Chiny na własną rękę czy z biurem podróży?

Chiny na własną rękę – czy to wykonalne? Czy sensowne? Nie za drogie? A może lepiej dać sobie spokój i wykupić wycieczkę z biurem podróży? O tym, która opcja będzie lepsza, dlaczego warto a dlaczego nie warto jechać samemu do Chin, dla kogo taki wyjazd będzie oraz jak go zorganizować, przeczytacie w poniższym poradniku. 

Chiny na własną rękę

Wiele osób krytykuje wyjazdy zorganizowane z biurami podróży, które w naszej podświadomości zakodowały się jako doroczne wyjazdy Janusza i Grażyny na all inclusive do kurortu w Egipcie. Naszym zdaniem takie podejście do tematu jest bezsensowne, bo każdy ma swój idealny sposób na podróżowanie i nie każdy ma takie parcie na szkło, by jeżdzić gdzieś pare razy do roku. Niektórym wystarczą jedne wakacje. Trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że ludzie czasem po prostu nie mają czasu, siły, chęci czy umiejętności, by organizować coś na własną rękę. Albo po prostu ochoty. Każda forma podróżowania jest dobra, każdą propagujemy i każdą staramy się praktykować. Trzeba gromadzić doświadczenia!

Jednak w przypadku Chin sprawa jest nieco trudniejsza. Tutaj już nie chodzi o wypoczynek przy basenie z palemką w drinku, ale o pewne umiejętności personalne –  wytrzymałość psychiczną i fizyczną, umiejętność pokonywania trudności, odnalezienia się w tłumie, czy też bardziej przyziemne sprawy takie jak budżet. Są to sprawy, które trzeba wziąć pod uwagę planując wyjazd do Chin. Czy Chiny są dla każdego? Jak zaplanować wyjazd, by zobaczyć coś fajnego, poznać ludzi i kulturę ?

Chiny na własną rękę – czy warto?

Chiny na własną rękę

Na to pytanie ciężko odpowiedzieć, bo i samo podróżowanie po Chinach jest ciężkie. Do tego tematu mamy bardzo mieszane uczucia. W naszym przypadku, Chiny było jak dotąd najtrudniejszą i najuciążliwszą podróżą. Co tu dużo mówić, umordowaliśmy się nieludzko. Mógł mieć na to wpływ fakt, że nasze doświadczenie z Azją do czasu wyjazdu do Chin było znikome. Trzeba jednak brać pod uwagę, że Chiny nie są różne tylko od państw na innych kontynentach, ale nawet od krajów z nimi sąsiadujących. Oczywiście, każdy kraj na świecie jest inny i na swój sposób wyjątkowy, ale Chiny to już ciężki przypadek. Tam wszystko jest inne, my jesteśmy dla Chińczyków inni, a nasze kultury i tradycje skrajnie się różnią. Wiele zależy od tego jaki sposób podróżowania lubimy i czego kto od podróży oczekuje. Czy żałujemy naszego wyjazdu do Chin? Nie. Czy pojechalibyśmy tam znowu, w ten sam sposób? Nie. No może kiedyś, za kilka lat…

Czy w Chinach jest drogo?

Co prawda nasza podróż do Chin i tak była o połowę tańsza, niż koszt praktycznie identycznej wycieczki z biurem podróży dla jednej osoby, a trzeba mieć na uwadze, że byliśmy tam dłużej niż są wycieczki zorganizowane, oraz fakt, że w tej sumie mieści się również tygodniowy pobyt w Dubaju i Hong Kongu oraz tygodniowy pobyt w Wietnamie. Czy się opłacało jechać samemu? I to jak. Biorąc pod uwagę aspekt finansowy, rzeczywiście wycieczka do Chin na własnę rękę będzie lepszym wyborem dla tych osób, które nie chcą tam stracić za dużo pieniędzy.

Chiny na własną rękę

Teraz rodzi się pytanie, czy Chiny są drogim krajem dla podróżników? I tak i nie. Znowu nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie i znowu wszystko zależy od tego, na co się nastawiamy. Ogólnie rzecz biorąc jedzenie jest bardzo tanie, noclegi też. Ceny za noc w hostelach zaczynają się często poniżej 20 zł od osoby. Ale jak już jedziecie do tych Chin, to z pewnością chcecie coś zobaczyć. No i tu zaczynają się schody. Ceny do poszczególnych atrakcji turystycznych po prostu zwalają z nóg. Kwoty rzędu 100-150 zł za wejście do parku narodowego są tam na porządku dziennym. W Chinach każda, nawet najbardziej badziewna atrakcja, będzie płatna. Każde wejście na wzgórze bez żadnej infrastruktury, każda panorama. Co więcej, w takich miejscach często pojawiają się nagle ukryte opłaty. Drugim minusem są dość drogie bilety na przejazdy. Jednak kiedy weźmiemy pod uwage fakt, jak duże odległości pokonujemy, to nagle się okazuje, że ten przejazd za 50 dolarów pociągiem, który pokonuje ponad 1000 kilometrów jednak wcale taki wygórowany nie jest.

Wszystko zależy od tego, jakie Chiny chcecie zobaczyć

Chiny na własną rękę

Ostatecznie ceny atrakcji turystycznych i przejazdów bardzo zawyżają koszta wyjazdu. Chiny są o wiele droższe niż kraje Azji południowo-wschodniej, jednak wciąż tańsze niż Europa. No może poza cenami do atrakcji turystycznych. Czyli wychodzi tak średnio. Gdy przejrzymy wszystkie oferty wyjazdów do Chin z biurem podróży, można znaleźć wycieczki za 5-6 tysiący złotych, obejmujące najczęściej zwiedzanie Pekinu, Xian i Szanghaju. Często zdarzają się też last minut za 2-3 tysiące. Ale już taka bardziej wymagająca trasa, którą udało nam się zrealizować, byłaby z biurem o wiele droższa. Porównywaliśmy ofertę wycieczki z biurem niemal identycznej jak nasza – w biurze trzeba było zapłacić około 8 tysięcy złotych plus różne dodatkowe koszty (Wstępy do atrakcji, opłaty dla pilota itp.)! A więc wiele też zależy od tego, jaki plan wybierzecie i co chcecie w tych Chinach zobaczyć.

W sytuacji, gdy planujecie zobaczyć na własną rękę Pekin, Szanghaj, Armię Terakotową, pandy w Chengdu czy Zhangjiajie, to jeszcze pół biedy. Do Pekinu lata polski LOT, miasta te są ze sobą dobrze skomunikowane i nastawione na turystów. Schody się zaczynają wtedy, gdy chcecie zobaczyć coś więcej. O, to dopiero będzie przygoda. O ile  takie miejsca, jak Hong Kong czy Yangshuo są na tyle popularne, że infrastruktura turystyczna jest tam porządna, a przyjezdni zza ganicy nie budzą już takiego zdziwienia, o tyle wycieczka do na przykład takiego miasta Leye na południowych krańcach Chin, do najprzyjemniejszych należeć nie musi. Bardzo często może się zdarzać tak, że będziecie pierwszymi białymi, jakich Ci ludzie zamieszkuący mniej turystyczne regiony zobaczą. W jednym z hoteli recepcjonistka pierwszy raz w życiu widziała na oczy paszport, którym posługuje się przecież większość państw świata (w Chinach używają czegoś na wzór naszych dowodów osobistych). Jeśli jedziecie do Chin po raz pierwszy, może warto przemyśleć wybór bardziej sztampowych atrakcji – właśnie Wielkiego Muru, Armii Terakotowej, rejsu po  rzece Jangcy czy pobytu w Yangshuo. W takich miejscach będzie Wam po prostu łatwiej.

Chiny na własną rękę tak, ale na bogato?

Chiny na własną rękę

Do tej pory wyznawaliśmy zasadę, że dopóki mamy czyste łóżko i prysznic, to nic nas nie obchodzi. Możemy spać gdziekolwiek, komfort nie jest nam potrzebny. Podróżowaliśmy nocami, nocnymi pociągami i autobusami, spaliśmy w wielu różnych dziwnych miejscach, mnóstwo chodziliśmy pieszo i jak zwykle wybieraliśmy najbardziej budżetowe opcje zwiedzania. A najbardziej budżetowe oznacza też często najuciążliwsze – loty z kilkoma przesiadkami, przejazdy najwolniejszymi pociągami, noclegi w pokojach wieloosobowych. I zazwyczaj to było dla nas okej. Na tydzień lub dwa. Tym razem wyjechaliśmy na miesiąc, a żeby móc ten miesiąc w Azji jakoś egzostować, musieliśmy zorganizować wszystko jak najtaniej. I skończyło się to tak, ze wróciliśmy do domu tak nieludzko wymęczeni, jak nigdy dotąd. Dlatego teraz uważamy, że jeżeli kiedykolwiek wrócimy do Chin, to tylko na bogato. Jeśli nie musicie się przejmować takimi sprawami jak wyjazdowy budżet, to super. Ale gdy chcecie zaplanować oszczędną podróż musicie się nastawić na to, że komfort i wygoda kosztują. Tak naprawdę wszystko zależy od Waszego podejścia do podróży i tego, na ile istotna jest dla Was wygoda.

W Chinach komfort ma znaczenie

Podczas bezsennej nocy, gdy po łóżkach grasowały nam karaluchy i inne robale nieznanego pochodzenia, gdy nie mogliśmy zmrużyć oka przez Chińczyków z pryczy obok oglądających na cały regulator filmiki w internecie, nieumyci, bo znowu woda lodowata, a zimno w pokoju, z wizją tych wszystkich atakujących nas komarów, bo oczywiście w oknie brakuje moskietery – w głowach kołatała nam jedna myśl. „Może byłoby lepiej przyjechać na krócej, ale bardziej komfortowo?”. Skończyłyby się bezsenne noce polegające na wyłapywaniu robali. NIe byłoby już tańca z moskitami. Nie mielibyśmy dziur w ścianach ani desek w łóżkach zamiast materaca. Skończyłoby się jedzenie makaronu. Noodle na śniadanie, noodle na obiad, noodle na kolację. Co tu dużo mówić, Chiny nas pokonały. W połowie wyjazdu chcieliśmy już pakować manatki i wracać do domu.

Chiny na własnę rękę tak, ale na krócej

Na ten moment uważamy, że jadąc po raz pierwszy do Chin, lepiej zostawić sobie mały niedosyt niż przesyt. Lepiej pojechać na krócej, zapłacić za pokój więcej i mieć święty najświętszy spokój. Po którymś pokoju z robalami z kolei, po którejś misce makaronu, po którymś oszustwie w taniej knajpie, po którymś nocnym przejeździe pociągiem – mieliśmy dość. Kiedy po całym dniu zwiedzania, pokonywania ogromnych odległości i poczucia wyobcowania w tłumie ciągle się przypatrujących Chińczyków – uwierzcie nam, zatęksnicie za wygodnym łóżkiem i czystym pokojem. Nie potrzebujemy komfortu, ale chociaż minimalnych środków czystości. Cudze włosy na poduszce do takich nie należą.

Chiny na własną rękę nie dla każdego?

Jedno jest pewne – nie każdemu się w Chinach spodoba. Nasze zwyczaje, kultura czy sposób bycia różnią się na tyle diametralnie, że mogą one dać się niektórym we znaki. Przede wszystkim, jeśli ktoś chce odpocząć od zgiełku, w ciszy na łonie natury – o to w Chinach może być trudno. Dobrze wiecie ile Chińczyków jest na świecie. Musicie być przygotowani na to, że w najpopularniejszych atrakcjach, takich jak Zhangjiajie, spotkacie dzikie hordy chińskich turystów. W miastach będziecie niesieni na fali ludzi, w metrze dobijali do wejścia. Odległości w Chinach są ogromne, przejazdy zajmują dużo czasu, co jest dość męczące. Oczywiście, można podróżować szybkiem pociągami w pierwszej klasie, ale to też oczywiście więcej kosztuje (tak średnio od 50 dolarów w górę, w zależności od trasy). Trzeba mieć więc na uwadze, że wycieczka do Chin aż tak tania nie jest.

Chiny na własną rękę

Nie najlepiej będą się czuły w Chinach osoby, które nie lubią gdy ktoś się na nie nieustannie gapi. Po angielsku się nie dogadacie – a jak już znajdziecie kogoś, kto zna choć kilka słówek w tym języku, to tak jakbyście znaleźli świętego Graala. Pokoje kilkugwiazdkowe, które na zdjęciach w ofercie wyglądają porządnie, na miejscu okazują się być często brudne i zarobaczone. Chińska zmasowana turystyka jest głośna i chaotyczna  – jednym słowem bardzo uciążliwa. Styl bycia i kultura Chińczyków również mogą razić po oczach – niejednokrotnie usłyszycie i zobaczycie (i poczujecie), jak Chińczyk beka i pluje na środku ulicy. Smog daje się we znaki, miasta są ogromne, obrzydliwe, brudne i najlepiej ich unikać. Plaże? Zatłoczone. Musimy też przyznać, że niektóre miejsca nas rozczarowały – oglądane na zdjęciach w internecie wyglądały o wiele bardziej spektakularnie. Niezliczone rzesze karaluchów, uciążliwa pogoda, bariera językowa, brak umiejetności rozpoznania jedzonych potraw w restauracjach, brak podstawowego asortymentu w sklepach…

Chiny na własną rękę

Komu Chiny się spodobają?

Minusów jest sporo. Zatanówcie się dwa razy, czy Chiny sa najlepszym kierunkiem dla Was i czy koniecznie musicie tam jechać. Typ kanapowca, który lubi odpocząć i osoby wrażliwe na estetykę nie będą się tam czuły najlepiej. A także osoby, które słabo sobie radzą z logistycznymi wyzwaniami podczas podróży. Dobrze się odnajdą w Chinach ludzie zaradni, otwarci, tolerancyjni, cierpliwi, silni fizycznie, którzy lubią wyjazdy trudne, podczas których mogą sprostać różnym zadaniom. W Chinach nie idzie się na łatwiznę, będąc tam samemu jesteście zdani tylko i wyłącznie na siebie. W Chinach już tak jest, że trzeba być twardym, nie miętkim. Trzeba patrzeć na wszystko z dystansem, otwartym umysłem, bez stereotypów, bez obrażania się, ze zrozumieniem i szacunkiem do odmienności, z przymróżeniem oka.

Chiny na własną rękę

Samotny białas w Chinach budzi zdziwienie

Chińczycy mieszkający w pobliżu najpopularniejszych atrakcji czy nawet w miastach takich jak Pekin czy Szanghaj, z reguły są już przyzwyczajeni do widoku zagranicznych grup zorganizowanych. A teraz spróbujcie sobie wyobrazić minę Chińczyka na jakimś totalnym odludziu, gdy nagle wyrasta przed nim na chodniku on, Polak. Cały na biało.

W takich bardziej odosobnionych miejscach odnosiliśmy wrażenie, że niektórzy Chińczycy (w sumie zdecydowana większość) po prostu się nas bała albo nami gardziła. Patrzyli na nas jak na przybyszy z obcej planety, chodzili za nami, jeżdzili za nami tuk tukami, przerywali pracę, wychylali się przez okna, wychodzili ze sklepów, robili ukradkiem zdjęcia. Ale nikt się do Ciebie nie uśmiechnie, nikt nie pokiwa ręką, nikt nie zagada – no bo po jakiemu? To uczucie wyobcowania na dłuższą metę było to nie do zniesienia. To będzie szczególnie męczące dla osób, które nie lubią być w centrum uwagi. Gdy jesteś w grupie zorganizowanej, ten wzrok tłumu rozkłada się na te kilkanaście twarzy i nie skupia się tylko na Tobie. Poza tym, wycieczki zazwyczaj odwiedzają te same, najbardziej znane miejsca, gdzie ich widok nie jest już żadnym zaskoczeniem. A więc zadaj sobie pytanie – na ile jesteś gotowy na to ciągle poczucie wyobcowania w tłumie i zwracanie na Ciebie uwagi, nieraz wytykanie palcami?

Chiny na własną rękę

Chiny na własną rękę to nerwy wciąż napięte do granic możliwości

Może tak było tylko w naszym przypadku, może jesteśmy zbyt nerwowi. Ale załatwianie wszystkiego na własną rękę – kupowanie biletów, szukanie noclegu, próby dogadania się z Chińczykami, zrozumienia ich, wtopienia się w tłum, szukania dworców, pociągów, drogi – po prostu nas wykańczały. Te nieustanne próby przebicia się przez mur kulturowy okazały się dla nas bardzo wyczerpujące. Może gdybyśmy spędzili w Chinach tylko kilka dni, nie byłoby to dla nas na tyle odczuwalne. Jednak po trzech tygodniach stało się to uciążliwe, że o wszystko musieliśmy dbać sami, o wszystko się pytać, wszystkiego szukać – zazwyczaj nie znajdując odpowiedzi. To, co w podróżach zazwyczaj uwielbiamy – czyli planowanie wszystkiego na własną rękę i podróżowanie samemu lub w niewielkiej grupce, w Chinach nagle stało się męczące. Po prostu marzyliśmy o tym, żeby nie musieć się już o nic więcej martwić – żeby ktoś za nas szukał drogi, próbował wytargować cenę lub kupował bilety – chcieliśmy mieć przez moment święty spokój i przestać o tym myśleć. Gdy jedziecie z biurem macie ten komfort, że nie przejmujecie się sprawami organizacyjnymi.

Chiny na własną rękę

Chiny na własnę rękę tak, ale tylko doskonale przygotowane!

Tak się złożyło, że zabrakło nam czasu na dokładne zaplanowanie wyjazdu do Chin. A trzeba wiedzieć, że rzeczy, których sprawdzenie i zorganizowanie podczas wycieczki w Europie zajmuje kilka minut, w Chinach urastają do rangi problemu, nieraz nie do rozwiązania. Wynika to z takich przyziemnych braków, typu brak internetu, brak VPN-u, brak możliwości korzystania z kart kredytowych, brak umiejętności językowych a nawet rozbieżności w rozumieniu mowy ciała czy – zdawać by się mogło – dość uniwersalnych zwrotów. Na przykład młody Chińczyk zapytany na dworcu o „Metro” pokazuje, że nie rozumie co do niego mówimy.

Chiny na własną rękę

Nawet te rzeczy, które mieliśmy zaplanowane, często okazywały się nieprzydatne, bo po drodze coś poszło nie tak. Prawie każdy wieczór spędzaliśmy przy laptopie – szukając, tłumacząc, czytając, oglądając mapy, kombinując jak koń pod górkę. Najgorsze było uczucie frustracji kolejnego dnia, gdy na przykład okazywało się, że najnowszy polski przewodnik podaje absolutnie błędne informacje lub dworzec, który według mapy powinien być w tym miejscu, znajduje się po drugiej stronie miasta. I musisz zmarnować kolejne 2,3 godziny na dojazd do niego – nieraz tak było, poruszanie się po chińskich miastach bez metra to katorga. Poza tym było to wkurzające, że zamiast miło spędzać wieczory, obydwoje zajmowaliśmy się planowaniem tego, jakby tu nie zginąć kolejnego dnia w tym chińskim gąszczu. Lepiej bardzo dobrze przygotować się na wyjazd już wcześniej – zarówno logistycznie, jak i mentalnie. Poczytać książki, obejrzeć filmy, popytać ludzi. Wtedy nic Was nie zaskoczy. Dobry plan w Chinach to podstawa. Dzięki niemu nie zmarnujecie czasu i energii, a także pieniędzy.

Czy Chiny w ogóle warto odwiedzić?

Nie jest też tak, że Chiny mają – z punktu widzenia turysty – same wady. Artykuł nie miał na celu odstraszenia od wyjazdów do Państwa Środka, ale położeniu nacisku na kilka rzeczy, o których często się nie mówi. W internecie oglądamy jedynie piękne, podkolorowane zdjęcia, znajomi wrzucają na swoje tablice same ochy i achy ze swoich podróży, a często zasłyszane przez nas historie mijają się znacznie z rzeczywistością. Dobrze jest znać obie strony medalu, by móc obiektywnie ocenić sytuację i stwierdzić, czy taka podróż jest w ogóle dla nas. Na podstawie swojego doświadczenia możemy teraz stwierdzić, że pojechaliśmy do Chin za szybko. Uważamy, że lepiej było najpierw bardziej poznać Azję, lepiej przygotować się finansowo, lepiej zaplanować wyjazd, lepiej było tak nie zbaczać z utartych szlaków, lepiej było wybrać popularniejsze atrakcje zamiast dzikie rezerwaty na rubieżach kraju, lepiej było poczekać jakiś czas i pojechać do Chin z większym budżetem i doświadczeniem, a nie jako żółtodzioby. Chiny nas przytłoczyły i zmęczyły powodując, że nie czerpaliśmy z tej podróży aż tak dużo radości, jak to się powinno oczekiwać od każdej podróży.

Okazuje się, że w przypadku Chin tak nielubiany i przereklamowany „utarty szlak” wcale nie jest taki zły – zwłaszcza na pierwszą podróż do tego kraju. Szereg logistycznych błędów popełnionych po drodze, skutecznie obrzydził nam wyjazd, jednak Wy jeszcze macie szansę swoim błędom zapobiec – po to właśnie ten poradnik. Jak dla nas wyjazd do Chin po raz pierwszy – z biurem tak, na własną rękę – nie. A jeśli już na własną rękę, to najbardziej popularne miejsca – Pekin, Szanghaj, Hong Kong, Chengdu, Yangshuo, Xi’an. Dopiero później, znając już realia tego kraju, każdy kolejny pobyt łatwiej będzie  zaplanować samemu. Jednak jeśli zdecydujecie się odwiedzić mniej popularne miejsca podczas pierwszego wyjazdu do Chin, to zadajcie sobie najpierw pytanie, czy lubicie podczas podróży pokonywać liczne trudności. 

Chiny na własną rękę to świetny pomysł!

Z zastrzeżeniem wszystkich tych rzeczy, które opisaliśmy wyżej, ogólnie jesteśmy z wyjazdu zadowoleni. ŻADNA inna podróż tak bardzo nie poszerzyła naszych horyzontów, jak właśnie ta. Żadna tak bardzo nas nie poruszyła. Żadna nie dała nam takiego doświadczenia. Teraz mamy wrażenie, że jeżeli pokonaliśmy te wszystkie chińskie przeszkody, to jesteśmy w stanie pojechać wszędzie i żadna podróż nam niestraszna. Wiemy, że są o wiele „trudniejsze” kraje do podróżowania, miejsca niebezpieczne, gdzie ciężko dojechać i brak w nich jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej, jednak same Chiny do „łatwych” również nie należą. Chiny niełatwo zrozumieć, niełatwo poznać. Ale podjęliśmy się tej próby i przy okazji poznaliśmy również wiele niesamowitych osób – Chińczyków, którzy umieli mówić po angielsku i sami do nas zagadywali, a także takich, którzy nie umieli – a  i tak nam pomagali, uśmiechali się, byli gościnni. Zobaczyliśmy na własne oczy miejsca niewymowanie piękne, dzikie, naturalne, a także takie, które stworzyła ręka człowieka. Chiny uchodzą za bezpieczny kraj i w naszym przypadku możemy to potwierdzić, nie zdarzyła nam się ani jedna sytuacja, w której czuliśmy się niebezpiecznie.

Chiny z biurem czy Chiny na własną rękę?

Nie da się poznać i zrozumieć tego kraju podczas jednej podróży. Na to może życia nie starczyć. Ale warto próbować. Jadąc do Chin na własną rękę możecie zboczyć z utartych szlaków, zobaczyć miejsca nieznane szerszemu gronu, odkryć nieskażone ludzką ręką naturalne perełki, podziwiać chińską technologię, próbować nawiązać bliższy kontakt z ludźmi i przede wszystkim zebrać nowe, niezwykłe doświadczenia i umiejetności. Podróż do Chin to niezła szkoła, której biuro podróży Ci nie zagwarantuje. Jednak gdybyśmy teraz mieli wybierać jeszcze raz, na pierwszą podróż do Chin wybralibyśmy się z biurem podróży. No chyba, że bylibyśmy już doświadczonymi podróżnikami, a uważamy, że takimi jeszcze nie jesteśmy. Weźcie też po uwagę, że sami nie byliśmy z biurem podróży i nasze odczucia mogą być mylne. Jest to jedynie nasza perspektywa i spostrzeżenia zebrane po powrocie.

Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy lepsze będą Chiny z biurem czy Chiny na własną rękę. Wszystko zależy od Waszych upodobań, predyspozycji, podejścia do życia i podróży. Której opcji nie wybierzecie – będzie dobrze. Zobaczycie niesamowitą kulturę, niezwykłe krajobrazy, spróbujecie nowych smaków. Warto przemyśleć obie opcje, każda z nich ma swoje plusy i minusy. A my mamy nadzieję, że ten tekst pomoże Wam podjąć decyzję. 

Chiny na własną rękę

Tutaj znajdziecie przykładowe wycieczki z biurem podróży. I to nie jest wpis sponsorowany. 

https://r.pl/chiny

https://www.itaka.pl/nasze-kierunki/chiny.html

https://www.tui.pl/wypoczynek/chiny

Jeśli chcecie wiedzieć co warto zobaczyć w Chinach, sprawdźcie poniższą listę:

https://www.wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/azja/chiny/

Atrakcje w Chinach – czym kusi południe Chin ?

Atrakcje w Chinach to nie tylko Mur Chiński, Armia Terakotowa, rezerwat pandy w Chengdu czy Szanghaj. Na palcach dwóch rąk można zliczyć atrakcje, które kojarzą nam się z Chinami i które są najczęściej przez nas odwiedzane. Chiny są niemal wielkości Europy. Ten kraj, to także nieprzemierzone rubieże, miejsca nieskażone masową turystyką, nieodwiedzane przez zagranicznych turystów. To miejsca, o których istnieniu nie wiedzą często nawet i sami Chińczycy. Do których dotarcie zajmuje mnóstwo czasu, a powoduje jeszcze więcej zmęczenia i stresu. To miejsca dziewicze, dzikie, zielone i piękne. 

Takie właśnie są południowe krańce Chin. Chociaż standardowe turystyczne szlaki z reguły omijają południową część Chin, to właśnie w tamtych regionach postanowiliśmy spędzić większą część naszych chińskich wakacji. To tam zauroczyła nas subtropikalna roślinność, ciekawość Chińczyków widzących często po raz pierwszy białych turystów, brak jakiejkolwiek infrastruktury turystycznej, brunatne wody rzek, zachmurzone niebo, wysokie wodospady, strzeliste góry, żółte łąki, białe domy, etniczne wioski z drewnianą zabudową i wieżami bębnów.

Nie będziemy się tu rozwodzić o Pekinie, Kantonie, rejsie po rzece Jangcy czy Klasztorze Shaolin. O tych miejscach znajdziecie zatrzęsienie informacji w internecie i przewodnikach. My zabierzemy Was w miejsca mniej znane, pomijane, a równie piękne. Czy w Chinach warto zboczyć z utartego szlaku? Po stokroć warto. Ale przygotujcie się na przygodę w miejscach, gdzie ciężko spotkać białego turystę, gdzie będziecie budzić zdziwienie a nawet niechęć, gdzie kontakt jest utrudniony, mur kulturowy niemal nie do przeskoczenia, a bajkowe widoki zapierają dech w piersiach. W tym artykule pokażemy Wam miejsca znane wśród turystów, żeby rozwiać Wasze wątpliwości i potwierdzić, że naprawdę warto je odwiedzić, a także te pomijane, spoza utartego szlaku. A więc, co warto zobaczyć w południowych Chinach?

Atrakcje w Chinach, prowincja Guangxi

Prowincja Guangxi

Miejscem, które nas najbardziej w południowych Chinach urzekło, to prowincja Guangxi. Jest tu wszystko co widzieliśmy wcześniej podczas naszej wycieczki po tym kraju i co nam się w nim najbardziej podobało. No i nie ma tu zbyt wielu chińskich turystów (a tym bardziej zagranicznych). Guangxi to krasowe wzgórza i stożkowate góry, intensywnie zielone pola ryżowe, liczne wodospady, białe wioski zbudowane w stylu kolonialnym, plantacje herbaty, żółte rzeki na równinach i przejrzyste górskie potoki wypływające z jaskiń. To wszystko tworzy sielankowy krajobraz, nieoszpecony miejską zabudową, turystyczną infrastrukturą czy kominami fabryk. Tutaj industrializacja nie jest tak bardzo widoczna, jak w innych częściach kraju. 

Atrakcje w Chinach, Guangxi

W prowincji Guangxi ludzie mówili do nas i pisali po chińsku mimo, że tłumaczyliśmy wszelkimi sposobami, że ich nie rozumiemy. Wydawało im się niepojęte, że ktoś może nie znać chińskiego. W recepcji hotelu pytali co to jest ten nasz paszport i jak go używać, na ulicach nasz wzrost budził zainteresowanie, nikt nas nie próbował naciągnąć, bo też nikt nie wiedział po jakiemu ma z nami rozmawiać, niektórzy młodzi Chińczycy uśmiechali się do nas lub sami wskazywali drogę. Tutejsi mieszkańcy nie zdają sobie sprawy, że żyją obok jakichś atrakcji wpisanych na listę UNESCO, autobusów i pociągów jeździ niewiele, a w łóżkach nogi nam wystawały, bo materace są „skrojone” na człowieka metr sześćdziesiąt. To był dla nas nowy nieodkryty świat. Żółte rzeki leniwie toczące się polami, bystre górskie potoki, kaskady niezliczonych wodospadów, które w Europie byłyby zaraz okrzyknięte największymi atrakcjami, bielone ściany prostych domów czy ciągnące się po horyzont pola, są zaskoczeniem i czymś, czego po Chinach się nie spodziewaliśmy. 

Obszar ten o wiele bardziej przypadł nam do gustu, niż okolice tak popularnego Guilin i Yangshuo, ponieważ był on bardziej odcięty od świata, nieskażony turystyką, dziki. Charakterystycznych, stożkowatych gór jest jakby więcej i wydają się  one  wyższe od tych w okolicach Guilin. Dżungla jest gęsta, zielona, dziksza. Drogi są w opłakanym stanie, kilometrami można nie spotkać na nich żywego ducha. Na polach widać pracujących ludzi, pasące się stada zwierząt, a o wierzchołki gór obijają się białe chmury. Widok jak z bajki. Moglibyśmy zatrzymać się w nim na o wiele dłużej. Przed Wami lista miejsc, które warto zobaczyć w Chinach południowo-wschodnich. 

 

1. Punkt widokowy Cuiping

To jest ten widok, który większość ma z nas przed oczami, myśląc „Chiny”. Widok nieprawdopodobny, jak nie z tej planety, dla którego warto się męczyć i jechać na drugi koniec świata. Jak wąż wijąca się leniwie rzeka, przecinająca różnobarwne pola ryżowe, opływająca wioski i góry w kształcie piramid, niekończąca się zieleń i błękit nieba. A do tego niezwykła cisza, bo… można mieć to miejsce tylko dla siebie! Do wzgórza nie prowadzi żadna porządna droga, dojechać tam można jedynie skuterem lub rowerem, dlatego Cuping nie jest odwiedzany przez chińskie wycieczki. Przyjeżdżając tam około południa zastaliśmy zamknięte bramy, a strażnik otworzył je dla nas jako dla pierwszych odwiedzającymch tego dnia. Po drodze nie spotkaliśmy żywej duszy, co tylko spotęgowało pozytywny odbiór wzniesienia. Wrażenia i widok obłędne.Atrakcje w Chinach, Cuipeg

2. Skuterowa wycieczka wokół Yangshuo

Nie ma chyba lepszego sposobu na zwiedzanie okolic Yangshuo, niż przejażdżka skuterem! Same Yangshuo jest typowym chińskim, bardzo turystycznym miastem, w którym nie ma raczej nic ciekawego do roboty. Ale to doskonała baza wypadowa na eksplorowanie okolicznych gór, pól i wiosek. Polecamy zostawić w pokoju mapy, telefony i wszystko co zbędne, a potem wypożyczenie skutera i przejażdżkę w siną dal. Warto wręcz zgubić się między polami ryżowymi, odkrywać nowe atrakcje, piękne widoki, spokojne wsie, urządzić piknik nad wodą, zatrzymywać się w małych wsiach. Warto też jechać wzdłuż rzeki Li, w której odbijają się niesamowite mogoty i białe chmury. Wiele osób decyduje się na rejs po rzece Li, my jednak wolimy skuter. Widoki te same, a skuter macie do dyspozycji na cały dzień, rejs – na godzinę czy dwie. No chyba, że zdecydujecie się na rejs do Yangshuo z Guilin – to już zupełnie inna para kaloszy. Tak czy siak, na co byście się nie zdecydowali – na pewno nie będziecie żałować, a mogoty przy rzece Li wyglądają obłędnie z każdej perspektywy.  Okolice Yangshuo są jednym z najpopularniejszych miejsc w południowych Chinach wśród zagranicznych turystów, jednak bez najmniejszego problemu znajdziecie tu miejsca odludne, ciche i położone blisko natury – wystarczy tylko wyjechać poza miasto. Dla tych kosmicznych widoków naprawdę warto tutaj przyjechać.

Południowe Chiny, Yangshuo

3. Ping’an, Longji, Dazai – Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu

…czyli wioski położone między tarasami ryżowymi Smoczego Grzbietu. A Wam z czym kojarzą się Chiny? Idziemy o zakład, że między innymi właśnie z ryżem. Tarasy ryżowe Smoczego Grzbietu są jednym z najbardziej znanych miejsc, gdzie można to dzieło natury i człowieka podziwiać. Poletka ryżowe skrupulatnie rzeźbione w zboczach góry od ponad 500 lat, zmieniające kolory wraz z porami roku są widokiem, który z pewnością warto zobaczyć podczas wycieczki do Chin. Polecamy na kilka dni zostać w jednej z okolicznych miejscowości i każdego dnia wędrować tarasami, napawając się widokiem gór i zielonych pól. Longji jest najbardziej znane, Ping’an z kolei oblegane przez chińskie wycieczki zorganizowane. Wymienione w tym punkcie wioski są naprawdę urocze, ale lepiej unikać straganów – to głównie na nich koncentruje się uwaga chińskich turystów. Wystarczy opuścić teren rażenia, zapuścić się w ciche uliczki, wyjść z wiosek i ruszyć na wędrówkę tarasami od wioski do wioski, mijając po drodze mieszkańców na polach czy zajętych swoimi przydomowymi sprawami. Na miejscu byliśmy zaskoczeni, ale tak pozytywnie. Zdjęcia w pełni nie oddają urody tego miejsca i są dość ograniczone, obejmując jedynie same tarasy. Spacerując między nimi szokująca jest właśnie ta przestrzeń i ciemne masywy gór, na tle których pola ryżowe prezentują się wspaniale.

Atrakcje w Chinach, Ping'an, Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu

4. Kanion Tongling

Kanion Tongling dosłownie wyrwał nas z butów. Nasz obiektyw nie był w stanie uwiecznić na zdjęciach ogromu tego miejsca. Wygodna ścieżka prowadzi wzdłuż rwącej rzeki, między pionowymi skałami o niezwykłych kształtach, przez niesamowite jaskinie, podziemne tunele, dżunglę z niewiarygodnie zieloną roślinnością, aż po wodospad liczący ponad 170 metrów wysokości. Wysokie ściany skalne otaczające z dwóch stron kanion mają tak niespotykane kształty, że trudno je do czegokolwiek nam znanego porównać. Poza tym już sam ich ogromn robi wrażenie. Chińskie altany mijane po drodze tylko podnoszą atrakcyjność tego miejsca. W kanionie spotkaliśmy ledwie kilka osób, bo nie jest to typowe „must see” w Chinach, a jego położenie sprawia, że Tongling nie stanowi oczywistego celu wycieczek zachodnich turystów. Jednak warto nadłożyć drogi, żeby zobaczyć takie cuda!

Więcej o kanionie Tongling przeczytacie tutaj -> https://wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/kanion-tongling/

5. Guilin

Już się obawialiśmy, że znienawidziliśmy każde miasto w Chinach, jednak w Guilin jest naprawdę przyjemnie. Czyste, bardzo kolorowe, żywe miasto z kilkoma ciekawymi atrakcjami. Nocą jest intensywnie i barwnie oświetlone, co daje ciekawy efekt. Na kilka dni Guilin stał się naszą bazą wypadową na zwiedzanie okolicy. Może samo miasto nie jest jakąś wybitną atrakcją samą w sobie, ale w porównaniu do innych chińskich metropolii, wypada całkiem przyzwoicie. I fajnie jest wieczorem przejść się wzdłuż oświetlonej rzeki, przypatrując się spacerującym rodzinom i grupom znajomych odpoczywających w cieniu rozłożystych drzew, podświetlonym altanom, mostkom i pagodom.

6. Hong Kong

Hong Kong jest totalnie hipnotyzującym miastem, które zachwyca od pierwszej chwili. Tutaj nie można się rozczarować, jest dokładnie tak jak w filmach i na zdjęciach! Naszym zdaniem jest to miasto z tych, które trzeba odwiedzić chociaż raz w życiu. Na jednej ulicy można znaleźć szklane drapacze chmur, ogrody z tropikalną roślinnością, spokojne świątynie, głośne centra handlowe, targi, ulice pełne ludzi i ciche zaułki oświetlone neonami. Niektóre rozwiązanie zastosowane w mieście są naprawdę zachwycające – wielopoziomowe chodniki i pasy jezdni, ulice przebiegające przez wnętrza budynków, nielimitowana herbata podawana do posiłków, dwupiętrowe autobusy i tramwaje, pokrowce na parasole przy wejściach do restauracji, knajpy z gwiazdkami Michelina, gdzie posiłek dla dwóch osób kosztuje 30 zł, życie toczące się na ulicach  24 godziny na dobę siedem dni w tygodniu… można byłoby wymieniać jeszcze długo. Warto odwiedzić to miasto już dla samego widoku rozciągającego się ze wzgórza Wiktorii oraz dla smaku rewelacyjnych dim sumów! Odwiedzając południowe Chiny po prostu nie można pominąć Hong Kongu.

Atrakcje w Chinach, Hong Kong

7. Reed Flute Cave

Południowe Chiny obfitują w ogromne i piękne jaskinie, a najbardziej popularną jest właśnie ta. Zdjęcia Jaskini Reed Flute Cave, które oglądamy w Internecie nieco rozmijają się z rzeczywistością. Grota owszem, jest piękna. Jednak na zdjęciach wyglądała na ogromną, a naprawdę jest niewielkich rozmiarów. Podziemne jezioro okazało się bajorkiem o powierzchni kilku metrów kwadratowych. Co nie zmienia faktu, że Reed Flute Cave jest bardzo interesującym miejscem. Uroku dodają jej kolorowe światła. Widać różnice między grotami europejskimi, a tymi w Chinach. Inne kształty, inne nacieki, inne stalagmity i stalaktyty. To wszystko przypominało nam… pałac! Niektóre skały wyglądały jak kwiaty, girlandy, grzyby i… bakłażany oraz ludzkie mózgi ? z resztą, zobaczcie sami na zdjęciach. Skojarzenia z lasem i roślinami same się nasuwają podczas tej krótkiej wycieczki. Reed Flute Cave jest bardzo komfortowa do zwiedzania – wygodne chodniki i schody, optymalna temperatura, zero wilgoci, zapach kwiatów unoszący się w powietrzu, bardzo ułatwiają spacer. Na koniec wyświetlany jest propagandowy film o tym, jacy to znani politycy odwiedzili już jaskinię przed nami. Jakby nie było, grota zrobiła na nas duże wrażenie, głównie dzięki nieprawdopodobnie ciekawym kształtom skał. 

Więcej o Reed Flute Cave przeczytacie tutaj -> https://wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/azja/reed-flute-cave/

Atrakcje w Chinach, Reed Flute Cave

8. Wodospad Detian

Wodospad Detian to południowe Chiny w najlepszym wydaniu. Jest czwartym pod względem wielkości wodospadem granicznym na świecie – zaraz po Niagarze, Wodospadach Wiktorii oraz Iguazu. Wodospady leżą na granicy chińsko – wietnamskiej. Bajkowe otoczenie sprawia, że odwiedza je wielu chińskich turystów, ale odległość od głównych atrakcji turystycznych odstrasza turystów zagranicznych.  Widok z tarasu na spienione wodospady i zielone stożki gór, a do tego odgłosy dżungli to coś, co chyba najlepiej zapamiętaliśmy z podróży do Chin i najbardziej wryło nam się w serce. Kolory tego miejsca są tak intensywne, że aż biją po oczach. Ten obrazek jest dla nas synonimem egzotyki, natury i urody Chin. Kojarzy nam się z nieodkrytym jeszcze  rajem, miejscem dzikim, niedostępnym, nieskażonym ludzką ręką i dziewiczo pięknym. Co ciekawe, wszyscy chińscy turyści tłoczyli się bezsensownie pod samymi wodospadami, a wystarczyło przejść się wzdłuż rzeki i pozostaliśmy z tym widokiem zupełnie sami!

Atrakcje w Chinach, Wodospad Detian

9. Rezerwat Leye-Fengshan

To niezwykły geopark pełen jaskiń, podziemnych rzek, lejów, wodospadów, stożkowatych gór, skalnych mostów, komór i studni, a wszystko to porośnięte jest gęstą tropikalną roślinnością. Te nieznane szerszemu gronu turystów rubieże południowych Chin, z pewnością zainteresują każdego amatora jaskiń. Cały rezerwat wpisany jest na listę UNESCO. Teren jest ogromny, na tym obszarze znajdują się również największe jaskinie na świecie, które rozmiarem ustępują jedynie tym wietnamskim – leżącym całkiem niedaleko. To miejsce to trochę taka terra incognita pod względem turystycznym. W internecie – posucha, informacji brak. W przewodniku kilka strzępkowych wiadomości, które swoją drogą wyprowadziły nas w pole. Na rezerwat składa się kilka obszarów krajobrazowych, które oddalone są od siebie nierzadko po 100-150 km. Do Leye prowadzi jedna, tragiczna droga, której przejechanie zajmuje nie 4, a 8 godzin. Autobusów jeździ niewiele. Na miejscu mieszkańcy traktowali nas niemal jak przybyszy z innej planety. Punktem wypadowym dla zwiedzania rezerwatu może być miasto Baise.

Raczej niemożliwością jest  zwiedzić wszystkiego w ciągu jednego dnia. Przez brak informacji i słabe zaplanowanie wycieczki udało nam się ledwie liznąć Leye i do tej pory nie możemy odżałować, że nie poświęciliśmy na Leye-Fengshan więcej czasu. Geopark jest atrakcją niezwykłą, nieznaną, oddaloną od głównych szlaków turystycznych w Chinach. Polecamy ją wytrwałym, cierpliwym i tym, którzy dysponują większą ilością czasu i mogą zatrzymać się tu na dłużej. Naprawdę, jest co oglądać.

Atrakcje w Chinach, Leye - Fengshan, Zdjęcie udostępnione dzięki stronie http://www.globalgeopark.org

10. Zhaoxing

Pomijając już kwestie, że mamy sprzeczne uczucia co do kupowania biletów wstępu do wiosek mniejszości etnicznych, musimy przyznać, że Zhaoxing jest miasteczkiem pięknym. Właśnie tak wyobrażaliśmy sobie chińskie wioski. Niestety wiele wątpliwości w nas budziło zaklasyfikowanie Zhaoxing ( i innych okolicznych wiosek) jako biletowanej atrakcji i rodziło to w nas wiele pytań – czy mieszkańcy mają z tego jakieś profity? Czy taki stan rzeczy im przeszkadza? Wydawać się może, że nie. Na miejscu było tak normalnie. Zwłaszcza wieczorem, gdy turyści wyjechali, a we wiosce toczyło się zwykłe życie. Ludzie pracowali, prali, jedli, rozmawiali z sąsiadami. Niczym się nie wyróżniali – ani ubiorem, ani zachowaniem. Wydawali się nie zwracać na przyjezdnych większej uwagi. Ale na ten temat napiszemy jeszcze obszerniejszy artykuł. Sama miejscowość jest bardzo klimatyczna i spokojna. Drewniana zabudowa, czerwone lampiony, smoki, kolorowe zdobienia wieże bębnów, w których spotykali się mieszkańcy wioski, prezentują się wyjątkowo. Polecamy spędzić wieczór z mieszkańcami, usiąść przy jednym z grillów na ulicy i pałaszować chińskie przysmaki. W życiu nie jedliśmy lepszego bambusa, niż ten z grilla w Zhaoxing. 

11. Tang’An

Kolejna wioska etniczna, Tang’an. Położona wysoko w górach między tarasami ryżowymi, sprawia wrażenie odciętej od świata. Jest senna, spokojna i piękna. Nie ma w niej sklepów, straganów, restauracji, wielu wycieczek. Wydaje się opuszczona, bo wszyscy mieszkańcy są na polach – podczas naszej wizyty rozpoczęły się zbiory. Zwyczajna wieś i zwyczajne życie. Tang’an jest stosunkowo i tak dość często odwiedzane przez turystów. W okolicy leży wiele innych wiosek, których mieszkańcy praktykują plemienne tradycje (wspaniałe stroje, noszenie długich włosów do ziemi, strzelanie z łuku, śpiewy i obrzędy, własne dialekty), a które rzadko kiedy goszczą u siebie przybyszów z zewnątrz. Wydaje się, że ludzie tu zwyczajnie żyją i przestrzegają tradycji, nie przejmując się turystami i nie zwracając uwagi na to, że gdzieś jakiś urzędnik inkasuje opłatę z racji ich “inności” i za to, że my możemy do ich wiosek wejść. Żałujemy, że bariera językowa uniemożliwia nam poznanie wersji mieszkańców i postrzegania przez nich tej sytuacji. Tutejsze tarasy ryżowe urzekły nas bardziej, niż popularne tarasy ryżowe Smoczego Grzbietu, ponieważ było ich nieporównywalnie więcej. Jak okiem sięgnąć, ciągnęły się po horyzont. Część z nich była jeszcze nawodniona. Sama wioska była jak rodem wyjęta z naszych wcześniejszych wyobrażeń o Chinach – dziadkowie siedzący pod domami z długimi brodami i fajkami, kobiety dźwigające na barkach ciężary, kury biegające po ulicy, dzieci bawiące się pod szkołą w trakcie przerwy, żadnych sklepów czy restauracji, tradycyjna drewniana architektura – dla nas całkowicie nowa i orientalna. Ta wioska była bardziej zaniedbana i brudna niż Zhaoxing, przez co wydawała się autentyczna i nie na pokaz. 

12. Zhangjiajie

Z oceną tego miejsca mamy niewielki problem, ponieważ nie udało nam się go w pełni zobaczyć. Utrudniło nam to załamanie pogody, przez które w ciągu trzech dni w Parku Narodowym  Zhangjiajie widzieliśmy naprawdę niewiele. Jedynie pierwszego dnia udało nam się wjechać kolejką linową do Yangjiajie Scenic Area. Mieliśmy tam mało czasu, ale zdążyliśmy się zachłysnąć ogromem tego miejsca, potęgą natury, niezwykłością gór. Widzieliśmy ledwie skrawek Parku i to był jakby przedsmak kolejnych widoków, na jakie nastawiliśmy się kolejnego dnia. Niestety pogoda uniemożliwiła nam poznanie uroków tego miejsca w całości. Ale cieszymy się, że chociaż przez te kilka godzin mieliśmy możliwość zrozumieć, jak ogromny jest ten park i że warto do niego przyjechać. I na pewno w przyszłości tam wrócimy. Ilość oryginalnych formacji skalnych i ich kształt są imponujące. Widok z platform widokowych wyglądają jak żywcem wyjęte z chińskich obrazów. Na zwiedzanie Zhangjiajie z pewnością warto poświęcić więcej czasu, niż tylko jeden dzień. Zwłaszcza, że pogoda w tych górach nigdy nie jest pewna.

Więcej o Zhangjiajie przeczytacie tutaj -> https://wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/azja/chiny/zhangjiajie/

Atrakcje w Chinach, Zhanghjiajie

13. Baise i Jingxi

Południowe Chiny zaskoczyły nas swoimi niewielkimi miastami. Nie mówimy tu o kolosach typu Nanning czu Kunming, ale o tych mniejszych i raczej nieznanych zagranicznym turystom. Baise i Jingxi to dwa nieduże miasta położone w prowincji Guangxi, które nas zauroczyły spokojną atmosferą, czystością i ciekawą architekturą. Szczególnie Baise i jego monumentalne, socrealistyczne, czerwone pomniki, zrobiły na nas duże wrażenie. Po wizycie w tych miastach nabraliśmy trochę większej sympatii do chińskich metropolii, które niestety potrafią do Chin bardzo zrazić. Baise i Jingxi są ciekawymi miejscami, a w ich okolicach znajduje się sporo fajnych atrakcji (np. Equan Spring). Tutaj nie dogadacie się po angielsku, nikt nie zrozumie Was ani do czego służy Wasz paszport, ludzie będą patrzeć na Was dziwnie. Tutaj też nie zobaczycie zmasowanej turystyki, bo do Baise i Jingxi nie docierają Chińskie wycieczki ani turyści zza granicy. Są to po prostu zwyczajne, chińskie miasta – autentyczne, nieskażone turystyką i naprawdę zachęcające chociaż do krótkiej wizyty. Może nie jako docelowa atrakcja, ale postój w drodze do innego miejsca, np. kanionu Tongling.

14. Fenghuang

Mimo, że Fenghuang było naszym największym rozczarowaniem wyjazdu, musimy oddać mu sprawiedliwość i umieścić je w tym zestawieniu. Fenghuang, zwane miastem feniksów, kojarzyło nam się wcześniej ze starym Singapurem, ale w takiej miniatureowej wersji. Gdy zobaczyliśmy zdjęcia tego miejsca przed wyjazdem, od razu było wiadome, że musimy tam pojechać. Miasto niestety jest bardzo popularne wśród chińskich turystówm oblegane i turystyczne. Pełno tam dyskotek, barów, straganów, naganiaczy, dudniącej muzyki, kiczowatych neonów, głośnych przewodników i kijów selfie. Taki urok chińskiej zmasowanej turystyki. Początkowo Fenghuang nas odstraszyło – zwłaszcza, że była to nasza pierwsza styczność z chińskimi wycieczkami zorganizowanymi. Jednak warto temu miejscu dać szansę. Gdy pominiecie zwiedzanie miasteczka wieczorem, a wstaniecie skoro świt i zapuścicie się między wąskie uliczki, na których dopiero się budzi życie – wówczas odkryjecie prawdziwy urok Fenghuang. Szczególnie duże wrażenie robią domu osadzone na drewnianych palach wbitych w koryto rzeki.

Chiny są trudne do podróżowania, do poznania i zrozumienia. Ale warte podjętego wysiłku. Nawet jeśli nie uda nam się ich poznać w takim stopniu, w jakim byśmy tego pragnęli i zrozumieć choć w części. Warto jednak próbować i starać się zobaczyć jak najwięcej. Mamy nadzieję, że powyższa lista pomoże Wam w jakimkolwiek stopniu zaplanować wymarzona podróż do Państwa Środka!

 

Wpis powstał we współpracy z pośrednikiem wizowym Aina.

https://www.aina.pl/