turystów. W miastach będziecie niesieni na fali ludzi, w metrze dobijali do wejścia. Odległości w Chinach są ogromne, przejazdy zajmują dużo czasu, co jest dość męczące. Oczywiście, można podróżować szybkiem pociągami w pierwszej klasie, ale to też oczywiście więcej kosztuje (tak średnio od 50 dolarów w górę, w zależności od trasy). Trzeba mieć więc na uwadze, że wycieczka do Chin aż tak tania nie jest.

Chiny na własną rękę

Nie najlepiej będą się czuły w Chinach osoby, które nie lubią gdy ktoś się na nie nieustannie gapi. Po angielsku się nie dogadacie – a jak już znajdziecie kogoś, kto zna choć kilka słówek w tym języku, to tak jakbyście znaleźli świętego Graala. Pokoje kilkugwiazdkowe, które na zdjęciach w ofercie wyglądają porządnie, na miejscu okazują się być często brudne i zarobaczone. Chińska zmasowana turystyka jest głośna i chaotyczna  – jednym słowem bardzo uciążliwa. Styl bycia i kultura Chińczyków również mogą razić po oczach – niejednokrotnie usłyszycie i zobaczycie (i poczujecie), jak Chińczyk beka i pluje na środku ulicy. Smog daje się we znaki, miasta są ogromne, obrzydliwe, brudne i najlepiej ich unikać. Plaże? Zatłoczone. Musimy też przyznać, że niektóre miejsca nas rozczarowały – oglądane na zdjęciach w internecie wyglądały o wiele bardziej spektakularnie. Niezliczone rzesze karaluchów, uciążliwa pogoda, bariera językowa, brak umiejetności rozpoznania jedzonych potraw w restauracjach, brak podstawowego asortymentu w sklepach…

Chiny na własną rękę

Komu Chiny się spodobają?

Minusów jest sporo. Zatanówcie się dwa razy, czy Chiny sa najlepszym kierunkiem dla Was i czy koniecznie musicie tam jechać. Typ kanapowca, który lubi odpocząć i osoby wrażliwe na estetykę nie będą się tam czuły najlepiej. A także osoby, które słabo sobie radzą z logistycznymi wyzwaniami podczas podróży. Dobrze się odnajdą w Chinach ludzie zaradni, otwarci, tolerancyjni, cierpliwi, silni fizycznie, którzy lubią wyjazdy trudne, podczas których mogą sprostać różnym zadaniom. W Chinach nie idzie się na łatwiznę, będąc tam samemu jesteście zdani tylko i wyłącznie na siebie. W Chinach już tak jest, że trzeba być twardym, nie miętkim. Trzeba patrzeć na wszystko z dystansem, otwartym umysłem, bez stereotypów, bez obrażania się, ze zrozumieniem i szacunkiem do odmienności, z przymróżeniem oka.

Chiny na własną rękę

Samotny białas w Chinach budzi zdziwienie

Chińczycy mieszkający w pobliżu najpopularniejszych atrakcji czy nawet w miastach takich jak Pekin czy Szanghaj, z reguły są już przyzwyczajeni do widoku zagranicznych grup zorganizowanych. A teraz spróbujcie sobie wyobrazić minę Chińczyka na jakimś totalnym odludziu, gdy nagle wyrasta przed nim na chodniku on, Polak. Cały na biało.

W takich bardziej odosobnionych miejscach odnosiliśmy wrażenie, że niektórzy Chińczycy (w sumie zdecydowana większość) po prostu się nas bała albo nami gardziła. Patrzyli na nas jak na przybyszy z obcej planety, chodzili za nami, jeżdzili za nami tuk tukami, przerywali pracę, wychylali się przez okna, wychodzili ze sklepów, robili ukradkiem zdjęcia. Ale nikt się do Ciebie nie uśmiechnie, nikt nie pokiwa ręką, nikt nie zagada – no bo po jakiemu? To uczucie wyobcowania na dłuższą metę było to nie do zniesienia. To będzie szczególnie męczące dla osób, które nie lubią być w centrum uwagi. Gdy jesteś w grupie zorganizowanej, ten wzrok tłumu rozkłada się na te kilkanaście twarzy i nie skupia się tylko na Tobie. Poza tym, wycieczki zazwyczaj odwiedzają te same, najbardziej znane miejsca, gdzie ich widok nie jest już żadnym zaskoczeniem. A więc zadaj sobie pytanie – na ile jesteś gotowy na to ciągle poczucie wyobcowania w tłumie i zwracanie na Ciebie uwagi, nieraz wytykanie palcami?

Chiny na własną rękę

Chiny na własną rękę to nerwy wciąż napięte do granic możliwości

Może tak było tylko w naszym przypadku, może jesteśmy zbyt nerwowi. Ale załatwianie wszystkiego na własną rękę – kupowanie biletów, szukanie noclegu, próby dogadania się z Chińczykami, zrozumienia ich, wtopienia się w tłum, szukania dworców, pociągów, drogi – po prostu nas wykańczały. Te nieustanne próby przebicia się przez mur kulturowy okazały się dla nas bardzo wyczerpujące. Może gdybyśmy spędzili w Chinach tylko kilka dni, nie byłoby to dla nas na tyle odczuwalne. Jednak po trzech tygodniach stało się to uciążliwe, że o wszystko musieliśmy dbać sami, o wszystko się pytać, wszystkiego szukać – zazwyczaj nie znajdując odpowiedzi. To, co w podróżach zazwyczaj uwielbiamy – czyli planowanie wszystkiego na własną rękę i podróżowanie samemu lub w niewielkiej grupce, w Chinach nagle stało się męczące. Po prostu marzyliśmy o tym, żeby nie musieć się już o nic więcej martwić – żeby ktoś za nas szukał drogi, próbował wytargować cenę lub kupował bilety – chcieliśmy mieć przez moment święty spokój i przestać o tym myśleć. Gdy jedziecie z biurem macie ten komfort, że nie przejmujecie się sprawami organizacyjnymi.

Chiny na własną rękę

Chiny na własnę rękę tak, ale tylko doskonale przygotowane!

Tak się złożyło, że zabrakło nam czasu na dokładne zaplanowanie wyjazdu do Chin. A trzeba wiedzieć, że rzeczy, których sprawdzenie i zorganizowanie podczas wycieczki w Europie zajmuje kilka minut, w Chinach urastają do rangi problemu, nieraz nie do rozwiązania. Wynika to z takich przyziemnych braków, typu brak internetu, brak VPN-u, brak możliwości korzystania z kart kredytowych, brak umiejętności językowych a nawet rozbieżności w rozumieniu mowy ciała czy – zdawać by się mogło – dość uniwersalnych zwrotów. Na przykład młody Chińczyk zapytany na dworcu o „Metro” pokazuje, że nie rozumie co do niego mówimy.

Chiny na własną rękę

Nawet te rzeczy, które mieliśmy zaplanowane, często okazywały się nieprzydatne, bo po drodze coś poszło nie tak. Prawie każdy wieczór spędzaliśmy przy laptopie – szukając, tłumacząc, czytając, oglądając mapy, kombinując jak koń pod górkę. Najgorsze było uczucie frustracji kolejnego dnia, gdy na przykład okazywało się, że najnowszy polski przewodnik podaje absolutnie błędne informacje lub dworzec, który według mapy powinien być w tym miejscu, znajduje się po drugiej stronie miasta. I musisz zmarnować kolejne 2,3 godziny na dojazd do niego – nieraz tak było, poruszanie się po chińskich miastach bez metra to katorga. Poza tym było to wkurzające, że zamiast miło spędzać wieczory, obydwoje zajmowaliśmy się planowaniem tego, jakby tu nie zginąć kolejnego dnia w tym chińskim gąszczu. Lepiej bardzo dobrze przygotować się na wyjazd już wcześniej – zarówno logistycznie, jak i mentalnie. Poczytać książki, obejrzeć filmy, popytać ludzi. Wtedy nic Was nie zaskoczy. Dobry plan w Chinach to podstawa. Dzięki niemu nie zmarnujecie czasu i energii, a także pieniędzy.

Czy Chiny w ogóle warto odwiedzić?

Nie jest też tak, że Chiny mają – z punktu widzenia turysty – same wady. Artykuł nie miał na celu odstraszenia od wyjazdów do Państwa Środka, ale położeniu nacisku na kilka rzeczy, o których często się nie mówi. W internecie oglądamy jedynie piękne, podkolorowane zdjęcia, znajomi wrzucają na swoje tablice same ochy i achy ze swoich podróży, a często zasłyszane przez nas historie mijają się znacznie z rzeczywistością. Dobrze jest znać obie strony medalu, by móc obiektywnie ocenić sytuację i stwierdzić, czy taka podróż jest w ogóle dla nas. Na podstawie swojego doświadczenia możemy teraz stwierdzić, że pojechaliśmy do Chin za szybko. Uważamy, że lepiej było najpierw bardziej poznać Azję, lepiej przygotować się finansowo, lepiej zaplanować wyjazd, lepiej było tak nie zbaczać z utartych szlaków, lepiej było wybrać popularniejsze atrakcje zamiast dzikie rezerwaty na rubieżach kraju, lepiej było poczekać jakiś czas i pojechać do Chin z większym budżetem i doświadczeniem, a nie jako żółtodzioby. Chiny nas przytłoczyły i zmęczyły powodując, że nie czerpaliśmy z tej podróży aż tak dużo radości, jak to się powinno oczekiwać od każdej podróży.

Okazuje się, że w przypadku Chin tak nielubiany i przereklamowany „utarty szlak” wcale nie jest taki zły – zwłaszcza na pierwszą podróż do tego kraju. Szereg logistycznych błędów popełnionych po drodze, skutecznie obrzydził nam wyjazd, jednak Wy jeszcze macie szansę swoim błędom zapobiec – po to właśnie ten poradnik. Jak dla nas wyjazd do Chin po raz pierwszy – z biurem tak, na własną rękę – nie. A jeśli już na własną rękę, to najbardziej popularne miejsca – Pekin, Szanghaj, Hong Kong, Chengdu, Yangshuo, Xi’an. Dopiero później, znając już realia tego kraju, każdy kolejny pobyt łatwiej będzie  zaplanować samemu. Jednak jeśli zdecydujecie się odwiedzić mniej popularne miejsca podczas pierwszego wyjazdu do Chin, to zadajcie sobie najpierw pytanie, czy lubicie podczas podróży pokonywać liczne trudności. 

Chiny na własną rękę to świetny pomysł!

Z zastrzeżeniem wszystkich tych rzeczy, które opisaliśmy wyżej, ogólnie jesteśmy z wyjazdu zadowoleni. ŻADNA inna podróż tak bardzo nie poszerzyła naszych horyzontów, jak właśnie ta. Żadna tak bardzo nas nie poruszyła. Żadna nie dała nam takiego doświadczenia. Teraz mamy wrażenie, że jeżeli pokonaliśmy te wszystkie chińskie przeszkody, to jesteśmy w stanie pojechać wszędzie i żadna podróż nam niestraszna. Wiemy, że są o wiele „trudniejsze” kraje do podróżowania, miejsca niebezpieczne, gdzie ciężko dojechać i brak w nich jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej, jednak same Chiny do „łatwych” również nie należą. Chiny niełatwo zrozumieć, niełatwo poznać. Ale podjęliśmy się tej próby i przy okazji poznaliśmy również wiele niesamowitych osób – Chińczyków, którzy umieli mówić po angielsku i sami do nas zagadywali, a także takich, którzy nie umieli – a  i tak nam pomagali, uśmiechali się, byli gościnni. Zobaczyliśmy na własne oczy miejsca niewymowanie piękne, dzikie, naturalne, a także takie, które stworzyła ręka człowieka. Chiny uchodzą za bezpieczny kraj i w naszym przypadku możemy to potwierdzić, nie zdarzyła nam się ani jedna sytuacja, w której czuliśmy się niebezpiecznie.

Chiny z biurem czy Chiny na własną rękę?

Nie da się poznać i zrozumieć tego kraju podczas jednej podróży. Na to może życia nie starczyć. Ale warto próbować. Jadąc do Chin na własną rękę możecie zboczyć z utartych szlaków, zobaczyć miejsca nieznane szerszemu gronu, odkryć nieskażone ludzką ręką naturalne perełki, podziwiać chińską technologię, próbować nawiązać bliższy kontakt z ludźmi i przede wszystkim zebrać nowe, niezwykłe doświadczenia i umiejetności. Podróż do Chin to niezła szkoła, której biuro podróży Ci nie zagwarantuje. Jednak gdybyśmy teraz mieli wybierać jeszcze raz, na pierwszą podróż do Chin wybralibyśmy się z biurem podróży. No chyba, że bylibyśmy już doświadczonymi podróżnikami, a uważamy, że takimi jeszcze nie jesteśmy. Weźcie też po uwagę, że sami nie byliśmy z biurem podróży i nasze odczucia mogą być mylne. Jest to jedynie nasza perspektywa i spostrzeżenia zebrane po powrocie.

Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy lepsze będą Chiny z biurem czy Chiny na własną rękę. Wszystko zależy od Waszych upodobań, predyspozycji, podejścia do życia i podróży. Której opcji nie wybierzecie – będzie dobrze. Zobaczycie niesamowitą kulturę, niezwykłe krajobrazy, spróbujecie nowych smaków. Warto przemyśleć obie opcje, każda z nich ma swoje plusy i minusy. A my mamy nadzieję, że ten tekst pomoże Wam podjąć decyzję. 

Chiny na własną rękę

Tutaj znajdziecie przykładowe wycieczki z biurem podróży. I to nie jest wpis sponsorowany. 

https://r.pl/chiny

https://www.itaka.pl/nasze-kierunki/chiny.html

https://www.tui.pl/wypoczynek/chiny

Jeśli chcecie wiedzieć co warto zobaczyć w Chinach, sprawdźcie poniższą listę:

https://www.wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/azja/chiny/

Wodospad Detian i Ban Gioc

Wodospad Detian jest chyba najbardziej znaną atrakcją w południowej prowincji Guangxi i jednym z najbardziej spektakularnych wodospadów w Chinach. Jednak jego położenie zdala od utartych turytycznych szlaków sprawia, że niewielu zagranicznych turystów tu dociera. Jak zaplanować taką wycieczkę? Czy warto zobaczyć wodospad Detian? Sprawdźmy. 

Wodospad Detian, Chiny

Wodospad Detian – co to za miejsce?

Wodospad Detian leży na granicy chińsko-wietnamskiej i jest czwartym co do wielkości wodospadem granicznym świata, zaraz po wodospadach Iguazu, wodospadzie Wiktorii i wodospadzie Niagara. Wodospad znajduje się w górnym biegu rzeki Guichun i dzieli się na dwie części – jedna leży po stronie chińskiej, a druga – o nazwie Ban Gioc – po wietnamskiej. Wody Detian spadają miejscami z wysokości 30 metrów. Wodospad ma trzy części, poprzecinane głazami i drzewami, a w porze deszczowej huk wody przybiera na sile – rzeka zasilana ulewnymi deszczami wzmaga przepływ, co daje niesamowity efekt. Potężne kaskady spadają z rzeki wijącej się między krasowymi górami, które tak bardzo kojarzą nam się z egzotyką i dzikością, a są tak pięknym dodatkiem do tego krajobrazu. Pojawiają się rozbieżności co do dokładnego przebiegu granicy między krajami, jednak nie stanowi to żadnego problemu dla zwiedzających.

Wodospad Detian, Chiny

Czy warto odwiedzić wodospad Detian?

Wodospad Detian to miejsce, które chyba najbardziej uchwyciło nas za serce podczas długiego pobytu w Chinach. W tym miejscu jest coś egzotycznego, dzikiego i niewymownie pięknego. Gdy stoicie na jednej z platform widokowych, widzicie zielone stożki gór porośniętych tropikalną roślinnością i błękitne kaskady spadającej wody, a do Waszych uszu docieka huk wodospadu – to jest coś, co zostanie z Wami na długo po powrocie do domu. Taki widok jak z obrazka, jak ze zdjęcia lub z płótna jakiegoś wybitnego malarza. Wręcz nierzeczywisty widok. Tutaj nie trzeba wielu słów, by opisać to miejsce – jest zwyczajnie, a zarazem nadzwyczaj piękne. Z jednej strony jest to plusem, że wodospady leżą na samym południu Chin, daleko od najpopularniejszych atrakcji turystycznych – Detian nie jest aż tak bardzo oblegane (przynajmniej przez zagranicznych turystów). Podczas wycieczki byliśmy tam jedynymi cudzoziemcami. Z drugiej strony szkoda, że dojazd do Detian zajmuje tyle czasu. Powinien je zobaczyć każdy przybywający do Chin!

Gdzie najpiękniejszy widok na wodospad Detian?

Co ciekawe, chińscy turyści tłumnie tłoczyli się na platformach tuż pod samymi wodospadami, co naturalnie skutkowało ograniczonym widokiem. A wystarczyło przejść kilkaset metrów do tyłu, by trafić na punkt widokowy, gdzie nie było absolutnie nikogo poza nami. Tylko my i obcowanie z czystą naturą. Intensywne kolory roślin, motyle, niesamowity górski krajobraz – a tym wszystkim możecie cieszyć się w samotności. Gdy tam będziecie, uciekajcie jak najdalej od wodospadu! Tuż przy nim widok jest ładny, ale bez porównania z tym, co można zobaczyć z większej odległości. Wystarczy wejść na górę po schodach przy wodospadzie, wzdłuż jedynej ścieżki i udać się w stronę bramy wyjściowej. Po drodze będziecie mijać platformy widokowe, ale ta najlepsza czeka na Was przy końcu, tuż przy bramie. Gdy zobaczycie po lewej wyjście z terenu parku, spójrzcie na prawo – zobaczycie tam kilka schodków prowadzących na drewniany taras, skąd rozpościera się jeden z najpiękniejszych widoków, jakie zobaczycie w życiu.

Wodospad Detian, Chiny

Wodospad Detian, Chiny

Wodospady Detian – informacje praktyczne

Położenie – południowe Chiny, prowincja Guangxi, granica chińsko-wietnamska, okolice miasta Jingxi i Hurun. Najbliższa metropolia to Nanning.

Dojazd – najłatwiej będzie najpierw dojechać do Nanning, do którego można się dostać praktycznie z każdego dużego miasta w Chinach, m.in. z Pekingu, Szanghaju, Shenzhen, Xian, Chengdu czy Guilinu.  Z Nanning dojedziemy do Detian np. z dworca Nanning Langdong do Detian za 75 juanów o godzinie 08:30, czas przejazdu to około 4 godziny. Polski przewodnik z 2018 roku (wydawnictwo Bezdroża) wskazuje jeszcze możliwość złapania busa spod Centrum Dystrybucji Turystów – koszt 50-60 juanów, czas przejazdu 3,4 godziny. Rozkład internetowy pokazuje godziny odjazdów widoczne na zdjęciach, na kilku chińskich stronach można znaleźć jeszcze informacje o autobusie odjeżdżającym   dworca centralnego o godzinie 11:30. Według tych samych źródł autobus powrotny odjeżdża do Nanning o 15:00 lub 15:30. Wyszukiwarka jednak na ten temat milczy, mimo że w drugą stronę działa – jednak jakoś kompletnie nas to nie dziwi.

Przewodnik wskazuje również trzecią opcję – przejazd autobusem z przesiadką w mieście Daxin lub podróż od strony Ningmingu z przesiadką w Chongzuo – koszt 60-70 juanów, czas przejazdu 3,4 godziny. Jednak najlepszą opcją wydaje się być ranny przejazd autobusem z dworca w Nanning. Po wizycie przy wodospadach, na parkingu przy wejściu stało całkiem sporo autobusów wycieczkowych, w tym jeden zwykły do Nanning. Odjechał o 17, przejazd trwał około 4 godzin, a za bilety zapłaciliśmy 75 juanów. Gdybyście nie znaleźli żadnego autobusu, można próbować zabrać się z wycieczką.

Bilety wstępu – osoby dorosłe płacą 80 juanów, studenci ze zniżką płacą 40 juanów. Oprócz tego w kasie należy wykupić bilety na przejazd od kas do samego wodospadu. Uwierzcie – chcecie ten bilet wykupić, bo jedzie się naprawdę długo. Możliwe, że pieszy spacer nie jest nawet dozwolony. Gdy w kolejce strażnicy zobaczą Wasze białe twarze, prawdopodobnie przepuszczą Was od razu do autobusu.

Przejazd powrotny – do bramy wyjściowej kursują melexy. Odradzamy! Odległość jest niewielka, przejazd dodatkowy płatny po 10 juanów od osoby, a widoki po drodze są zniewalające – szkoda by było zmarnować szansę na ich podziwianie.

Forma zwiedzania – bez przewodnika, w sporawym tłumie przy samych wodospadach, w samotności w pewnej odległości od wodospadu.

Czas zwiedzania – samo przejście z przystanku do wodospadu, schodami powyżej jego poziomu i z powrotem zajęło nam około 1-1,5 godziny, łącznie z długimi postojami na zdjęcia. Jeśli dodać do tego przejazd autobusem od kas do wodospadu oraz powrót, a także kupienie biletów itp., wszystko może zająć około 3 godzin.

Godziny otwarcia – 07:30-17:30. Pierwszy autobus do wodospadu odjeżdża o godzinie 07:45, a ostatni powrotny o 18:30.

Strona wietnamska – jeśli przebywacie w Wietnamie, również możecie odwiedzić wodospad po wietnamskiej stronie. Wietnamska nazwa wodospadu to Ban Gioc.

Strona internetowa – http://www.detian1999.com/

Wskazówka: wodospad Detian leży około 40 kilometrów od kanionu Tongling. Warto połączyć zwiedzanie obu miejsc w ciągu  jednodniowej wycieczki. O ile do wodospadu Detian można dojechać z Nanning, a do Tongling również z Nanning przez Jingxi, o tyle między samym kanionem Tongling a wodospadem Detian nie kursuje transport zbiorowy. Co naszym zdaniem, jest wielką szkodą dla rozwoju turystyki w tym regionie. Połączenie obu atrakcji autobusami lub wspólnymi biletami z pewnością urozmaiciło by zwiedzanie. Jedynym rozwiązaniem będzie przejazd stopem lub taksówką – nas zgarnął ktoś z drogi i za przejazd wziął 100 juanów za dwie osoby, czyli około 55 zł, co stanowi raczej akceptowalną kwotę. A widoki po drodze! Coś niewiarygodnego. Więcej o Kanionie Tongling przeczytacie tutaj -> https://www.wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/kanion-tongling/

Wodospad Detian, Chiny

Wodospad Detian, Chiny

Jeśli macie taką możliwość, koniecznie odwiedźcie wodospad Detian. To zapewne będzie jedna z najpiękniejszych wycieczek w Waszym życiu. Dla tego jednego widoku – warto. 

Wpis powstał we współpracy z pośrednikiem wizowym Aina.pl

Kanion Tongling – atrakcje na południu Chin

Kanion Tongling dosłownie wyrwał nas z butów. Nasz obiektyw nie był w stanie uwiecznić na zdjęciach ogromu tego miejsca. W kanionie spotkaliśmy ledwie kilka osób, bo nie jest to typowe „must see” w Chinach, a jego położenie sprawia, że Tongling nie stanowi oczywistego celu wycieczek zachodnich turystów. Jednak warto nadłożyć drogi, żeby zobaczyć takie cuda! W internecie na próźno szukać polskojęzycznych informacji na temat kanionu, przewodnik też udziela jedynie strzępkowych informacji. Dlatego przygotowaliśmy ten oto wpis – znajdziecie tu informacje praktyczne, piękne zdjęcia i kilka zachęcających opisów. 

Kanion Tongling, Chiny

Kanion Tongling – kilka słów o kanionie

Tongling stanowi jedną z pięciu części Wielkiego Kanionu Jingxi. Liczy sobie kilometr długości, 200 metrów szerokości oraz 300 metrów głębokości. Jest całkowicie zamknięty. U jego końca można podziwiać wodospad o ponad 170 metrach wysokości co oznacza, że jest to najwyższy wodospad w południowo-wschodnich Chinach. Naturalny basen, do którego wpada woda w wodospadu, ma 8 metrów głębokości. Kanion jest wyjątkowym miejscem pod względem przyrodniczym. Można w nim spotkać ponad 2 tysiące gatunków roślin i 800 gatunków zwierząt,  z czego większość podlega ochronie. Las porastający kanion jest dziewiczy, a niektóre rośliny w nim pojawiły się już w erze jurajskiej!

Najwyższym szczytem otaczającym kanion Tongling jest Góra Gulong, która liczy sobie 1034 m.n.p.m. Na terenie kanionu Tongling odnaleziono stare cmentarzysko. Na północnym krańcu kanionu znajduje się jaskinia o wysokości 100 metrów i szerokości 60 metrów, która  jest jedynym przejściem prowadzącym do doliny. Niestety, znalezienie jakichkolwiek innych informacji przyrodniczych o Tongling jest bardzo trudne. Internet milczy, polskie książki i przewodniki również. Nawet anglo i francuskojęzyczne źródła internetowe są bardzo skąpe.

Jak wygląda Kanion Tongling?

Kanion Tonglin spokojnie buduje napięcie przyjezdnych. Najpierw będziecie schodzić w dół wśród bujnej, tropikalnej roślinności, by dotrzeć do niezwykłego wejścia do jaskini. Po drodze miniecie kilka wodospadów i ciekawych formacji skalnych. Te 800 schodów doprowadzi Was do… górnej części jaskini. Musimy przyznać, że czegoś takiego nigdy wcześniej nie widzieliśmy. Pokonując schody można obserwować po prawej stronie rzekę wypływającą z góry. Schody poprowadzą Was do ogromnego otworu w skale, do wyjścia, z którego wypływa również rwąca rzeka. Ten widok jest niesamowity.

Następnie czeka Was niedługa wędrówka wśród zielonej, bujnej roślinności. Gęste pnącza, liany, figowce i palmy wyglądają jak prawdziwa dżungla. Po drodze miniecie kilka mostków i chińskich altan. Niezwykłe wrażenie robią bloki skalne usadowione po obu stronach kanionu. Rzeka tak bardzo wryła się w ziemię i skały, że te skalne ściany wydają się otaczać ścieżkę i rzekę z każdej strony, nawet od góry – co wygląda jak skalne, naturalne zadaszenie. Do tego te ściany mają tak nieprawdopodbnie dziwne i ostre kształty oraz zakończenia, że chciałoby się tylko ich dotknąć i przyjrzeć z bliska. Niestety są one na tyle wysoko, że można tylko wytężać ku nim  wzrok od dołu.

Kanion Tongling, Chiny

Pod koniec wędrówki ujrzycie piekny, wysoki wodospad, którego wody spadają po ścianie wąwozu. Wielki Wodospad Tongling liczy sobie ponad 170 metrów wysokości i na tle granitowych skał obrośniętych zielonym mchem, prezentują się niezwykle ujmująco. W Kanionie Tongling traficie jeszcze do długiego tunelu wiodącego w jaskini wzdłuż rzeki oraz jeszcze kilku mniejszych, kolorowo podświetlonych grot.  Przy wyjściu z jaskini trafiacie do ogromnej, półotwartej groty o fantazyjnych kształtach, a u jej końca możecie podziwiać huczącą rzekę, intensywną zieleń i wysokie ściany Kanionu Tongling. Coś pięknego!

Czy warto odwiedzić Kanion Tongling?

Jeśli tylko macie chociaż trochę czasu i znajdujecie się w południowych Chinach lub północnym Wietnamie, koniecznie pomyślcie o odwiedzinach w Kanionie Tongling! Dla nas było to jedno z napiękniejszych miejsc podczas naszej przeszło miesięcznej wyprawy do Państwa Środka.  Urzekająca jest różnorodność kanionu – tropikalne lasy deszczowe, wodospady, jaskinie, tunele, chińśkie altany, a to wszystko zgromadzone na tak niewielkim terenie. Jeśli pragniecie kontaktu z naturą, to miejsce nada się idealnie na jednodniową wycieczkę. W Kanionie Tongling trudno spotkać jakichkolwiek turystów, a co dopiero turystów zza granicy. Podczas naszej wizyty było tam oprócz nas kilka osób, ale to nic w porównaniu z masowymi wycieczkami, wśród których zwiedzaliśmy inne chińskie atrakcje.

Kanion Tongling, Chiny

Jak dojechać do Kanionu Tongling?

Etap I – Nanning – Jingxi

Dojazd do Kanionu Tongling jest niestety dość czasochłonny i nienajlepiej zorganizowany, jednak nie jest tak, że w ogóle nie da się do niego dojechać. Kanion  leży w południowo-wschodnich Chinach, w prowincji Guangxi, tuż przy granicy z Wietnamem, niedaleko miasta Baise, Huran i Jingxi. Najlepiej dojechać do stolicy prowincji Guanxji – Nanning. Do samego Nanning bez większych problemów dojedziecie z większych miast w Chinach, m.in. z Pekingu, Shenzhen, Szanghaju, Xian, Chengdu czy Guilinu. W Nanning musicie wsiąść w pociąg do Jingxi, które swoją drogą, jest bardzo fajnym, mało znanym chińskim miastem z wieloma atrakcjami w okolicy. Pod dworcem w Jingxi czekać będą taksówki i autobusy miejskie, dowożące przyjezdnych do centrum. Za przejazd miejskim autobusem jak zawsze zapłacicie 2 juany, które wrzuca się do skrzynki przy przednim wejściu do autobusu. Kierowca nie wydaje reszty.

Etap II – Jingxi – Kanion Tongling

W Jingxi, by dojechać do Tongling, musicie udać się na południowy dworzec autobusowy. Najlepiej będzie, jeśli napiszecie sobie na kartce papieru chińską nazwę Kanionu Tongling i pokażecie ją kierowcy tuk tuka. On już będzie wiedział dokąd Was zawieźć. Za przejazd zapłacicie około 10 juanów (ok. 5,5 zł). Ewentualnie możecie się udać na główny dworzec autobusowo-kolejowy, podejść do informacji turystycznej, powiedzieć „Tongling”, a pani odeśle Was i tak do tuk tuka, która zawiezie Was na odpowiednią stację. Gdy już na niej będziecie, w jedynej kasie znowu powtórzcie „Tongling” lub pokażcie zapisaną chińską nazwę kanionu, ewentualnie pokażcie na mapie gdzie chcecie jechać. Pracownik dworca zaprowadzi Was do odpowiedniego autobusu. Ustalenie godzin odjazdów okazało się dla nas niewykonalne. Możemy jedynie napisać, że nasz odjechał o 09:40 rano i prawdopodobnie busy w tamtym kierunku odjeżdżają średnio co godzinę, zapewne do 18 wieczorem.

Kanion Tongling, Chiny

Etap III – Dojście do bramy Kanionu Tongling

Jednak busy nie zatrzymują się w samym Tongling, a jedynie przy zjeździe do miejscowości o nazwie Jantun. Kierowca powinien zatrzymać się dla Was na skrzyżowaniu dróg i wskazać Wam kierunek. Będziecie wiedzieć gdzie iść, bo to jedyna inna droga poza tą, którą pojedzie dalej autobus. Poza tym, obwieszona jest plakatami reklamującymi Kanion Tongling. Z tego miejsca do bram kanionu macie jakieś pół godziny spaceru. Widoki po drodze są bardzo piękne, więc nie powinno Wam się nudzić. Będziecie szli cały czas tą samą jezdnią aż po około połtora kilometra będziecie na miejscu.

Kanion Tongling, Chiny

Wskazówka: Wydaje nam się, że z Baise również się da dojechać bezpośrednio do kanionu, ponieważ droga z kanionu do Baise jest tylko przedłużeniem tej do Jingxi. Jednak nie udało nam się uzyskać konkretnych informacji na ten temat. Juz w Polsce na jendym z podróżniczych Chin ktoś napisał, że „na pewno coś kursuje na tej trasie”. Z lakoniczych informacji na stronie kanionu oraz na Tripadvisorze również można wywnioskować, że jakiś bus z Baise kursuje. Ale skąd dokładnie, o której i za ile – musicie pytać sami na miejscu.

Kanion Tongling – inne informacje praktyczne

Godziny otwarcia – 08:00-17:00

Bilety wstępu – 115 juanów (ok. 63 zł)

Zniżki – przewidziane dla dzieci, studentów, reporterów, seniorów, niepełnosprawnych za okazaniem odpowiednich dokumentów. Zielona polska legitymacja studencka prawdopodobnie nie zostanie uznana. Bilety ze zniżką dla seniorów kosztują 90 juanów, a dla pozostałych 55 juanów.

Bilet powrotny do bramy parku – 20 juanów (około 10 zł), tyle wskazuje strona internetowa. Na miejscu okazało się, że tyle mamy zapłacić za dwie osoby. Dobrze jest być przygotowanym na obie ewentualności.

Niepełnosprawni, rodzice z wózkami dla dzieci – będą mieli ogromy problem w kanionie. Miejsce nie jest przystosowane do zwiedzania na wózku lub z wózkiem dla dzieci ze względu na sporą liczbę schodów i bardzo wąskie przejścia.

Czas zwiedzania – przejście kanionu w dwie strony zajęło nam około godziny, łącznie z długimi przystankami na zdjęcia. Potrzebny czas na dojazd do kanionu, jego zwiedzanie i powrót, to około 3-4 godziny.

Forma zwiedzania – bez przewodnika, pieszo.

Infrastruktura – całkiem nieźle rozwinięta, ale nie na tyle, by kuła po oczach. W kilku miejscach można natrafić w kanionie na stoiska z tanimi pamiątkami i jedzeniem. Od wyjścia z kanionu do jego bram i parkingu kursuje autobus. Warto ze sobą zabrać jakąś bluzę lub kurtkę z kapturem, bo podczas przechodzenia podziemnego tunelu nieźle nas zmoczyło. Przy kasach biletowych znajduje się przechowywalnia bagażu.

Strona internetowa – http://www.gxtldxg.com/

 

Jak wyglądała nasza wizyta w Kanionie Tongling?

Przedstawimy poniżej plan naszej wycieczki na południu Chin, między miastem Nanning, Jingxi, kanionem Tongling, wodospadem Detian i miastem Baise, również bardzo interesującym.

Jechaliśmy z Nanning do Jingxi pociągiem, zostaliśmy na noc w Jingxi. Rano z dworca południowego wyruszyliśmy do Tongling. Wcześniej poinformowany kierowca zatrzymał się dla nas przy zjeździe do Kanionu Tongling. Chwilę później przejeżdżający obok nas Chińczyk zatrzymał się i zachwycony zabrał  po samą bramę kanionu. Po około 2 godzinach opuściliśmy Kanion Tongling i z powrotem ruszyliśmy do miejsca, gdzie zostaliśmy wysadzeni. Trasa nie jest długa, zajęła nam około pół godziny. Po drodze mogliśmy podziwiać niesamowite widoki. Gdy doszliśmy na miejsce dość długo nic nie jechało, a obok stało auto, którego kierowca usilnie próbował nas namówić na transport do Jingxi za 200 juanów (śmiech na sali). Tuż obok znajdowało się coś na wzór informacji turystycznej, gdzie spytaliśmy o autobus do Wodospadów Dietian. Powiedziano nam, że o 13 coś będzie jechać.

Niestety, 13 minęła i nic nie nadjechało. Ale zjawił się inny kierowca, który zabrał naszą dwójkę za 100 juanów do odległych o 40 kilometrów wodospadów Detian, zatrzymując się po drodze w najpiękniejszych miejscach, byśmy mogli zrobić kilka zdjęć. Nie testowaliśmy drogi powrotnej do Jingxi, ale z położonego godzinę drogi od niego Kanionu Tongling raczej nie powinno być problemów ze złapaniem autobusu lub stopa. Chcieliśmy z wodospadów Detian dojechać z powrotem do Jingxi lub jeszcze dalej – do miasta Baise, gdzie mieliśmy zaplanowane zwiedzanie kolejnego dnia. Jednak wszyscy nas zapewniali, że z Detian nic do Jingxi i Baise nie kursuje. Pozostał nam 4 – godzinny powrót atutobusem do Nanning, a następnie przesiadka do pociągu do Baise, które było dla nas bazą wypadową na zwiedzanie rewerwatu Leye – Fengshan.

Czy było ciężko? Może trochę. Ale wizyta w Kanionie Tongling i przy wodospadach Detian wynagrodziła wszelkie trudy podróży. Gorąco polecamy Kanion Tongling!

Wpis powstał we współpracy z pośrednikiem wizowym Aina.pl

A jeśli jesteście ciekawi innych pięknych miejsc w Chinach, zajrzyjcie do naszej listy top atrakcji południowych Chin!

 

Atrakcje w Chinach – czym kusi południe Chin ?

 

 

Reed Flute Cave – jaskinia w Chinach

Reed Flute Cave, czyli Jaskinia Trzcinowego Fletu – to jedna z najpopularniejszych grot w całych Chinach. Leży ona w granicach miasta Guilin w Chinach południowych i stanowi jedną z najciekawszych atrakcji okolicy. Gdy zobaczyliśmy w internecie zdjęcia Reed Flute Cave wiedzieliśmy, że musimy to miejsce odwiedzić. Czy było warto i jak zaplanować taką wycieczkę?

Reed Flute Cave / Jaskinie w Chinach

 

Reed Flute Cave  – kilka słów o jaskini

Reed Flute Cave jest naciekową jaskinią wapienną, liczącą 240 metrów długości i  ponad 180 milionów lat. Nieprawdopodobne jest to, że jaskinia stanowiła już atrakcję turystyczną w czasach starożytnych! Można w niej odnaleźć napisy na skałach wykonane atramentem, pochodzące z około 700 roku naszej ery, czyli z czasów dynastii Tang. W późniejszych wiekach Reed Flute Cave została zapomniana, by ponownie zostać odkrytą przez uciekinierów w 1940 roku, którzy zbiegli przed japońskimi oddziałami. Nazwa groty pochodzi od trzciny rosnącej na zewnątrz w jej okolicach, z której produkuje się flety. Największa sala w jaskini nosi nazwę Kryształowego Pałacu Króla Smoka, a sama grota zwana jest często Pałacem Sztuki Naturalnej. Obecnie dla podkreślenia walorów jaskini, podświetla się ją rzęsiście niemal w każdym miejscu.

Reed Flute Cave / Jaskinie w Chinach

Reed Flute Cave / Jaskinie w Chinach

Reed Flute Cave / Jaskinie w Chinach

Reed Flute Cave rozczarowywuje?

Musimy przyznać, że spodziewaliśmy się trochę czegoś innego. Oglądając zdjęcia Reed Flute Cave przed wyjazdem, odnieśliśmy wrażenie, że jaskinia jest ogromna. Szczególnie zauroczyło nas podziemne jezioro, w którym odbijały się podświetlone na niebiesko stalaktyty i stalagmity. Na miejscu jednak okazało się, że Reed Flute Cave jest niewielkich rozmiarów, a podziemne jezioro bajorkiem wielkości kilku metrów kwadratowych. Poza tym, jaskinie zazwyczaj kojarzą nam się z potęgą natury, wilgocią, ciemnością, niezwykłymi kształtami, echem, przestrzenią, a zarazem ciasnotą. W Reed Flute Cave będziecie spacerować wygodnymi, szerokimi chodnikami, przewyższenia pokonywać schodami z barierkami, nie odczujecie wilgoci, za to do Waszych nozdrzy dotrze unoszący się w powietrzu zapach kwiatów, a do uszu – spokojna muzyka. Zwiedzanie Reed Flute Cave jest komfortowe,  a ingerencja człowieka  bardzo widoczna. Na koniec zwiedzania odwiedzającym wyświetla się film o historii Reed Flute Cave oraz o tym, jakie to znane osobistości odwiedziły jaskinię przed nami.

Czy Reed Flute Cave warto odwiedzić?

Po stokroć warto. Ponieważ stalaktyty i stalagmity, które można w niej obejrzeć, są absolutnie niesamowite. Przybierają one tak fantazyjne kształty, że obserwując je wyobraźnia będzie Wam działać na najwyższych obrotach. Interesujące dla nas jest również to, że formy spotkane w Reed Flute Cave są znacząco inne od tych, które podziwiać możemy w jaskiniach europejskich. Można zaobserwować znaczącą różnicę w tych wszystkich skałach i naciekach, co dla nas – zachodnich turystów – jest niezwykle ciekawe. Zwłaszcza, jeżeli będzie to jedna z pierwszych azjatyckich jaskiń, z jakimi mamy styczność.

Reed Flute Cave / Jaskinia w Chinach

Reed Flute Cave / Jaskinia w Chinach

Niektórym turystom nie odpowiada forma prezentacji jaskini. Często można spotkać się z opinią, że podświetlone skały wyglądają kiczowato. Co człowiek, to opinia. Nam kolorowa grota przypadła do gustu z tego względu, że podświetlone formacje skalne prezentowały się naprawdę fantazyjnie. Reed Flute Cave przypominała nam pałac pełen roślin, grzybów, bakłażanów i … ludzkich mózgów! Z resztą, sami zobaczcie na zdjęciach. Wydaje nam się, że światła są tu raczej walorem, nie wadą. Mimo, że niektóre rzeczy – na przykład wielkość jaskini – nas rozczarowały, z kolei inne, których się nie spodziewaliśmy – pozytywnie nas zaskoczyły. Także bilans jest dodatni.

 

Reed Flute Cave – informacje praktyczne

Położenie – Reed Flute Cave znajduje się w obrębie miasta Guilin. Guilin jest dużym miastem, dobrze skomunikowanym  z resztą kraju. Bez problemu można dojechać tu z Pekinu, Szanghaju, Xian czy Hong Kongu. W Guilin znajduje się również lotnisko.

Na tej stronie możecie sprawdzić godziny odjazdów pociągów i ceny biletów:

https://www.travelchinaguide.com/china-trains/

Dojazd – z centrum miasta do jaskini dojeżdża autobus numer 3. Przejazd trwa około  godziny, czasem nawet do dwóch – w zależności od korków. Bilet autobusowy kosztuje 2 juany. Za przejazd płaci się przy wejściu do autobusu, wrzucając do skrzynki odliczone pieniądze. Kierowca nie wydaje reszty. Autobus odjeżdża np. z przystanku przy Guilin Art Museum i zatrzymuje się przy parkingu i kasach biletowych. Przystanek nazywa się tak samo jak jaskinia.

Wstęp – bilety kosztują 100 juanów od osoby, czyli około 55 zł. Obowiązują zniżki dla studentów, jednak nasza polska zielona legitymacja nie została uznana i musieliśmy kupić zwykłe bilety. Widocznie zniżka przewidziana jest jedynie dla chińskich studentów.

Godziny otwarcia – od 08:00 do 18:00, jednak trzeba mieć na uwadze, że ostatnia wycieczka wchodzi o godzinie 17:00.

Forma zwiedzania – w grupie z przewodnikiem

Czas zwiedzania – 1 godzina

Kolejka – od parkingu i kas biletowych do wejścia do jaskini kursuje kolejka. Nie ma sensu korzystać z niej, ponieważ przejście tego dystansu zajmuje około 5 minut.

Adres –  1 Ludi Rd, Xiufeng Qu, Guilin Shi, Guangxi Zhuangzuzizhiqu, Chiny, 541000

 

A więc czy warto? Zdecydowanie warto! Jeśli jesteście w Guilin i macie kilka wolnych godzin, polecamy Wam wizytę w Reed Flute Cave. Na pewno się nie rozczarujecie!

 

Artykuł powstał we współpracy z pośrednikiem wizowym Aina.pl

Jeżeli szukacie innych informacji o Chinch, zapraszamy do naszych kolejnych poradników!

Atrakcje w Chinach – czym kusi południe Chin ?