Preikestolen i Stavanger – informacje praktyczne

Preikestolen, czyli skalną półkę w Norwegii (zwaną też Amboną lub Pulpit Rock), widzieliśmy na zdjęciach dziesiątki razy. Jako jedna z głównych atrakcji Norwegii i jedno z najbardziej widokowych miejsc nie tylko w tym kraju, ale i w ogóle na świecie, Preikestolen co rusz trafia to na łamy magazynów podróżo-krajoznawczych, na blogi, do filmów i na zdjęcia zamieszczane w internecie, książek czy różnorakich albumów. Nie da się zaplanować wyjazdu do Norwegii i nie potknąć się gdzieś o zdjęcia Preikestolen. Tak, to popularne miejsce. Tak, wydawało nam się, że już nam się opatrzyło i nie spodziewaliśmy się większego zaskoczenia po tym miejscu. A jednak, kiedy po żmudnej wędrówce zza zakrętu wyłonił się TEN widok, to mocno nas – lekko mówiąc – zatkało. 

Jak wygląda Preikestolen ?

Preikestolen okazał się miejscem, które wryło nas w ziemię. Lecicie do Norwegii i wspinacie się po ten konkretny widok, który obił się o Wasze oczy już tysiące razy. Określona panorama – góry, niebo, woda, skalna półka. Zazwyczaj w tej samej konfiguracji, te same ujęcia, podobne kadry, bo i ciężko o jakąś innowacyjność w miejscu, które dziennie fotografuje setki osób. Ale oglądając zdjęcia w domu, nie zdajemy sobie sprawy z ogromu tego miejsca. Z wygodnej kanapy nie doceniamy trudu, jaki trzeba włożyć, by ten widok zobaczyć (tak, dla nas to był trud). Przez ekran monitora nie jesteśmy w stanie ogarnąć przestrzeni Preikestolen. Ani potęgi gór, a tym bardziej, przytłaczającej wręcz wysokości. Nie poczujecie silnego wiatru na twarzy, oddziaływania pogody zmieniającej się jak w kalejdoskopie. A przede wszystkim, nie poczujecie się malutcy wobec potęgi przyrody. Jak my uwielbiamy to uczucie! Mimo, że przytłacza i pokazuje, jak mało miejsca na świecie każdy z nas zajmuje, to także otumania, wpływa na wszystkie zmysły i chwyta za serce. To jest uzależniające.

Połączenie wody i gór to coś, co uwielbiamy podziwiać podczas podróży. Domyślamy się, że i na Was ten duet robi wrażenie. W końcu jakżeby można byłoby pozostawać obojętnym na takie zestawienie? Zwłaszcza, gdy możemy podziwiać je z takiej perspektywy, z takiej wysokości. Preikestolen to z pewnością jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc, jakie przyszło nam oglądać, a zarazem jeden z najlepszych panoramicznych widoków na fiordy. Kilka tygodni wcześniej mieliśmy okazję podziwiać fiordy w okolicy Bergen, ze spektakularnej platformy widokowej Stegastein i wydawało nam się, że już mocniej fiordami zachwycić się nie można. A Preikestolen bije Stegastein na głowę!

Na Preikestolen mamy szerszą perspektywę, możemy dostrzec więcej. Widzimy nie tylko „pierwszą linię” gór, ale ich całe połacie, aż po horyzont. Przez te góry przebija się na wylot szeroka i długa wstęga wody, która mieni się najróżniejszymi odcieniami koloru niebieskiego. Im mocniej zaświeci słońce, tym lepiej widoczna staje się turkusowa barwa wody. Momentami aż strach podchodzić do krawędzi skał, bo wysokość się zatrważająca. Wychylając się trochę poza nią aż trudno uwierzyć, że wdrapaliśmy się tak wysoko. Momentami w wodzie u naszych stóp odbijają się obłoki, które otulają niebo nie dość szczelnie, bo co rusz oślepia nas intensywne słońce. Odwracając głowę można zobaczyć pięknie wijący się fiord i dolinę, którą rzeźbi, a którą otaczają zielone już, łagodne góry. Oglądane z półki skalnej wodospady, których wody spadają kaskadami do fiordu, wydają się mieć ledwie kilka centymetrów wysokości. Jednolitą taflę wody przecina co jakiś czas statek lub motorówka, pozostawiająca po sobie spienioną smugę.

Jak wygląda szlak na Preikestolen?

O ile podziwianie widoków z Pulpit Rock było jednym z najpiękniejszych doświadczeń w naszym życiu, o tyle zdobycie tego punktu okazało się dla nas mordęgą. Gdyby Preikestolen okazał się nie być wart tego całego trudu, to byłabym na górze bardzo, ale to bardzo niezadowolona. Na szczęście widok z góry okazał się na tyle fenomenalny, że mogłam wybaczyć temu miejscu całą resztę.

Przechodząc do konkretów, szlak na Preikestolen był dla mnie zwyczajnie nudny. Oczywiście, co człowiek to opinia i pewnie znajdzie się wiele osób, które powie, że wręcz przeciwnie. Każdemu podoba się co innego, nam niestety szlak na Preikestolen do gustu nie przypadł. W większości wiedzie przez las, śliskich kamieniach i stopniach, dlatego cały czas trzeba patrzeć pod nogi. Wiadomo, ma on kilka swoich momentów, na przykład kiedy trasa wiedzie przez drewnianą ścieżkę przez niewielkie mokradła lub po dużych skałach między jeziorkami. Jednak są to tylko przebłyski i przez większość czasu nie ma na co popatrzeć, a jedyną rozrywką może być obserwacja lasu lub pleców osób wędrujących przed nami. Pamiętajcie jednak, że jest to nasza subiektywna opinia i kto wie, sami może szlakiem się zachwycicie.

Czy Preikestolen jest zatłoczone?

Drugi minus stanowi fakt, że szlak jest piekielnie zatłoczony. Wcześniej nie pomyślałam, że będzie mi to przeszkadzać, jednak jak dotąd jeszcze nigdzie nie doświadczyłam na szlaku takiego tłoku. Kolejka przed Tobą, wyminąć nie ma jak, turyści zatrzymują się w połowie marszu, żeby zrobić sobie zdjęcie na tle jakiegoś drzewka, a z tyłu drepczą Wam już niecierpliwie po piętach i chuchają w kark. Tłok jest ogromny, zainteresowanie Preikestolen jest ogromne i trzeba się z tym pogodzić.

Wskazówka: najgorzej na szlaku jest po przyjeździe autobusu. Kiedy wszyscy w tym samym czasie ruszają w drogę, warto przeczekać około pół godziny, jak największa fala turystów przejdzie. Pierwsze 20 minut szlaku jest w takim tłumie nie do zniesienia, a przecież nie wchodziliśmy na Preikestolen jeszcze w szczycie sezonu. Na początku co chwilę zatrzymaliśmy się, żeby przepuścić coraz to nowych przybyłych turystów i w końcu poskutkowało – droga się względnie uspokoiła. Przez resztę wspinaczki mieliśmy zazwyczaj chociaż wolne 50 metrów przed i za nami. W niektórych miejscach korek się kumulował, zazwyczaj w jakimś trudniejszym momencie szlaku. Co prawda mijaliśmy po drodze osoby, które dojechały pod Preikestolen indywidualnie, ale najgorsze tłumy już były za nami. Innym sposobem jest rozpoczęcie wędrówki bardzo wczesnym rankiem lub popołudniem, kiedy turystów jest już mniej. Warto też przemyśleć wyprawę na początku sezonu, właśnie na przykład w kwietniu lub maju, jednak pogoda w tych miesiącach jest z pewnością bardziej niepewna, niż na przykład w lipcu.

Na samej skalnej półce ludzi było sporo, ale nie aż tak bardzo, jak tego oczekiwaliśmy. Myśleliśmy, że będzie gorzej. A może to dlatego, że nastawiliśmy się już na to wcześniej, że nie będziemy mieli Preikestolen na wyłączność. Na skałach powyżej skalnej półki, skąd rozprościerają się najlesze widoki, nie było prawie nikogo. Co jakiś czas na górę wspięło się kilka osób, ale w porównaniu z samą półką i szlakiem, było tam już bardzo spokojnie.

Czy szlak na Preikestolen jest trudny?

Z reguły staramy się nie udzielać rad w stylu, że w tych i tych górach jest łatwo/trudno, ponieważ wszystko zależy od naszych osobistych predyspozycji. Trasa liczy sobie 8 kilometrów w dwie strony, w większości po kamiennych schodach. Chociaż całość to istna przeplatanka – raz na dół, raz pod górę, znowu na dół i po chwili jeszcze bardziej pod górę. Droga składa się głównie z kamieni, które były bardzo mokre (mimo, że podczas naszej wizyty deszcz nie padał) i trzeba było uważać na nogi. Szlak jest oznaczony jako średniozaawansowany. Dla osób, które uprawiają jakiś sport i mają dobrą kondycję, jego przejście nie powinno stanowić większego wyzwania. Podobnie dla osób, które często chodzą po górach, przejście trasy na Preikestolen będzie łatwym zadaniem. Po drodze mijaliśmy zarówno dzieci, jak i emerytów, także każdy powinien dać radę.

Trzeba jednak brać pod uwagę, że bez kondycji nieźle się zmachacie. Dla nas to była męczarnia, bo ostatnie miesiące spędziliśmy pracując/studiując przed komputerami, bez żadnego ruchu, a nawet wyjazdów. Nie mając dobrej kondycji zmęczyliśmy się okropnie, chociaż czytając przed wyjazdem inne blogi, spodziewaliśmy się lekkiego spacerku. Sugerujący takie informacje autorzy powinny jednak brać pod uwagę, że każdy z nas ma inną kondycję i kategoryczne stwierdzenia w  stylu 'szlak jest łatwy/trudny”, mogą wprowadzić w błąd. Wszędzie można natrafić na informację, że wejście na górę zajmuje od jednej do dwóch godzin.  Nam zajęło to trzy godziny, a zdjęć wcale dużo nie mamy. Tak więc wskazania co do czasu przejścia trasy trzeba brać z przymrużeniem oka i przez pryzmat własnych możliwości. Naszym zdaniem szlak jest średniozaawansowany. Łatwy nie jest, ale do trudnych też nie należy. Jest też dobrze oznaczony, więc na pewno się nie zgubicie. 

Ile czasu poświęcić na Preikestolen ?

Tak jak pisaliśmy we wcześniejszym akapicie, najczęściej można spotkać informację, że na górę wchodzi się średnio w 1,5- 2 godziny, a schodzi w 1,5 godziny. Nam to zajęło jednak 3 godziny na górę i dwie w dół. Do tego szkoda jest schodzić na dół po piętnastu minutach i warto na półce skalnej spędzić trochę więcej czasu, by nacieszyć się widokiem. Trzeba też doliczyć czas na dojazd ze Stavanger – 40 minut promem, 30 minut autobusem/autem w jedną stronę. Na Preikestolen najlepiej jest przeznaczyć jeden dzień, chociaż wejście na górę można połączyć np. ze zwiedzaniem Stavanger lub innej okolicznej atrakcji. Plusem jest to, że latem dni w Norwegii są bardzo długie, dlatego macie sporo czasu do zachodu słońca i wędrówkę możecie zacząć nawet późnym popołudniem (pamiętając o ostatnim promie wracającym do Stavanger. Chyba, że nocleg macie gdzieś w okolicy Preikestolen).

Kiedy wchodzić na Preikestolen?

Preikestolen w teorii jest dostępne przez cały rok, ale w praktyce wejście na górę zimą może okazać się trudne, a nawet niewykonalne. Warunki pogodowe i śnieg mogą skutecznie utrudnić i uniemożliwić zdobycie Preikestolen, poza tym widoczność w miesiącach jesienno-zimowych może być ograniczona. Sezon na Preikestolen trwa od kwietnia do października i właśnie w okresie letnim mamy największe szanse na dobrą pogodę i porządną widoczność. Wtedy też z kolei Preikestolen jest najbardziej oblegane, więc do nas należy decyzja – ryzykujemy wycieczkę zimą, kiedy może się zdarzyć, że nic nie zobaczymy, czy lecimy tam latem, mamy duże prawdopodobieństwo dobrej pogody, ale gwarantowany tłok na szlaku.

Jak się ubrać na Preikestolen i co ze sobą zabrać ?

Przede wszystkim wygodnie. Dobre buty to podstawa. Jasne, w adidasach też dacie radę, ale nie będzie to najrozsądniejsze rozwiązanie. Szlak jest kamienisty, śliski i mokry. Bardzo łatwo o wywrotkę i wypadek, a kostki pracują cały czas. Nie wyobrażam sobie wejścia na Preikestolen bez porządnych górskich butów. Na pewno przyda się kurtka przeciwdeszczowa, bo pogoda w Norwegii lubi zaskakiwać. Na górze jest też chłodniej, niż na dole. W połowie maja ochoczo wciągnęliśmy na zmarznięte głowy czapki. Przy szlaku nie ma żadnych sklepów ani toalet. Dobrze jest mieć zapas wody, jakieś przekąski i oczywiście apteczkę. Na początku szlaku przy parkingu znajduje się schronisko, gdzie można skorzystać z toalety, wypić coś ciepłego już zjeść, na przykład zupę dnia za 98 koron.

Bezpieczeństwo na Preikestolen

Osoby z lękiem wysokości mogą się na Preikestolen nie czuć komfortowo. Wysokość jest ogromna i robi wrażenie. Szlak pod koniec nie jest zabezpieczony w żaden sposób, nie znajdziecie tam żadnych murków, poręczy czy łańcuchów. Wychylając się trzeba bardzo uważać, a nawet lepiej nie podchodzić na sam skraj przepaści. Na Preikestolen zdarzały się już wypadki śmiertelne i to z tak prozaicznych powodów, jak chęć zrobienia sobie fajnego zdjęcia… bezpieczeństwo i rozsądek przede wszystkim! My woleliśmy do skraju półki skalnej nie podchodzić, a super zdjęcia mamy zrobione z odpowiedniej, bezpiecznej odległości.

Najlepszy widok na Pulpit Rock

Żeby oglądać Pulpit Rock z góry, musicie się wspiąć nieco wyżej po krótkim, acz wymagającym szlaku. Zaczyna się on po prawej stronie zaraz przed wejściem na Pulpit Rock i jest oznaczony tabliczką, także bez trudu drogę znajdziecie. Trudność polega na tym, że po szlaku trzeba się trochę wspinać i ja, mimo, że mam 172 centymetry wzrostu, bez pomocy Marcina nie dałabym rady. Ale tak jak w przypadku kondycji, to bardziej indywidualna sprawa i każdy może sobie tam poradzić inaczej. Wejście jest bardzo krótkie i już po kilku minutach można oglądać półkę skalną z góry. Fajne jest to, że wbrew pozorom nie ma tam wielu osób. Gdy weszliśmy na wyższy poziom, na górze była mała grupka, jednak po chwili zebrała się do schodzenia, także punkt widokowy mieliśmy tylko dla siebie. Kilka minut przed dojściem na Pulpit Rock w pewnym momencie ścieżka odbija na prawo i można tamtędy dojść na kolejny, jeszcze wyżej położony punkt widokowy na półkę, jednak my z tej trasy nie korzystaliśmy.

Preikestolen

Jak dojechać do Preikestolen ?

Wejście na Preikestolen jest świetnym pomysłem na weekendowy wyjazd. Jak dostać się do Preikestolen?

  • lot do Stavanger – Linie Wizzair z Gdańska, Katowic i Szczecina. Wielką zaletą jest to, że bilety do Norwegii kupowane u tej linii lotniczej są z reguły bardzo tanie. My za swoje zapłaciliśmy 39 zł (bez zniżki Wizzair cena wynosiła 59 zł.) w jedną stronę. Oczywiście rozstrzał cenowy potrafi być spory, ale wiedząc ile te bilety potrafią kosztować, warto poczekać na promocję lub wybrać inny termin wyjazdu. Sami za loty nie zapłacilibyśmy więcej, niż 60 zł w jedną stronę, bo byłoby to przepłacenie. Najdroższe bilety obowiązują zazwyczaj w lipcu i sierpniu, dlatego warto kupić je z wyprzedzeniem albo zaplanować wyjazd wiosną, co również ma swoje zalety (mniej osób na szlaku). Terminowo najlepiej wyglądają loty z Gdańska, skąd można wylecieć w sobotę o 6 rano i wrócić po południu w niedzielę. Ale można również zmienić lotnisko, na przykład lecieć z Katowic i wracać do Szczecina itp.
  • Dojazd z lotniska do Stavanger – dostępne są dwie opcje. Dojazd bezpośrednim autobusem linii Flybussen (opcja droższa) – bilet kupiony u kierowcy w jedną stronę kosztuje 200 koron, online w jedną stronę – 120 koron, a w dwie strony – 180 koron. Wysiąść musicie przy Fiskepiren, czyli w samym porcie. Drugą opcją jest tańsza opcja dojazdem komunikacją miejską z przesiadkami – pod wyjściem z lotniska ustawcie się przy przystanku, z którego odjeżdża autobus linii nr 42 (kilka kroków na lewo od wyjścia). Tym autobusem dojedziecie na przystanek Sande Terrasse (Sola), przejdziecie na przystanek na drugą stronę ulicy i przesiadacie się do autobusu nr 7, który zawiezie Was do centrum Stavanger. Cały przejazd będzie trwał około 40-50 minut, bilet kosztuje 37 koron. Na jednym bilecie możecie jechać przez godzinę, nie musicie kupować drugiego po przesiadce. Bilety możecie kupić w aplikacji Kolumbusa. Wracając na lotnisko będziecie musieli wsiąść np. do autobusu nr 2, wysiąść na przystanku Risabergvegen i tam przesiąść się do linii 42. Rozkład jazdy najlepiej sprawdzać na Google Maps lub na stronie Kolumbusa (i jego aplikacji).

Strona z rozkładem jazdy Flybussen – https://www.flybussen.no/billett/#/reise/til/stavanger-flyplass/svg

Strona z rozkładem jazdy Kolumbusa – https://www.kolumbus.no/en/

  • Prom do Tau i przejazd autobusem do Preikestolen – Z przystani Fiskepiren w Stavanger trzeba dopłynąć promem do Tau. Sam rejs promem w jedną stronę dla osoby dorosłej kosztuje 62 korony. W kilku miejscach natrafiliśmy na informację, że najlepiej jest wykupić przez internet opcją Kombo, czyli rejst do Tau, przejazd z portu na parking pod Preikestolen autobusem i z powrotem (firma Tide) oraz rejs powrotny do Stavanger za 350 koron od osoby (kupiony na miejscu 400 koron). Skoro wyczytaliśmy na innych blogach, że jest to opcja najtańsza, to się na nią skusiliśmy. wszystko macie na jednym bilecie i teoretycznie o nic martwić się nie musicie. Jednak, bilet Kombo sprzedawany jest na dany dzień, nie na określoną godzinę. Kiedy zeszliśmy z Preikestolen na ostatni autobus, ludzi z biletem Kombo było tak dużo, że do środka nie zapakowali się wszyscy i część osób musiała sobie radzić sama. Nie wiemy jak wygląda kwestia zwrotu pieniędzy za niewykorzystane bilety i czy jest w ogóle dostępna. Sami doszliśmy do wniosku, że kolejnym razem na pewno z tej opcji nie skorzystamy. Bilet normalny w jedną stronę autobusem Tide kupiony u kierowcy kosztuje 200 koron. Do Preikestolen kursuje jeszcze inny autobus Kolumbus (Boreal), którym przejazd kosztuje 150 koron. Podsumowując – najbardziej opłacalną formą wydaje się być wykupienie pakietu Kombo. Rejs promem trwa około 40 minut, a przejazd autobusem na parking pod Preikestolen – 30 minut. Autobusy są skomunikowane z promami. Na prom można wjechać też autem za dodatkową opłatą, a także rowerem.

Rozkład jazdy autobusów i godziny odpłynięcia promów – https://www.norled.no/en/maps-and-schedules/ferry/rogaland/

Preikestolen

Koszt wyjazdu do Preikestolen

Ceny podane są dla jednej osoby. Do kwoty należy doliczyć dojazd na lotnisku w Gdańsku (my jechaliśmy pociągiem z Wrocławia) oraz ewentualne jedzenie czy pamiątki. My na miejscu kupiliśmy tylko kawę (40 koron).

  • Loty do Stavanger – 79 zł w dwie strony.
  • Dojazd z i na lotnisko – 35 zł w dwie strony.
  • Nocleg w centrum miasta (Airbnb) – 100 zł/osoba za jedną noc.
  • Bagaż – tylko podręczny, bez żadnych dodatkowych opłat.
  • Jedzenie – przywiezione z Polski.
  • Dojazd na Preikestolen – 154 zł w dwie strony.
  • Wejście na Preikestolen – darmowe.

Łączny koszt wyjazdu – 368 zł.

Preikestolen

 

Będąc na świeżo po wejściu na Preikestolen, pisząc ten tekst dzień po i rozmyślając o tym miejscu, ciągle mi kołacze w głowie jeden przymiotnik – Preikestolen jest na potęgę malownicze. Od a do z. Wszystko tam ze sobą współgra. To jedno z takich miejsc, do których udając się możecie być pewni, że zaprze Wam w piersiach dech, wprawi w szok, zdumienie, by na koniec skłonić do refleksji nad pięknem planety, na której przyszło nam żyć i naszej „maleńkości” w stosunku do jej potęgi i ogromu. Biorąc po uwagę bliskość tego miejsca i łatwość dostania się na Preikestolen z Polski, pomimo ewentualnego trudu związanego z wejściem na górę, warto pojechać tam po ten jeden malowniczy widok. 

Magda

Jeśli szukacie informacji o Norwegii, zajrzyjcie do tego wpisu:

Norway in a nutshell – czy warto?

Trogir – na zdjęciach i praktycznie

Nadchodzą wakacje, a więc pewnie jak co roku w kierunku Chorwacji wyruszy wielu z Was. Dlatego chcieliśmy zabrać Was na spacer po uroczym, chorwackim miasteczku – Trogirze, pokazując jego zdjęcia oraz udzielając kilku rad – jak do Trogiru dojechać, gdzie się zatrzymać, co zwiedzić, gdzie spać, co zjeść, którą plażę wybrać. Może znajdziecie tu inspirację i Trogir spodoba Wam się na tyle, że zaplanujecie w nim dłuższy pobyt lub tylko jednodniową wycieczkę. Każda z tych możliwości jest dobrym pomysłem. Zobaczcie dlaczego!

Trogir

Trogir

Trogir

1. Trogir – jak się dostać?

Do Trogiru najłatwiej jest dojechać ze Splitu, do którego latają tanie linie lotnicze Wizzair (z Katowic i Warszawy). Odległość między Splitem a Trogirem nie jest duża, bo wynosi tylko niecałe 30 kilometrów. Istnieje kilka sposobów na transport między miastami:

  • rejs promem – trasę obsługuje przewoźnik Bura Line. Bilety nie są drogie, bo w sezonie kosztują 25 kun (około 15 zł), a poza sezonem 20 kun. Już sam rejs można potraktować jako dodatkową atrakcję. Rejs trwa około godziny. Pierwszy prom ze Splitu wypływa o 09:30. W ciągu dnia odbywa się około sześciu kursów, w weekendy mniej. Szczegółowe informacje i godziny wypłynięć promów znajdziecie na tej stronie: https://www.croatiaferries.com/split-trogir-ferry.htm
  • Flixbus – tutaj działa zasada, że z reguły najtańśze bilety można kupić ze sporym wyprzedzeniem. Rozstrzał cenowy jest spory, warto sprawdzić stronę tego przewoźnika. Bez problemu można znaleźć bilety w jedną stronę za kilka złotych, ja płaciłam około 8 zł. Autobusy kursują na tej trasie kilka razy w ciągu dnia, a przejazd trwa około 30 minut.
  • Autokar- na tej trasie kursuje kilku przewoźników, na przykłąd Arriva. Średnia cena biletu wynosi 10 zł. Pierwszy autobus odjeżdża ze Splitu o 5 rano, ostatni w okolicach godziny 22 wieczorem. Autobusy odjeżdżają średnio co godzinę.
  • Autobus miejski nr 37 – linia kursuje nie z głównego dworca autobusowego, a ze stacji Sukoisanska Bus Hub, położone około 1,5 kiloemtra od centrum. Autobus zatrzymuje się także przy lotnisku. Jest to najtańsza forma transportu między miastami. Bilet kupiony u kierowcy kosztuje 11 kun, w kiosku – 9 kun.
  • Z innych miast autobusem – za około 40 złotych dojedziecie do Trogiru w około 2,5 godziny z Zadaru, za 30 kilka złotych w dwie godziny z hakiem z Makarskiej, czy w 5 godzin za około 80 zł z Dubrownika – rozkładów jazdy, przewoźników i cen możecie szukać na tej stronie – https://www.busradar.pl/

2. Trogir – ile czasu poświęcić?

Wszystko zależy od tego jakim czasem dysponujecie i na czym chcecie się skupić. Trogir można zwiedzić w ciągu kilku godzin podczas jednodniowej wycieczki, można zostać w nim na cały dzień lub dwa i połączyć zwiedzanie z plażowaniem lub wybrać to miasto na bazę wypadową podczas dłuższego pobytu w Chorwacji. Wizyta w Trogirze jest też świetnym pomysłem na jednodniową wycieczkę ze Splitu lub okolicznych nadmorskich miejscowości.

3. Trogir – czy w okolicy są jakieś plaże?

W Trogirze jest kilka plaż. My wybraliśmy Copacabana Beach, położoną 2,5 kilometra od zaytkowego centrum Trogiru, do której można dość spokojnym spacerem w 30 minut. Nie jest to może wyśniona, rajska plaża, ale idealnie się nadaje na kilkugodzinny, lub nawet kilkudniowy wypoczynek. Plaża jest dość długa, woda ciepła i czysta, infrastruktura znacznie rozbudowana. W Chorwacji z pewnością znajdziecie o wiele piękniejsze plaże, ale na Copacabanie można też wypocząć po zwiedzaniu miasteczka.

 

4. Kiedy jechać do Trogiru?

Trogir został wpisany na listę UNESCO i uznawany jest za jedno z najładniejszych dalmatyńskich miast, dlatego też jest popularną destynacją wśród turystów. Warto wybrać się do Trogiru poza sezonem, kiedy ceny są niższa, pogoda wciąż dopisuje, a w sanym mieście jest spokojniej. Odwiedziłam Trogir w połowie września, a i tak napotkałam na miejscu wielu tyrystów. Pogoda? Prawie 30 stopni 🙂 A jeśli już decydujecie się na jednodniową wycieczkę do Trogiru, to warto zacząć ją wcześnie rano, by uniknąć największego tłoku.

Trogir

5. Jak zwiedzać Trogir?

Pieszo. Zabtkowe centrum jest wyłączone z ruchu samochodowego. Tym, co najpiękniejsze w Trogirze, to uliczki i niezwykły układ urbanistyczny średniowiecznego centrum. Największą atrakcją Trogiru jest właśnie spacer między tymi klimatycznymi uliczkami. Również w Trogirze, podobnie jak w Wenecji, Paryżu czy Florencji, sprawdziła się nasza zasada, że turyści z reguły koncentrują się w kilku najpopularniejszych miejscach i atrakcjach miasta, a wystarczy odbić w wąskie uliczki i można się już cieszyć widokami w spokoju i samotności.

Trogir

6. Trogir – co zwiedzić?

Najciekawszy będzie spacer uroczymi uliczkami i podziwianie architektury miasta. Oprócz tego warto w Trogirze zobaczyć masywną twierdze Kamerlengo, Pałac Stafileo i Pałac Cipiko, katedrę św. Wawrzyńca (z punktem widokowym na wieży), promenadę, targ, Muzeum Miejskie, kościół św. Dominika, Bramę Północną, Loggię miejską z wieżą zegarową czy Wieżę św. Marka, na której znajduje się darmowy punkt widokowy. W mieście znajduje się kilk aciekawych atrakcji, w sam raz na zapełnienie kilku godzin zwiedzania.

7. Trogir – gdzie zjeść?

W Pizzeri Mirkec, położonej tuż przy promenadzie, ale część stolików znajduje się w uroczym zaułku. Polecam spróbować przepysznych makaronów z owocami morza, coś przysznego! Ceny też nie są wygórowane.

Trogir

8. Trogir – gdzie spać?

Rozstrzał cenowy jest spory. Najdroższe noclegi można znaleźć w sezonie, dlatego to kolejna zaleta podróżowania do Trogiru poza sezonem. Wówczas można znaleźć nocleg już za mniej niż 100 zł dla dwóch osób i to w wygodnych mieszkaniach w centrum miasta. Noclegów jak zwykle najlepiej szukać na stronie Booking.com, Airbnb, Hostelworld. Większa baza noclegowa znajduje się w Splicie, dlatego warto też rozważyć nocleg w tym pobliskim mieście.

9. Czy warto jechać do Trogiru ?

Naszym zdaniem warto. Jeśli ktoś lubi klimat adriatyckich miast, ciekawą architekturę i zabytki, a także ceni sobie możliwość połączenia zwiedzania z wypoczynkiem na plaży. Trogir jest dobrą alternatywą dla głośnego Splitu i stanowi świetny pomysł na jednodniową wycieczkę z tego miasta.

Trogir

Magda

Zajrzyjcie do naszych innych wpisów na temat podróżowania:

Pieniądze na podróże – skąd je brać?

Trogir

Procedura na lotnisku krok po kroku

Procedura na lotnisku to coś, co każdy z nas musi przejść i z reguły za tym nie przepadamy. Stanie w kolejkach, wyciąganie rzeczy z zapakowanego plecaka, ściąganie kurtek, butów, pasków, nie należą do naszych ulubionych czynności związanych z podróżami. Na naszej stronie staramy się zachęcać Was do wyjazdów, ale też i udzielać praktycznych rad z nimi związanymi. Pamiętamy też o osobach, które jeszcze samolotem nie leciały i mają obawy nie tylko przed lotem, ale i przed samą procedurą na lotnisku. W końcu większość z nas przeżyło swój pierwszy lot i pamięta jak to jest. 

Procedura na lotnisku

I właśnie dla osób, które pierwszy raz udają się w podróż samolotem, stworzyliśmy poradnik, jak zachować się na lotnisku krok po kroku. Możliwe, że gdy poznacie szczegóły i zobaczycie jak to wszystko wygląda od środka, na miejscu nie będziecie się stresować i unikniecie ewentualnych nieprzyjemnych sytuacji.

Rutyna | Procedura na lotnisku

Dobre jest to, że procedura na lotnisku zawsze wygląda tak samo. Jest to jakiś określony ciąg czynności, które wykonujecie w ten sam sposób na każdym lotnisku świata. W pewnym momencie, po iluś tam odbytych lotach, pewne nawyki wchodzą w krew i poszczególne czynności, począwszy od odpowiedniego spakowania się, na drukowaniu biletów kończąc, przychodzą naturalnie. Każde lotnisko na świecie ma mniej więcej identyczne zasady (z pewnymi wyjątkami, o których również wspomnimy).

Procedura na lotnisku

A więc zacznijmy od początku. O czym musimy pamietać?

Bagaż podręczny| Procedura na lotnisku

Przed wyruszeniem na lotnisko najpierw się spakujecie. Dobrze jest zawczasu przemyśleć tą kwestię, by na miejscu uniknąć nieprzyjemnych sytuacji i stresu. Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że na pokład możecie zabrać ze sobą zazwyczaj bagaż podręczny, a duży bagaż, na przykład walizkę, nadacie do luku bagażowego. Każda linia lotnicza ma inną politykę dotyczącą bagażu. Niestety najgorzej wygląda to u tanich przewoźników, z którymi najczęściej latamy. Wizzair i Ryanair zaostrzyli swoją politykę bagażową.

Także Ryanair pozwala zabrać na pokład jedynie niewielki plecaczek/torebkę/torbę na laptopa o wielkości  40 cm x 20 cm x 25 cm. Z kolei dopuszczalne wymiary bagażu podręcznego w liniach Wizzair, to 40 x 30 x 20 cm. W obu przypadkach torba podręczna nie może ważyć więcej, niż 10 kilogramów. Linie LOT pozwalają na bagaż podręczny o wymiarach 50 x 40 x 23. I właśnie te ostatnie wymiary są najczęściej spotykanymi na całym świecie. Jednak przed wyjazdem koniecznie sprawdźcie stronę przewoźnika by upewnić się, ile możecie zabrać ze sobą na pokład samolotu.

Dlaczego jest to tak ważne? Ponieważ jeśli zabierzecie ze sobą bagaż nadwymiarowy, zostaniecie obciążeni dodatkową opłatą, zazwyczaj jest to kwota oscylująca między 25 a 50 euro, w zależności od linii. Każda linia lotniczna ma na swojej stronie wyraźnie podane wymiary bagażu podręcznego. A mimo to, najróżniejsze fora i grupy na Facebooku nieustannie zalewają pytania w stylu „lecę do Londynu, mam za duży bagaż, czy się przyczepią do mnie?”. A odpowiedź jest taka, że nikt odpowiedzi na to dać nie umie. Może się zdarzyć, że obsługa na lotnisku przymknie na to oko, albo nie zauważy Waszego bagażu.

Ale najprawdopodobniej zwrócą na za duży bagaż uwagę, zważą go lub wsadzą do specjalnej klatki sprawdzającej wymiary i będziecie zmuszeni dopłacić kilkadziesiąt euro za kilka centrymetrów za dużego bagażu. Chyba nikt nie ma ochoty w ten sposób zaczynać podróży, dlatego warto zainteresować się tym jeszcze w domu i zadbać o odpowiednie wymiary, zainwestować w odpowiednią walizkę lub plecak i uniknąć takich stresujących sytuacji.

Na tych przykładowych stronach linii lotnicznych możecie sprawdzić obowiązujące wymiary bagażu podręcznego: LOT, Wizzair, Ryanair, Easy Jet, Ukraine Airlines, Lufthansa, Emirates.

Dojazd na lotnisko | Procedura na lotnisku

Aby zapewnić sobie komfort podróży i spokój ducha, warto pojechać na lotnisko ze sporym zapasem czasu – zwłaszcza, jeżeli to Wasza pierwsza podróż samolotem. Przed podróżą dokładnie zaplanujcie czym na lotnisko dojedziecie, kiedy musicie wyjechać z domu i na jaki terminal dojechać. Niektóre lotniska mają spore rozmiary i podzielone są na terminale. Zdarza się, że terminale oddalone są od siebie nawet o kilkanaście kilometrów (np. lotnisko Ben Guriona w Tel Awiwie), dlatego dobrze jest wiedzieć, z którego terminalu odbywa się Wasz lot. Wszystko oczywiście można sprawdzić na stronie lotniska.

Procedura na lotnisku

Ile czasu wcześniej być na lotnisku? | Procedura na lotsniku

Każda linia lotnicza może mieć inną politykę odnośnie czasu, do którego najpóźniej wpuszcza na pokład samolotu. Dlatego warto sprawdzić na stronie przewoźnika, o której godzinie zaleca przyjazd na lotnisko.

W przypadku lotów międzykontynentalnych, na lotnisku powinniśmy być przynajmniej dwie – trzy godziny wcześniej. Stanowiska odprawy i nadawania bagażu otwierane są zazwyczaj na dwie-trzy godziny przed odlotem, a zamykane około 40 minut przed odlotem. Jeśli leciecie do kraju leżącego w UE, dwie godziny powinny wystarczyć (godzina to absolutne minimum). Łatwiej jest na lotach w granicach UE tylko z bagażem podręcznym. Wówczas obowiązuje zasada, że pasażer musi stawić się pod samolotem pół godziny przed planowanym odlotem, a jeśli doliczyć dotego kontrolę bagażu podręcznego, to na lotnisku powinniśmy stawić się najpóźniej godzinę przed odlotem.

Procedura na lotnisku

Odprawa | Procedura na lotnisku

Kolejną istotną kwestią jest odprawa. Odprawa polega na sprawdzeniu dokumentów, numerów rezerwacji, zapoznaniu się z regułami obowiązującymi podczas lotu. Istnieją dwa sposoby odprawy – online, którą można zrobić w domu lub odprawa na lotnisku. Z reguły, gdy linie lotnicze (najczęściej tanie) oferują odprawę online i jej nie zrobicie, wówczas za odprawę na lotnisku będziecie musieli dodatkowo zapłacić (zazwyczaj od 30 do 50 euro). Dlatego przed wyjazdem koniecznie sprawdźcie oficjalną stronę linii lotniczych i przeczytajcie informacje na ten temat – czy musicie zrobić odprawę w domu, czy możecie zrobić ją za darmo na lotnisku. Co istotne, odprawę można zrobić tylko w określonym czasie. Z reguły są to około dwie doby przed odlotem. Można wykupić również opcję umożliwiającą wcześniejsze zrobienie odprawy online.

Procedura na lotnisku

Odprawę zarówno internetową, jak i tą na lotnisku, zazwyczaj można zrobić tylko do określonej godziny. W przypadku odprawy internetowej, można ją zrobić maksymalnie do 3 godzin przed odlotem. W przypadku odprawy na lotnisku, zazwyczaj można  zrobić ją do około 40 minut przed odlotem samolotu. Odprawa przez internet wygląda zazwyczaj w ten sposób, że musicie potwierdzić dane pasażerów (nazwiska, daty urodzenia, numer dokumentu, na podstawie którego będziecie podróżować. Te dane nie są jednak wymagane w trakcie podróży po krajach należących do strefy Shengen) oraz zaakceptować zasady dotyczące samej podróży, np. zakaz wnoszenia na pokład samolotu określonego przedmiotu.

Procedura na lotnisku

Odprawa na lotnisku i bagaż nadawany | Procedura na lotnisku

Odprawa na lotnisku ma miejsce zawsze w sytuacji, gdy linia lotnicza nie oferuje możliwości odprawy online (wówczas odprawa na lotnisku jest darmowa) lub gdy zapomnicie odprawić się online, gdy przewoźnik daje taką możliwość (wówczas zazwyczaj odprawa jest dodatkowo płatna). Odprawa na lotnisku ma często miejsce w przypadku lotów międzykontynentalnych. Niektóre linie lotnicze  nie przewidują możliwości odprawy online, dlatego wtedy nie musicie się o nic martwić w domu i wszystko załatwicie już na lotnisku.

Podczas kupowania biletów na lot będziecie mieli możliwość wykupienia opcji zabrania ze sobą dużego bagażu rejestrowanego. Takiego bagażu, na przykład dużej walizki, nie możecie zabrać ze sobą na pokład, tylko zostanie on nadany do luku bagażowego. Załóżmy więc, że dojechaliście już na lotnisko i  wchodzicie do terminalu (odloty/departures). Wtedy są możliwe dwie sytuacje: zrobiliście już odprawę online, macie już bilet i tylko bagaż podręczny, więc od razu kierujecie się do kontroli bagażowo – osobistej. Jeśli jednak musicie jeszcze zrobić odprawę lub/i nadać bagaż rejestrowy, udajcie się do stanowiska odprawy- bo duży bagaż oddaje się do luku w tym samym miejscu, w którym dokonuje się ewentualnej odprawy.

Procedura na lotnisku

Gdy dojedziecie na lotnisko, musicie kierować się do tego wejścia, które oznaczone jest napisem „odloty” lub w języku angielskim – „departures”. Po wejściu do terminalu zauważycie, że w pewnym miejscu wiszą na ścianie rzędy telewizorów. Są to stanowiska oznakowane napisem „check in” lub „odprawa”. Jeśli wykupiliście duży bagaż rejestrowany, skierujcie swe kroki w kierunku tych telewizorów. Na każdym z nich wyświetla się nazwa linii, numer lotu i miejsce docelowe, w które samolot leci oraz godzina wylotu. Na tych ekranach szukacie nazwy miasta, do którego lecicie. Pod każdym z tych ekranów siedzi przy stanowisku osoba, która zajmie się Waszym bagażem i dokona Waszej ewentualnej odprawy. Gdy już zauważycie ekran z nazwą Waszego miejsca podróży, ustawcie się w kolejce.

Stanowiska bagażowe otwierane są zazwyczaj około 2, maksymalnie 3 godzin przed planowanym odlotem, a zamykane 40 minut przed odlotem. Podany czas może się różnić w zależności od polityki przewoźnika. W ciągu tego czasu musicie dokonać odprawy i nadania bagażu, w przeciwnym razie nie zostaniecie już wpuszczeni na pokład.

Procedura na lotnisku

Gdy podejdziecie do stanowiska, zostaniecie poproszeni o dokument (paszport lub dowód) oraz o pokazanie rezerwacji lotu. Dokumenty z zostaną sprawdzone,  a Wy zostaniecie poproszeni o położenie Waszej walizki lub torby na taśmę, która znajduje się obok stanowiska, przy którym stoisz. Wówczas Wasz bagaż zostanie zważony (podobnie jak w przypadku bagażu podręcznego, bagaż nadawany obowiązują limity wielkości i wagi. Informacje na ten temat możecie znaleźć na tych samych stronach, które podałam wyżej w akapicie o bagażu podręcznym oraz na każdej oficjalnej stronie linii lotniczej). Obsługująca Was osoba naklei na bagaż naklejkę z danymi, dokąd leci i do kogo należy, a następnie taśma z bagażem ruszy i zabierze go do luku bagażowego.

Jeśli wcześniej nie było możliwości zrobienia odprawy online, za darmo zostanie Wam wydrukowana karta pokładowa (bilet), która uprawa do wejścia do samolotu.  Zostaną Wam zwrócone dokumenty i wtedy możecie ruszać dalej. Jeżeli dokonaliście odprawy online, to pokazujecie wygenerowaną kartę pokładową z dokuemntami, a wszystkie czynności przy stanowisku odprawy na lotnisku sprowadzają się tylko do sprawdzenia kart, dokumentów i nadania bagażu. Nie musicie się przejmować, jeśli nie znacie angielskiego. Na każdym lotnisku nadanie bagażu wygląda identycznie. Nie musicie nic mówić (no może poza grzecznościowym przywitaniem), wystarczy podać obsługującej Was osobie dokumenty z biletem oraz położyć bagaż na taśmę. To tyle.

W jakiej formie możemy mieć bilet? | Procedura na lotnisku

Obecnie istnieją dwie formy biletów – papierowe i mobilne. Bilety papierowe otrzymamy zawsze wtedy, gdy odprawimy się na lotnisku i przy stanowisku odprawy zostanie nam wręczona nasza karta pokładowa, czyli bilet. Niektóre linie lotnicze (np. Wizzair, Ryanair) oferują możliwość korzystania z aplikacji na telefon, w której można dokonać odprawy, ściągnąć bilet na telefon i go zapisać w pamięci telefonu. Wówczas nie trzeba drukować biletu, a na lotnisku wystarczy pokazać bilet mobilny zapisany na telefonie. Oczywiście oprócz tego można mieć tradycyjny bilet – po prostu odprawić się online i kartę pokładową, która wyświetli nam się na ekranie po dokonaniu odprawy, wydrukować. Ona będzie naszym biletem wstępu do samolotu.

Procedura na lotnisku

Na różnych stronach i forach bardzo często się pojawiają pytania w stylu ” Czy Wizzair pozwala mieć mobilne karty pokładowe na lotnisku w Paryżu?”. Błąd w tym pytaniu jest taki, że to nie zależy od linii lotniczych, tylko od konkretnego lotniska. To wszystko zależy od infrastruktury i nowoczesności lotniska. Najnowocześniejsze lotniska na świecie oraz większość lotnisk położonych w Europie daje możliwość korzystania z mobilnych kart pokładowych. Nie jest to jednak regułą i przed podróżą należy się upewnić, że posiadacie odpowiednią formę biletu. Gdzie? Jak zwykle na stronie internetowej lotniska. Każda linia lotnicza podaje na swojej stronie informacje o lotniskach, na których mobilne karty pokładowe nie są dozwolone (np. Agadir w Maroko). Wizzair na swej stronie posiada nawet specjalną wyszkuiwarkę, w której możecie sprawdzić jakie lotniska i na jakich trasach akceptują mobilne katy pokładowe.

Innym sposobem na sprawdzenie, czy na danym lotnisku dozwolone są mobilne karty pokładowe, jest dokładnie przestudiowanie pobranej z aplikacji karty pokładowej. Mobilne karty pokładowe posiadają kod kreskowy, który na lotnisku jest skanowany i uprawnia Was do wejścia do samolotu. Jeśli karta nie posiada kodu kreskowego, oznacza to, że bilet trzeba wydrukwać. Zazwyczaj też w takim przypadku pojawia się informacja, że karta pokładowa powinna zostać wydrukowana.

OSTRZEŻENIE dla osób lecących z Turku w Finlandii. Jesteśmy posiadaczami aplikacji mobilnej Wizzair, za pomocą której zawsze dokonujemy odprawy i wszędzie, gdzie się da, używamy mobilnych kart pokładowych. Tak też było w Turku. Wyszliśmy z jakiegoś mylnego założenia, że każde lotnisko w Europie posiada możliwość korzystania z mobilnych kart pokładowych. Odprawiliśmy się według obowiązujących zasad, dzień wcześniej przez aplikację. Pod koniec odprawy pojawia się na ekranie przycisk „pobierz kartę pokładową”. Tym razem nie pobraliśmy karty od razu i się nawet nad tym nie zastanawialiśmy. Bo po co? Skoro odprawa została zrobiona, kartę można pobrać na aplikację w każdej chwili. Nic bardziej mylnego! Gdy dojechaliśmy na lotnisko i podczas nadawania dużego bagażu przy stanowiski odprawy nie mogliśmy otworzyć naszych kart pokładowych ani w aplikacji, ani przez normalną stronę internetową Wizzair. Okazało się, że przewoźnik… blokuje możliwość pobierania kart pokładowych na 3 godziny przed odlotem! Nie mogliśmy wyświetlić swoich kart, tym samym musieliśmy zapłacić 60 euro za ponowne zrobienie odprawy na lotnisku! Mimo, że Wizzair umożliwił odprawę za pomoca aplikacji i nigdzie nie pojawiła się informacja, że karty pokładowe muszą być pobrane od razu. Przewoźnik informuje na swojej stronie, że jeśli na danym lotnisku używanie mobilnych kart pokładowych nie jest możliwe, że przy próbie zrobienia odprawy przez aplikację, pojawi się na ten temat informacja ze wskazaniem, że bilety należy wydrukować. Nam się taka informacja nie pokazała, a przez myśl nam nie przeszło, że kogoś może obchodzić moment, w którym ściągniemy bilety na telefon. Podczas kontroli biletów innej parze z Polski obsługa spisywała dane z telefonu na kartkę papieru…

Kontrola biletów | Procedura na lotnisku

Gdy odejdziecie od stanowiska odprawy, z pewnością zauważycie gdzieś w pobliżu kolejną kolejkę. I tam własnie musicie się kierować. Jeśli kolejki nie widzicie, to szukacje drogowskazów kierujących do kontroli osobisto-bagażowej. Pierwszym krokiem jest sprawdzenie biletu. Obecnie najczęściej spotykanym sposobem jest przyłożenie telefonu z wyświetloną na nim mobilną kartą pokładową lub drukowanego biletu do czytnika. Innym sposobem jest kontrola biletu dokonana przez pracownika lotniska – to on weźmie od Was bilet i przyłoży do czytnika. Miejsca, w których odbywa się kontrola biletowa są zazwyczaj dobrze widoczne i oznakowane.

Procedura na lotnisku

Kontrola bagażowa – co można ze sobą zabrać ? | Procedura na lotnisku

Po sprawdzeniu biletu od razu przechodzicie do kontroli osobisto – bagażowej (security control). Jeśli ktoś Was odprowadza, może z Wami dojść najdalej do tego momentu. Ten fragment procedury lotniskowej stwarza najwięcej nieporozumień.  Głównie chodzi o to, co można zabrać ze sobą dalej – informacje na ten temat można znaleźć na stronie lotniska, linii lotniczych, podczas odprawy, na lotnisku na specjalnych znakach informacyjnych. Jednak pasażerowie notorycznie próbują naginać zasady i potem dziwią się, że czegoś nie mogli ze sobą zabrać.

Aby poddać się kontroli bagażowej, musicie podejść do jednej z taśm, na których znajdują się duże koszyki. Do koszyka (lub kilku koszyków, jeśli się nie mieścicie) wkładacie wyciągnięte z plecaka i kieszeni:

  • klucze
  • portfel, monety
  • telefon
  • dokumenty, bilety
  • elektronikę – aparaty, kamety, laptopy, powerbanki
  • kosmetyczkę

ponadto zostaniecie poproszeni o ściągnięcie:

  • okrycia głowy
  • kurtek, płaszczy, nawet swetrów
  • butów, jeśli są wysokie i zakrywają obszar powyżej kostek
  • pasek
  • metalowe elementy Waszego ubioru – biżuterię, szelki, zegarki

kosmetyczka powinna być:

  • przezroczysta
  • zamknięta
  • powinna zawierać wszystkie posiadane przez Was ciecze – kosmetyki, nawet tusze do rzęs czy szminki, perfumy i kremy (chociaż w praktyce jeszcze nigdy nikt nie kazał nam schować do kosmetyczki luzem wrzuconej do torby pomadki czy tuszu)
  • powinna zawierać jedynie płyny umieszczone z butelkach nie przekraczających 100 ml
  • łączna zawartość płynów w kosmetyczce nie powinna być większa niż 1 litr
  • możecie mieć kilka kosmetyczek, które łącznie nie przekraczają 1 litra. Nam z pewnością kilka razy zdarzyło się przekroczyć ten limit, ale zdaje się, że jedyną sprawdzaną rzeczą w przypadku kosmetyczek jest objętość poszczególnych płynów oraz przezroczysta, zamknięta kosmetyczka.
  • można przewoźić maszynki do golenia pod warunkiem, że są zabezpieczone w opakowaniu oraz nożyczki o długości ostrza nieprzekraczającej 6 cm
  • niektóre linie (np. Ryanair, Wizzair) wprowadzają dodatkowe ograniczenia co do wymiarów kosmetyczek, żądając np. by kosmetyczki miały wielkość 20 x 20 cm, jednak w praktyce nie jest to egekwowane. (Przynajmniej nigdy nie widzieliśmy, by w jakikolwiek sposób było to sprawdzane. Kontroli bagażu o której piszemy, dokonuje obsługa lotniska i oni stosują się do ogólnych zasad. Wymiary bagażu ich nie interesuja, ponieważ ta kwestia pozostaje pod jurysdykcją konkretnych przewoźników).

Jeśli którekolwiek z Waszych kosmetyków przekracza wielkość 100 ml, zostanie Wam skonfiskowany i wyrzucony. Przezroczyste kosmetyczki i bezbarwne 100 ml opakowania na kosmetyki bez problemu można dostać za grosze w drogeriach typu Rossmann.

Co można a czego nie można mieć przy sobie?

  • nie można mieć napojów, wody. Jedynie puste butelki, które można napełnić wodą z kranu lub w specjalnie do tego przeznaczonych miejscach po przejściu kontroli osobisto – bagażowej. Ewentualnie wodę w pojemniku mającym maksymalnie 100 ml, zapakowanym do szczelnego przezroczystego opakowania.
  • nie można mieć ostrych narzędzi, scyzoryków, noży.
  • nie można mieć jakiejkolwiek broni i przedmiotów, za pomocą których można komuś zrobić krzywdę – broni palnej, fajerwerków, zabawek w kształcie broni, kusz, łuków, harpunów, mieczów, szabli, rzutek, gwoździ, siekiery, sprzętu górskiego, młotków, wiertarek itp.
  • nie można substancji łatwopalnych i wybuchowych.
  • nie można drutów i szydełek.
  • można buty na obcasie.
  • można dodatkowy koc, poduszkę, książkę do czytania.
  • jeśli posiadacie leki (nie mówimy tu o Ibrupromie, tylko np. o insulinie), musicie posiadać zaświadczenie lekarskie powtwierdzające, że jej potrzebujecie i w razie potrzeby okazać je podczas kontroli. Zazwyczaj podróżujemy z apteczką, z której mamy wrzucone luzem listki różnych podstawowych leków, typu Gripex, tabletki na gardło, na bół głowy i nigdy nikt nie zwrócił nam na to uwagi. Można przewozić niezbędne leki wymienione w zaświadczeniu lekarza, nawet jeśli ich objętość przekracza 100 ml.
  • nie tylko można, a wręcz trzeba zabrać ze sobą na pokład samolotu wszystkie wartościowe przedmioty, jakie posiadacie. Pieniądze, elektronikę, przedmioty delikatne. Mogą one ulec zniszczeniu w luku bagażowym, dlatego same linie lotnicze zalecają, by mieć je przy sobie, ponieważ zazwyczaj nie biorą one odpowidzialności za zniszczony bagaż.
  • w bagażu podręcznym możecie mieć jedzenie, jednak pamiętajcie o pewnych zakazach obowiązujących w poszczególnych krajach oraz o przepisach cłowych. Wiele zależy też od kierunku naszej podróży – na przykład we Francji mogą nam skonfiskować sery, które uznawane są za płynne. Z kolei do Kanady nie zabierzemy w bagażu podręcznym wędlin.

Na oficjalnych stronach linii lotniczych oraz lotnisk możecie znaleźć wyszczególnione informacje, czego nie możecie zabrać na pokład samolotu. Znajdziecie na nich informacje dotyczące przewozu zwierząt, sukien ślubnych, prochów zmarłych, sprzętu narciarskiego i wielu innych, nietypowych bagaży.

Po wyłożeniu wszystkch opisanych rzeczy do koszyka na taśmie, taśma przesunie się z Waszymi rzeczami do specjalnego skanera, który sprawdzi, czy wszystkie przewożone przez Was przedmioty są dozwolone. W trakcie procedury może podejść do Was pracownik lotniska, który każe Wam wyjąć z torby wszystkie kosmetyczki i elektronikę. Ale Wy już wiece co macie zrobić i wykonacie tą wycznność od razu, bez proszenia. Tylko raz nam się zdarzyło, że poproszono nas o pokazanie biletu.

Procedura na lotnisku

Kontrola osobista – co ubrać ? | Procedura na lotnisku

Na czas podróży staramy się nie ubierać żadnej biżuterii, niepotrzebnych pasków, zegarków. Wszystko to będziemy musieli ściągać i wkładać do koszyka, a jeśli o tym zapomnimy, to przedłuży naszą kontrolę osobistą. W momencie gdy nasz bagaż powoli sunie w koszyku do kontroli, a my zdjęliśmy już z siebie wierzchnie okrycia, wszystkie paski i elementy metalowe, ewentualnie buty w razie potrzeby, ustawiamy się obok taśmy i czekamy aż strażnik z naprzeciwka da nam znak, że możemy już przejść do niego pod bramką na drugą stronę. Te bramki do wykrywacze metalu, które od razu zapipczą, kiedy odkryją przy nas jakiś metalowy element. Dlatego dla świętego spokoju lepiej takie przedmioty zostawić w domu lub spakować do bagażu. Zazwyczaj też stojąc w kolejce do kontroli osobisto-bagażowej sprawdzamy kieszenie, czy nie ostała się tam jakaś zbłąkana moneta, spinka czy kolczyk.

Po przejściu bramki możecie od razu zabrać z taśmy swój prześwietlony bagaż, udać się na bok na ławki lub przygotowane do tego stoły i tam z powrotem spakować swoje rzeczy. Czasem się zdarza, że wołający strażnik zanim dopuści Was do bagażu poprosi Was na bok, by przeprowadzić kontrolę na obecność środków wybuchowych lub sprawdzić czy posiadacie przy sobie jakieś niebezpieczne elementy. Zazwyczaj polega to na tym, że pracownik lotniska każe wystawić przed siebie ręcę (mówiąc to również gestykuluje, więc łatwo zorientować się o co mu chodzi). Wówczas on przejdzie jakimś specjalnym papierkiem wokół Waszych rąk lub czymś w stylu niewielkiego wykrywacza metalu, ewentualnie wzdłuż Waszego ciała albo też delikatnie sprawdzi Was rękoma (czyli oklepie po całym ciele, jak to robi np. policja podczas przeszukania). Takiej kontroli zawsze dokonuje osoba tej samej płci.

W Izraelu kazano mi wejść na niewielki stołek i dopiero wówczas sprawdzono mnie na obecność materiałów wybuchowych. Całą procedura trwa zazwyczaj może około 10 sekund i już po chwili pracownik lotniska wskazuje Wam drogę do Waszego bagażu. Jeśli cokolwiek w Waszym bagażu znajduje się tam nielegalnie lub wzbudzi wątpliwości obsługi lotniska, zostaniecie poproszeni o ponowne położenie torby na początku  taśmy i przejście pod bramką lub o wyciągnięcie tego, co w torbie być nie powinno. Jeśli odmówicie, obsługa zrobi to za Was.

Procedura na lotnisku

Cała kontrola osobisto-bagażowa trwa zazwyczaj do pół godziny, w skrajnych przypadkach, gdy kolejka jest długa, może nieco dłużej. Z czego tak naprawdę większość czasu to oczekiwanie w kolejce na swoją kolej. Właściwa kontrola, od momentu wyłożenia bagażu do odbioru go po drugiej stronie, trwa zazwyczaj tylko kilka minut.

Kontrola dokumentów | Procedura na lotnisku

Kontrola dokumentów będzie miała miejsce tylko w przypadku, gdy lecicie poza strefę Shengen. Jeśli lecicie do jakiegoś europejskiego państwa, po przejściu kontroli osobisto – bagażowej jesteście już „wolni”. Macie czas na relaks przed podróżą, na zakupy czy zjedzenie posiłku i skorzystanie z toalety. Jak lotnisko długie i szerokie, wszędzie znajdziecie miejsca do siedzenia, kontakty do ładowania telefonów, toalety i tablice, na których wyświetla się status najbliższych lotów – godzina planowanego odlotu, na jakim etapie jest przygotowanie do lotu oraz numer bramki (gate), czyli wejścia, spod którego wejdziecie na pokład samolotu. Bramka zazwyczaj oznaczona jest numerem, a tablice z numerami bramek są dobrze widoczne, umieszczone przy konkretnej bramce tak, aby każdy je widział nawet z daleka. Całe lotnisko jest zawsze oznakowane, więc bez problemu znajdziecie drogowskazy wskazujące kierunek, w którym musicie iść, aby znaleźć Waszą bramkę.

Jeśli lecicie poza strefę Shengen, po kontroli bagażu czeka Was jeszcze kontrola dokumentów. Tutaj droga jest prosta, bo od taśmy bagażowej przechodzicie prosto do budki, w której siedzi straż graniczna – nie da się zabłądzić. Czekacie w kolejce, gdy budka się zwolni, podchodzicie do strażnika i dajecie mu dokument. Tutaj znowu nie musicie się martwić, że nie znacie angielskiego. W większości przypadków strażnicy nie pytają o nic, tylko sprawdzają dokumenty, a jeśli pojawi się już pytanie, to tylko o to, dokąd lecicie. Wystarczy tylko powiedzieć „Lizbona”, „Londyn” czy „Rzym”, dokumenty zostaną Wam zwrócone i możecie już przejść dalej, do hali, w której oczekujecie na swój lot. (Jednak zdarzają się wyjątki, jak np. podczas lotów do Izraela, kiedy zadanych pytań może być więcej).

Co dalej?

Podczas zakupów przed samym odlotem przy kasach zawsze zostaniecie poproszeni o okazanie Waszej karty pokładowej. Kontrolujcie tablice odlotów – na ekranie będzie się wyświetlać status Waszego lotu. Kiedy pracownicy zjawią się pod bramką i zaczną wpuszczać pasażerów na pokład samolotu, na tablicy odlotów pojawi się przy Waszym locie napis „boarding”. Wówczas musicie udać się do Waszej bramki i ustawić w kolejce. Kiedy dojdziecie do wejścia do samolotu, obsługa poprosi Was o pokazanie dokumentu i karty pokładowej, którą zeskanuje. Po sprawdzeniu dokumentów zostaniecie przepuszczeni do samolotu. Jeśli na tablicy przy Waszym numerze lotu widnieje napis „gate closing” (zamykanie bramki), „last call” (ostatnie wezwanie) najgorszym przypadku „gate closed” (bramka zamknięta), a Was nadal nie ma pod wejściem do samolotu – biegnijcie do bramki ile tylko macie siły, bo inaczej nie zostaniecie wpuszczeni do samolotu.

Wejście do samolotu

Wejście do samolotu odbywa się na kilka sposobów – albo przez bramkę i podpięty do niej rękaw, czyli swego rodzaju korytarz prowadzący prosto do wnętrza samolotu, albo poprzed wyjście na nogach z terminalu i przejście do podstawionego zaraz przy wyjściu samolotu. Trzecim sposobem jest przejście przez bramkę do autobusu, który dowozi Was płytą lotniska pod sam samolot. Czasem zdarza się, że jeszcze przed wejściem do samolotu jego obsługa poprosi Was o okazanie biletu.

Procedura na lotnisku

Co jeśli spóźnicie się na wejścia do samolotu? | Procedura na lotnisku

Jeśli obsługa otrzyma informacje, że pasażer Kowalski przeszedł odprawę i kontrolę, a nie zjawił się przed wejściem do samolotu, na tablicy odlotów pojawia się wówczas napis „last call”, czyli ostanie wezwanie i ostatania szansa na dostanie się do samolotu. Zdarza się, że obsługa lotniska ogłasza wtedy przez głośniki, że pasażer Kowalski proszony jest do bramki nr XYZ. Jednak nie każda linia praktykuje tę zasadę i może się zdarzyć, że jeśli zbyt długo będzie trwało oczekiwania na maruderów, samolot po prostu odleci bez nich.

Procedura na lotnisku

Po przylocie | Procedura na lotnisku

Jeśli przylatujecie z kraju położonego w strefie Shengen, po wyjściu z samolotu i wejściu na lotnisko do strefy przylotów (arrivals) w pierwszej kolejności mijacie taśmy, na których po kilku minutach powinien pojawić się Wasz bagaż nadawany, z luku bagażowego. Każda taśma posiada ekran, na którym wyświetla się, którego lotu dotyczy. Pasażerowie na własną rękę ściągają bagaże z taśmy. Nie obowiązuje Was żadna kontrola. Po ewentualnym odebraniu bagażu nadawanego kierujecie się już tylko za znakami prosto do wyjścia z lotniska.

Jeśli przybywacie na lotnisko z kraju leżącego poza strefą Shengen, po wyjściu z samolotu czeka Was szybka kontrola dokumentów, zazwyczaj bez zadawania żadnych pytań, a następnie odbiór bagażu nadawanego z taśmy w hali bagażowej (baggage hall) i wyjście z lotniska. W niektórych krajach obowiązują wizy, dlatego podczas kontroli dokumentów lub w specjalnie do tego wyznaczonym miejscu będziecie musieli okazać swoją wizę lub ją na lotnisku wyrobić. Jednak wszystko jest na tyle dobrze oznakowane, że każdy powinien się na lotnisku odnaleźć. Miejsca, gdzie można wyrobić wizę oznaczone sa zazwyczaj napisem „Visa” lub „Immigration”. Pamiętajcie także, by zwracać uwagę na znaki przy ustawianiu w się w kolejkach do kontroli dokumentów. Zazwyczaj istnieje podział na kolejki dla obywateli danego kraju (citizens) i dla cudzoziemców (foreigner). 

Procedura na lotnisku

Wyjątki | Procedura na lotnisku

Zdarza się, że niektóre lotniska stosują jakieś wyjątkowe procedury, ale są to rzeczy, które sami ogarniecie natychmiast i nie musicie się nimi przejmować. Dla przykładu:

Przy samym wejściu na lotnisko Boryspol w Kijowie albo w Antalya w Turcji w pierwszej kolejności musicie zaraz przy wejściu do temrinalu położyć na taśmie Wasze bagaże w celu ich sprawdzenia. Nie musicie ich rozpakowywać, normalna kontrola osobisto – bagażowa czeka Was jeszcze później.

Lotnisko Changi w Singapurze uznawane jest za najlepsze na świecie z kilku powodów – to, co pasażerów stresuje najbardziej, czyli kontrola osobisto-bagażowa, jest tam maksymalnie zneutralizowana i odbywa się na samym końcu. To lotnisko nie jest podzielone w standardowy dla portów lotniczych sposób. W Singapurze najpierw możesz korzystać z rozrywek, robić zakupy, zjeść coś dobrego, obejrzeć film, pójść do ZOO, odpocząć w ogrodach, podziwiać wystawy. Wszystko to zostało stworzone z myślą o komforcie pasażerów. Dopiero na sam koniec kierujecie się do szklanego pomieszczenia, a kontrola bagażu odbywa się tuż przed samym wejściem do samolotu.

Na lotnisku we Wrocławiu podczas sprawdzania biletów, obsługa lotniska prosi pasażerów o podanie kodu pocztowego, pod którym mieści się ich adres zamieszkania.

Nie zawsze można odprawić się przez internet. Na przykład linie Scoot i Cebu Pacific nie przewidują możliwości odprawienia się online. Odprawy dokonuje się za darmo na lotnisku przy stanowisku linii lotniczych.

Lotnisko w Budapeszcie obsługuje najwięcej połączeń Wizzair z siatki tego przewoźnika (ponieważ są to węgierskie linie lotnicze). Gdy lecieliśmy z Budapesztu do Macedonii, po przyjeździe na lotnisko okazało się, że mniej więcej w tym samym czasie startuje około 15 innych samolotów tej linii. A czynne stanowiska odprawy były tylko… cztery. Możecie się tylko domyślać, jak bardzo stresująca to sytuacja była. Nigdy w życiu nie widzieliśmy takiej kolejki – nie tylko na lotnisku, ale w ogóle nigdzie. Do samolotu musieliśmy biec i załapaliśmy się na ostatnie wezwanie tylko dlatgo, że samolot był opóźniony. Lecąc z tego lotniska warto wziąć to pod uwagę i dojechać do portu wcześniej.

O absurdalnej sytuacji na lotnisku w Turku pisaliśmy już we wcześniejszych akapitach

Na wszystkich lotniskach w Iranie kontrola osobista i bagażowa podzielona jest na dwie strefy – w jednej do kontroli podchodzić mogą jedynie kobiety, w drugiej mężczyźni. Lotnisko w Teheranie było też jedynym, na którym skonfiskowano nam kosmetyki w sprayu.

Na niektórych lotniskach można znaleźć automaty, w których można odprawić się samemu.

Z racji swej wielkości, na lotnisku w Dubaju przez kontroąa paszportową pracownicy lotniska kierują do odpowiedniego pociągu, którym pasażerowie przemieszczają do odpowiedniego terminalu, gdzie czeka ich kontrola dokumentów i odbiór bagażu.

Procedura lotniskowa  Izraelu jest bardzo specyficzna. Podczas sprawdzania paszportów mogą zostać Wam zadane szczegółowe pytania dotyczące Waszego celu przyjazdu do Izraela, o to co macie w torbie, czy dostaliście od kogoś jakieś prezenty, czy posiadacie broń, z kim podróżowaliście po Izraelu, po co byliśmy w Egipcie, Maroku czy innym arabskim kraju, jeśli posiadacie pieczątki w paszporcie z tych państw.

Jeśli dobrze się spakujecie, odprawicie, przyjedziecie o czasie i nie zabierzecie ze sobą niedozwolonych rzeczy, na miejscu nie czekają Was żadne niespodzianki, a cała procedura na lotnisku przebiegnie dokładnie tak, jak to wyżej opisaliśmy. Żeby Wam ułatwić zadanie, podsumujemy wszystkie informacje w jednym miejscu. Standardowa procedura na lotnisku krok po kroku:

1.Odprawa/check in

-w domu przez stronę internetową lub aplikację mobilną zazwyczaj do dwóch dni przed odlotem. Jeśli jesteście już odprawieni i macie tylko bagaż podręczny, po wejściu na lotnisku od razu kierujecie się do kontroli osobisto-bagażowej. Jeśli macie bagaż nadawany, oddajecie go przy stanowisku odprawy razem z okazaniem biletu i dokumentu.

-zaraz po wejściu na lotnisko, przy stanowiskach „check in” (odprawa), jeśli linia lotnicza nie umożliwia odprawy online lub o niej zapomnieliście. Połączone z  okazaniem dokumentu i rezerwacji/karty pokładowej i ewentualnym nadaniem bagażu rejestrowanego.

2. Sprawdzenie biletów:

-poprzez sprawdzenie biletów papierowych lub mobilnych przez obsługę lotniska lub

– poprzez przyłożenie mobilnej karty pokładowej do specjalnego czytnika.

3. Kontrola bagażu:

-wyciągnięcie z bagażu podręcznego do koszyka na taśmie elektroniki, kosmetyczki, kluczy, metalowych przedmiotów i wszystkiego, co zawiera baterię.

-Wcześniejsze pozbycie się napojów

-Ściągnięcie okrycia głowy, okrycia wierzchniego, ewentualnie butów.

4. Kontrola osobista:

-Przejście przez bramkę wykrywającą metal itp.

-Ewentualne poddanie się kontroli na obecność materiałów wybuchowych dokonywane przez osobę tej samej płci.

-Odebranie rzeczy osobistych z taśmy i ponowne spakowanie plecak.

5. Kontrola dokumentów:

-tylko w przypadku lotów poza strefę Shengen.

6. Czas wolny z oczekiwaniu na samolot:

-trzeba znaleźć odpowiedni gate, z którego wejdziemy do samolotu.

-Można zrobić zakupy, kupić wodę, coś zjeść.

-Trzeba kontrolować tablice, na których wyświetla się status naszego lotu. Gdy przy naszym locie pojawia się napis „boarding” lub „last call”, natychmiast trzeba udać się pod wskazane wejście do samolotu.

7. Kontrola podczas wejścia do samolotu:

-przed wejściem sprawdzone zostaną karty pokładowe, dokumenty

-pracownicy linii lotniczej mogą mierzyć bagaże, które przekraczają obowiązujące wymiary, w razie ich przekroczenia – zażądać dodatkowej opłaty za nadbagaż

8. Wejście do samolotu:

-Polega albo na wyjściu z terminalu na płytę lotniska i piesze przejście do samolotu

-Albo na podjechaniu czekającym przy wyjściu lotniskowym autobusem dowożącym pasażerów do odpowiedniego samolotu

-Albo na przejściu rękawem „korytarzem” łączącym budynek lotniska z samolotem.

-Czasem jeszcze w wejściu do samolotu pracownicy linii lotniczej sprawdzają karty pokładowe. 

9. Lot.
10. Opuszczenie pokładu po wylądowaniu.
11. Ewentualna kontrola dokumentów przy lotach odbywających się spoza Shengen i wyrobienie wizy.
12. Odbiór bagażu z taśmy.
13. Opuszczenie lotniska.

Procedura na lotnisku

Procedura na lotnisku może nie jest najprzyjemniejszą częścią podróży, ale odbywa się po to, by zapewnić nam podczas lotu bezpieczeństwo. Łatwo się przyzwyczaić do określonych czynności wykonywanych na lotniskach. Ważne tylko, by pamiętać o podstawowcyh zasadach, które obowiązują na wszystkich lotniskach świata. Procedura na lotnisku nie jest skomplikowana i jeśli będziemy przestrzegać opisanych wyżej zasad, to wszystkie czynności związane z lotem nie będą sprawiały problemów. Mamy nadzieję, że ten poradnik rozwiał Wasze obawy związane z pierwszym lotem i od teraz będziecie z niecierpliwością oczekiwać swojej wymarzonej podróży. 

Jeśli chcecie się dowiedzieć jakie są nasze sposoby na kupowanie tanich biletów lotniczych, zajrzyjcie tutaj.

Magda

Norway in a nutshell – czy warto?

Norway in a nutshell to popularna forma zwiedzania Norwegii, dzięki której możemy zobaczyć najpopularniejsze atrakcje tego kraju w stosunkowo krótkim czasie. Wyjeżdżając do Norwegii przymierzaliśmy się do wykupienia takiej wycieczki. Czy warto? Jaki jest jej koszt? Na czym ona polega i co podczas niej można zobaczyć? Na te wszystkie pytania udzielamy odpowiedzi poniżej. 

Norway in a nutshell

Czym jest Norway in a nutshell ?

Naszym początkowym zamysłem było wybranie się na polecaną wycieczkę zorganizowaną o wdzięcznej nazwie „Norway in a nutshell”. Podczas tej wycieczki mamy możliwość zobaczenia Norwegii w pigułce, jej najokazalszych, najpopularniejszych atrakcji w krótkim czasie.  Taka wycieczka trwa zazwyczaj jeden dzień (chociaż można ją przedłużyć) i polega na przemieszczaniu się od jednej do drugiej atrakcji przewidzianej w programie. Pomysł od razu nas zaintrygował, ponieważ do Norwegii wybieraliśmy się na krótko, ledwie jeden weekend, a o norweskich cenach słyszał chyba każdy. Zależało nam więc na krótkiej, ale skondensowanej wycieczce, podczas której zobaczymy jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie i niedużym kosztem. Miało to być nasze pierwsze spotkanie z Norwegią, dlatego chcieliśmy z wyjazdu wycisnąć ile się tylko da.

Ostatecznie z oferty „Norway in a nutshell” nie skorzystaliśmy, ponieważ uznaliśmy tę wycieczkę za zupełnie bezsensowną. Dlaczego?

  • Forma – Po pierwsze, ta wycieczka jest samodzielna, bez udziału przewodnika czy innych turystów.
  • Cena – Po drugie, po przeliczeniu kosztów okazało się, że jest droższa, niż gdyby zorganizować identyczną trasę wyjazdu na własną rękę.

Już tłumaczymy o co w tym chodzi. Zamysłem „Norway in a nutshell” jest to, że turysta przemierza określoną trasę wycieczkową na jednym bilecie na własną rękę. Ułatwienie stanowi możliwość podróżowania na jednym bilecie – nie trzeba kupować osobnych biletów na rejs po fiordach, na pociąg czy autobus. W cenę wycieczki nie jest wliczony ani przewodnik, ani bilety wstępu, ani nic innego, poza biletami na transport zbiorowy (pociąg, autobus, statek). Więc od razu zadaliśmy sobie pytanie – jaki jest sens kupować taką wycieczkę i dopłacać do i tak już nietaniego interesu, skoro można przemierzyć identyczną trasę, ale mniejszym kosztem?

Rejs po fiordzie. Norway in a nutshell
Widok na fiord Aurlandsfjord.

Na czym polega Norway in a nutshell ?

Norway in a nutshell to z góry opracowana trasa, której trzon stanowi rejs po fiordach. Całą wycieczkę realizuje się samodzielnie i o wybranych przez nas godzinach. Nie ma ona stałych ram czasowych, jesteśmy jedynie uzależnieni od rozkładu jazdy pociągów, autobusów i promów. Nikogo nie interesuje, czy rozpoczniecie wycieczkę o ósmej rano czy w piątek po południu. W praktyce Norway in a nutshell nie jest typową wycieczką zorganizowaną, a jedynie propozycją trasy zwiedzania, na przejazdy którą można wykupić jeden bilet, zamiast kilku. Może nam to oszczędzić trochę czasu, ale czy pieniędzy?

Pociąg Flamsbana. Norway in a nutshell.
Podczas wycieczki Norway in a nutshell podróżuje się m.in. koleją Flamsbana.

Wycieczka dostępna jest w najpopularniejszym, jednodniowym wariancie, ale można ją też zrealizować z noclegiem po drodze. Norway in a nutshell odbywa się przez cały rok, nawet w środku zimy. Można ją rozpocząć w Bergen lub Oslo, a także w miejscowościach znajdujących się już na trasie – Flam, Voss, Gundvangen czy Myrdal. Jednak najpopularniejszym miejscem startowym jest właśnie miasto Bergen. Trasa jest skonstruowana w ten sposób, że można ją dowolnie modyfikować. Na przykład, jeżeli podzielicie ją jednym noclegiem, to zyskacie więcej czasu na dodatkowe atrakcje zlokalizowane na trasie lub w jej pobliżu.

Rejs po fiordach. Norway in a nutshell.
Platformy widokowe na statku podczas rejsu po fiordach.

Jak wygląda trasa wycieczki Norway in a nutshell ?

Norway in a nutshel obejmuje przejazdy pociągiem na trasie Bergen – Voss, następni przejazd autobusem do Gundvangen, rejs po fiordach do Flam, dalej przejazd koleją widokową Flamsbana do Myrdal i na koniec z powrotem pociągiem do Bergen. Drugą opcją jest dojazd z Oslo pociągiem do Myrdal, następnie przesiadka na pociąg do Voss i dalej trasa wygląda identycznie, jak w pierwszym wypadku, a na koniec można wrócić z Myrdal do Bergen lub do Oslo. Istnieje możliwość zrobienia wycieczki w drugą stronę – z Oslo do Myrdal, z Myrdal do Flam koleją widokową Flamsbana, dalej rejs promem do Gundvangen, przejazd autobusem do Voss i stamtąd powrót pociągiem do Bergen lub do Oslo, z przesiadką w Myrdal.

Trasa wycieczki Norway in a nutshell.
Trasa wycieczki Norway in a nutshell.

Co można zobaczyć w trakcie wycieczki Norway in a nutshell ?

Już same trasy kolejowe z Bergen i Oslo w kierunku Voss i Myrdal uznawane są za jedne z najpiękniejszych w całej Norwegii. Po drodze można oglądać niezwykłe fiordy, otaczające je góry, których zbocza porastają gęste lasy, a gdzieniegdzie przebijają się miedzy nimi kolorowe wioski i kościelne dzwonnice.

Bergen. Norway in a nutshell.
Bergen, w którym można rozpocząć wycieczkę Norway in a nutshell.

Pierwszym przystankiem tej wycieczki jest miasto Voss, który naszym zdaniem nie ma nic do zaoferowania, poza możliwością uprawiania sportów ekstremalnych. W okolicy Voss znajduje się kilka atrakcji, na przykład kolejka linowa na jeden z pobliskich szczytów, albo uroczo położony wąwóz Bordalsgjelet. Kilkanaście kilometrów od miasta można natrafić na przepiękne wodospady, jednak by je zobaczyć, trzeba już dysponować własnym autem. Samo miasto  nie jest zbyt interesujące.

wąwóz Bordalsgjelet. Norway in a nutshell.
Wąwóz Bordalsgjelet w Voss.

Dalsza część wycieczki to przejazd autobusem do przystani promowej w Gundvangen. Trasa biegnie wzdłuż jezior, przez doliny, w których otaczające góry wydają się być niemal pionowe. Zmienia się też wysokość, także im bliżej byliśmy Gundvangen, tym więcej śniegu dostrzegaliśmy na około. W Gundvangen czeka już prom, który zabierze Was na 2 – godzinny rejs po dwóch niewiarygodnie pięknych fiordach – Aurlandsfjord oraz Nærøyfjord. Nowoczesny statek był duży, elegancki, czysty i świetnie skonstruowany. Spacerując po pokładzie można było wchodzić na coraz to wyższe poziomy i podziwiać fiordy z różnych perspektyw.

Rejs po fiordach. Norway in a nutshell.
Wnętrze statku wycieczkowego kursującego po fiordach.

Rejs po fiordach. Norway in a nutshell.
Widoki podczas rejsu po fiodach.

Około godziny 14:00 statek dobijał do portu we Flam, gdzie ma się trochę czasu wolnego, między innymi na zwiedzanie darmowego Muzeum Kolei. Przedostatni etap podróży to przejazd koleją Flamsbana, która uznawana jest za jedną z najpiękniejszych tras kolejowych na świecie.

Muzeum Kolei we Flam. Norway in a nutshell.
Muzeum Kolei we Flam.

Przejazd jest bardzo krótki i trwa niewiele więcej, niż 40 minut. Pociąg zatrzymuje się przy platformie widokowej przy spektakularnym wodospad Kiosfossen.

Kjosfossen Norway in a nutshell.
Platforma widokowa przy wodospadzie Kjosfossen.

Stacja końcowa znajduje się w Myrdal, na które składa się ledwie jeden peron i trzy domy na krzyż, także o większym zwiedzaniu nie może być mowy, a na wyjście z góry braknie czasu (chyba, że podróżujecie wiosną/latem, kiedy dzień jest dłuższy). W Myrdal czekacie na ostatni pociąg, który zabierze Was z powrotem do Bergen albo do Oslo. To, o której skończycie wycieczkę, zależy w głównej mierze od godziny jej rozpoczęcia oraz tego, które przejazdy wybierzecie w ciągu dnia.

Flamsbana. Norway in a nutshell.
Wnętrze pociągu Flamsbana.

Porównanie kosztów identycznej wycieczki zaplanowanej na własną rękę z Norway in a nutshell

Wydawać by się mogło, że „wycieczka” wykupiona w takim pakiecie, będzie tańsza. Od początku zakładaliśmy, że wybierzemy Norway in a nutshell, no bo przecież tak na logikę, skoro ktoś oferuje taką „wycieczkę”, w sumie pakiet biletów na jednym świstku, bez przewodnika i żadnych dodatkowych udogodnień, to cena musi być niższa. Nic bardziej mylnego. Sprawdziliśmy ceny osobno kupionych biletów na przejazdy dokładnie tymi samymi pociągami, autobusami itp. i podliczyliśmy koszty. Okazało się, że Norway in a nutshell jest opcją droższą, niż zaplanowanie tego na własną rękę – czyli w sumie kupienie osobno biletów, bo trasę i tak realizuje się samodzielnie. Chociaż strona, na której można zarezerwować Norway in a nutshell trąbi, że cena tej usługi zaczyna się już od 1300 koron norweskich, to wielokrotnie sprawdzane ceny na przeróżne daty w tym roku wskazywały, że stała cana wynosi 1850 koron od osoby, co daje około 830 zł! Jak widzicie cena jest bardzo wysoka. Ile zapłaciliśmy robiąc identyczną trasę, ale kupując bilety oddzielnie?

  • pociąg z Bergen do Voss – 219 koron  (przysługują zniżki studenckie!)
  • autobus z Voss do Gudvangen – 149 koron za dwie osoby (wg wyszukiwarki bilet dla jednej osoby kosztuje 100 koron. Koszt tego przejazdu może być jeszcze niższy, jeśli wybierze się lokalne busy, o których dowiedzieliśmy się dopiero na miejscu)
  • rejs fiordami z Gudvangen do Flam – 465 koron za osobę
  • kolej Flamsbama – 490 koron za osobę
  • pociąg z Myrdal do Bergen – 299 koron za osobę (obowiązują zniżki studenckie)

Łącznie = 1547 koron norweskich, czyli 688 zł za osobę dorosłą bez zniżek. Sama płaciłam jeszcze mniej, ponieważ na przejazdy pociągiem ( z wyjątkiem Flamsbany) obowiązują mnie  zniżki studenckie.

Stegastein. Norway in a nutshell.
Platforma widokowa Stegastein. Podstawowa wersja Norway in a nutshell nie przewiduje wjazdu na Stegastein, ale we Flam turyści mają wystarczającą ilość czasu, by podjechać na punkt widokowy podstawionym (dodatkowo płatnym) busem.

688 zł to wciąż dużo, ale jednak mniej, niż 830. Cieszymy się, że podliczyliśmy te koszta, bo tym samym zaoszczędziliśmy we dwójkę prawie 300 zł, które mogliśmy przeznaczyć na nocleg czy jedzenie. Uwzględniając jeszcze ceny w Norwegii i ilość przejazdów wliczonych w tą cenę ( w tym dwugodzinny rejs po fiordach), to podana kwota wydaje nam się być optymalna i w ogóle tych pieniędzy nie żałujemy. Co więcej, uważamy, że zostały świetnie spożytkowane i warto było je wydać, by w zamian móc cieszyć się takimi widokami.

Czy jest sens wybrać się na Norway in a nutshell?

Naszym zdaniem, Norway in a nutshell nie ma żadnego sensu. Podane wyżej ceny tylko to potwierdzają. Zrozumielibyśmy, gdyby to była wycieczka grupowa, prowadzona przez przewodnika, może oferująca jakieś zniżki, dodatkowe atrakcje i udogodnienia, może nawet niższą cenę. Ale w sytuacji, gdy chodzi tylko o podróż na jednym bilecie, traci ona dla nas całkowicie sens. Kupienie biletów online na wszystkie przejazdy zajęło mi niecałe pól godziny. Jeśli chodzi o sam sens wybrania się w tamten rejon – to jak najbardziej Wam to polecamy. Norwegia jest niezwykle interesującym krajem, głównie pod względem przyrodniczym. Rejs po fiordach to prawdziwa atrakcja.

Oficjalna strona Norway in a nutshell – https://www.norwaynutshell.com/original-norway-in-a-nutshell/#

Stegastein. Norway in a nutshell.
Widok z platformy Stegastein.

Norway in a nutshell na własną rękę

Jakby nie było, to trasa wycieczki Norway in a nutshell wciąż jest bardzo imponująca i warto się nią posiłkować planując własną wycieczkę. Tak właśnie zrobiliśmy my – za podstawę przyjęliśmy Norway in a nutshell, dodaliśmy do niej kilka atrakcji, zrobiliśmy trochę modyfikacji, kupiliśmy osobno bilety, a na miejscu przeżyliśmy jedne z największych zachwytów w naszym życiu. Cała trasa jest niezwykle urodziwa i „nasze” Norway in a nutshell okazało się strzałem w dziesiątkę, jedndniową wycieczką wręcz idealną, którą będziemy polecać każdemu, i którą z pewnością odbędziemy jeszcze raz, tylko o cieplejszej porze roku.

Flamsbana. Norway in a nutshell.
Widoki z pociągu Flamsbana.

Podsumowując, odradzamy Wam bawienie się w taką „wycieczkę zorganizowaną”, bo Norway in a nutshell nie ma za dużo sensu. Na formę zwiedzania szczególną uwagę powinny zwrócić osoby, które nastawiają się na zwiedzanie w grupie i z przewodnikiem. Norway in a nutshell tego nie oferuje, bo tak naprawdę jest odmienną formą samodzielnego podróżowania. Za to serdecznie Wam polecamy wykorzystać tę trasę i zorganizować ją prawdziwie na własną rękę. Widoki podziwiane po drodze zostaną z Wami na długo. 

Wodospad Kjosfossen. Norway in a nutshell.
Wodospad Kjosfossen.

Magda

Norwegia nie należy do najtańszych krajów, jeśli więc szukacie przydatnych wskazówek o tym, jak tanio podróżować, zajrzyjcie tutaj:

Pieniądze na podróże – skąd je brać?

Dżerasz – informacje praktyczne, historia, zdjęcia

Dżerasz i ruiny starożytnego miasta, które się w nim znajdują, zwiedzaliśmy razem z taksówkarzem, który nas tam zabrał z Ammanu. Muhammad to około 30-letni mieszkaniec Ammanu z piątką dzieci, który porzucił niesatysfakcjonującą pracę inżyniera dla bycia kierowcą. Mimo, że wychował się w okolicy Dżerasz, rzymskiego miasta nigdy nie odwiedził myślac, że to tylko „kupa kamieni”. Tym razem jednak skusił się i udał się z nami na spacer po antycznym mieście. Po pięciu minutach zwiedzania wyjął telefon i zadzwonił ze śmiechem do żony mówiąc, że nigdy nie widział czegoś podobnego, że Dżerasz jest niewiarygodnie piękne i jutro zabiera rodzinę na wycieczkę. A my? Nam buzie opadły z podziwu, tak samo jak Muhammadowi. 

Dżerasz

Antyczne miasto Dżerasz

Dżerasz położony jest 48 kilometrów od Ammanu, a w jego granicach można oglądać starożytne rzymskie miasto, które w czasach antycznych nosiło nazwę Gerasa. Obecnie nazywa się je „Pompejami Bliskiego Wschodu”. Mało tego, Dżerasz (lub Jerash albo Jarash, różne źródła podają obie wersje) uznawane jest za najlepiej zachowane rzymskie miasto na świecie. Do tej pory historycy spierają się co do daty powstania miasta. Najprawdopodobniejsza wydaje się hipoteza, że miało to miejsce w IV wieku z rozkazu Aleksandra Macedońskiego, chociaż nie jest to jedyna wersja dotycząca historii powstania miasta. Leżące w basenie Morza Śródziemnego Dżerasz najpierw znalazło się w granicach Judy, a następnie wcielono je do Imperium Rzymskiego. Miasto przeżywało swoje wzloty i upadki – zostało doszczętnie zniszczone za czasów Nerona, podczas powstania żydowskiego, by odzyskać swą świetność pod protektoratem Rzymu, zwłaszcza za rządów cesarza Trajana.

Po latach rzymskiego władania, miasto dostało się w ręce Arabów. Zostało niestety zniszczone w VIII wieku n.e. w wyniku ogromnego trzęsienia ziemi. Na wieki antyczne miasto popadło w zapomnienie, by – podobnie jak Petra – zostać odkrytą dopiero w XIX wieku. Odkrycia tego dokonał niemiecki podróżnik, Ulrich Seetzen. Miasto było całkowicie zakopane w ziemi co wyjaśnia, dlaczego zachowało się w tak dobry stanie do naszych czasów.

Dżerasz

Co można zobaczyć w Dżerasz

Stanowisko archeologiczne w Dżerasz jest rozległe, a zabytki, które można na nim podziwiać – dobrze zachowane. Zadziwia ich mnogość – widocznie jest, że w czasach antycznych było to rozbudowane, zagęszczone miasto. Na każdym kroku można natknąć się na starożytne świątynie, teatry, ulice, kolumnady, miejskie mury, kościoły i bramy. Co konkretnie można zobaczyć w Dżerasz?

Dżerasz

Na wejściu zachwycą Was bramy, od których będziecie wędrować 800-metrową ulicą (cardo) wyłożoną ogromnymi kamieniami, obstawioną z dwóch stron kolumnami. Co więcej, te kolumny często mają niezwykłe zdobienia, a pomiędzy nimi dostrzec można ciekawe zabudowania, między innymi Nymphaneum – ogromną fontannę w kształcie półkola, w którego niecce znajduje się zbiornik z wodą, a otaczające go ściany przyozdobione był niegdyś rzeźbami. Fontanna pochodzi z II w.n.e. Nie można zapomnieć o murach fortyfikacyjnych, długich na ponad 3400 metrów i szerokich na około 3, 4 a momentami nawet i na 5 metrów. Mury posiadają cztery bramy – północną, południową, wschodnią i zachodnią. W mieście znajduje się również łuk triumfalny Hadriana, który zbudowano w II wieku, by upamiętnić wizytę władcy w mieście.

Dżerasz

Podczas zwiedzania Dzerasz możecie podziwiać doskonale zachowane świątynie. Świątynia Zeusa położona jest na wzgórzu, skąd rozciąga się spektakularny widok na całe miasto. Świątynia Zeusa szczyci się wysokimi na 15 metrów kolumnami korynckimi. Z kolei świątynia Artemidy uznawana jest za najbardziej elegancką budowlę na terenie całego kompleksu. Do tego dwa teatry – południowy, z I w.n.e., mieszczący 3000 widzów, z doskonałą akustyką. Drugi, północny, z II w.n.e, mieszczący 1600 widzów, przeznaczony do czytania poeazji. Wrażenie robi owalny, dużych rozmiarów plac, otoczony kolumnadą z I w.n.e. Nie można pominąć hipodromu, mieszczącego 15 tysięcy widzów. Można by było jeszcze bez końca wymieniać – łaźnie, kościoły, mosty, groby – w Dżerasz można podziwiać dziesiątki atrakcji, a fani historii powinni być tym miejscem zachwyceni. Jeśli nawet nie interesujecie się historią i starożytnymi ruinami, to klimat tego miejsca, jego położenie, ogrom i uroda, z pewnością zrobią na Was wrażenie.

Dżerasz

Dlaczego Dżerasz jest taki wyjątkowe?

Przygotowując się do podróży do Jordanii, z reguły nasze myśli błądzą głównie wokół Petry i Wadi Rum. Dżerasz miało być jedynie wypełnieniem dnia, w którym przylecieliśmy do Jordanii. Rzymskie Forum Romanum nie zachwyciło nas, więc nie spodziewaliśmy sę cudów. Tym większe było nasze zdziwienie, gdy dojechaliśmy na miejsce. Stanowisko archeologiczne w Dżerasz dosłownie zwaliło nas z nóg. Dlaczego?

Dżerasz

Przede wszystkim ogrom antycznego miasta jest wręcz przytłaczający. Spodziewaliśmy się, jak to mówił nasz kierowca Muhammad, niewielkiej „kupy kamieni”. Okazało się jednak, że Dżerasz jest bardzo rozległe i jego zwiedzanie zajęło nam sporo czasu. Co ciekawe, jak dotąd odkryto ledwie ułamek starożytnych zabudowań, a pozostałe jeszcze czekają w ukryciu na odkopanie! Poza tym, nie spodziewaliśmy się, że antyczne miasto będzie tak doskonale zachowane. Ruiny starożytnych budowli kojarzą się zazwyczaj z ich ledwie widocznymi za traw fundamentami, czasem jedną czy drugą przewróconą kolumną. Na miejscu zaskoczyły nas właśnie niezwykłe zdobienia, podstawy i zwieńczenia kolumn, fontanny wyglądające niczym pałace, potężne amfiteatry, kolumnady, drogi. Nie mogliśmy wyjść z podziwu dla kunsztu zdobień oraz faktu, że przetrwały tyle setek lat. Podczas zwiedzania wyobraźnia działała nam na najwyższych obrotach, bo byliśmy w stanie wyobrazić sobie te wszystkie świątynie, domy, ulice tak, jakbyśmy się przenieśli w czasie do dawnego Rzymu.

Dżerasz

A już chyba najbardziej podobało nam się położenie stanowiska archeologicznego. Położone jest ono na wzgórzach, z których doskonale widoczne są przeciwległe zabudowania nowego, arabskiego miasta. Podziwianie rzymskich ruin na tle typowej arabskiej architektury na zasadzie kontrastu, jest bardzo ciekawym przeżyciem. Połączenie dwóch różnych kultur, niby dwóch różnych światów w tym samym miejscu, porównanie starego z nowym, zrobiło na nas ogromne wrażenie. Do tego zwiedzaliśmy Dżerasz tuż przed zachodem słońca, więc wszystkie budowle przybrały ten ciepły, złotawy odcień widoczny na zdjęciach, co tylko spotęgowało nasz zachwyt. Byliśmy w Dżerasz chyba jedynymi turystami, bo większość napotkanych przez nas osób, to byli mieszkańcy miasta, którzy wybrali się z rodzinami na pikniki, grali w piłkę, jedli, rozmawiali, spacerowali.  Efekt? Uznaliśmy Dżerasz za jedno z najciekawszych miejsc jakie widzieliśmy nie tylko w Jordanii, ale i tak w ogóle, w życiu.

Dżerasz – informacje praktyczne

Dżerasz, z racji swojej lokalizacji, jest świetnym punktem na kilkugodzinną wycieczkę ze stolicy Jordanii, Ammanu. Zwłaszcza w ten dzień, w którym do Jordanii przylatujecie lub z niej wylatujecie. Miasta są położone niedaleko siebie i bez najmniejszego problemu zorganizujecie taką wycieczkę na własną rękę. Zwiedzanie Dżerasz można połączyć z odwiedzianami w pobliskim, pięknie położonym zamku Ajloun. Zbudowana za czasów Saladyna na wysokości 1250 metrów warownia, zrobiła na nas bardzo pozytywne wrażenie.

Istnieje wiele rozbieżności dotyczących informacji praktycznych i zwiedzania Dżerasz. Różne strony podają sprzeczne informacje odnośnie cen biletów czy godzin otwarcia. Postaramy się napisać Wam wszystko, co znaleźliśmy na ten temat w internecie i przewodnikach, a czego sami doświadczyliśmy, byście jak najłatwiej mogli zaplanować swoją wycieczkę. Jednak weźcie pod uwagę, że sytuacja na miejscu mogła się zmienić, dlatego warto sprawdzić aktualne informacje, na przykład na oficjalnych turystycznych stronach dotyczących Jordanii:

http://international.visitjordan.com/Wheretogo/Jerash.aspx

https://www.jordanpass.jo/contents/Opening_Hours.aspx

Dżerasz

Dojazd do Dżerasz

Z racji tego, że do Ammanu przylecieliśmy w piątek, kiedy to autobusy kursują rzadziej albo wcale, a do zamknięcia kompleksu archeologicznego nie mieliśmy wiele czasu, bez zbędnych negocjacji zdecydowaliśmy się na pierwszą lepszą taksówkę. Wsiedliśmy do niej na dworcu autobusowym, dojechaliśmy do hotelu, by zostawić rzeczy i pod hotelem dogadaliśmy się z tym samym taksówkarzem, właśnie z Muhammadem, żeby zabrał nas do zamku Ajloun oraz do Dżerasz. Za cały przejazd w oba miejsca, z oczekiwaniem na nas i powrotem do stolicy, zapłaciliśmy 50 JD, co uważamy za bardzo dobrą cenę. Średnia cena przejazdu taksówką do samego Dżerasz wynosi około 40 JD, a my oprócz miast odwiedziliśmy jeszcze zamek. Kiedy po drodze zorientowaliśmy się, jak spora to odległość, nie żałowaliśmy wydanych pieniędzy. Tym bardziej, ze nasz kierowca Muhammad, okazał się rewelacyjnym kompanem, z którym przegadaliśmy całą drogę i wspólnie zachwycaliśmy się odwiedzanymi miejscami.

Dojazd taksówką nie jest jedyną opcją. Możliwości jest sporo:

  • Autobus – Na miejsce można też dojechać bezpośrednim autobusem z Ammanu, który odjeżdża z dworca północnego (Tarbabour station), a bilet kosztuje 1 JD (niektóre źródła podają, że 2-3 JD, dlatego dobrze być przygotowanym na obie ewentualności). Niestety nie ma czegoś takiego, jak rozkład jazdy, a busy odjeżdżają po zapełnieniu. Może się zdarzyć, że autobus nie odjedzie w ogóle lub na odjazd będziecie czekać kilka godzin.
  • Autem – Podróżowanie transportem zbiorowym po Jordanii nie należy naszym zdaniem do najłatwiejszych. Jest to wykonalne, ale stosunkowo łatwo o to, żeby coś poszło niezgodnie z planem. Dobrą opcją jest wypożyczenie auta i urządzenie jednodniowej wycieczki na północ od Ammanu – wtedy zatrzymacie się gdzie chcecie i zobaczycie to, na co macie ochotę. Odległość między Ammanem a Dżerasz jest niewielka (50 km), droga porządna, a widoki – pierwsza klasa. Z Ammanu trzeba kierować się na miasto As-Salt, droga jest dobrze oznakowana.
  • Z wycieczką zorganizowaną – W Ammanie podobno działa wiele agencji organizujących takie wycieczki, jednak sami takiej nie widzieliśmy, ani nie mogliśmy znaleźć o takowych informacji w internecie. Jeśli na takie traficie, będziemy bardzo wdzięczni za informację.
  •  Z hotelu – Także niektóre hotele organizują wycieczki do Dżerasz (np. tragiczny Cliff Hotel, który dobrą ma tylko cenę za nocleg i lokalizację). Na stronie hotelu można znaleźć zdjęcie cennika takich wycieczek, które faktycznie polegają na tym, że recepcjonista załatwia Wam kierowcę. I tak na przykład, wyjazd do samego Jerash kosztuje 10 JD od osoby przy założeniu, że pojadą cztery osoby. Tak więc cały przejazd wyniesie Was 40 JD. Wycieczka do Dżerasz i zamku Ajloun będzie kosztowała za 4 osoby 60 JD. Dlatego tym bardziej wydaje nam się, że za przejazd taksówką załatwioną na własną rękę, zapłaciliśmy dobrą cenę.
  • Taksówką – cena w jedną stronę powinna oscylować wokoł 10 JD. Jeśli kierowca ma na Was poczekać i zabrać Was z powrotem do Ammanu, wtedy zapłacicie około 40 JD.
  • Autobusem firmy JETT – Ostatnią opcją jest kupienie biletu u przewoźnika JETT, który dwa razy w tygodniu (w czwartki i soboty) organizuje wycieczki do Dżerasz i Ajloun, a całość kosztuje 15 JD od osoby, co jak na warunki jordańskie wydaje się być bardzo dobrą ceną. Bilety można kupić na oficjalnej stronie przewoźnika:

https://www.jtt.com.jo/en/programs

Dżerasz

Godziny otwarcia Dżerasz

Ulotka informacyjna, która otrzymaliśmy w Dżerasz, podaje następujące informacje:

w okresie zimowym, miasto można zwiedzać od 08:00 rano do 16:00 po południu,

w okresie letnim od 08:00 rano do 18:00 wieczorem.

Z kolei oficjalna strona Jordan Pass podaje, że między listopadem a kwietniem Dżerasz można zwiedzać od 08:00 do 16:00, w kwietniu i maju od 08:00 do 17:30, a od maja do listopada – od 80:00 do 18:30. W czasie ramadanu stanowisko archeologiczne ma być czynne jedynie do 15.30.

Kolejna oficjalna strona turystyczna Jordanii wskazuje, że Dżerasz można zwiedzać zimą od 08:00 do 16:00, latem od 08:00 do 20:00, w czasie ramadanu od 09:30 do 17:30, a w piątki i święta od 09:00 do 16:00.

Dżerasz

Jak widzicie, ile stron, tyle wersji. Dlatego napiszemy Wam, jak to wyglądało kiedy my odwiedziliśmy Dżerasz, a było to 22 lutego 2019 roku. Byliśmy przekonani, że miasto zamknięte będzie już o 16:00. Jednak okazało się, że w praktyce wygląda to nieco inaczej – podobnie jak w Petrze, Dżerasz zamykane jest o zachodzie słońca. Dopiero o godzinie 17 po stanowisku archeologicznym zaczęli chodzić strażnicy i nawoływać ludzi do opuszczania kompleksu. Było grubo po 17, kiedy na terenie antycznego miasta przebywało jeszcze sporo osób. Sami niby kierowaliśmy się do wyjścia, ale co chwilę znajdywaliśmy jakieś nowe, interesujące miejsca. Na ulicach było widać wielu maruderów, którzy podobnie jak my, ociągali się z wyjściem. Podbiegliśmy jeszcze do jednego z teatrów, a gdy go opuściliśmy, okazało się, że w pobliżu nikgo nie widać. Bramy były pozamykane, nie wiedzieliśmy jak wyjść. Udało nam się to dzięki pomocy jednego ze sprzedawców pamiątek, który również opuszczał miasto po godzinach. Także jeśli chodzi o godziny zwiedzania, macie czas do zachodu słońca!

Dżerasz

Ceny biletów

Cena biletu wstępu – 10 JD

Grupy studentów i dzieci poniżej piętnastego roku życia wchodzą za darmo.

Posiadacze Jordan Pass nie muszą kupować biletów wstępu. Karta Jordan Pass uprawnia do wejścia na jej podstawie.

Dżerasz

Forma i czas zwiedzania Dżerasz

Nie mając za dużo czasu na zwiedzanie miasta, musieliśmy się zadowolić marnymi, niepełnymi dwoma godzinami. I nie było to przyjemne, ponieważ stanowisko archeologiczne jest potężne i musieliśmy się bardzo spieszyć, by móc zobaczyć ile się da. Polecamy Wam przeznaczyć na zwiedzanie Jerash co najmniej trzy godziny, by w spokoju nacieszyć się antycznym miastem i poznać jego zakamarki. Teren starożytnej metropolii jest idealnym miejscem na piknik. Dżerasz najlepiej zwiedzać podczas wolnego spaceru. Przed wyjazdem dobrze jest poczytać o tym miejscu lub wynająć przewodnika, żeby mieć jakiekolwiek pojęcie na co patrzycie.

Dżerasz

Dżerasz

Kiedy najlepiej zwiedzać Dżerasz?

Zwiedzaliśmy Dżerasz zimą, kiedy panowała przyjemna pogoda z temperaturą około 15 stopni. Stanowisko archeologiczne odwiedziliśmy pod koniec dnia, tuż przed zachodem słońca w piątek, co bardzo sobie chwalimy. Większość turystów zdążyła opuścić antyczne miasto, a na miejscu zastaliśmy mnóstwo miejscowych rodzin, które spacerując i piknikując, spędzały wolny czas. Miasto w promieniach słońca wyglądało  naprawdę imponująco. Zwiedzanie nie tylko Dżerasz, ale jakichkolwiek miejsc w Jordanii w środku lata, nie należy do najlepszych pomysłów. Wówczas na terenie kraju panują iście piekielne temperatury, które mogą dać się we znaki. Z kolei zimą należy pamiętać o ciepłej kurtce, czapce i rękawiczkach. Chociaż Jordania kojarzyć się nam może z bliskowschodnim klimatem i wysokimi temperaturami, zimą na północy kraju bardzo często zdarzają się  obfite opady śniegu.

Dżerasz

Dżerasz

Chociaż Dżerasz to ruiny należące do przeszłości i może nie mogą konkurować pod względem popularności z osławioną Petrą czy Wadi Rum, warto poświęcić pół dnia i wybać się tu na kilkugodzinną wycieczkę z Ammanu. Dżerasz zrobi wrażenie nawet na tych, którzy za historią i antycznymi miastami nie przepadają. Starożytna Gerasa wprawiła nas w szczery zachwyt. Była niespodziewanie piękne i interesujące. Zdjęcia oglądane wcześniej w internecie nie do końca oddawało temu miastu sprawiedliwość – nie zainteresowały nas zbyt mocno. Dopiero na miejscu uświadomiliśmy sobie, jakim błędem byłoby pominięcie tego miejsca w swoich jordańskich planach. Wy też go nie popełnijcie i pojedźcie zachwycić się starożytnym miastem. A zachwycicie się na pewno, o to możemy się założyć. 

Magda

Dżerasz

A jeśli szukacie innych informacji o Jordanii, zajrzyjcie do poradników z Petry i Wadi Rum:

Petra – informacje praktyczne

Pustynia Wadi Rum – informacje praktyczne

Zamek Chantilly – informacje praktyczne

Zamek Chantilly to świetna alternatywa dla drogiego Paryża czy tłocznego Wersalu. Leży rzut beretem od stolicy Francji, łatwo też dojechać do niego z lotniska Beauvais. Chantilly nie jest aż tak popularne jak inne zamki położone w okolicy Paryża. Czy warto odwiedzić ten zamek i jak to zorganizować?

Naszym celem był Paryż, jednak ceny noclegów i demonstracje skutkujące zamknięciem większości największych atrakcji, odstraszyły nas od wizyty w stolicy Francji. Zaczęłyśmy szukać jakiś ciekawych miejsc w okolicach lotniska Beauvais, na które latają tanie linie lotnicze z Polski. I jak tylko zobaczyłyśmy zdjęcia zamku w Chantilly, od razu wiedziałyśmy, że będzie to główny cel naszego wyjazdu. Czy było warto? Po stokroć tak!

Zamek Chantilly

Krótka historia | Zamek w Chantilly

Na miejscu obecnego zamku stała średniowieczna twierdza. Sam zamek zbudowany został w XVI wieku, w stylu renesansowym i momentami aż przytłacza  wielkością i przepychem. Inicjatorem budowy zamku był francuski książę Anne de Montmorency, zaś pomysłodawcą projektu  architekt Pierre Chambiges. W XVII wieku posiadłość przeszła na własność rodu Kondeuszy, którzy spokrewnieni byli z francuską rodziną królewską i odgrywali istotną rolę w politycznej historii Francji. Lata Rewolucji Francuskiej nie było przychylne zamkowi. Został on wówczas całkowicie splądrowany i urządzono w nim więzienie. Szczęśliwie, część dzieł przeniesiono wcześniej do Luwru. Później jednak los się odwrócił i zamek odzyskał dawną świetność dzięki księciu Henryku Orleańskiemu, który w drugiej połowie XIX wieku Chantilly odrestaurował, a następnie przekazał w ręce Instytutu Francuskiego. Intytut pełni pieczę nad zamkiem do dziś.

Zamek Chantilly

Jak wygląda Zamek Chantilly ? | Zamek Chantilly

Chantilly to miejscowość zlokalizowana około 40 kilometrów od Paryża, która słynie z trzech rzeczy – z renesansowego zamku, kremu z bitej śmietany oraz wyścigów konnych. Położenie zamku nie jest przypadkowe, bo już w średniowieczu doceniono te okolice – na miejscu dzisiejszego zamku w Chantilly znajdowała się średniowieczna warownia i to na jej ruinach powstała rezydencja.  Na zamkowy kompleks składa się mały zamek (Petit Chateau) i duży zamek (Grand Chateau). Zamek Chantilly robi wrażenie już od samego początku – wędrując z miejscowości o tej samej nazwie do posiadłości, można podziwiać fosę go otaczającą oraz jego piękne odbicie w lustrze wody.

Tyle się słyszy o Wersalu, a rzadko się mówi o zamku w Chantilly, który posiada drugą – zaraz po wersalskiej – największą i jedną z najstarszych kolekcji malarstwa we Francji. Jest to sporą zaletą, ponieważ zamek w Chantilly nie jest tak oblegany, jak inne podobne zamki we Francji i nie trzeba wystawać godzinami w kolejce, by do niego wejść. Zamek Chantilly nie jest tak potężny, jak mogłoby się to początkowo wydawać. Rezydencja jest smukła, ale dość przysadzista i niska, a pomimo swych rozmiarów, wydaje się być przytulna. Wysokie okna, portale, rzeźby, wieże, wrota i bramy są już wystarczającym powodem, by przyjechać do Chantilly. A przecież we wnętrzu zamku czeka na odwiedzających jeszcze więcej niespodzianek.

Musée Condé | Zamek Chantilly

W Musée Condé  w niekonwencjonalny sposób wyeksponowane zbiory, liczą sobie ponad tysiąc obrazów, w tym dzieła takich artystów jak Delacroix, Rafael czy Botticelli. Obrazy są prezentowane na zasadzie kontrastu – nie chronologicznie, tylko obok siebie zawieszone są na ścianie dzieła reprezentujące różne gatunki malarskie i różne epoki. Zazwyczaj największy obraz wisi na środku ściany, a od niego rozchodzą się promieniście coraz mniejsze płótna. Taki sposób eksponiwania obrazów popularny był w XIX wieku. Henryk Orleański, przekazując kolekcję Instytutowi Francuskiemu postawił warunek, że eksponaty mają być prezentowane właśne w taki sposób, co przestrzegane jest do dziś. Najcenniejszym obrazem znajdującym się w Musée Condé, są „Trzy Gracje” oraz „Madonna Orleańska” Rafaela. Zaskakujący jest rozmiar pierwszego dzieła – „Trzy Gracje” odpowiadają swą wielkością mniej więcej kartce papieru rozmiaru A4.

Biblioteka, apartamenty, ogrody | Zamek Chantilly

Zamek Chantilly to także niezwykła kaplica św. Ludwika, rotunda, bogato zdobione apartamenty książęce, biblioteka posiadajaca w swych zbiorach ponad 30 tysięcy bardzo cennych woluminów, między innymi jedną z zachowanych do dziś Biblii Gutenberga. Dla tych, którzy lubią zwiedzać stare, ogromne biblioteki czy interesują się literaturą, biblioteka w zamku Chantilly będzie prawdziwą gratką – to prawdziwa perła na bibliotekarskiej mapie Europy, jedno z najpiękniejszych miejsc tego typu na świecie. Setki  starych ksiąg poustawianych w równych rzędach na drewnianych, ozdobnych półkach ciągnących się od ziemi po sufit, drabinki przy regałach, fotele, przyćmione światło, tajemnicza atmosfera – z pewnością biblioteka zrobi na Was ogromne wrażenie. Nam podobała się w zamku najbardziej.

Zamek Chantilly, biblioteka

Zamek Chantilly, biblioteka

Aprtamenty książęce również opływają w złoto i zdobienia. Przestrzenne pokoje, duże okna, antyki, żyrandole, meble – to wszystko tworzy piękny miraż przedstawiający przeszłe epoki i historie ludzi żyjących w zamku. Od przepychu i bogactwa łatwo dostać oczopląsu. W zdobnych szafach można podziwiać kilkuwiekowe, doskonale zachowane serwisy porcelanowe, mozaiki przywiezione z Pompeii, witraże czy przedmioty codziennego użytku mieszkańców zamku.

Zamek Chantilly, apartamenty

Dodatkową atrakcją są przepiękne ogrody z licznymi fontannami, Wyspą Miłości, Wielkim Kanałem, ogrodem chińskim czy ogrodem angielskim ze świątynią Wenus. Niektóre fragmenty ogrodów projektowali ci sami architekci, którzy zajmowali się wersalskimi ogrodami.  Dodatkowo w XVII wieku pobożni właściciele zamku wybudowali na terenie kompleksu siedem kaplic, które nosiły nazwy rzymskich kościołów. Cztery z nich zachowały się do dziś.

Na terenie zamku i ogrodów znajduje się kilka klimatycznych restauracji, w których można zjeść – jak na Francję stosunkowo niedrogi – posiłek. W zamkowej restauracji menu oparte jest na jadłospisie z XVII wieku i daniach przygotowanych przez kucharza Vatela – który urządził wielką ucztę dla 2000 gości oraz samego Ludwika XIV, a także prawdopodobnie opracował recepturę waniliowego kremu chantilly.

Atrakcje w miasteczku Chantilly | Zamek Chantilly

Gdy o 10 rano weszłyśmy do kawiarni przy dworcu na małe espresso od razu zwróciłyśmy uwagę na ciekawe zjawisko – bar był pełen gości, głównie starszych panów. Część z nich siedziało przy kawie lub szampanie i  z zapałem śledziło wzrokiem ekrany telewizorów zawieszone na ścianach, a pozostali obstawiali zakłady… wyścigów konnych! Chantilly jest najlepszym i najpopularniejszym ośrodkiem jeździeckim w całej Francji, także mieszkańcy miejscowości żyją tym przez cały rok. Nieopodal zamku znajduje sie wzniesiony jeszcze w XIX wieku hipodrom, na którym odbywają się wyścigi. Dobrym pomysłem jest odwiedzenie tej okolicy wiosną lub latem i obserwowanie zawodów.

Od dworca, obok hipodromu i w kierunku zamku, ścieżka prowadzi przez urozmaicony, ładny park obok wielu pięknych zabudowań. Między innymi obok Muzeum Konia – w stajniach pochodzących z XVIII wieku można podziwiać te zwierzęta ( a jest ich przeszło około 200), a także obrazy i inne eksponaty związane z rolą koni w społeczeństwie.

Dojazd, bilety, godziny otwarcia | Zamek Chantilly

Dojazd – ceny biletów na metro są stałe, a ceny biletów na pociąg mogą się zmienić. Kupując bilety w kasie tuż przed odjazdem zapłaciłyśmy o wiele więcej, niż gdybyśmy kupiły dzień wcześniej przez internet. Np. bilet kupiony z wyprzedzeniem z Beauvais do Chantilly kosztuje 5 euro, a na stacji przed odjazdem kosztował 10 euro.

  • oferta łączona – osoby dorosłe (powyżej 12 roku życia) mogą zakupić bilet łączony na podróż w dwie strony pociągiem z Paryża do Chantilly oraz bilet wstępu do zamku za łącznie 25 euro, a dzieci poniżej 12 roku życia – 1 euro. Bilet można kupić na każdej stacji w regionie Hauts-de-France oraz na stacji Paris Nord i ważny jest przez 72 godziny, a wejściówka do zamku ważna jest przez jeden dzień.
  • samochodem z Paryża – Chantilly znajduje się 20 minut od lotniska de Gaulle i 40 km od centrum Paryża. Z paryża trzeba jechać autostradą A3 lun A1, zjechać na Chantilly lub na drogę D316/D317. Jadąc od strony Brukseli i Lile należy kierować się autostradą A1 i skorzystać ze zjazdu na Senlis. Dobrze jest pamiętać, że autostrady we Francji są płatne.
  • pociągiem z Paryża – z dworca Gare du Nord na stację Chantilly – Gouvieux; czas przejazdu 25 minut, odjazd średnio co pół godziny, bilet 5 euro.
  • metrem z Paryża – ze stacji Paris Nord zieloną linią D na stację Chantilly – Gouvieux, czas przejazdu 45 minut.
  • pociągiem z Amines – z głównego dworca na stację Chantilly – Gouvieux z krótką przesiadką w miejscowości Creil, czas przejazdu ok. 1,5 godziny, odjazdy średnio co godzinę, w czasie szczytu po dwa na godzinę, bilet 10 euro.
  • pociągiem w Beauvais –  z Gare de Beauvais na stację Chantilly – Gouvieux z krótką przesiadką w miejscowości Creil, czas przejazdu ok. 1 godziny i 15 minut lub więcej, w zależności od pociągu. Odjazdy średnio co pół godziny lub co godzinę, w zależności od pory dnia.

Zamek Chantilly, apartamenty

  • Dojeżdżając na stację Chantilly – Gouvieux macie dwie opcje do wyboru: 20 – minutowy spacer przez park i obok hipodromu do zamku (co Wam polecamy) lub darmowy autobus nr 15, kursujący między dworcem z zamkiem. Jednak nie zawsze da się na niego trafić – np. poza sezonem w niedziele nie kursował. Rozkład jazdy autobusu możecie znaleźć tutaj:

http://www.domainedechantilly.com/wp-content/uploads/2018/10/Horaires-DUC.pdf

A sprawdzić rozkład jazdy pociągów i metra oraz kupić bilety tutaj:

pociąg – https://www.ter.sncf.com/hauts-de-france

metro https://www.transilien.com/fr

A także tutaj:

https://www.oise-mobilite.fr/

Adres – 7 rue du Connétable 60500 Chantilly

Godziny otwarcia:

  • sezon niski, czyli od 30 października do 29 marca codziennie z wyjątkiem wtorków od 10:30 do 17:00. Ogrody – do 18:00.
  • sezon wysoki, czyli od 30 marca do 30 października codziennie od 10:00 do 18:00. Ogrody – do 20:00.

Bilety wstępu – bilety nie należą do najtańszych, ale warto wydać trochę pieniędzy, żeby zobaczyć takie cuda.

  • Bilet obejmujący wstęp do zamku, ogrodów i stajni – 17 euro dla dorosłych, 13.50 euro dla dzieci (7-17 lat), studentów i osób niepełnosprawnych, dzieci do lat 7 bezpłatnie
  • Bilet obejmujący wstęp wyłącznie do ogrodu – 8 euro dorośli, 6 euro dzieci (7-17 lat), studentów i osób niepełnosprawnych, dzieci do lat 7 bezpłatnie. Poza sezonem bilety ulgowe przysługują każdemu.
  • Bilet rodzinny – dla dwóch dorosłych i maks. trójki dzieci w wieku od 7 do 17 lat, dzieci do lat 7 bezpłatnie – 48 euro. Bilet obejmuje wstęp do zamku, ogrodów i stajni.
  • Bilet na wycieczkę z przewodnikiem po apartamentach królewskich – dodatkowe 5 euro. Zwiedzanie odbywa się codziennie o godzinie 11:30.

Zamek Chantilly

Bilety są ważne przez jeden rok od daty zakupu i  można je kupić przez internet na oficjalnej stronie zamku. Do zniżki studenckiej uprawnia także polska („zielona”) legitymacja studencka. Można też zakupić bilety na pokazy konne (21 euro) lub pokazy konne połączone ze zwiedzaniem całej domeny zamku (30 euro). Zniżki są przewidziane dla dzieci od 3 do 17 lat. Do biletów dołączony jest każdorazowo audioguide.

Jeżeli chcecie trochę zaoszczędzić na podróże, zajrzyjcie do poradnika z naszymi sposobami na częste i tanie wyjazdy – https://wypiszwymalujpodroz.pl/felietony/pieniadze-na-podroze/

Kiedy jechać i ile czasu poświęcić na zwiedzanie? | Zamek Chantilly

Najlepszym rozwiązaniem będzie przeznaczenie całego dnia na zwiedzanie nie tylko zamku, ale i innych atrakcji położonych w miasteczku. Leniwa, sielska atmosfera Chantilly sprzyja powolnym, przyjemnym spacerom i spokojemu eksplorowaniu okolicy. Jeśli nie mamy za dużo czasu, na zwiedzanie zamku i pobieżny spacer po ogrodach wystarczy pół dnia. Z braku dostatecznej ilości czasu zwiedzenie zamku ze spacerem po głównym ogrodzie zajęło nam około 3 godzin, nie licząc dojazdu i dojścia do zamku ze stacji. Zamek warto odwiedzić o każdej porze roku, ponieważ jego walory estetyczne i ciekawe wnętrza zachwycają przez cały rok. Odwiedziliśmy Zamek Chantilly w połowie grudnia i rezydencja wraz z ogrodami bardzo przypadła nam do gustu. Nie możemy sobie wyobrazić jak pięknie musi wyglądać zamek wiosną i latem, na tle zielonych ogrodów, gdy wszystko kwitnie. Zwiedzanie Chantilly w miesiącach letnich wydaje się być najlepszym rozwiązaniem, bo wówczas można podziwiać ogrody w pełnej krasie. Trzeba się jednak przygotować na to, że jest to sezon i Zamek Chantilly odwiedza najwięcej turystów. Poza sezonem w Chantilly jest bardzo spokojnie.

Zamek Chantilly

Czy warto odwiedzić Zamek Chantilly?

Zachwycające jest to, w jakim stanie zachował się (częściowo odrestaurowany) do naszych czasów. W Chantilly można znaleźć wszystko, czego szukają miłośnicy historii, sztuki i architektury. Przysadzista budowla już robi wrażenie, a niezwykle cenne zbiory zgromadzone wewnątrz zamku są dopełnieniem i urozmaiceniem i tak już ciekawej wycieczki. Olśniewające książęce apartamenty momentami aż przytłaczają kunsztem zdobień i przepychem. Bogactwo zamku jest widoczne na każdym kroku. Zamek w Chantilly jest położony na tyle blisko Paryża, że stanowi świetny pomysł na jednodniową wycieczkę ze stolicy. Ogrody prezentowały się ładnie nawet w grudniu, więc jak przyjemna musi być letnia wycieczka po zielonych parkach wokół zamku? Nie pozostaje Wam nic innego, jak odwiedzić Zamek w Chantilly i przekonać się samemu. 

Zamek Chantilly

Oficjalna strona Zamku w Chantilly – http://www.domainedechantilly.com/fr/

Magda

Wielki Meczet w Abu Zabi – biała ikona ZEA

Wielki Meczet w Abu Zabi to z pewnością jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc na świecie. Wprawia w podziw oglądany zarówno za dnia, jak i w nocy. Wielkość obiektu, ilość zdobień i bogactwo momentami aż przytłaczają. Cały kompleks jest bardzo popularną atrakcją w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, którą odwiedza coraz więcej Polaków. Czy słusznie? Jak wygląda Wielki Meczet w Abu Zabi, jak go zwiedzać i czy w ogóle warto ?

Wielki Meczet w Abu Zabi

Może zacznijmy od liczb:

  • Wielki Meczet w Abu Zabi to jeden z największych meczetów na świecie i największa świątynia w ZEA
  • był budowany przez 12 lat
  • kosztował 205 milionów funtów
  • przy budowie zatrudniowo 3500 pracowników
  • na dziedzińcu postawiono 1048 kolumn
  • meczet posiada 82 kopuły
  • z czego kopuła główna jest największa na świecie
  • cały kompleks zajmuje powierzchnię ponad 22 tysięcy metrów kwadratowych
  • na terenie meczetów może przebywać w tym samym czasie 42 tysiące osób
  • w meczecie zawieszono 7 żyrandoli wykonanych z kryształów od Svarovskiego, z czego jeden z nich jest największy na świecie
  • podłogę jednej z sal zdobi największy na świecie ręcznie tkany dywan

Tak imponujące liczby mogą tylko świadczyć o niezwykłości budowli. Wielki Meczet w Abu Zabi, który powstał z inicjatywy pierwszego prezydenta ZEA, szejka Zajida,  jest jednym z najwymyślniejszych obiektów architektonicznych na świecie i dosłownie olśniewa – szczególnie za dnia, gdy jego biel aż bije po oczach. Meczet to dość młoda budowla, gdyż kamień węgielny położono dopiero w 1996 roku.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Już wysiadając z autobusu, gdy zobaczyliśmy Wielki Meczet, z naszych ust wydarły się ciche zachwyty, by urastać w coraz to głośniejsze ochy i achy, im bliżej byliśmy wejścia. Cały kompleks wyraźnie góruje nad okolicą i nie da się go nie zauważyć. Wiedzieliśmy, że jest spory i ostentacyjny, ale to co zobaczyliśmy na miejscu, dosłownie zwaliło nas z nóg. Jasne mury i kopuły wydają się być tak nieskazitelnie białe, że aż korci by ich dotknąć i sprawdzić fakturę, przyjrzeć się z bliska. Na tle nieba biały meczet wygląda niezwykle. Otaczające go sadzawki, w których wodach odbijają się rzędy zdobnych kolumn, tylko dodają mu uroku. Wielki Meczet w Abu Zabi jest tak prosty, harmonijny i kszałtny, a zarazem majestatyczny oraz bogaty, że aż onieśmiela.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Oficjalna strona Grand Mosque https://www.szgmc.gov.ae/ar/Home

Chodźcie, zobaczcie z nami jak wygląda Wielki Meczet w Abu Zabi!

Już wchodząc do wnętrza meczetu uwagę zwraca ogromny portal, przez który dobrze widać największą kopułę meczetu. Wejście przypomina nieco swym wyglądem dziurkę od klucza, tylko wielokrotnie powiększoną.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Meczet zwiedza sie na boso, co jest wielką ulga dla zmęczonych upałem nóg. Posadzki wykonane z białego marmuru przyozdobione są pięknymi motywami roślinnymi.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Cały główny plac również wyłożony jest wielkimi jasnymi płytami. Gdy w ciągu dnia świeci ostre słońce, ta wszechobecna biel musi aż razić po oczach! Nieprawdopodbnych rozmiarów kopuła góruje nad całym meczetem przyprawiając o zawrót głowy – w końcu liczy sobie aż 85 metrów wysokości.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Główny plac otaczają kolumnady, między którymi można spacerować. Arkady odbijają się zarówno w wypolerowanej na błysk posadzce, jak i w otaczających meczet basenach.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Wielki Meczet w Abu Zabi

Filary ukoronowane są bogato złoconymi zdobieniami, które pięknie się prezentują na tle białych marmurów. Rzędy kolumn zdają się ciągnąć dziesiątkami metrów i nie mieć końca.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Może się zdawać, że już nic bardziej nie może nas zachwycić, gdy wchodzimy do wielkiej, zdobionej  motywami roślinnymi sali.

A jednak! Można wejść do jeszcze większej i jeszcze piękniejszej sali! Główna sala w białym meczecie jest chyba jedną z największych, jaką kiedykolwiek widzieliśmy. Dosłownie nie widać końca. Przez całą salę biegną rzędy potężnych kolumn, a pod kopułą zwisa kolorowy, oryginalny i największy na świecie żyrandol zrobiony z kryształów.  Oglądając zdjęcia może się wydawać, że w tej prostocie wcale nie widac bogactwa. Trzeba jednak przyjrzeć się elementom całej konstrukcji. Wówczas dostrzeżemy je wyraźnie. Czy można oglądać w jednym miejscu jeszcze więcej przepychu, ale takiego wyszukanego, eleganckiego?

Wielki Meczet w Abu Zabi

Wielki Meczet w Abu Zabi

Można. Wystarczy spojrzeć pod nogi. Wielka sala wyłożona jest największym na świecie tkanym dywanem. Jakiż on był miękki! Aż dziw bierze w jaki sposób został stworzony i ułożony na tak ogromnej przestrzeni między filarami.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Wielki Meczet w Abu Zabi robi wrażenie oglądany tak z zewnątrz, jak i ze środka. Niezwykłe są tu kontarasty – w pierwszym momencie Wielki Meczet może wydawać się prostą budowlą, gdy jednak przyjrzymy się detalom – dostrzec można niezwykle szczegółowe zdobienia i ornamenty, których wykonanie wymagało z pewnością mozolnej pracy. Tutaj każdy detal, każdy najmniejszy element jest pięknie wykończony przez rzemieślinków z całego świata.

Kiedy warto jechać, o jakiej porze dnia zwiedzać, ile czasu poświęcić? | Wielki Meczet w Abu Zabi

Wielki Meczet w Abu Zabi

Kiedy jechać? Ogólnie rzecz biorąc, do Emiratów Arabskich nie polecamy jechać latem, zwłaszcza w lipcu i sierpniu. Dubaj i Abu Dabi odwiedziliśmy początkiem września i pod względem pogodowym to była prawdziwa mordęga. Wiele osób twierdzi, że dobrze znosi wrześniowe temperatury, ale jeśli ma to być Wasz pierwszy wyjazd o takiej porze roku do ciepłych krajów, lepiej nie ryzykować, żeby nie zepsuć sobie wyjazdu. Na lotnisku po przylocie przeżyliśmy prawdziwy szok termiczny. W ciągu dnia temperatury rzędu 45 stopni, w nocy około 38. A do tego okropnie wilgotne powietrze. Jak do tego dodać klimatyzacje podkręconą na maksa w każdym możliwym budynku, przystanku, sklepie, hotelu, co skutkowało potężnymi wahaniami temperatury (a w rezultacie przeziębieniem) – pogoda może nieźle uprzykrzyć wakacje. Idealnym pomysłem będzie wycieczka do ZEA w miesiącach jesienno-zimowych, ewentualnie wczesną wiosną. Wtedy w ZEA panuje idealna pogoda i na zwiedzanie, i na wypoczynek na plaży a wyjazd do Dubaju i Abu Zabi podczas naszej zimy jest świetną okazją do złapania kilku promieni słonecznych i naładowania akumulatorów.

O jakiej porze dnia zwiedzać? Tak się złożyło, że Wielki Meczet w Abu Zabi zwiedzaliśmy nocą, czym byliśmy mocno rozczarowani. Oczywiście meczet wygląda spektakulanie nawet w nocy, ale oglądając zdjęcia zrobione za dnia czujemy niedosyt. Chcielibyśmy zobaczyć białe kopuły na tle błekitnego nieba. Warto przyjechać tu popołudniu, by zobaczyć jeszcze Wielki Meczet za dnia, spokojnie zwiedzić cały kompleks i poczekać na jego terenie na zachód słońca i przyjrzeć się świątyni już po zmroku. Trudno nam porównać o jakiej porze dnia wielki meczet odwiedza najwięcej turystów. Gdy zwiedzaliśmy go późnym wieczorem, zwiedzających było niewielu i mogliśmy nacieszyć się tym miejscem w spokoju. Podobnie sytuacja musi wyglądać z samego rana, kiedy większość turystów jeszcze śpi. Warto być rannym ptaszkiem i obejrzeć Wielki Meczet w Abu Zabi o wschodzie słońca. Najwięcej osób odwiedza meczet z piątki i soboty.

Ile czasu poświęcić na zwiedzanie? Minimum godzinę. Wielki Meczet w Abu Zabi jest duży, warto poświęcić na jego podziwianie więcej czasu. Ale też nie jest aż tak ogromny, by spędzić w nim pół dnia. Jeśli nie macie wiele czasu, spokojnie zorganizujecie półdniową wycieczkę z Dubaju. Najlepiej będzie jednak zorganizować wycieczkę na jeden pełny dzień, podczas którego zwiedzicie nie tylko Wielki Meczet, ale i inne atrakcje w Abu Zabi.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Dojazd | Wielki Meczet w Abu Zabi

Jeśli lecicie bezpośrednio do Abu Zabi, kwestia dojazdu rozwiązuje się sama. Jednak większość z nas na wakacje wybiera Dubaj lub zwiedza to miasto przy okazji przesiadki w trakcie lotów do kolejnych krajów. Na szczęście Dubaj połączony jest z Abu Zabi wygodną autostradą, a czas przejazdu wynosi mniej wiecej 2 godziny, które mogą przedłużyć się do trzech godzin – w zależności od korków. Dojazd z Dubaju do Abu Zabi transportem zbiorowym jest bezproblemowy i stosunkowo tani. Pamiętajcie, że godziny odjazdów w piątki mogą być inne.

  • Autobus E100 – odjeżdża z dworca Al Ghubaibah (dzielnica Deira, dojeżdża metro). Bilet kosztuje 50 dirham (około 51 zł) w dwie strony. Bilet można było kupić w budce po środku dworca, także przy pomocy doładowanej odpowiednią ilością środków srebrnej karty NOL (biletu na komunikację miejską w Dubaju). Obowiązują dwie osobne kolejki dla kobiet i mężczyzn do tego samego okienka, płatność tylko gotówką. Autobusy kursują bardzo często – od godziny 4 rano średnio co 15 minut do godziny pierwszej w nocy. Nocą i bladym świtem autobusy oczywiście odjeżdżają z mniejszą częstotliwością. Autobus powrotny do Dubaju odjeżdża o 01:00 w nocy. NIewarto wracać tak późno na nocleg w Dubaju, ponieważ o tej godzinie nie kursuje już metro – w takiej sytuacji czeka Wad długi spacer do hotelu lub droga taksówka, ewnetualnie szukanie nocnych autobusów, które jeżdżą rzadko. W autobusie kierowca wskaże Wam miejsce. Kobiety nie będą mogły siedzieć obok obcych mężczyzn, ale nie będzie problemu, żebyście usiedli obok swoich partnerek/partnerów w podróży.
  • Autobus E101 –  odjeżdża z dworca Ibn Batuta (Stacja metra). Bilet jeszcze rok temu kosztował o wiele mniej, jednak wg oficjalnej strony transportu publicznego w Dubaju, cena za przed w dwie strony wynosi w 2019 roku już 50 dirham w dwie strony – czyli tyle samo, co z dworca Al Ghubaibah. Zasady kupowania biletu wyglądają tak samo, jak w przypadku linii E100. Autobusy kursują z bardzo dużą częstotliwością – po około 3,4 kursy na godzinę, od 4 rano do około 1 w nocy.  Osttani autobus również odjeżdża do Dubaju o 1 w nocy. Dobrze jest pamiętać, że nocą autobusy kursują rzadziej – często tylko raz na godzinę.

Wielki Meczet w Abu Zabi

  • Z głównego dworca Abu Zabi do meczetu – na dworcu w automacie należy kupić bilet na przejazd komunikacją miejską. Za przejazd w jedną stronę dla jednej osoby zapłaciliśmy 2 dirhamy (ale nie jesteśmy pewni, czy zaznaczyliśmy dobrą opcję przy wyborze biletu). Po wyjściu głównym wyjściem z dworca, na wprost przy ruchliwej drodze znajduje się przystanek po tej samej stronie drogi. Z niego odjeżdżają autobusy miejskie (nr 56) pod sam Wielki Meczet. Kursują co 30 minut, a czas przejazdu jest bardzo bardzo długi. Trzeba liczyć nawet do godziny, w zależności od natężenia ruchu. Trzeba pamiętać, że bilety musimy skasować zarówno przy wejściu do autobusu, jak i po wyjściu. Po wyjściu z autobusu od razu zauważycie już meczet. Na terenie kompleksu i między meczetem a przystankmi kursują niewielkie meleksy, które podwożą turystów i pielgrzymujących do wejścia. Parking pod meczetem, któy trzeba przejść od przystanku do wejścia, jest naprawdę rozległy, więc warto skorzystać. My nie wiedzieliśmy gdzie iść i bez pomocy kierowcy meleksa pewnie błądzilibyśmy po ogromnym terenie kolejne pół godziny. Parking jest bezpłatny i z pewnością znajdziecie miejsce.

Godziny odjazdów i koszt biletów możecie sprawdzić na tej stronie:

http://www.dubai.ae

Wielki Meczet w Abu Zabi

Strój | Wielki Meczet w Abu Zabi

Kusy, odkrywający części ciała strój jest zabroniony. Z pewnością i tak zwiedzając Zjednoczone Emiraty Arabskie będziecie odpowiednio odziani, jednak luźne ubrania zakrywajace dekolty to za mało przy zwiedzaniu białego meczetu. Kobiety muszą mieć zakryte głowy, do tego długie zakrywające nogi zwiewna spódnice lub spodnie, nieobcisłe koszule zakrywające ramiona, dekolt i ręce. Jeśli nie macie odpowiedniego stroju, to i tak uda Wam się zwiedzić maczet. Przy wejściu panowie i panie zostaną poproszeni do osobnych garderób, gdzie otrzymają odpowiednie stroje zakrywające całe ciało od stóp do głów, czyli czadory. Jest to jedna z niewielu okazji, kiedy można przywdziać taki strój i  wczuć się w sytuację społeczeńst, które rygorostycznie przestrzegają zasad dotyczących ubioru. Panowie dostaną długie, zwiewne spodnie. Bez tego stroju wejście na teren meczetu jest niemożliwe. Przy wejściu należy zdjąć buty w wyznaczonym do tego miejscu, odłożyć na półki i zwiedzać meczet boso. W szatni zostawia się także wszystkie większe plecaki. Przed wyjazdem natknęliśmy się w wielu miejscach na informację, że w garderobach ze czadorami i odzieniami dla mężczyzn należy zostawić dokument ze zdjęciem. Od nas nikt jednak dowodów nie wymagał.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Zdjęcia | Wielki Meczet w Abu Zabi

Na terenie meczetu dozwolone jest robienie zdjęć i kręcenie filmów. Trzeba tylko pamiętać, by nie obściskiwać się ani nie pozować w niewłaściwy sposób.

Przewodnik | Wielki Meczet w Abu Zabi

Jeżeli lubicie zwiedzać z przewodnikiem, to co około pół godziny organizowane są godzinne wycieczki z przewodnikiem. Takie zwiedzanie jest darmowe i warto przy wejściu pytać o miejsce i godzinę zbiórki.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Bilety | Wielki Meczet w Abu Zabi

Wielki Meczet w Abu Zabi można zwiedzać bezpłatnie.

Godziny otwarcia | Wielki Meczet w Abu Zabi

Wielki Meczet w Abu Zabi można zwiedzać od soboty do czwartku od godziny 09:00 do 22:00. Ostatnie wejścia przewiduje się na pół godziny przed zamknięciem. W piątki meczet jest czynny tylko od godziny 16:00 do 22:00. W czasie ramadanu meczet jest zamknięty.

Wielki Meczet w Abu Zabi

Czy warto ? | Wielki Meczet w Abu Zabi

Już same liczby robią wrażenie, to wyobraźcie sobie, jak imponujące wszystko wydaje się na miejscu, kiedy cyferki i światowe rekordy zamieniają się w żywy, choć monumentalny obraz. Wielki Meczet w Abu Zabi jest z pewnością jedną z największych atrakcji ZEA i warto poświęcić pół dnia na odwiedzenie go. Przepych onieśmiela, wielkość przytłacza, cały obrazek zapada głęboko w serce. 

Magda

Wielki Meczet w Abu Zabi

A jeśli zastanawiacie się jak upolować tanie bilety lotnicze, to zapraszamy do naszego poradnika:

Jak kupować tanie bilety lotnicze? – poradnik

 

 

Tarasy ryżowe w Chinach – informacje praktyczne

Tarasy ryżowe w Chinach to jedna z najpopularniejszych atrakcji tego kraju i trudno się temu dziwić. W końcu ryż i niezwykłe tarasy są najczęstrzymi skojarzeniami z Państwem Środka. Taraży ryżowe w Chinach można podziwiać w wielu miejscach, jednak najpiękniejsze znajdują się niedaleko miasta Guilin i noszą nazwę Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu. To właśnie o nich dzisiaj Wam opowiemy, pokażemy zdjęcia i podpowiemy jak zorganizować udaną wycieczkę. 

 Tarasy Ryżowe w Chinach

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu

Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu w Chinach powstały już ponad 500 lat temu za czasów panowania dynastii Yuan. Rozciągają się na powierzchni 66 kilometrów kwadratowych, a że leżą w powiecie Longsheng blisko miejscowości Longji, często nazywane są tarasami ryżowymi Longsheng lub właśnie Longji. Obserwując tarasy z różnych perspektyw ciężko jest uwierzyć, że zostały stworzone ręką człowieka w próbach przystosowania natualnego krajobrazu do ludzkich potrzeb i jak najlepszego wykorzystania tego, co zsyła nam matka natura. Budowane dziesiątki lat tarasy obecnie zachwycają swoją rozległością, kolorami i harmonią. Idealnie współgrają z okolicznymi górami do tego stopnia, że dzięki nasuwającym się skojarzeniom ze smokiem zyskały nazwę Smoczego Grzbietu. Tarasy robią wrażenie podziwiane zarówno z dołu, jak i z góry. Pną się zielonymi stopniami od samej doliny i rzeki po górskie szczyty, na wysokość nawet 800 m.n.p.m. Wędrując po tarasach i do punktów widokowych naszym oczom ukazują się widoki, po jakie właśnie ludzie przyjeżdżają do Chin. Trawiaste góskie zobacza i poletka zmieniają swoją barwę w zależności od pory roku, niezmiennie zachwycając przez cały rok.

Tarasy Smoczego Grzbietu wyróżniają się tym, że powstały na niezwykle urozmaiconym, górskim terenie. Na miejscu zachwyciły nas nie tylko same pola ryżowe, ale i otaczające je góry, których przed wyjazdem na zdjęciach nie widzieliśmy. Okolice Longsheng są wymarzonym miejscem na spokojne wędrówki, odpoczynek od miejskich tłumów i kontakt w przyrodą. Widoki podziwiane z punktów widokowych położonych na szczytach gór, po zboczach których stromo pną się zielone poletka są tym, co najmocniej nas w Chinach urzekło i zapadło nam w pamięć. Uroku temu miejscu dodają malowniczo położone wioski mniejszości etnicznych – ludów Zuang i Yao. Miejscowości Ping’an, Dazhai, Longji  złożone z niezwykłej, drewnianej architektury są pięknym dopełnieniem tego krajobrazu. Te oryginalne domy zamieszkują miejscowe rodziny, ale niektóre z nich to także hotele i restauracje. Sielski klimat, błękitne niebo, głęboka zieleń i pogodna pogoda towarzyszyły nam podczas zwiedzania tarasów przez cały dzień.

Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu – atrakcje

Tarasy ryżowe w Chinach są atrakcją samą w sobie i najlepszym rozwiązaniem jest spokojna wędrówka między nimi. Podobnie ma się rzecz z Tarasami Longsheng. Podziwianie ryżowych pół oraz otaczajacych je gór z różnych perspektyw i punktów widokowych jest najlepszą formą aktywności w tym rejonie. Jako, że tarasy położone są w górach, nie brak tam licznych punktów widokowych o najwymyślniejszych nazwach. Do najpopularniejszych należą Muzyka Zachodniego Wzgórza, Niebiańska Muzyka, Szczyt Złotego Buddy, Dziewięć Smoków i Pięć Tygrysów, Siedem Gwiazd Towarzyszących Księżycowi. Nam również te nazwy niewiele mówiły, jednak widoki podziwiane z każdej z tych platform są spektakularne i to powinno się liczyć najbardziej. Z pewnością dużą atrakcją jest kolejka linowa na Szczyt Złotego Buddy (Czynna codziennie od 08:00 do 17:00, bilet w jedną stronę 60 juanów, w dwie 110 juanów), z której można podziwiać tarasy ryżowe z lotu ptaka. A dopełnieniem wycieczki będzie przechadzka po uroczych wioskach etnicznych i podziwianie kultury oraz strojów ludów je zamieszkujących i próbowanie lokalnej kuchni.

Tarasy Ryżowe w Chinach

Tarasy Ryżowe w Chinach

Jak zwiedzać Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu ?

Tarasy Ryżowe w Chinach oraz w te położone w innych częściach świata, zwzwyczaj znajdują się w górach, także przed wyjazdem trzeba się przygotować jak na górską wędrówkę.  Należą one do najpopularniejszych atrakcji tego typu na świecie i nic więc dziwnego, że są oblegane o każdej porze roku. Tarasy Longsheng to obszar krajobrazowy, który składa się z trzech części – Ping’an Zhuang Terraced Fields Spot, Longji Old Village Terraced Fields Spot oraz Jinkeng Red Yao terraced Fields Spot. Centrum każdej z nich stanowi niewielka wioska, na przykład Dazhai lub Ping’an, które są najlepiej rozwiniętymi i najbardziej turystycznymi wioskami.

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Na szczęście większość turystów koncentruje się w wioskach, a wycieczki kończą się tam, gdzie kończą się stragany z pamiątkami. Także można mieć tę przepiękną krainę tylko dla siebie. Wszystkie grupy turystów oblegają Dazhai, Ping’an i Longji, ewentualnie kilka najpopularniejszych i najłatwiejszych do zdobycia punktów widokowych. Pozostałe miejsca, ścieżki i platformy widokowe najczęściej świecą pustkami. Dlatego najlepszym co można zrobić, to po krótkiej przechadzce po wioskach, od razu wyjść na szlaki! Wówczas będziecie mieć niezwykłą – jak na Chiny – okazję obcowania z tak popularną atrakcją w samotności i móc napawać się jej urodą w spokoju. To właśnie szlaki, ścieżki i ukryte schodki prowadzące między polami ryżowymi i poszczególnymi wioskami oraz punktami widokowymi są tym, co na tarasach ryżowych najlepsze. Piękne widoki macie gwarantowane!

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Najlepsze szlaki punkty widokowe Tarasów Ryżowych Smoczego Grzbietu

Na obszarze Jinkeng (Dazhai):

  • West Hill Music – to właśnie z tego punktu pochodzi większość zdjęć zrobiona na Tarasach Ryżowych Smoczego Grzbietu. Jest to też najwyżej położony punkt, bo aż na wysokości 1180 m.n.p.m. Przejście szlaku z Dazhai zajmuje ok. 2 godzin.
  • Large-Scale Thousand-Layer Terraces – szlak prosty i niewymagący, głównie ze względu na porządne ścieżki. Po drodze można podziwiać domy ludu Yao. Popularne miejsce na oglądanie wschodów i zachodów słońca.
  • Golden Buddha Peak – przejście zajmuje około 3 godzin w dwie strony. Ułatwienie dla osób nielubiących chodzić – kolejka linowa.

Na obszarze Ping’an:

  • Seven Stars Accompany the Moon – stosunkowo krótki i jeden z najbardziej obleganych szlaków. Widoki z góry obłędne.
  • Nine Dragons and Five Tigers – również jeden z popularniejszych szlaków, którego nazwa nawiązuje do kształtu otaczajacych go wzgórz.
  • Trasa z Ping’an do Dazhai – jej przejście zajmuje około 4-5 godzin, momentami trzeba się trochę powspinać po stromych schodach i kamieniach, ale widoki są niezapomniane. Po drodze mija się mnóstwo innych ścieżek i łatwo pomylić drogę. W Ping’an lub Dazhai można wynająć przewodnika.

Na obszarze Longji:

  • Trasa między Longji a Ping’an – dzieli je około 3 kilometrów, po drodze można podziwiać najpiękniejsze widoki na tarasach. Szlak jest bardzo rzadko uczęszczany. Miejscowość Longji szczyci się nastarszą zabudową z wszystkich wiosek znajdujących się na terenie tarasów. Przejście szlaku zajmuje około 2 godzin, ścieżka jest bardzo łatwa.

Tarasy Ryżowe w Chinach

Ile czasu poświęcić na zwiedzanie Smoczego Grzbietu?

Kontynuując poprzedni akapit musimy napisać, że Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu najlepiej zwiedzać w ciągu co najmniej dwóch dni, a nocleg zorganizować w Ping’an. Wioska ta położona jest jakby w centrum całego obszaru krajobrazowego i stanowi idealny punkt wypadowy na poznanie okolicy. Nocleg w tym miejscu dzieli jakby szlaki między tarasami na dwa dni – jednego dnia można się udać na wędrówkę do pól w okolicach wioski Dazhai i wrócić na noc do Ping’an, a kolejnego dnia wędrować szlakiem do wioski Longji i pod koniec dnia stamtąd już wracać do Guilin i kontynuować dalszą podróż po Chinach.

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Jeśli jednak nie macie zbyt wiele czasu i w miarę dobrą kondycję, możliwe jest zwiedzenie większości tarasów w ciągu jednego dnia. Na szczęście szlaki nie są wymagające, co ułatwia wędrówkę. Warunkiem jest jednak rozpoczęcie zwiedzania z samego rana. Na noc można wrócić do Guilin, chociaż noc w starych drewnianych domach mniejszości etnicznych jest atrakcją samą w sobie. Poza tym, kiedy większość wycieczek opuści tarasy, wszystkie te wioski macie tylko dla siebie i możecie je zwiedzać we względnym spokoju.

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Nie wiadomo też na jaką pogodę traficie. Mimo, że odwiedzialiśmy tarasy ryżowe w Chinach w najlepszym na to momencie, trafiła nam się taka ulewa, że pierwszy dzień musieliśmy spędzić w hotelu. Dopiero drugiego dnia wyszło słońce i mieliśmy przyjemną temperaturę, jednak nie udało nam się przez to zwiedzić większości zaplanowanych wcześniej miejsc.

Jak dojechać do Tarasów Ryżowych Smoczego Grzbietu?

  1. Na własną rękę – korzystaliśmy z tego sposobu, który teoretycznie aż tak trudny nie jest, ale wiele rzeczy może pójść nie tak. Najpierw należy dojechać do miasta Guilin w prowincji Kuangsi (z każdego większego miasta w Chinach: z Pekinu od 35 dolarów w 3. klasie po 95 dolarów w pierwszej klasie, w szybkich pociągach kilkukrotnie więcej; z Szanghaju od 28 dolarów w 3. klasie po 80 dolarów w pierwszej, w szybkich pociągach kilkukrotnie więcej; z Shenzen od 35 dolarów w 3. klasie po 95 dolarów w pierwszej klasie, po kilkaset dolarów w szybkich pociągach; z Nanning od 14 dolarów w 3. klasie po 30 dolarów w 1. klasie, od 20 dolarów po 50 dolarów w szybkich pociągach; z Chengdu od 50 dolarów w 3. klasie po 100 dolarów w 1. klasie; autobusem z Fenghuang. Jako, że Guilin jest jednym z większych miast Chin, da się do niego dojechać niemal z każdego miasta w Chinach – najlepiej nocnym pociągiem, by nie tracić czasu). W Guilin z dworca kolejowego należy dojechać na dworzec autobusowy Qintan (autobusem nr 91 przejazd trwa 20 minut, autobusem nr 1 przejazd trwa około godziny, z innych części miasta – 2, 12, 23; koszt przejazdu – 2 juany wrzucane do skrzynki koło kierowcy zaraz po wejściu do autobusu). Na dworcu Qintan należy kupić bilety autobusowy do tarasów ryżowych koło Longsheng. Busy do Longsheng kursują średnio co 15 minut od 06:00 rano do 17:20. Przejazd trwa około 2 godzin i kosztuje 30 – 40 juanów w jedną stronę.  Kiedy wejdziecie do autobusu pokażcie kierowcy na mapie gdzie chcecie jechać lub zapisaną na kartce chińską nazwę tarasów ryżowych. Po dwóch godzinach drogi kierowca powie Wam gdzie wysiąść (będzie to skrzyżowanie dróg w Heping obok stacji beznynowej). Tam musicie czekać na minibusa, który zawiezie Was już do Longji. Bilet na przejazd minibusem kosztuje kolejne 10 juanów. Minus jest taki, że niezany jest rozkład jazdy tych minibusików, które zabierają turystów na skrzyżowaniu do Ping’an lub Dazhai. Powiedziano nam, że musimy czekać do 13 (2 h). Busik przyjechał po godzinie, ale był tak niemiłosiernie wypakowany, że nie było żadnych szans na wejście do środka. Te busiki kursują bardzo rzadko. Chociaż wracając z Ping’an do Guilin, autokar z Longsheng do Guilin czekał na turystów z Ping’an na skrzyżowaniu.  Zostaliśmy na lodzie z kilkoma turystkami z Chin, a obok kręcił się kierowca i namawiał nas na podwózkę. Nie chcąc tracić więcej czasu zdecydowaliśmy się na przejazd z nim, za co zapłaciliśmy po 20 juanów od osoby – za ledwie kilkanaście kilometrów jazdy! Kierowca zabrał nas do samego Ping’an. Po powrocie wyczytaliśmy na chińskich stronach turystycznych, że można też dojechać do samego Longsheng i tam wsiąść do busa jadącego bezpośrednio do Ping’an (ten sam, co zabiera turystów ze skrzyżowania). Jadąc na własną rękę może to być lepsza opcja, bo przynajmniej będziecie mieli pewne miejsce w autobusie, a czasowo wyjdzie podobnie.
  2. Transfer z hotelu – najkorzystniejszą opcją wydaje się skorzystanie z hotelowego transportu. Wiele hoteli w Guilin zachwala tarasy ryżowe w Chinach i oferuje wycieczki z przewodnikiem, jak i bez oraz sam transfer. Dla przykadu, w Cyan Box Hostel, w którym mieszkaliśmy w Guilin, oferowano przejazd na Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu za 50 juanów od osoby w jedną stronę. Niektóre hotele wprowadziły taką usługę już za 40 juanów. Zaletą jest to, że nie trzeba się męczyć z dojazdem na własną rękę, zostaniecie dowiezieni bez przesiadek bezpośrednio ze swojego hotelu, cena jest zachęcająca no i nie musicie się stresować planowaniem na własną rękę. Nie jesteście też uzależnieni od grupy i przewodnika, a tarasy ryżowe podziwiacie w spokoju.
  3. Wycieczka zorganizowana – tarasy ryżowe w Chinach można także zwiedzać z wycieczką zorganizowaną. Taka wycieczka z przewodnikiem to będzie koszt 70-90 dolarów od osoby. Najczęściej około godziny 08:00 rano turyści są odbierani z hotelu, jadą na cały dzień na tarasy Longji i stamtąd wracają późnym wieczorem na noc do hotelu w Guilin. W naszym hostelu Cyan Box Hostel w Guilin otrzymaliśmy mapkę, na której zaznaczono opcję takie wycieczki – z przewodnikiem miała kosztować 460 juanów od osoby, bez przewodnika – 370 juanów od osoby. W cenę wliczono dojazd i bilety wstępu. Warto dopytać w hotelu o możliwość zorganizowania takiej wycieczki, miejąc jednak na uwadze, że chińska turystyka jest dość głośna, szybka, chaotyczna i zmasowana. W internecie można też bez problemu znaleźć bardziej luksusowe wycieczki, stworzone pod zachodnich turystów, których ceny oscylują wokół 200,300 dolarów i więcej.

Tarasy Ryżowe w Chinach

Porównując wszystkie koszta, a do tego dokładając stracony czas na dojazd (stanie w korkach w Guilin podczas jazdy na stację autobusową, oczekiwanie na opóźniony autobus, przejazd, oczekiwanie na minibusa, targowanie się itp.) i stres, nie polecamy wycieczki na własną rękę. Owszem, jest to możliwe, ale przy wyborze tej opcji coś może pójść nie tak. Korzystając z hotelowego trasferu jesteście podwiezieni bezpośrednio pod same tarasy i nie musicie się martwić, że nie będzie dla Was miejsca w autobusie. Gdybyśmy wybierali się tam drugi raz, również skorzystalibyśmy z możliwości dojazdu busem podstawionym przez hotel.

Rozkładu jazdy autobusów z Guilin do Longsheng można szukać na stronie:

https://www.chinabusguide.com/

Tarasy ryżowe w Chinach – Gdzie spać ?

Tak jak już pisaliśmy wcześniej, najlepszą opcją wydaje się być nocleg w wiosce Ping’an ze względu na jej położenie. Jest to dobra baza wypadowa, z której można rozplanować przyjemne zwiedzanie w przeciągu jednego, jak i większej liczby dni spędzonych przy tarasach. Ceny noclegów przy tarasach zaczynają się już od 8 dolarów za łóżko w pokoju wieloosobowym. Wybór noclegu na tarasach ryżowych Longsheng nie należy do najłatwiejszych – ofert jest mnóstwo, a wiele z nich jest do siebie podobnych. Wynika to z tego, że większość hoteli znajduje się w tradycyjnych, 3-piętrowych drewnianych domach. Są one pięknym uzupełnieniem krajobrazu pół ryżowych i nocleg w nich stanowi atrakcję samą w sobie. Skrzypiące podłogi drewnianych domów nadają im klimatu. Na uwagę zasługują szczególnie te, które są położone w wyższych partiach gór. Z ich balkonów rozpsześcierają się oszałamiające widoki na tarasy ryżowe o każdej porze dnia. Budzić się i zapisypiać z takim widokiem – kto z nas by nie chciał?

Godnym polecenia jest obiekt Longji International Youth Hostel w wiosne Ping’an, w którym sami spaliśmy. Hotel jest cały drewniany, czysty (co w przypadku Chin nie jest normą), przytulny i klimatyczny. Ma dogodną lokalizację i wspaniałe widoki na pobliskie tarasy. Na samym dole hotelu znajduje się restauracja z szeroką ofertą, w której możecie spróbować wspomnianego niżej ryżu pieczonego w laskach bambusa. W sezonie łóżko w pokoju wieloosobowym kosztuje około 43 zł, a pokój prywatny dla dwóch osób za noc około 120 zł. Ciężko jest znaleźć nocleg przez stronę Booking.com w wioskach Ping’an czy Dazhai. Jedynie wpisując nazwę „Longsheng” mogą się nam wyświetlić hotele położone na tarasach. Dobrym pomysłem jest szukanie noclegu przez inne strony, na przykład na:

https://www.trip.com/

Tarasy Ryżowe w Chinach – ceny?

Tarasy ryżowe w Chinach są jedną z popularniejszych atrakcji tego kraju, tak więc i cena biletów wstępu musi być odpowiednia. Nie jest ona najniższa, ale i tak nie tak wysoka, jak bilety do innych znanych miejsc w Chinach (np. do Zhangjiajie). Biorąc pod uwagę, że bilety nie są limitowane czasowo i zakupując jedną wejściówkę, możecie spędzić na terenie tarasów tyle czasu, ile Wam dusza zapragnie, koszta nie wydają się zbyt wygórowane. Cena biletu uprawniającego do wejścia na Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu wynosi 100 juanów (ok. 57 zł). Bilety można kupić w kasach przy głównej bramie wjazdowej na teren krajobrazowy, blisko Longji. Przy wejściu na każdą z trzech części tarasów sprawdzane są bilety.

Tarasy Ryżowe w Chinach

Tarasy Ryżowe w Chinach – co i gdzie zjeść?

Większość hoteli to również restauracje. Spacerując uroczymi uliczkami wiosek ulokowanych na zboczach gór i w dolinach, bez problemu natraficie na wiele lokali serwujących dania kuchni chińskiej. Oczywiście najpopularniejsze będą noodle i posiłki majace za bazę ryż. Najwięcej knajpek znajduje się w trzech głównych wioskach – Ping’an, Longji i Dazhai. Poza nimi na próżno szukać restauracji. Za to dość często można się natknąć jeszcze w granicach tych wiosek na liczne stragany z ulicznym jedzeniem. Tym, co polecamy Wam do spróbowania, jest ryż z warzywami grillowany w lasce bambusa – pysznie smakuje a i walory estetyczne niczego sobie.

Tarasy Ryżowe w Chinach – kiedy jechać?

Tarasy ryżowe w Chinach wyglądają pięknie o każdej porze roku, ale wiele zależy od tego, czego szukamy i co chcemy zobaczyć. Wiosna to czas nawadniania pól ryżowych, które mienią się tysiącami barw i odbijają w wodzie promienie słoneczne. Wtedy też tarasy ryżowe w Chinach odwiedza najwięcej turystów. W miesiącach letnich pola są głównie jasnozielone. Gdy nadchodzi jesień, na przełomie września i października pola wciąż są intensywnie zielone, ale miejscami przechodzą już z złocisto – brązowe barwy. Właśnie o takiej porze zwiedzaliśmy tarasy ryżowe w Chinach i Wietnamie i w takiej krasie podobały nam się najbardziej. Jesienią można także podglądać żniwa, a zimą brązowe pola częściowo opruszone są śniegiem i szronem, co również stanowi niecodzienny widok. Jednak pod względem krajobrazowym i pogodowym, miesiące zimowe wydają się najmniej korzystnym okresem na podziwianie tarasów. Podobnie lipiec i sierpień – gorąc i wilgoć potrafią się nieźle uprzykrzyć. Dlatego tarasy ryżowe w Chinach – nie tylko te w okolicach Logsheng, najlepiej zwiedzać wiosną lub jesienią.

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Tarasy ryżowe w Chinach – Kiedy jest najlepszy czas na fotografowanie?

Podobno najlepszym czasem na fotografowanie tarasów ryżowych jest okres od maja do czerwca, kiedy pola są nawodnione, a także wrzesień i październik, gdy pola są intensywnie zielone. Chociaż w naszej opinii zdjęcia zrobione w tak wyjątkowym miejscu będą piękne o każdej porze roku.

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Tarasy ryżowe w Chinach – bezpieczeństwo, co ze sobą zabrać, co ubrać ?

Z pewnością wygodne buty, chociaż nie muszą to być koniecznie buty trekkingowe czy nawet adidasy. Większość ścieżek nie jest wymagająca i wędruje się nimi wygodnie. Na zwiedzanie tarasów wystarczą porządne sandały. Jednak dla własnego bezpieczeństwa warto wybrać zamknięte buty sportowe. Dlaczego? Jeszcze w miejscowości Ping’an widzieliśmy węża, także spotkanie go wśród ryżowych pól tym bardziej wydaje się być prawdopodobne. Nie wiemy jaki to był gatunek i czy jego ukąszenie stanowiłoby zagrożenie. Dla komfortu psychicznego lepiej założyć zabudowane obuwie. Większość chińskich turystów wybiera się na zwiedzanie tarasów w balerinach lub klapkach, jednak oni zazwyczaj kończą wycieczkę w wioskach i położonych przy nich punktkach widokowych.

Oprócz tego oczywiście trzeba pamiętać o apteczce. Mimo, że szlaki w okolicach tarasów ryżowych nie są wymagające, to jednak wciąż góry, w których łatwo o potknięcie czy skaleczenie. Zawsze należy mieć przy sobie plastry, bandaż czy jakiś spray do odkażania bakterii. Komary nie były jakoś specjalnie widoczne, ale oczywiście warto zabrać ze sobą spray przeciwko tym owadom. Do tego nakrycie głowy, bo słońce potrafi tam nieźle przypiec. I jak to w górach, kurtkę przeciwdeszczową, bo pogoda potrafi się zmienić w przeciągu kilku minut. Na pewno przyda się chiński adres Waszego hotelu, by nie błądzić godzinami w poszukiwaniu noclegu (zmarnowaliśmy na to ponad 2 godziny…). Bardzo przydatna okazała się również aplikacja Maps.me, a także zdjęcie mapy okolicy zawieszonej w hotelu, które można znaleźć w internecie i które zamieściliśmy poniżej. Warto mieć przy sobie zapas wody, ponieważ sklepiki i stragany koncentrują się głównie w wioskach, nie przy szlakach.

Pod koniec września mieliśmy w Ping’an bardzo kapryśną pogodę. Pierwszego dnia lało tak bardzo, że o żadnych spacerach nie mogło być mowy. Z kolei drugiego dnia słońce grzało przyjemnie i mogliśmy zwiedzać w krótkim rękawku. Jednak dobrze mieć w plecaku zapasowy sweter i kurtkę przeciwdeszczową.

 Tarasy Ryżowe w Chinach

Niewarto jechać tam z walizkami. Z parkingów do wiosek, a tym samym hoteli, trzeba przejść trochę schodów i targanie po nich swoich toreb na kółkach nie będzie przyjemnym zajęciem. Najlepiej sprawdzi się plecak. Co prawda po niektórych trasach kursują strasze osoby z zamieszkujących okolicę plemion, które za dodatkową opłatą dźwigają ogromne walizy przybyłych turystów. Widok kilkudziesiąletnich babć, które od noszenia walizek na plecach poruszały się praktycznie zgięte w pół, był przykry i bulwersujący.

Oprócz tego nie czyhają tam na Was jakieś większe bezpieczeństwa, bo i same Chiny należą do krajów stosunkowo bezpiecznych. Należy zachować podstawowe środki ostrożoności, które stosujecie zazwyczaj podczas górskich wycieczek oraz wizyt w innych krajach.

Czy polecamy wycieczkę na Tarasy Ryżowe Smoczego Grzbietu?

Tak jak przechadzka po wioskach etnicznych w ciągu dnia była nie do zniesienia przez tłumy i hałas, tak wędrówka między tarasami była prawdziwym ukojeniem. Szlaki były zupełnie puste, mogliśmy się nacieszyć ciszą i wspaniałymi widokami w samotności. Tak naprawdę pomiędzy trzema wcześniej wymienionymi miejscowościami leży więcej niewielkich wiosek, które można odwiedzać. Są wyludnione, spokojne i naturalne. Bez straganów i komercji. Trafiliśmy do jednej z takich wiosek na szlaku między Ping’an a Longji. Mieszkańcy spokojnie pracowali w polu, a pewna rodzina łuskała na tarasie widokowym pieprz syczuański. Okazało się, że jedna z kobiet, prawniczka, znała angielski, którego nauczyła ją córka studiująca w Szanghaju. Przyjechała na wieś do rodziców pomóc w gospodarstwie. Okazała nam ogromną sympatię, rozmawiała z nami o tarasach, całych Chinach, naszej podróży. Otrzymaliśmy od niej zaproszenie na obiad, z którego z wielkim smutkiem nie mogliśmy przyjąć, ponieważ musieliśmy już wracać do Guilin (Czego nie możemy odżałować do dziś). A na koniec podarowała nam garść pieprzu syczuańskiego, który znieczula język. Jej ojciec przerwał pracę i przyniósł nam trochę wody. Rozmawialiśmy na jednym z tarasów ryżowych, podziwiając okolice, błękitne niebo, ciesząc się spokojem i swoim towarzystwem, odpoczywając od hałaśliwego Guilinu.

Tarasy Ryżowe w Chinach

I było to jedno z naszych najlepszych przeżyć podczas podróży do Chin, a obecnie jest najpiękniejszym wspomnieniem z całego wyjazdu.  A więc tak, polecamy wizytę na Tarasach Longsheng. Poletka ryżowe skrupulatnie rzeźbione w zboczach góry od ponad 500 lat, zmieniające kolory wraz z porami roku są widokiem, który z pewnością warto zobaczyć podczas wycieczki do Chin. Zdjęcia w pełni nie oddają urody tego miejsca i są dość ograniczone, obejmując jedynie same tarasy. Spacerując między nimi szokująca jest właśnie ta przestrzeń i ciemne masywy gór, na tle których pola ryżowe prezentują się wspaniale.

Magda

Jeżeli chcecie poczytać o innych atrakcjach w Chinach, zajrzyjcie tutaj:

Atrakcje w Chinach – czym kusi południe Chin ?

Chiny na własną rękę czy z biurem podróży?

Pustynia Wadi Rum – informacje praktyczne

Pustynia Wadi Rum to miejsce, które wielu z nas pewnie niejednokrotnie widziało, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Nie ma chyba na świecie miejsca odpowiadającego w większym stopniu naszym wyobrażeniom o Marsie, niż właśnie jordańska pustynia. Wadi Rum było scenerią dla wielu kosmicznych filmów, w których „grała” czerwoną planetę. I teraz rodzi się pytanie – Wadi Rum grało Marsa, bo pustynia ta wyglądem faktycznie zbliżona jest do marsjańskiego krajobrazu, czy Marsa wyobrażamy sobie właśnie jako Wadi Rum, bo media i filmy właśnie w ten sposób ukształtowały o nim nasze wyobrażenie?

Pustynia Wadi Rum

Wiosna na Wadi Rum 

Przyjechaliście na Wadi Rum w najlepszej porze jaka może być, powiedział nasz przewodni, Ahmed. Dlaczego?

Bo Pusytnia Wadi Rum najpiękniej wygląda wiosną, kiedy wszystko kwitnie.

Ale jak to kwitnie, kwiaty na pustyni? Do tej pory pustynia  Wadi Rum kojarzyła nam się jako niekończące się połacie czerwonego piachu oraz grnaitowych skał, z Lawrencem z Arabii, dziesiątkami marsjańskich filmów, z nabatejską kulturą rozwijajacą się tym rejonie, z Beduinami prowadzącymi często jeszcze koczowniczy tryb życia. Ale wiosna i kwiaty? Tego się nie spodziewaliśmy. Jednak słowa Ahmeda szybko się potwierdziły – cała pustynia Wadi Rum usiana była fioletowymi kwiatami, zielonymi krzakami a miejscami nawet trawą przebijającą się przez piach i kamienie. Między tymi pustynnymi pastwiskami krążyły stada wielbłądów, które posilały się tym, co w cudowny sposób zrodziła im pustynia. Co prawda nie były to dzikie wielbłądy, bo takowych na Wadi Rum już nie ma, jednak wciąż te zwierzęta mogą się przemieszczać po pustyni w  miarę swobodnie. Jedyną oznaką ich niewoli są liny, które pętają im zazwyczaj dwie przednie nogi, by utrudnić ewentualną ucieczkę po miejscami niemal zielonej pustyni.

Jak wygląda pustynia Wadi Rum?

Jak bardzo pustynia Wadi Rum odziałowuje na naszą wyobraźnię? Czerwone piaski, masywne pustynne góry, ostre słońce, zimne noce, rozgwieżdżone niebo, wielbłądy, Beduini w swoich długich tunikach, kaniony, obozy… ten mit o tajemniczej pustyni, Beduinach, karawanach, to wyobrażenie orientalnego Lewantu rozpala umysły dziesiątek ludzi na całym świecie, przyciągając ich wszystkich do Jordanii. Pustynia Wadi Rum to taka pustynia z prawdziwego zdarzenia, spełniająca nasze oczekiwania względem miejsca, które nazwać można właśnie pustynią i to jeszcze jedną z najpiękniejszych na świecie. Wadi Rum jest nie tylko pustynią – to także największa dolina w Jordanii, to najwyższy górski szczyt tego państwa (Dżabal Umm ad Dami), to kaniony, ukryte źródła, wydmy i jaskinie. Cały obszar pustyni wpisany na listę UNESCO, obfituje w przyrodnicze atrakcje, które byłyby w stanie zapełnić plan co najmniej tygodniowej wycieczki. Pustynia Wadi Rum to miejsce z jednej strony tak wyjątkowe i nieziemskie, a zarazem bardziej ziemskie już być nie może – gdy czujecie wiatr we włosach, pył w oczach i we wszystkich możliwych częsciach ciała, piasek pod stopami i smak beduińskiej herbaty w ustach – dociera do Was z ogromną siłą myśl, na jakiej pięknej planecie żyjemy. Ciemne po zmroku, brązowe po wschodzie, piaskowe w ciągu dnia i czerwone przed zachodem słońca skały porażają ogromem, kształtem, kolorami, magnetyzują panoramami podziwianymi z punktów widokowych. Również i piach zmienia swoją barwę, w zależności od pory dnia i pory roku.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum

Charakteru temu miejscu dodają majestatyczne góry, a także gościnni Beduini, najmocniej z pustynią związani. Co prawda większość Beduinów porzuciła nomadzki tryb życia, jednak ten magiczny nimb, który ich wciąż otacza, wciąż tworzy beduińską legendę. Beduini w przeważającej części to wyznawcy Islamu, jednak trochę zmodyfikowali swoje wierzenia o kult sił przyrody, natury, demonów czy księżyca. Ich historie są magiczne, ich herbata jest magiczna, rozmowy z nimi sa magiczne. Tak samo jak pustynia. Wadi Rum to magia i uczta dla oczu.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – dojazd

  • Z Ammanu – brak bezpośredniego autobus. Trzeba się przesiąść w Ma’an albo w Wadi Musa.
  • Minibus z  Petry (Wadi Musa) – codziennie między 6 a 6.30 rano odjeżdża minibus do Wadi Rum. Miejsce w busie koniecznie trzeba rezerwować co najmniej dzień wcześniej poprzez hotel. W recepcji powinni zadzwonić wtedy do przewoźnika i zrobić dla Was rezerwację. W naszym hotelu (Valentin Inn) powiedziano nam, że mamy się nie przejmować, bo jest poza sezonem (koniec lutego) i iść przed 6 na dworzec, żebyśmy mieli na pewno miejsce. Zerwaliśmy się o 5 rano, od 05:30 do 06:30 sterczeliśmy na dworcu z dwiema innymi osobami, a bus nie przyjechał. Inni kierowcy powiedzieli nam, że był już cały zapełniony, więc nawet nie zajeżdżał na stację… także bądźcie nieustępliwi i domagajcie się zrobienia rezerwacji do skutku. Minibus dojeżdża do Wadi Rum około 9 rano. A co do kwesti ceny mamy pewne niejasności. Na kilku blogach przeczytaliśmy, że bilet osztuj 7/8/9 JD od osoby, taksówkarz powiedział nam, że 4,5 JD, bo tyle płacą miejscowi i jeśli domagają się od nas więcej, to mamy to zgłosić policji, a w hotelu recepcjonista powiedział nam, że bilet kosztuje 2,5 JD (ten sam recepcjonista, który twierdził, że nie musimy robić rezerwacji). Możliwe, że bilet faktycznie kosztuje 2-3 JD, a do ceny doliczana jest kwota za zrobienie rezerwacji. W internecie trafiliśmy na numer telefonu, pod którym można dokonać rezerwacji miejsca na własą rękę, jednak nie mamy pewności czy jest aktualny – 079 5235257.
  • Taksówka z Petry (Wadi Musa) –  na szczęście obok dworca stała jedna taksówka i taksówkarz zaproponował nam podwózkę do Wadi Rum za 7 JD od osoby, a była nas czwórka. Uznaliśmy to za dobrą cenę, bo i tak tyle mieliśmy prawdopodobnie zapłacić za przejazd minibusem. Z tego, co wyczytaliśmy, taksówka między Petrą a Wadi Rum nie powinna kosztować więcej, niż 35 JD za całość.
  • Turystyczny autobus JETT z Aqaby – wyjeżdża spod resortu Tala Bay  (a potem zatrzymuje się jeszcze w Divers Village) codziennie o 08:00 rano. Na miejsce dojeżdża o godzinie 11:00. Bilet w dwie strony kosztuje 18 JD, a kupowany tylko w jedną stronę – 12 JD. Bilety można kupić przez internet. Autobus powrotny do Aqaby wyjeżdża o godzinie 17:00, a na miejsce dojeżdża o 18:30.
  • Turystyczny autobus JETT z Petry – Autobus wyjeżdża z  Petry (Wadi Musa) o godzinie 10:00, a do Wadi Rum dojeżdża o 13:00. Bilet z Petry do Wadi Rum kosztuje 15 JD, a bilet powrotny 15 JD. Autobus z Wadi Rum do Petry również odjeżdża o 10:00, a na miejsce dojeżdża o 13:00. Bilety można kupić przez internet na stronie przewoźnia.
  • Minibus z Aqaby – odjeżdża codziennie (w piątki tylko rano) o godzinach 6.30, 11.00, 13.00 i 15.00. Autobus odjeżdża z Wadi Rum z powrotem do Aqaby godzinę po przyjeździe do Wadi Rum. Autobusy mogą też odjechać zaraz po zapełnieniu lub czekać nawet kilka godzin na zebranie się dostatecznej liczby pasażerów a nawet nie odjechać w ogóle, bo nie opłaca się to kierwocy. To tania, ale męcząca wersja raczej dla cierpliwych. Trzeba się nastawić, że dojazd może się przeciągać lub w ogóle nie odbyć. Cena biletu – 3 JD.
  • Taksówka w Aqaby – ok. 20 JD za cały przejazd.

https://www.jtt.com.jo/en/programs

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – Kiedy jechać?

Pustynia Wadi Rum nie jest sprzyjąjącym zwiedzaniu miejscem w miesiącach letnich, głównie w lipcu i sierpniu. Chyba, że ktoś dobrze znosi bardzo wysokie temperatury rzędu nawet 40 stopni. Wrzesień też będzie gorącym miesiącem. Na Wadi Rum najlepiej się wybrać właśnie jesienią, w październiku i listopadzie, lub wiosną – w marcu, kwietniu i maju. Zimą oczywiście jest to też możliwe, ale wtedy trzeba się przygotować na bardzo niskie temperatury, a nawet ulewy i opady śniegu. Pod koniec lutego mieliśmy bardzo przyjemną temperaturę, około 20 stopni i dość pogodną noc z temperaturą około 7 stopni. Jednak nie jest to w lutym regułą i dwa dni po naszej wizycie na Wadi Rum, na pustyni spadł śnieg.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – rodzaje wycieczek

Pustynia Wadi Rum autem czy pieszo? Konno czy na wielbłądzie? Można przemierzać ją własnym samochodem   (ale z przewodnikiem) lub biorąc udział w zorganizowanej wycieczce – pieszo, jeepem, na wielbłądach, można wspinać się na najwyższe góry w okolicy, zorganizować zwiedzanie jedno lub kilkudniowe, zjeżdżać z wydm na deskach. Oczywiście najpopularniejszą formą zwiedzania Wadi Rum jest zorganizowana jednodniowa wycieczka z jazdą jeepem, na przyczepie którego znajdują się ławeczki dla turystów. W ten sposób można zobaczyć najwięcej. Oprócz tego, poszczególne campy i organizatorzy oferują najróżniejsze wycieczki. Jednodniowa wycieczka jeepem jest podstawą, z której powstają różne modyfikacje bardziej rozbudowanych wycieczek. Przykładowe wycieczki po Wadi Rum:

  • 2-3 godzinne przejście Rakabat Canyon, cena ok. 45 JD/os.
  • Kilkugodzinna wycieczka jeepem bez noclegu po najpopularniejszych atrakcjach, cena ok. 30-40 za cały samochód.
  • 3 – dniowa wycieczka na wielbłądach, mocno rozszerzona wersja jednodniowej wycieczki jeepem (dodana wizyta na białych wydmach, w jaskiniach, przy źródłach i wielu innych miejscach), cena ok. 100 JD/os.
  • jednodniowa  (lub dwudniowa z noclegiem) wycieczka na wielbłądach – skrócona wersja wycieczki jednodniowej jeepem z ograniczoną liczbą atrakcji.
  • 3-dniowa wycieczka połączona ze zdobyciem najwyższego szczytu Jordanii Um Ad Dami, cena w przypadku udziału tylko jednej osoby – ok. 500 JD, im więcej osób, tym wyższa cena do podziału, która w ostatecznym rozrachunku będzie wielokrotnie niższa dla jednej osoby.
  • 3 dniowa – wycieczka piesza po pustyni, cena to 240 JD/osoba, przy udziale większej grupy cena wzrasta, ale podzielona na uczestników koszt wycieczki dla jednej osoby obniża się.
  • 5 – dniowy pobyt na pustyni to dodatkowe, zazwyczaj nieodwiedzane atrakcje, jak np. Siq Nograh, Harab Anta Cave, El Qattar Spring. Cena wynosi 1000 JD/os. i jak w przypadkach opisanych wyżej, maleje przy udziale większej liczby osób.
  • 3 – godzinne zdobywanie skalnego mostu Burdah Arch lub szczytu Jebel Haash plus atrakcje przewidziane w jednodniowej wycieczce jeepem, cena od ok. 50 JD przy udziale 6 osób do ok. 170 JD przy udziale jednej osoby. Wycieczkę można oczywiście modyfikować pod względem czasowym i zakresem zwiedzanych miejsc.

Pustynia Wadi Rum

Możliwości jest multum. Podane przykłady zostały opracowane na podstawie wykazu cen na stronie organizatora, z którym zwiedzaliśmy Wadi Rum (Bedouin Directions), dlatego trzeba wziąć poprawkę na to, że ceny mogą się różnić. Koszta będą różnić się w zależności od wybranego przez Was organizatora, standardu obozu, wyboru wariantu czasowego zwiedzania i konkretnych atrakcji, sposobu zwiedzania pustyni i nawet Waszych umiejętności targowania się. Może to być jednak dla Was jakiś punkt odniesienia dla wyboru odpowiedniej wycieczki dla siebie i do targowania się o jej koszt. Nasz camp oferował raczej jedne z przystępniejszych cen na całej pustyni. Tak jak widzicie, możliwości jest po porstu od groma i przytoczone tutaj przykłady są po prostu kroplą w morzu możliwości. Odpowiedniej wycieczki najlepiej szukać właśnie w internecie. Po wpisaniu w wyszkuwarkę hasła „Wadi Rum tour” zaleje Was lawina stron najróżniejszych obozów i organizatorów. Wówczas po prostu trzeba cierpliwie przez wszystkie przebrnąć, oglądać stronę za stroną i wybrać taki obóz, który pasuje Wam najbardziej pod względem cenowym, jak i w kwestii komfortu, zaplanowanych atrakcji czy sposobu zwiedzania.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – ile czasu na zwiedzanie?

Pustynia Wadi Rum oferuje nam wiele opcji zwiedzania. Jeśli brakuje Wam czasu, można zwiedzać Wadi Rum w ciągu 3-4 godzinnej wycieczki. Naszym zdaniem tak krótkie zwiedzanie może pozostawić spory niedosyt. Najczęściej wybieraną opcją jest wycieczka całodniowa z ewentualnym noclegiem na pustyni. Można również spędzić na Wadi Rum więcej czasu, na przykład dwa , trzy dni i wtedy wycieczka jest odpowiednio zmodyfikowana i rozszerzona.  Naszym zdaniem najoptymalniejszym czasem na zwiedzanie Wadi Rum jest jeden dzień z noclegiem. Można wtedy zobaczyć naprawdę sporo i oglądać niezwykłe niebo pełne gwiazd. Oczywiście mając więcej czasu w Jordanii świetnym pomysłem będzie dłuższy pobyt na Wadi Rum i rozszerzenie wycieczki o kolejne atrakcje. Jednodniowca wycieczka obejmuje zazwyczaj odbiór turystów spod Visitor Center, przejazd na pustynię, zwiedzanie poszczególnych atrakcji, o których piszę w kolejnych akapitach, obiad na pustyni i dalsze zwiedzanie, podziwianie zachodu słońca, przejazd do obozu, kolację, nocleg, ranne śniadanie i wyjazd do wioski Wadi Rum. Plan można odpowiednio modyfikować indywidualnie z przewodnikiem według swoich wymagań i propozycji.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – ceny i organizacja wycieczki

Po przyjeździe do wioski Wadi Rum, w pierwszej kolejności należy udać się do Visitor Center, gdzie kupicie bilety na Wadi Rum. Jeśli posiadacie Jordan Pass, nie musicie już kupować biletów, gdyż są one wliczone w cenę Jordan Pass. W przypadku gdy chcecie podróżować po Wadi Rum własnym/wypożyczonym autem, taże musicie podjechać do Visitor Center, gdzie kupicie bilet umożliwiający wjazd autem na Wadi Rum i znajdziecie przewodnika – wjazd bez niego na pustynię jest niedozwolony.

Pustynia Wadi Rum

Bilet wstępu na Wadi Rum – 5 JD. Bilet jest ważny na cały Wasz pobyt na pustyni bez względu na to ile czasu tam spędzicie. Zdarza się, że bilet wstępu wliczony już jest w cenę wycieczki, ale o to trzeba dopytać podczas rezerwacji.

Bilet wstępu z Jordan Pass – bilet na pustynię Wadi Rum wliczony jest w cenę Jordan Pass

Pustynia Wadi Rum własnym samochodem – 20 JD za cały samochód.

Najczęściej spotykana cena za jednodniową wycieczkę od osoby z noclegiem – 60 JD

Najczęściej spotykana cena za 3-4 godzinne zwiedzanie Wadi Rum – 30 – 40 JD

Jordan Pass Osoby, które zostają w Jordanii co najmniej trzy noce (cztery dni), powinny rozważyć zakup Jordan Pass. Jest to rodzaj turystycznej karty, dzięki której nie trzeba kupować już wizy na lotnisku, a która uprawnia do wejścia do 40 atrakcji w Jordanii, w tym do Petry i Wadi Rum. Przy zakupie Jordan Pass wybiera się liczbę dni, jaką chcemy poświęcić na zwiedzanie Petry. Zakup karty opłaci się na pewno tym, którzy chcą zwiedzać Jordanię i zwróci się już po pobycie w Petrze. Osobny zakup wizy jordańskiej (40 JD) i biletu do Petry na jeden dzień (55 JD) jest wyższy, niż koszt najtańszego wariantu Jordan Pass – 70 JD. Jak do tego doliczy się, że Jordan Pass uprawnia do wejścia do innych atrakcji, takich jak Wadi Rum czy Dżerasz, to bez dwóch zdań warto ją zakupić przez internet przed wyjazdem. Ceny Jordan Pass – przy jednodniowym zwiedzaniu Petry to 70 JD, przy dwudniowym 75 JD, a trzydniowym – 80. Nawet zakup wariantu trzydniowego będzie się opłacał bardziej, niż osobne kupowanie wizy i biletów. Trzeba jednak pamiętać, że z tej opcji mogą skorzystać jedynie osoby, które zostają w Jordanii co najmniej 3 noce! Jeżeli jednak rezygnujecie ze zwiedzania Petry i planujecie jedynie wizytę na Wadi Rum, wtedy zakup Jordan Pass nie opłaci się.

Pustynia Wadi Rum

Cena Waszej wycieczki na Wadi Rum zależy od wielu czynników:

  • podróżujecie w pojedynkę, dwójkę lub grupą? – im więcej osób, tym niższa cena
  • decydujecie się na 3-4 h zwiedzanie czy całodniowe zwiedzanie? –  im dłuższa wycieczka, tym droższa
  • decydujecie się na nocleg na pustyni? – oczywiście cena wtedy również będzie wyższa
  • decydujecie się na obiad, na obiad i kolację, tylko śniadanie czy wariant bez posiłków?
  • dobieracie dodatkowo płatne atrakcje, takie jak jazda na wielbłądzie lub zjazd na desce z wydmy, wejście na najwyższy szczyt Jordanii?
  • długość Waszego pobytu ma decydujący wpływ na cenę

Pustynia Wadi Rum

Ciężko jest znaleźć standardową cenę, bo rozpiętość cenowa jest ogromna. Ale po przeczesaniu internetu i zasięgnięciu opinii innych osób odwiedzający Wadi Rum można stwierdzić, że w przypadku dwójki podróżujących standardową ceną będzie 120-140 JD, a w cenę wliczona będzie całodzienna wycieczka jeepem po pustyni, nocleg, trzy posiłki. Często trafialiśmy również na relacje osób, które płaciły 90 JD od osoby, co jest jak dla nas górną granicą cenową, której byśmy nie przekroczyli (no chyba, że w ceną wliczone byłyby jakieś dodatkowe atrakcje i lepszy standard campu). W przypadku, gdy w wycieczce bierze udział więcej niż dwie osoby, ceny spadają do 30-40 JD od osoby. Niektórzy organizatorzy oferują też zniżki, np. dla studentów lub dzieci. W tym miejscu możemy przedstawić Wam koszta wycieczki, w której sami wzięliśmy udział:

Wycieczka Mehedi Special z Bedouin Directions z noclegiem na pustyni w beduińskim obozie:

  • 1 osoba: 100JD
  • 2 osoby: 65JD/os. (130JD)
  • 3 osoby: 60JD/os.(180JD)
  • 4 osoby: 55JD/ os. (220JD)
  • 5 osób: 50JD/ os.  (250JD)
  • 6 osób i więcej: 45JD/ os.

Tak więc na pustynię Wadi Rum opłaca się zwiedzać w grupie.

Pustynia Wadi Rum – rezerwacja online czy na miejscu?

Od naszego przewodnika Ahmeda dostaliśmy ostrzeżenie już przed przyjazdem – kiedy wysiądziemy pod Visitor Center zacznie do nas podchodzić sporo przewodników, którzy będą pytali „na kogo czekacie?”. W momencie, gdy powiemy „na Ahmeda z Bedouin Directions”, oni prawdopodobnie się za niego podadzą mówiąc „to ja, czekałem tu na Was”. Ahmed poinstruował nas, że w takiej sytuacji mamy im odpowiadać „Nasz przewodnik wie jak mamy na imię i gdzie się mamy spotkać”. I nie było to Visitor Center, tylko autobus miał się zatrzymać pod domem przewodnika po naszej uprzedniej prośbie.

Ogólnie taką wycieczkę można oczywiście zarezerwować na miejscu, Beduini sami będą co chwilę do Was zagadywać i proponować ich usługi. Wyjeżdżając spontanicznie do Jordanii bez problemu znajdziecie przewodnika na miejscu. Jednak w takiej sytuacji łatwiej się nadziać i trafić na kiepskiego organizatora, niż wtedy, gdy znajdziecie odpowiedzi obóz i wycieczkę przez internet przed wyjazdem – co Wam polecamy.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – która wycieczkę i nocleg polecamy?

Zdecydowaliśmy się na wycieczkę z Bedouin Directions. Jest to niewielka firma, którą prowadzi ledwie kilka osób, a na cały obóz składa się mniej niż 10 namiotów – także kameralną atmosferę macie zapewnioną na 100 procent. Bedouin Directions oferuje zniżki dla dzieci, studentów czy blogerów – w jakiej wysokości? To już jest indywidualna kwestia do dogadania z organizatorem. My, jako blogerzy, dostaliśmy 10 JD zniżki za naszą dwójkę, więc za całą wycieczkę na Wadi Rum zapłaciliśmy 120 JD za dwie osoby. W cenę był wliczony odbiór spod Visitor Center, napoje, obiad, kolacja, śniadanie, prywatna wycieczka jeepem z przewodnikiem po atrakcjach opisanych w kolejnych akapitach, nocleg na pustyni w wygodnym namiocie, poranny przejazd z pustyni do wioski.

Nasi przewodnicy i osoby, które zarządzały obozem, były bardzo uprzejme, chętnie nawiązywały kontakt z gośćmi. Mieliśmy dostęp do wody pitnej i do pysznej herbaty. Przygotowane dla nas posiłki były bardzo smaczne i syte. Plan wycieczki został przeprowadzony w całości, a nawet trafiły nam się dodatkowe atrakcje. Przewodnik Amhed był uprzejmy i miał sporą wiedzę na temat Wadi Rum, ale też nie był gadułą – pozwalał też nacieszyć się pustynią w ciszy i często zostawiał nas samych. Na terenie obozu dostępne były prysznice, jednak bez ciepłej wody, o czym jednak wiedzieliśmy już wcześniej. Położenie obozu jest niezwykle urokliwe, a dodatkowo chroniło nas przed zimnem. Namioty – proste, czyste i wygodne, z oświetleniem i kilkoma kocami. Nie różniły się niczym od większość podobnych namiotów oferowanych przez innych organizatorów wycieczek na Wadi Rum.

Pustynia Wadi Rum, beduiński grill

Podróżowaliśmy dość wysłużonym, ale wygodnym jeepem, w którym mieliśmy sporo miejsca. Przewodnik zatrzymywał się zawsze wtedy, gdy mieliśmy na to ochotę oraz oferował nam wodę do picia.  Ogólnie nie mamy się do czego przyczepić, wszystko było tak zaplanowane, jak to można przeczytać na stronie Bedouin Directions. Jesteśmy zadowoleni z wyboru tego organizatora i z czystym sumieniem możemy Wam go polecić. Nasza wycieczka była standardową wycieczką na Wadi Rum bez jakiś większych udogodnień, ale też bez negatywnych odchyłów. Było tak jak być powinno. 

Pustynia Wadi Rum

Strona internetowa Bedouin Directions – https://wadirumjeeptours.com/

Pustynia Wadi Rum – czy można na własną rękę?

Organizowanie wycieczki na własną rękę jest zabronione. Udział przewodnika jest każdorazowo obowiązkowy. Na Wadi Rum można wjechać własnym/wypożyczonym autem, ale wtedy płaci się opłatę za auto (20 JD) oraz za udział przewodnika-kierowcy, który będzie z Wami podróżował. Jeżeli przyjedziecie do wioski Wadi Rum samochodem, można go zostawić na dużym parkingu pod Visitor Center lub na drugim, bardziej w głębi wioski. Kilkugodzinne wycieczki samochodowe lub na wielbłądach organizuje również Visitor Center.

Pustynia Wadi Rum – jaki typ samochodu będzie lepszy?

Po pustyni Wadi Rum podróżuje się dwoma typami samochodów – zwykłym jeepem oraz jeepem z przyczepą, na której znajdują się ławeczki dla turystów, a często też prowizoryczne zadaszenie dla ochrony przed słońcem. Przed wyjazdem spodziewaliśmy się tego drugiego typu samochodu, jednak podróżowaliśmy zwykłym jeepem. Od czego to zależało? Podejrzewamy, że wynikało to z tego, że rezerwując jednodniową wycieczkę przez internet mogliśmy zaznaczyć, czy chcemy, aby była to wycieczka prywatna, czy godzimy się na podróżowanie w towarzystwie innych turystów. Podnieceni wizją zagarnięcia całej przyczepy auta tylko dla siebie, a tym samym lepszej perspektywy dla podziwiania widoków i robienia zdjęć, zaznaczyliśmy opcję z wycieczką prywatną. Tym samym skreśliliśmy możliwość podróżowania na przyczepie, ponieważ nasza dwójka spokojnie mogła zmieścić się do zwykłego jeepa. Jak to oceniamy? Początkowo byliśmy rozczarowani. Bądź co bądź, szyby, nawet otwarte, ograniczały widok. Ale jak czuliśmy prędkość wiatru wpadajacego przez otwarte okna do środka, doszliśmy do wniosku, że wyszło nam to na dobre. Na przyczepie pewnie strasznie wieje, kurzy się i jest niewygodnie, a przez otwarte okna pustynia Wadi Rum wygląda równie pięknie.

Pustynia Wadi Rum

No i rano, podczas powrotu do wioski Wadi Rum, mieliśmy możliwość porównania. Zapakowano nas z innymi turystami na przyczepę jeepa. Co zauważyliśmy – faktycznie strasznie wiało, ale nie było zimno. Wiosną i latem taka przejażdżka musi być przyjemna. Z kolei zimą – raczej męcząca. Wcale się nie kurzyło, a widoki… były sto razy lepsze, niż ze środka samochodu. Perspektywa była pełniejsza, można było objąć wzrokiem całą otaczającą nas przestrzeń. Ten rodzaj jazdy podobał nam się bardziej, chociaż na dłuższę metę, podczas całodniowej wycieczki mógł być bardziej uciążliwy. Przewodnik, który nas wiózł, chyba specjalnie chciał nam zapewnić na koniec dodatkową atrakcję, bo jechał jak wariat i wszyscy z tyłu bardzo się baliśmy. Ściskanie rękoma całą siłą za barierki nie chroniło nas przed wyskokami w powietrze na kilkadziesiąt centrymetrów do góry. Domyślamy się jednak, że w ciągu dnia auta nie pędzą z taką prędkością.

Pustynia Wadi Rum

Podsumowując, warto się zastanowić nad plusami i minusami podróżowania tymi dwoma sposobami. Wycieczka na pace jeepa z pewnością będzie lepszym pomysłem latem, a wewnątrz – zimą. Dobrze jest o tym pamiętać podczas rezerwacji wycieczki online, byście na miejscu nie rozczarowali się sposobem, w jaki będziecie podziwiać Wadi Rum, ponieważ będzie to miało wpływ Wasz odbiór tego miejsca.

Jeśli chodzi o jazdę po pustyni własnym autem, to najlepsze będą właśnie jeepy, z napędem na cztery koła. Miejskie autka z niskim podwoziem nie wchodzą w grę.

Pustynia Wadi Rum – plan jednodniowej wycieczki

Do wioski Wadi Rum przyjedziecie wcześnie rano, pewnie około 8-9 rano. Zwiedzanie rozpoczniecie albo spod Visitor Center, gdzie kupicie bilet dla siebie a także w razie potrzeby bilet uprawniający do wjazdu na pustynię własnym autem. Pod Visitor Center  możecie też zostawić swoje auto i przesiąść się do jeepa przewodnika. Jeżeli przyjedziecie do Petry autobusem, np. z Petry, autobus najpierw zatrzyma się pod Visitor Center, do którego trzeba się udać po bilety (o ile nie macie Jordan Pass), a następnie autobus dojedzie do centrum miejscowości. Jeżeli poprosicie kierowcę, żeby zatrzymał się w miejscu, w którym umówiliście się ze swoim przewodnikiem, zrobi to. W biurze/domu przewodnika napijecie się z nim herbaty i omówicie nadchodzącą wycieczkę, by po kilku minutach wyruszyć na podbój pustyni. Wycieczka trwa 6-9 godzin w zależności od tego kiedy przyjedziecie do Wadi Rum i na którą godzinę przewidziany jest zachód słońca.

Pustynia Wadi Rum

Ze zwiedzaniem Wadi Rum jest trochę tak jak w tym powiedzeniu, że apetyt rośnie w miarę jedzenia. Coś mi się zdaje, że w każdym kolejnym akapicie będę używała podobnych określeń i sformułowań, by opisać te piękne widoki i poszczególne atrakcje. Podczas wycieczki po Wadi Rum mieliśmy wrażenie, że co jedna atrakcja, co kolejny punkt widokowy, to lepszy. Już nam się wydawało, że lepiej być nie może, po czym jechaliśmy do kolejnego miejsca i serca nam stawały z zachwytu. Jednodniowa wycieczka po Wadi Rum, to wbrew pozorom dość napięty plan, pełen atrakcji i niesamowitych widoków. Na mapie pustyni znajduje się kilka punktów, które odwiedza każda wycieczka z przewodnikiem. Już po przejechaniu kilkudziesięciu metrów po pustyni ukażą się Wam takie widoki:

Pustynia Wadi Rum

Pierwszy postój to ukryte źródełko o nazwie Lawrence’s Spring. Aby się dostać do źródełka, trzeba wspiąć się po dość stromych kamieniach. Widoki po drodze są piękne, chociaż samo źródełko szału nie robi. Obok wejścia na ścieżkę do źródła znajduje się spory kamień z inskrypcjami, prawdopodobnie nabatejskiego pochodzenia.

Pustynia Wadi Rum

W Jordanii pije się dużo herbaty, a na pustyni wypijecie jej hektolitry. Przy Lawrence’s Spring piliśmy też najlepszą herbatę w życiu. Przy każdej atrakcji na Wadi Rum ulokowany jest namiot, w którym Beduini sączą herbatę przy palenisku, zapraszają tam przyjezdnych, czasem mają jakieś pamiątki do sprzedania. Patrząc na to wszystko z boku można odnieść wrażenie, że trafiło się na plan jakiegoś filmu kręconego w krajach Lewantu. Świetny klimat!

Pustynia Wadi Rum

Kolejnym punktem jest wspięcie się na Czerwoną Wydmę (Red Sand Dunes). Z dołu wydma może wydawać się mała, ale w rzeczywistości wdrapując się na nią, można się nieźle zasapać! Najlepiej ściągnąć buty i na boso śmigać w mięciutkim piasku. Widoki z góry robią wrażenie.

Pustynia Wadi Rum

 Dosłownie pięc minut drogi od wydmy będziecie podziwiać piękny kanion Khazali, który zrobił na nas spore wrażenie. Może jest krótki i nie za duży, ale za to kształt oraz kolory skał, na których widnieją nabatejskie inskrypcje, są niezwykłe. U końca kanionu znajduje się źródełko. Mimo, że kanion nie ma sporych rozmiarów, to przejście po nich nie należało do najłatwiejszych. W szczelinach ukryła się woda po deszczu i żeby przedostać się dalej, trzeba było skakać nad kałużami. Barwne skalne zawijasy w kanionie to jedno z tych miejsc, które na Wadi Rum podobało nam się najbardziej. Na szczęście przewdonicy ze swoimi wycieczkami w miarę sprawnie rozkładali czas zwiedzania i „dzielili się” pustynią, więc nie właziliśmy sobie na głowę. W kanionie Khazali byliśmy sami, a wycieczka, która przyjechała po nas, spokojnie poczekała aż nasza dwójka opuści kanion.

Znowu zbyt długo nie posiedzicie w jeepie. Już po kilku krótkich minutach zawitacie pod Dom Lawrence’a (House of Lawrence), a raczej to, co z niego zostało. Co do domu, w którym miała zamieszkiwać tak znana postać, to więcej w tym fantazji, niż prawdy, a sam dom to zwykła, nieciekawa kupa kamieni. To, co najlepsze w tym miejscu, to punkt widokowy. Obeszliśmy skały otaczające dom i wspięliśmy się w dwie minuty na jedną z nich. Chwilę później wędrowaliśmy jeszcze wyżej i musimy przyznać, że ten widok był jednym z najbardziej urzekających, jakie widzieliśmy na Wadi Rum. Przede wszystkim z tego punktu była świetnie widoczna potężna, czerwona skała, albo raczej góra, leżąca na przeciwko domu Lawrenc’a. Nie byliśmy w stanie jej objąć aparatem, by zrobić porządne zdjęcie. Ogrom góry robi wrażenie.

Pustynia Wadi Rum

Pod skałą wędrowało całe stado wielbłądów, które skubało zielone i fioletowe kwiaty wyrastające na tym, zdawać by się mogło, polu nieurodzaju. Dom Lawrenc’a położony jest na niewielkim wzniesieniu, także ze skał nad nim położonych, było dla nas bardzo wyraźnie dostrzegalne ukształtowanie terenu. Kierując wzrok na prawo można się zorientować, że Wadi Rum, to też dolina, z której wyrastają jak grzyby po deszczu niezwykłe góry.

Pustynia Wadi Rum

Grzyb (The Mushroom Rock), czyli skała przypominająca swym kształtem wielką pieczarę. Jest to jedno z najpopularniejszych miejsc na Wadi Rum.

Pustynia Wadi RumA potem nastąpiła zabawa z wielbłądami. Była to raczej atrakcja nadprogramowa, która przytrafiła nam się przypadkiem. Mieliśmy szczęście, bo po przejechaniu kilkuset metrów od „Grzyba”, przed autem wyrosło nam kilka 2,3-tygodniowych wielbłądów i ich matki. Przewodnik Ahmed zatrzymał jeepa i pokazał nam, jak przywoływać wielbłądy, jak je karmić i głaskać. Wielbłądy okazały się przymilne, łase na jedzenie i ciekawskie – zaglądały nam do samochodu. Udało nam się podpatrzeć piękne zjawisko – matkę karmiącą swe młode. Te małe to chcieliśmy zabrać do Polski…

Pustynia Wadi Rum

I w tym miejscu następuje pewna nieścisłość. Według planu naszej wycieczki zamieszczonej na stronie internetowej, powinniśmy jechać pod Burdah Arch, czyli skalny most, na który nawiasem mówiąc można się wspiąć podczas kilkugodzinnej wycieczki. Jednak ten punkt został przez naszego przewodnika pominięty, o czym zorientowaliśmy się dopiero po powrocie. Na Wadi Rum znajduje się wiele skalnych mostów i nasz przewdonik zabrał nas do innego. Ostatecznie, gdy oglądamy zdjęcia jesteśmy z tej zamiany zadowoleni, ponieważ most, który nam pokazał, był możliwy do zdobycia w kilka minut, a widoki z niego okazały się spektakularne. Także jakiś most zobaczycie na pewno, ale który konkretnie, to już zależy od Waszego organizatora wycieczki i może tego, jak się z nim dogadacie. Ten niewielki skalny most, na który się z łatwością wdrapaliśmy, wygląda niesamowicie na tle pomarańczowych piasków pustyni.

Pustynia Wadi Rum

Po pierwszym skalnym łuku od razu był kolejny – Um Frouth Arch. Wejście na niego trwało krótko, ale ścieżka jest dość stroma i nie odważyłam się, żeby tam się wdrapać. Na górę wskoczył Marcin, co z dołu wyglądało świetnie, a według niego z góry widok również był przedni, chociaż nie aż tak dobry, jak ze wcześniejszego łuku. Um Frouth Arch jest też z pewnością wyższy od poprzedniego mostu.

Pustynia Wadi Rum

Po zejściu ze skalnego mostu czeka Was kolejny skalny przesmyk –Kanion Burrah. Jego przejście jest już nieco dłuższe i miejscami bardziej wymagające. Gdzieniegdzie trzeba było wspiąć się po głazach i bez pomocy Marcina zajęłoby mi to o wiele więcej czasu. U wyjścia z kanionu czeka Was kolejna piękna panorama na Wadi Rum. Co ciekawe, zwiedzanie kanionu Burrah nie jest przewidziane w planie wycieczki zamieszczonej na stronie organizatora.

Pustynia Wadi Rum

Z łuku jedziecie piękną pod względem widokowym trasą do kolejnej wydmy – Small Sand Dune. Ta wydma jest nieco niższa, niż Red Sand Dunes, ale panorama oglądana z jej szczytu powala. Zwłaszcza, gdy słońce chyli się ku zachodowi.

Pustynia Wadi Rum

Kolejny punkt programu – „Kura i jajko”. Pustynia Wadi Rum obfituje w różnorodne skały, które przypominają swym wyglądem jakieś rzeczy lub zwierzęta. Na przykład pod koniec jednodniowej wycieczki zobaczycie kurę i jajko. Faktycznie, można dostrzec podobieństwo.

Gdy już napatrzycie się na te skały, możecie wdrapać się na którąś z nich i podziwiać niezwykły zachód słońca.

Pustynia Wadi Rum

Po zmroku udacie się do obozu, w którym spędzicie noc pod niewiarygodnie rozgwieżdżonym niebem. Najpierw zostanie przydzielony Wam namiot, potem czeka Was smaczna kolacja, koncert beduińskiej muzyki i podziwianie gwiazd. Nocleg w takim miejscu to niesamowite przeżycie i atrakcje sama w sobie. Mając nad sobą tak rozgwieżdżony nieboskłon, aż szkoda czasu na spanie!

O 7 rano czeka Was proste śniadanie, o 07:30 wyjazd powrotny do wioski Wadi Rum. Po drodze będziecie podziwiać z perspektywy samochodu jedne z najpopularniejszych krajobrazów Wadi Rum, cudownie oświetlone wschodzącym słońcem.

Pustynia Wadi Rum – obiad podczas wycieczki

Podczas  każdej jednodniowej wycieczki po Wadi Rum, mniej więcej w jej połowie, przewidziany jest obiad.

Nasz przewodnik, Ahmed, podczas jazdy po Wadi Rum spytał, czy możemy podjechać do jego domu, który leżał nieopodal naszej trasy. Spotkaliśmy tam jego matkę, która wypasa kozy i przemieszcza się z miejsca na miejsce, prowadząc nomadyczny tryb życia. Zaprosiła nas do środka swojego tymczasowego domu, którego fragment (a w sumie nawet większość), możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Na gołej ziemi maty do siedzenia i spania, na które chwilę wcześniej nasikała koza (mamy się tym nie przejmować, bo to zdrowe, bo kozy jedzą głównie same zioła). Na środku palenisko. Wszystko otoczone blachą, nie więcej niż 5 na 5 metrów , częściowe zadaszenie zrobione z koca. Kilka garnków, beczka z wodą i koce, to wszystko. Toaleta? Pod chmurką. Zjedliśmy razem obiad, do którego dołączyła się rodzina Ahmeda – oprócz naszej dwójki, jeszcze 6 osób, w tym trójka małych dzieci.
Według planu standardowej wycieczki na pustynię, przewodnik wybiera gdzieś ładne miejsce na przerwę i obiad. My bez zapowiedzi trafiliśmy do beduińskiego namiotu, gdzie nikt nie był nastawiony na turystów, na zysk. W jednej chwili zastanawiamy się, jakby tu zrobić doskonale Instagramowe zdjęcie, godzinę później siedzimy na macie między kozami, w prowizorycznym domu Beduinki. I o dziwo, czuliśmy się tam bardzo dobrze i naturalnie. Nikt na nas nie zwracał uwagi, rodzina zachowywała się raczej swobodnie. To było jedno z najbardziej niespodziewanych i abstrakcyjnych przeżyć w naszym życiu. A że jesteśmy akurat w trakcie przeprowadzki, to nagle do nas dotarło, czego tak naprawdę w nowym domu nam tak serio do szczęścia potrzeba. Swoją drogą obiad był prosty i przepyszny. Przed wyjazdem na pustynię przewodnik zapytał nas, czy jesteśmy wegetarianami. 

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – nocleg na pustyni

Obozów na pustyni, na których można spać, jest po prostu od zatrzęsienia. Podczas planowania pobytu na Wadi Rum mieliśmy mętlik w głowie. Widząc ilość obozów zlokalizowanych na pustyni, ich standard oraz otrzymując różne sprzeczne porady odnośnie wyboru noclegu, ciężko nam było się zdecydować na konkretny camp. Na miejscu się zorientowaliśmy, że tak naprawdę większość obozów wygląda identycznie, a tylko niektóre z nich to prawdziwe luksusowe hotelowe petardy. Tak naprawdę każdy obóz ma identyczne namioty, identyczny wystrój, identyczny plan wycieczki, a odbiór tego miejsca zależy w dużej mierze od podejścia przewodników do gości, od dostępności ciepłej wody, od towarzystwa, od rodzaju posiłku. Rozpiętość cenowa jest ogromna i można znaleźć noclegi od 20 zł za noc od osoby (np. Khazali Mountain Camp), jak i takie za kilkaset złotych, na przykład w hotelach kapsułowych (Desert Planet Camp). O ile nie nastawiacie się na nocleg w miejscu o bardzo wysokim standardzie, to większość oferowanych noclegów wydaje się być podoba lub taka sama i chyba nie ma co przepłacać za identyczne warunki. Oczywiście można nieszczęśliwie trafić do miejsca o naprawdę kiepskim standardzie lub niespełniającego warunków, które wcześniej oferowało choćby na stronie internetowej. Dlatego przed wyjazdem warto poopytać i sprawdzić oceny obozu, który sobie upatrzyliśmy.

Pustynia Wadi Rum, droga do obozu

Namioty z reguły są proste, mają oświetlenie, małe okienka, dużo ciepłych kocy. Tak było i na naszym campie w Bedouin Directions. Pod kocami było nam bardzo ciepło. Woda niestety była zimna, ponieważ ciepła jest tylko wówczas, gdy się nagrzeje od słońca (o czym jednak organizator uczciwie informuje na stronie). Także prysznic sobie odpuściliśmy – ale jeśli ktoś ma ochotę na kąpiel to owszem, prysznice są dostępne. Wspólny namiot był mocno ogrzany od paleniska, na którym nieustannie parzyła się pyszna herbata, gdzie można było porozmawiać z innymi gośćmi i posłuchać beduińskiej muzyki. Przygotowano dla nas obfitą i smaczną kolację, na którą składał się również grill zakopany w ziemi. Za plus trzeba uznać położenie obozu. Większość campów zlokalizowana jest na otwartym terenie, gdzieś pod skałami, które zazwyczaj osłaniają je z jednej strony. Takie obozy z pewnością mają świetne widoki przez cały dzień. Nasz camp zlokalizowany jest na niewielkiej przestrzeni z każdej strony otoczonej skałami, do której prowadzi tylko jedna wąska droga. Te skały odgradzały nas od wiatru, a tym samym i zimna. Niby nie mieliśmy takich widoków, jakie mają inne obozy zlokalizowane na otwartej przestrzeni, ale cóż z tego, skoro do obozu przyjechaliśmy po zmroku, kiedy i tak nic nie widać? Najważniejsze, że niebo było doskonale widoczne, a jeśli ktoś chciał, to mógł rano wspiąć się na skały otaczające obóz. Latem można wyciągnąć materace na zewnątrz i spać pod rozgwieżdżonym niebem.

Pustynia Wadi Rum

Pustynia Wadi Rum – co ze sobą zabrać i jak bardzo jest zimno podczas nocy ?

Co ciekawe, pustynia Wadi Rum zaskoczyła nas także pod względem temperatury mimo, że odwiedzaliśmy ją w lutym. Nocleg w namiocie był jedynym miejscem podczas naszego pobytu w Jordanii, podczas którego nie zmarzliśmy. Tak jak w Ammanie lub Wadi Musa ziąb w nocy wymęczył nas niemiłosiernie, tak na Wadi Rum zasnęliśmy pod ciepłymi kocami jak dzieci. W namiotach dostępnych jej zazwyczaj kilka grubych koców. My spaliśmy w leginsach/dresach, skarpetkach i krótkich koszulkach oraz pod dwoma kocami, pod którymi się przegrzaliśmy.  W ciągu dnia (a był to 24 luty) mieliśmy temperaturę około 20 stopni i mogliśmy zwiedzać w krótkich koszulkach/cienkich sweterkach. Momentami było naprawdę gorąco, ale też potrafiło zawiać – zwłaszcza na skalnych mostach. Jeżeli wybieracie się do Jordanii w miesiącach wiosenno – letnich, to przygotujcie się na iście piekielne temperatury. Z kolei zimą trzeba mieć dużo ciepłych rzeczy. Noce na pustyni z reguły zawsze są zimne, dlatego coś cieplszego na noc trzeba zabrać ze sobą bez względu na porę roku.

Co warto ze sobą zabrać na pustynię Wadi Rum?

  • Okulary przeciwłoneczne, dla ochrony przed słońcem i zawiewającym piaskiem
  • Wygodne buty, najlepiej jakieś sportowe lub porządne sandały latem. Jeśli chcecie wchodzić na skalne łuki, to klapki odpadają.
  • Latem – coś na głowę do ochrony przed słońcem. Nam się przytrafił lekki udar wieczorem, dlatego lepiej zabezpieczyć głowę przed działaniem promienii słonecznych
  • Krem przeciwsłoneczny, bo nawet zimą można sobie nieźle przypiec nosy i karki.
  • Latarkę, gdy w nocy chcecie udać się do toalety, przyda Wam się do oświetlenia drogi.
  • Dodatkową butelkę wody do mycia zębów. Jakoś nie ufaliśmy tamtejszej wodzie i woleliśmy dmuchać na zimne i wyszorować zęby wodą butelkowaną.
  • Przekąski, by między posiłkami mieć ciągle zapas energii na dalsze zwiedzanie.
  • Książki, gry, inne rozrywki – pustynia Wadi Rum to miejsce bez internetu, więc warto coś ze sobą zabrać na wieczór, co zapewni Was rozrywkę. Chociaż zdarzają się obozowiska z wifi, dlatego warto przed wyjazdem upewnić się i co do tej kwesti.
  • Coś cieplejszego do spania – najlepiej dresy, ciepłe skarpety, koszulki na długi rękaw, bez względu na porę roku, w jakiej planujecie odwiedzić pustynię. Co więcej, jeżeli wybieracie się na  Wadi Rum w grudniu lub styczniu, warto zabrać jak najwięcej ciepłych rzeczy.
  • Jeśli wybieracie się zimą, to ciepła kurtka, długie spodnie, rękawiczki i czapki to podstawa.
  • Chustka na głowę – jazda na otwartej przyczepie jeepa (i to momentami dość prędka), może się okazać męcząca. Po kilku godzinach twarz wystawiona na działanie wiatru, słońca i piachu, będzie domagała się ochrony. Zwłaszcza zimą, kiedy jazda w chłodnym powietrzu z pewnością odmrozi Wam uszy i nosy. Dlatego świetnym pomysłem jest opatulenie całej głowy chustką. Taka chusta zawsze może też służyć Wam nocą jako dodatkowe okrycie lub prześcieradło.
  • Mokre chusteczki – są świetnym rozwiązaniem gdy jest za zimno na prysznic, a chcecie się wytrzeć od wszędobylskiego pustynnego piachu i kurzu. W ciągu dnia podczas jazdy również mogą się przydać.
  • Pustynia Wadi Rum to nie tylko piasek i góry. Warto ze sobą zabrać statyw do robienia pięknych nocnych zdjęć rozgwieżdżonego nieba.
  • Powerbank do naładowania telefonu lub aparatu. W namiotach zazwyczaj kontaktów nie ma, znajdują się jedynie w głównym namiocie, gdzie będziecie jeść kolację. Z oczywistych względów bardziej wygodne jest posiadanie źródła energii blisko siebie.
  • Zapas wody, jeżeli nie jest zapewniony przez organizatora. Różnie bywa i lepiej o to zapytać przed wyjazdem.
  • Jeśli podróżujecie na pustynię w miesiącach zimowych i macie jeszcze trochę miejsca w bagażu, można pomyśleć o bieliźnie termoaktywnej i śpiworze. Zawsze to jakaś dodatkowa ochrona przed zimnem. Ale bez śpiwora też spokojnie dacie radę.

Pustynia Wadi Rum

Baliśmy się, że pustynia Wadi Rum nie sprosta naszym oczekiwaniom i wymaganiom, które wykreowały te wszystkie zachwyty osób, które były tam przed nami. Ku naszemu zadowoleniu, Wadi Rum nas nie zawiodło. Co prawda, dopiero po nocy na pustyni, gdy rano wracaliśmy do wioski Wadi Rum, to gdzie jestem, co widzę i jak bardzo mi się to podoba – spadło na mnie jak grom z jasnego nieba. Bo porzedniego dnia podczas wycieczki po pustyni, nie do końca docierało do mnie to, gdzie jestem. Potęga, uroda i niezwykłość Wadi Rum trochę nas przytłoczyły i onieśmieliły. Ciągle się rozglądałam w poszukiwaniu tego widoku, tego momentu, który powali mnie na kolana i stworzy w mojej głowie myśl, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi. W końcu tyle osób twierdzi, że takim właśnie pustynia Wadi Rum jest. Może i tak, ale za wcześnie na to, by tak stwierdzić. Przed nami jeszcze tyle miejsc. Ale już teraz możemy nazywać Wadi Rum jednym z najpiękniejszych miejsc na świecie, jakie do tej pory widzieliśmy. 

Magda

Pustynia Wadi Rum

A jeśli szukacie informacji o Petrze, zapraszamy do naszego przewodnika – https://wypiszwymalujpodroz.pl/praktyczny-poradnik/azja/jordania/petra/

 

Petra. Ciekawostki, atrakcje, szlaki i zwiedzanie

Petra tak długo była skrywana przed światem zewnętrznym, że obecnie, gdy otworzono dla wszystkich jej bramy, płaci za to swoją cenę. Cenę za popularność i za piękno. Teraz każdy ciągnie do Jordanii, by zobaczyć ten osławiony obrazek, by zrobić to jedyne zdjęcie, by zachłannie podziwiać to, co zostało z dawnej potęgi nabatejskiego miasta. Jak zaplanować wycieczkę do Petry  i się nie rozczarować, co warto w niej zobaczyć i jakie szlaki wybrać? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie poniżej. 

Petra, Skarbiec Faraona

Pozostałe wpisy z Jordanii:

Czemu akurat Petra?

Niegdyś niezdobyte miasto, obecnie przeżywa prawdziwe oblężenie. Przez otwarte bramy przelewają się nowe fale przyjezdnych, złaknionych splendoru starożytnej Petry. Czy to możliwe, że cokolwiek z tego blasku jeszcze przetrwało do naszych czasów?

Petra została uznana za jeden z nowych cudów świata. I w tym przypadku zgodnie stwierdziliśmy, że tytuł ten jest zasłużony. Owszem, zwiedzanie jej momentami przytłacza. Męczący jest hałas, zgiełk, tłum i końskie kupy rozsiane niczym miny przez konie ciągnące powozy w kanionie As- Sik. Przytłaczająca się wielkość kompleksu, przytłaczające jest poczucie dawnej potęgi miasta, niezwykłe góry, kolory czy ilość schodów do pokonania w poszukiwaniu coraz to nowych zachwytów. To jedno miejsce warte jest przeciskania się z rozdziawionymi buziami przez morze gapiów. Petra wciąga bez końca, im głębiej się ją eksploruje, tym większą ma się ochotę na więcej. Apetyt na Petrę rośnie w miarę zwiedzania. Petra jest magnesem ściągającym tu ludzi z całego świata, którzy jak jeden mąż ulegają jej urokowi. Zwłaszcza Instagramerzy upodobali sobie to miejsce, bo też trudno o bardziej instagramową atrakcję. Tu wszystko ze sobą współgra – historia, natura, światło, kolory.

Petra, szlak do Klasztoru

Czerwone, niemal pionowe skały wydrążone ręką człowieka i siłą przyrody nieodmiennie zadziwiają od lat. Kamień drążyli ludzie, kamień teraz drąży woda, czego znak można oglądać na sklepieniach skalnych komnat. Gigantyczne rzeźbione portale o piaskowym kolorze, zmieniają barwę zgodnie z ruchem wskazówek zegara – nabierają ostrej czerwieni, gdy dzień chyli się ku zachodowi. Gdy słońce się chowa, mają lekko żółtawy kolor i wyglądają niczym zamki z piasku.

Petra, punkt widokowy przy zielonym szlaku

Skąd się wzięła Petra?

Petra, to inaczej w języku greckim skała i trudno o trafniejsze określenie tego miejsca. Antyczne miasto, ukryte między szczytami masywu Dżabal asz-Szara, w dolinie okresowej rzeki Wadi Musa, zostało założone przed tysiącami lat. Ślady ludzkiej działalności na terenie Petry pochodzą sprzed 300 tysięcy lat. Wielu informacji na temat ówczesnej Petry dostarcza nam Stary Testament, który opowiada o ludach zamieszkujących te tereny czy Mojżeszu, który prowadził tędy lud do Ziemi Obiecanej. Na ziemie te zaczęli napływać nomadzi, prowadzący koczowniczy styl życia, a wśród nich prym wiedli Nabatejczycy. Nie do końca pewne są wcześniejsze koleje losu Nabatejczyków, jednak potwierdzono, że w IV wieku p.n.e. tworzyli ono dość silne królestwo ze stolicą w Petrze. Z latami postępował rozwój królestwa, które ostatecznie tak silnie się rozwinęło z powodu swego położenia – na styku ważnych szlaków handlowych. Początkowo mieszkańcy Petry wciąż mieszkali w namiotach, jednak z roku na rok upiększana Petra nabierała większego blasku, a mieszkańcy powoli przenosili się do domów wykutych w skale i nieużytkowanych dawnych świątyń. Miasto zawdzięczało swemu doskonałemu położeniu stabilność polityczną, gospodarczą i bezpieczeństwo. Petra była nie do zdobycia. Osłaniające ją góry skutecznie broniły dostępu do miasta ewentualnym najeźdźcom.

Petra, Skarbiec Faraona

Gdy w 106 r.n.e. zmarł ostatni nabatejski król, Rabel II, cesarz Trajan zarządził utworzenie nowej prowicnji, Arabii, stolicę przeniósł z Petry do Bosry, tym samym nadając Petrze status metropolii – miasto wciąż miało znaczenie, jednak już nie tak duże, jak jako stolica. Jednak włączenie Petry do Imperium Romanum tylko jej się przysłużyło, a samo miasto nabierało rumieńców, rozkwitło jeszcze bardziej pod protektoratem Rzymu. Stąd też w Petrze tak silnie nawiązania architektoniczne do rzymskiego stylu. Seria nieszczęsnych trzęsień ziemi w IV, VI i VII wieku była prawdopodobną przyczyną upadku miasta i opuszczenia go przez mieszkańców. Bywali jeszcze w nim krzyżowcy, w wybudowanych przez nich twierdzach i fortach. Jednak klęska w starciach z Saladynem w XII wieku spowodowała całkowite wyludnienie Petry, a antyczne miasto popadło w zapomnienie na wieki. Dopiero w XIX wieku, trochę przypadkiem, a trochę podstępem, europejski podróżnik  – Johann Ludwik Burckhardt – odkrył dla nas Petrę na nowo, wydając dziennik z podróży i opisując zaginione miasto, którego strzegli Beduini.

Petra, Skarbiec Faraona

Petra – co można tam oglądać?

Kanion As Sik jest przedsłowiem, pięknym wstępem do tego, co zobaczymy potem. Wąski, ponad 2 – kilometrowy przesmyk skalny powstał w wyniku ruchów płyt tektonicznych, by dziś zachwycać wysokością, kolorem i formą skał. To tutaj też znajduje się jeden z najpopularniejszych widoków w Petrze. Gdy tak spacerujecie wąskim kanionem i wyciągacie twarze do góry, by jak najlepiej objąć wzrokiem As Sik, u końcu wąwozu Waszym oczom ukazuje się nagle ledwie widoczny zarys Sakrbca Faraona, tylko jego fragment. I w tym momencie zapiera Wam dech.  Jest to niezwykle fotogeniczne miejsce i można poznać, że jest się u celu, kiedy w pewnym miejscu zobaczycie  pod ścianą rządek ludzi oczekujących w kolejce na zrobienie zdjęcia. Niestety, spacer kanionem utrudniają pędzące co chwile powozy z turystami, ciągnięte przez konie oraz Beduini na osłach. Zwierzęta pozostawiają po sobie nieczystości, a w wąskim kanionie zapach momentami jest nie do zniesienia.

Zdjęcia oglądane w internecie nie są przekoloryzowane, bo nawet ich podkręcać nie trzeba. Doskonale zachowany Skarbiec Faraona spełnia oczekiwania (a to co pod nim, już niekoniecznie). Wykute w skale Skarbiec czy Klasztor są proste i w tej prostocie piękne. Inne grobowce zadziwiają kunsztem zdobień, który naruszył już ząb czasu.

Wrażenie też robi teatr, nawiązujący stylem do rzymskich i greckich amfiteatrów. Jednak od razu po ujrzeniu sporych rozmiarów budowli coś rzuca się w oczy, jakiś zgrzyt dla przyzwyczajonych do rzymskich budowli, oczu. Teatr w Petrze nie został zbudowany z kamienia, a całkowicie wykuty w skale. Był w stanie pomieścić 7 tysięcy widzów. Dalej można podziwiać kolejne grobowce, świątynie, ulice. Co zadziwiające, archeolodzy odkryli dopiero około 30 procent wszystkich grobowców. A już teraz znanych jest nam ich kilkaset! Za głównym placem miasta, który odkryto ledwie kilkadziesiąt lat temu, zaczyna się to, co w Petrze najlepsze. Górskie szlaki! Są idealną opcją na zwiedzanie Petry, ponieważ pozwalają podziwiać starożytne miasto z innej, ciekawej perspektywy, a zarazem oglądać przepiękne jordańskie góry i uciec od tłumów. Dlatego właśnie lepiej w Petrze spędzić więcej czasu i zrobić coś więcej, niż dojście głownym szlakiem do centrum miasta.

Jak zobaczyć Petrę i się nie rozczarować?

Gdy relacjonowaliśmy swoją podróż do Jordanii na Facebooku, odezwało się kilka głosów twierdzących, że Petra jest przeraklamowana, zatłoczona, turystyczna. Owszem, jest turystyczna, ale piękno i popularność mają swoją cenę. Zatłoczona, ale tylko w niektórych miejscach. Przereklamowana? Cóż, na osobiste doznania i wrażenia z wycieczki nie mamy już wpływu. Więc jak zobaczyć Petrę i się nie rozczarować, jak zrobić to dobrze? Trzeba pamiętać o tym, że:

  1. Petra to nie tylko Skarbiec Faraona, a dziesiątki innych atrakcji i piękne góry,
  2. Turyści koncentrują się tylko w niektórych miejscach i te miejsce z reugły robią najgorsze wrażanie.
  3. Konieczne jest dobre rozeznanie przed wyjazdem, żeby wiedzieć, co i jak. 
  4. W Petrze lepiej spędzić więcej czasu, by oddalić się od najpopularniejszych i najbardziej zatłoczonych punktów. 
  5. Warto wcześnie rozpocząć i późno zakończyć zwiedzanie, bo wówczas możemy cieszyć się urokiem miasta we względnym spokoju. 
  6. Trzeba się pogodzic z faktem, że Petra jest znana i przyciąga turystów. Im szybciej się z tym pogodzimy, tym łatwiej będzie nam później się do tego dostosować i prędzej zacząć zachwycać się tym miejscem. 

Wszystkie te punkty rozwiniemy w kolejnych akapitach.

Petra – turystyczne szaleństwo 

Moim zdaniem kluczem do sukcesu w przypadku Petry, jest zwiedzanie jej dłuższe, niż przez kilka godzin i zobaczenie czegoś więcej, niż tylko osławiony Skarbiec Farona. Bo  ten, choć piękny i intrygujący, koncentruje większość turystów w jednym miejscu. A to ma swoje konsekwencje. Wraz ze zwrostem liczby turystów wzrasta liczba „wyspecjalizowanych” usług przewodników, poziom decybeli, śmieci, straganów z byle jakimi pamiątkami. Wszystko to ma często negatywny wpływ na odbiór całej Petry. Dlatego przyjechanie do Wadi Musa na kilka godzin może nie tyle, co mija się z celem (bo zawsze jest sens gdzieś jechać i warto zobaczyć chociaż „tylko” Skarbiec Farona), ale może znacznie uprzykrzyć zwiedzanie i pozostawić po sobie kiepskie wspomnienia.

Do Petry dobrze jest podejść z dystansem i dużą dozą świadomości, że jest to jedna z najsłynniejszych atrakcji świata.  Konsekwencją popularności Petry, jest właśnie turystyka rozbuchana do granic możliwośći, taka w najgorszym wydaniu. Mamy do wyboru – albo się z tym pogodzić i przyjąć Petrę taką, jaka jest lub przyjechać, namęczyć się, zdenerwować i wyjechać niepysznym.

A bądź co bądź, Skarbiec Faraona wznosi się majestatycznie nad tym całym kramem, obojętny na wszystko od tysięcy lat, dumnie nie zwracając na nas uwagi. Możemy jedynie starać się „wyłączyć” z ogólnego zamieszania i próbować chłonąć ten niezwykły widok lub przybyć do Petry wczesnym rankiem (ewentualnie opuszczać ją jak najpóźniej się da). Wówczas może trafi nam się ta niezwykła szansa, by obcować ze starożytnym miastem w niemal prywatny sposób.

Petra to nie tylko Skarbiec Faraona

Wszystko się sprowadza do tego by zrozumieć, że Petra do nie tylko kanion Sik czy Skarbiec Faraona, ale  i potężne grobowce, amfiteatry, świątynie i przepiękne pod względem widokowym górskie szlaki, które nawiasem mówiąc, najbardziej nas w Petrze urzekły. Dlatego przed przyjazdem należy odpowiedzieć sobie na kilka pytań:

  • Chcę zobaczyć tylko Skarbiec Faraona, zrobić kilka fajnych zdjęć i to wszystko?
  • Jaka jest moja kondycja?
  • Czy interesują mnie górskie szlaki?

Petra, punkt widokowy przy zielonym szlaku

Ile czasu poświęcić na zwiedzanie Petry?

Jeżeli więc Wasza podróż do Jordanii obejmuje jedynie kilka krótkich dni, oczywiście warto wybrać się do Petry nawet na te kilka skąpych  godzin, by zobaczyć chociaż fragment miasta Nabatejczyków. Jeśli jednak chcecie naprawdę Petry doświadczyć, zachwycić się i zachłysnąć, polecamy Wam zostać co najmniej jeden pełny dzień, a najlepiej dwa.

Kilka godzin – Jeżeli nie zależy Wam na dokładnym ekspolorowaniu Petry, nie macie wiele siły lub czasu w Jordanii, w ciągu kilku godzin zobaczycie kanion, Skarbiec Faraona, amfiteatr, grobowce i może uda Wam się przejść jeden z krótszych szlaków.

1 pełny dzień – Jeżeli macie do dyspozycji jeden pełny dzień i dobrą kondycję, jesteście w stanie zwiedzić większość Petry. Ile? To zależy od Waszej wytrzymałości i samozaparcia. Jest to możliwe, ale czy przyjemne? Naszym zdaniem byłaby to mordęga. Przeszlibyście trzy, może nawet cztery najpopularniejsze szlaki, ale czy wszystkimi z nich potrafilibyście się spokojnie nacieszyć? Jeśli macie dobrą kondycję i chęci, jest to na pewno wykonalne.

Petra, punkt widokowy przy Klasztorze

2 dni – spędzenie dwóch dni w Petrze jest naszym zdaniem idealnym rozwiązaniem, jeżeli lubicie góry. Masyw Dżabal asz-Szara, który osłania starożytne miasto Nabatejczyków, jest wyjątkowy i naprawdę warto poświęcić mu chociaż kilka godzin. Przejście górskich szlaków w Petrze nie zajmuje dużo czasu, maksymalnie do 4 godzin, a kilka najdłuższych około 6-7 godzin. Przez cały kompleks wiedze wiele ścieżek, z czego najpopularniejsze są cztery. Dwa dni są odpowiednim czasem na ich spokojne przejście, jeśli rozdysponujemy odpowiednio czas – na każdy dzień po dwa szlaki. Ten wariant najbardziej Wam polecamy.

3 dni – pozwolą na dogłębne eksplorowanie Petry i poznanie jej zakamarków, przejście większości, jak i nawet wszystkich szlaków. Gdybyśmy mieli więcej czasu w Jordanii, pewnie byśmy się na tą opcję zdecydowali, bo jordańskie góry w okolicach Petry nas urzekły.

Petra, "Klasztor"

Który wariant dniowy jest najlepszy?

Szkopuł właśnie tkwi w tym, że jeżeli pójdziecie tylko do Skarbca, zobaczycie cały ten jarmak, to entuzjam raczej szybko Was opuści. Petrę trzeba podziwiać jako całość – tak z dołu, jak i z góry, z niezliczonych schodów, z wnętrza świątyń i grobowców, z górskich szczytów. Dopiero wtedy da sie nam poznać jako ogromne, starożytne, fascynujące miasto. Dwa pełne dni dają Wam możliwość na zejście z utartych szlaków, na odłączenie się od tłumu i podziwianie okolicy w zupełnej ciszy. Petra portafi być niezatłoczona, nieturystyczna, niekomercyjna. Tylko trzeba mieć czas, by ją poznać i by takie miejsca znaleźć. A w ciągu jednego dnia czy kilku godzin może być ciężko. Zdjęcia z Petry to chyba w przeważającej większości ujęcia spod Skarbca, ewentualnie kanionu As Sik. A to właśnie pozostałe atrakcje i góry są dopełnieniem całości i  ukazują piękno antycznego miasta. To połączenie historii i natury sprawia, że Petra jest tak bardzo interesująca dla większości z nas.

Petra, różowy szlak

Petra – które szlaki wybrać?

Górskie szlaki to coś, co w Petrze najpiękniejsze. To właśnie na nich możecie złapać oddech po przeciskaniu się w gęstym tłumie pod Skarbcem Faraona, na nich możecie podziwiać strzegące Petrę od stuleci góry, a także  zabytki miasta Nabatejczyków. Same plusy. Przez Petrę wiedzie kilka szlaków, jednak najpopularniejsze to szlak główny, zielony, różowy i pomarańczowy. Poniżej zamieszczamy czas przejścia i odległość dla każdego z nich, według map dostępnych w Visitor Center. Oczywiście czas przejścia może być krótszy lub dłuższy, w zależności od naszego tempa zwiedzania. Pierwsze cztery szlaki są najpopularniejsze, chociaż najgorsze tłumy można spotkać tylko na głównym. Na szlakach 2-4 spotyka się turystów, ale od czasu do czasu. Szlaki od 5, 6 i 7 są zazwyczaj puste.

  1. Mail Trail – czerwony szlak do Skarbca Faraona i dalej do centru miasta. 8 km, 3,5-4 h.
  2. Al-Khubtha Trail – zielony szlak wiedzie obok grobowców do punktu widokowego na Skarbiec. 3,5 km, 2,5-3 h.
  3. High Place of Sacrafise Trail – pomarańczowy szlak, wymagający, dobre punkty widokowe. 3 km, ok. 4 h.
  4. Ad-Deir (Monastery) Trail – różowy szlak do Klasztoru, przedłużenie szlaku czerwonego. 2,5 km, 2,5- 3 h.
  5. Umm al-Biyara Trail – szlak brązowy. 4 km, 3,5-4 h.
  6. Jabal Haroun Trail – szlak turkusowy? (na mapie kolor wygląda też na ciemnozielony). 7,5 km, 5-6 h.
  7. Sabra Trail – szlak fioletowy. 10 km, 6-7 h.
  8. Al-Madras Trail – szlak niebieski. 1,5 km, 1,5 h.

Dokładny opis szlaków wraz ze zdjęciami możecie znaleźć na stronie Petry – http://www.visitpetra.jo/Pages/viewpage.aspx?pageID=144

Opis jeszcze kilku dodatkowych szlaków znajdziecie na poniższej stronie. Ciekawym pomysłem na wędrówkę wydaje się być wycieczka na górę Aarona – https://petraprzewodnik.wordpress.com/przewodnik/

Jak rozplanować przejście szlaków? 

Petra, centrum miasta

Oto nasze propozycje:

  • Jesteście wytrzymali, macie kondycje, mało czasu i chęć zobaczenia większości starożytnego miasta ?– w ciągu jednego dnia jesteście w stanie przejść te cztery szlaki, ale będzie to bardzo wyczerpujące i musicie zacząć wcześnie rano. No chyba, że macie kondychę jak konie pociągowe. Zwiedzanie najlepiej zacząć od przejścia kanionu As Sik do Skarbca Faraona, następnie wspiąć się na  High Place of Sacrafise, stamtąd ruszyć rzadko uczęszczaną trasą do Klasztoru, wracając z Klasztoru wspiąć się obok Grobowców zielonym szlakiem na punkt widokowy na Skarbiec Faraona, wrócić tą samą drogą pod teatr na główny plac miasta, a stamtąd już wracać do bram wyjściowych, znowu obok Skarbca i przez kanion.
  • Jesteście mniej wytrzymali, ale chcecie zobaczyć jak najwięcej w ciągu jednego dnia? – w takiej sytuacji idealnym rozwiązaniem wydaje się przejście głownego szlaku przez kanion, obok Skarbca do teatru i centrum miasta. Stamtąd ruszenie różowym szlakiem do „Klasztoru”, który jest jakby kontynuacją głównego, czerwonego szlaku. Gdy wrócicie z Klasztoru tą samą drogę i wciąż macie siły, odbijcie zielonym szlakiem do grobowców i punktu widokowego na Skarbiec Faraona, który oferuje najlepsze widoki zarówno na miasto, jak i na góry i Skarbiec Faraona.
  • Nie jesteście w ogóle wytrzymali, a Wasza kondycja leży, macie tylko kilka godzin? – te kilka godzin wystarczy na spokojny spacer kanionem, obok Skarbca, teatru, przez centrum miasta aż do grobowców i z powrotem.

Wskazówka: Z kondycją na bakier lub czasu mało, a chcecie mieć ten jeden wymarzony kadr, zdjęcie, które robi każdy odwiedzający Petrę? Ten widok na Skarbiec Faraona można osiągnąć dwoma sposobami. Albo dłuższą, trudniejszą, bezpłatną trasą po zielonym szlaku – wtedy macie widok na Skarbiec bardziej od prawej strony. Możecie też dać się namówić Beduinom polującym na turystów pod Skarbcem, zapłacić im, a oni zaprowadzą Was w kilkanaście minut po stromych schodach do punktu widokowego na Skarbiec, ale bardziej od lewej strony. Usługa jest oczywiście słono płatna, nam zaśpiewali 30 JD od osoby, chociaż standardową ceną jest 15 JD od osoby. Na górze można zrobić zdjęcie za 1 JD, lub napić się herbaty za 1 JD. Co ciekawe, chyba 90 procent zdjęc na Skarbiec Faraona oglądanych przez nas w internecie, została właśnie zrobiona na tym „beduińskim szlaku”. Ale co się dziwić, zakurzone ubrania i spocone twarze po dwugodzinnej wędrówce nie wyglądałyby tak dobrze na Instagramie, jak po krótkiej wspinaczce w kiecce do beduińskiego punktu widokowego 😉

  • Jeśli zostajecie w Petrze na dwa dni? – wóczas najlepiej rozłożyć przejście po dwa szlaki na jeden dzień, co właśnie sami zrobiliśmy. Jednego dnia wybrać szlak główny i szlak High Place of Sacrafise Trail, a kolejnego szlak do Klasztoru oraz zielony szlak obok grobowców. Oczywiście, jeżeli macie dobrą kondycję, można zrealizować w jeden dzień plan jednodniowy, a drugiego dnia wybrać inne, nieznane i nieoblegane trasy.
  • Jeśli zostajecie w Petrze trzy dni ? – jesteście w stanie zobaczyć większość skalnego miasta, a przy dobrej kondycji nawet całe. Szlaki w Petrze nie są długie, ale czuje się je w nogach. Mając trzy dni, dotrzecie do zakamarków, ruin na obrzeżach, przemierzycie szlaki nieodwiedzane. Naszym zdaniem warto.

Petra, różowy szlak

Kombinacji oczywiście jest więcej, jest to tylko nasza propozycja zwiedzania. Sprawdziliśmy wariant dwudniowy i możemy go polecić. Po jednym dniu w Petrze albo czulibyśmy niedosyt, albo olbrzymie zmęczenie.

Petra – który szlak jest najpiękniejszy?

Naszym zdaniem szlak różowy i zielony są tymi najpiękniejszymi. Szlak główny przechodzi każdy. Szlak różowy, prowadzący do Klasztoru, obfituje w niezwykłe widoki, ponieważ droga wiedze między niemal czerwonymi skałami o intrygujących kształtach. A ponad Klasztorem, na szczytach gór,  usadzonych jest kilka punktów widokowych, z których można obserwować cały masyw i Wadi Araba. Coś pięknego! Z kolei zielony szlak będzie dobrym wyborem, jeżeli nie zostajecie w Petrze długo, a chcecie zobaczyć w niej coś więcej. Wędrując do punktu widokowego na Skarbiec Faraona, macie widok na niezwykłe starożytne zabudowania zarówno w centru miasta, jak i na jego obrzeżach, na te mniej widoczne z dołu  oraz na piękne górskie szczyty. Oprócz tego, możecie kawałek odbić z zielonego szlaku na zapomniany punkt widokowy, o którym wspomnimy w kolejnych akapitach. To miejsce i ogólnie cały zielony szlak najbardziej chwycił nas za serce i gdybyśmy mieli wybierać jedną trasę na jedeń dzień, to z pewnością byłby to szlak zielony, bo daje on nam niemal wszystko to, co oferują też inne szlaki.

Petra, punkt widokowy obok grobowców

Petra – najlepszy punkt widokowy

Trochę pobłądziliśmy podczas wspinaczki zielonym szlakiem do punktu widokowego na Skarbiec Faraona, dzięki czemu odkryliśmy miejsce, które podczas pobytu w Petrze sposobało nam się najbardziej. Tuż przed dość stromym zejściem do punktu widokowego odbiliśmy na prawo, do ukrytych w skale schodów. Po kilku minutach znaleźliśmy się na tym oto punkcie widokowym:

Petra, Best panoramic view of Wadi Musa

Petra, Best panoramic view of Wadi Musa

Podejrzewamy, że jest to punkt widokowy o nazwie „The best panoramic view o Wadi Musa”, gdyż z jednej strony mieliśmy dobry widok na miasteczko, a kilkadziesiąt metrów przed schodami natknęliśmy się na tablicę informacyjną, która wskazywała drogę na punkt widokowy na teatr, dalej na Skarbiec i właśnie na Wadi Musa. Miejsce to nie jest zaznaczone na mapkach, które otrzymujemy w Vistor Center. Było puste, ciche, spokojne. I powaliło nas na nogi. Mieliśmy tam widok na te pobliskie, ale też dalsze grobowce, niewidoczne z niższych parti gór. Był widok na Wadi Musa i na różnorodne, wielobarwne góry o fantastycznych kształtach. Trafiła nam się doskonała pogoda z bezchmurnym, błękitnym niebem. To był właśnie taki moment, dla którego wstaje się z kanapy, wychodzi z domu z plecakiem i wyrusza w podróż. Miejsce jest absolutnie niezwykłe, a obecnie nieużytkowane, daje możliwość pobycia z tym niezwykłym, czerwonym miastem i górami sam na sam i upojenia się pięknymi widokami.

Petra, Best panoramic view of Wadi Musa

Petra, Best panoramic view of Wadi Musa

Ciężko wytłumaczyć jak dojść do tego miejsca, chociaż sama droga jest bardzo łatwa. Dosłownie kilka metrów przed ostrzejszym zejściem do samgo punktu widokowego na Skarbiec Faraona, między skałami znajduje się wolna przestrzeń obrośnięta krzakami. Dla lepszego zobrazowania, poniżej zamieszczamy zdjęcie miejsca, w które trzeba skręcić. Jak wejdziecie na szczyt tej górki, po lewej stronie zauważycie ukryte stare schody, których nie widać z dołu. Przejdźcie je, a dalej co chwilę będziecie już widzieć kolorowe strzałki narysowane na skałach, które zaprowadzą Was do celu. Na miejscu jest sporo przestrzeni, można chodzić od skały do skały i oglądać centralną część Petry z różnych perspektyw.

Koszt biletów wstępu

Petra jest zaskakująca pod każdym względem – także cenowym. Kiedy sprawdziliśmy koszta zwiedzania, rozsadzający nas od momentu kupna tanich biletów entuzjazm, momentalnie zmalał. Chyba jeszcze nigdy nie zapłaciliśmy tak dużo za jakąś atrakcję. (A nie, wróć. Przecież byliśmy w Chinach). Ale warto przeboleć i wyłożyć każdą sumę na zwiedzanie tego miejsca.

Petra, różowy szlak

System biletowy jest dość złożony. Obowiązują różne stawki w zależności od tego, na ile czasu przyjechaliśmy do Jordanii oraz jak długo chcemy eksplorować Petrę. 1 Jod to około 5,30 zł. Bilety do Petry można zakupić tylko na miejscu, w Visitor Center w Wadi Musa. W internecie natrafiliśmy na informację, że 3-dniowy bilet do Petry tak naprawdę ważny jest 4 dni. Warto o to zapytać w kasie podczas zakupu. Nie do końca jest jasna kwestia płatności kartą – można znaleźć informacje, że terminale płatnicze są, chociaż niektóre źródła twierdzą, że płacenie kartą jeszcze nie jest możliwe lub jest, tylko często bywa utrudnione. Dlatego lepiej być przygotowanym na zakup gotówką. W Wadi Musa znajdują się bankomaty. Bilety dwu i trzydniowe są imienne i przy wejściu mogą poprosić Was o pokazanie dokumentów. Paszport należy pokazać także podczas kupowania biletów.

  • Opłata dla osób, które spędzą w Jordanii więcej niż jedną noc:
  1. Jednodniowe zwiedzanie Petry – 55 JD
  2. Dwudniowe zwiedzanie Petry – 60 JD
  3. Trzydniowe zwiedzanie Petry – 65 JD
  • Opłata dla osób, które przekroczą granicę i od razu udadzą się do Petry i zostaną tam na noc – 50 JD
  • Opłata dla osób, które spędzą w Petrze jeden dzień bez noclegu – 90 JD
  • Opłata dla osób, które wykupią Jordan Pass – bilet do Petry jest wliczony w cenę Jordan Pass.

Jordan Pass Osoby, które zostają w Jordanii co najmniej trzy noce (cztery dni), powinny rozważyć zakup Jordan Pass. Jest to rodzaj turystycznej karty, dzięki której nie trzeba kupować już wizy na lotnisku, a która uprawnia do wejścia do 40 atrakcji w Jordanii, w tym do Petry i Wadi Rum. Przy zakupie Jordan Pass wybiera się liczbę dni, jaką chcemy poświęcić na zwiedzanie Petry. Zakup karty opłaci się na pewno tym, którzy chcą zwiedzać Jordanię i zwróci się już po pobycie w Petrze. Osobny zakup wizy jordańskiej (40 JD) i biletu do Petry na jeden dzień (55 JD) jest wyższy, niż koszt najtańśzego wariantu Jordan Pass – 70 JD. Jak do tego doliczy się, że Jordan Pass uprawnia do wejścia do innych atrakcji, takich jak Wadi Rum czy Dżerasz, to bez dwóch zdań warto ją zakupić przez internet przed wyjazdem. Ceny Jordan Pass – przy jednodniowym zwiedzaniu Petry to 70 JD, przy dwudniowym 75 JD, a trzydniowym – 80. Nawet zakup wariantu trzydniowego będzie się opłacał bardziej, niż osobne kupowanie wizy i biletów. Trzeba jednak pamiętać, że z tej opcji mogą skorzystać jedynie osoby, które zostają w Jordanii co najmniej 3 noce!

Klasztor w Petrze

Petra – godziny zwiedzania

Oficjalne godziny otwarcia:

  • latem od 06:00 do 18:00
  • zimą od 06:00 do 16:00

A teraz mniej oficjalnie. Przy bramach do Petry widnieje tablica z informacją, że turystów, którzy przebywają na terenie kompleksu, prosi się o opuszczenie miasta do godziny 17:00 zimą , a latem do godziny 19:00. Czyli w praktyce, w Petrze można zostać do zachodu słońca. Pierwszego dnia zamarudziliśmy na szlaku różownym i zanim zeszliśmy na doł, byliśmy już jedynymi turystami w Petrze. Słońce już się skryło za skałami, ale wciąż było na tyle jasno, by w ciszy podziwiać grobowce, Skarbiec Faraona i resztę zabytków. Odbiór Petry był wtedy zupełnie inny, niż w ciągu dnia. Po odjęciu od tego obrazka całej komercji, hałasu i tłumu, wyłoniło nam się starożytne miasto w pełnej krasie, prostocie i urodzie, bez zbędnych dodatków. Mogliśmy się poczuć tak, jakbyśmy mieli to miejsce tylko dla siebie lub dopiero je odkrywali. Do bram doszliśmy już w ciemnościach, czego Wam nie polecamy. Wędrowanie po ciemku na terenie Petry nie jest ani bezpieczne, ani przyjemne, ani dozwolone. W Petrze nie można zostawać na noc ani biwakować. Bramy jednak były wciąż otwarte, nikt nie zwrócił uwagi. Czyli sprawdziła się informacja, na którą się natknęliśmy już przed wyjazdem – że tak naprawdę, Petrę można zwiedzać właśnie do zachodu słońca, a od oficjalnych godzin nowi turyści raczej nie są już wpuszczani. Na oficjalnej stronie Petry również widnieje prośba o opuszczenie miasta przed zachodem słońca.

Podsumowując, bardzo Wam polecamy wczesne rozpoczęcie zwiedzania Petry lub opuszczenie jej na sam koniec, przez zamknięciem. Wtedy macie największe szanse na to, by starożytnym miastem się zachwycić i nacieszyć, a także zrobić przyzwoite zdjęcia bez Azjatów w kadrze 🙂

Jak dojechać do Petry?

Aby zwiedzać Petrę, najpierw trzeba dostać się do Wadi Musa, gdzie znajduje się Visitor Center oraz brama do Petry. Oficjalny rozkład jazdy można sprawdzić jedynie na stronie przewoźnika JETT, który oferuje przejazdy do Petry z Ammanu. Reszta połączeń to minibusy, które nie mają oficjalnego rozkładu jazdy i bardzo ciężko konkretnie wskazać, o której, za ile i czy w ogóle mogą odjechać. Przebrnęliśmy przed cały internet, zebraliśmy własne doświadczenia i opisaliśmy wszystko to, czego udało nam się dowiedzieć. Pewne są jedynie autobusy z Ammanu do Petry i z powrotem oraz z Petry do Wadi Rum i z powrotem. Reszta pozostaje niejasna. Minibusy odjeżdżają po zapełnieniu, jeżeli kierowca nie uzbiera wystarczającej liczby pasażerów może uznać, że nie opłaca mu się w ogóle odjeżdżać. Godziny odjazdów i ceny biletów proszę traktować orientacyjnie, bo sytuacja może ulec zmianie. Najlepiej pytać o szczegóły na miejscu w hotelu lub wypożyczyć auto/przemieszczać się taksówką w kilka osób. Podróżowanie minibusami zajmuje dużo czasu i  jest upierdliwe, o czym przekonaliśmy się na własnej skórze.

  • JETT z Ammanu – o 06:30 z dworca Abdali odjeżdża autobus firmy JETT. Do Petry dociera około godziny 10:30. Bilet w jedną stronę kosztuje 11 JD, a zakupiony od razu z biletem powrotnym 18 JD. Do autobusu można wsiąść jeszcze na przystanku przy 7th Circle Office. Bilety można zakupić online lub w biurze przy dworcu Abdali. Nie polecamy zostawiać zakupu biletu na ostatnią chwilę! Gdy próbowaliśmy kupić je dzień przed planowanym odjazdem, dostaliśmy ostatnie dwa miejsca w autobusie, a jest to jedyny autobus do Petry obsługiwany przez tą firmę w ciągu dnia. Autobus powrotny do Ammanu odjeżdża o godzinie 17:00 w lecie i 16:00 zimą, chociaż według poleceń kierowcy, na dworcu trzeba się pojawić już pół godziny przed odjazdem. Autobusy zatrzymują się w Wadi Musa nie na dworcu autobusowym, a na parkingu przy Visitor Center.
  • Minibus z Ammanu – Z Ammanu do Petry odjeżdżają również minibusy, które kursują ze South Bus Station (Mujamaaa Janobi) w godzinach 09:00-16:00, a z Petry od 06:00 do 13:00, ale ciężko jest zdobyć konkretny rozkład jazdy oraz potwierdzenie, czy autobus na pewno odjedzie (może się zdarzyć, że w powodu zbyt małej liczby podróżujących kierowca nie odjedzie). Ceny również nie są znane, chociaż  powinny być niższe niż te oferowane przez firmę JETT.
  • Minibus z Aqaby – w ciągu dnia z Aqaby odjeżdżają busy do Wadi Musa, pierwszy o 6 rano, a ostatni o 13 lub 15 (sprzeczne informacje). Ciężko jest ustalić rozkład jazdy, ponieważ jest on dość umowny, a kierowca odjedzie tylko wtedy, gdy będzie mu się to opłacać. Może się więc zdarzyć, że bus nie wyjedzie z powodu niedostatecznej liczby pasażerów albo autobus będzie czekał nawet kilka godzin na zapełnienie i dopiero wówczas odjedzie. Busy odjeżdżają z placu przy Aqaba Police Office. Według różnych źródeł bilety kosztują 5-7 JD, więc najlepiej być przygotowanym na najdroższą wersję. Przejazd trwa około 2 godzin.  Autobusy wracają do Aqaby zaraz po zapełnieniu, ostatni wczesnym popołudniem. Natrafiliśmy jedynie na informację, że przedostatni bus z Wadi Musa do Aqaby odjeżdża o godzinie 13:00.
  • Minibus z Wadi Rum – odjeżdża codziennie około 08:30 rano, po wcześniej rezerwacji miejsca. Kwestia ceny jest dość niejedoznaczna, ponieważ na różnych blogach znaleźliśmy informację, że bilet kosztuje 7,8 lub 9 JD, taksówkarz w Wadi Musa powiedział nam, że koszt biletu z Petry do Wadi Rum to 4 JD, bo tyle płacą miejscowi i jeśli ktoś chce od nas więcej, to mamy zgłosić to policji, a recepcjonista twierdził, że za bilet mamy zapłacić jedynie 2,5 JD, bo tyle płacą miejscowi i mamy się nie dać nabrać. Jednak ten sam recepcjonista twierdził, że poza sezonem nie trzeba rezerwować miejsca w autobusie i wystarczy się pojawić o 6 rano na dworcu. Autobus oczywiście nawet nie przyjechał, bo był zapełniony i do Wadi Rum musieliśmy udać się taksówką. Na szczęście niedrogą, bo bez żadnych negocjacji taksówkarz poprosił po 7 JD od osoby, a była nas czwórka.
  • Autobusem w Madaby – trafiliśmy na informację, że Mariam Hotel in Madaba codziennie o 10:00 rano oferuje przejazd busem do Petry za 18 JD. Autobus przemieszcza się piękną King’s Highway, zatrzymuje się przy punkcie widokowym na Wadi Mujib oraz na godzinny postój pod zamkiem Kerak. Przez wyjazdem lepiej jednak upewnić się w samym hotelu, czy wycieczka jest aktualna.

Czerwony szlak z grbowcami w tle w Petrze

  • Taksówka z Wadi Rum – nie powinna kosztować więcej, niż 25-30 JD. My płaciliśmy w drugą stronę 7 JD od osoby bez targowania się, bo uznaliśmy to za dobrą cenę. Taksówkarz powiedział nam, że to uczciwa cena, bo tyle bierze się od turystów za przejazd busem do Wadi Rum.
  • Taksówka z Aqaby – powinna kosztować około 35-40 JD, chociaż jako cenę wyjściową możecie usłyszeć 50 JD.
  • Taksówka z granicy izraelsko-jordańskiej – ok. 60 JD.
  • Taksówki na terenie Wadi Musa – dwa razy płaciliśmy  2 JD za przejazd, raz 3, a raz 4 wytargowane z 6. Z pewnością cena wyższa niż 3 JD, jest za wysoka.
  • JETT z Wadi Rum – turystyczny autobus odjeżdża codziennie o 10 rano (przyjazd o 11:30), a odjeżdża o godzinie 17:00. Bilet z Wadi Rum do Petry – 12 JD, bilet z Petry do Wadi Rum – 15 JD, a bilet kupiony od razu w dwie strony – 18 JD. Bilety można kupić na stronie przewoźnika.
  • JETT  z Aqaby – turystyczny autobus odjeżdża codziennie o 10 rano z dworca autobusowego w Aqabie  do Petry za 12 JD w jedną stronę (przyjazd o 10:00), powrotny za 15 JD,  a kupiony od razu w obie strony 18 JD. Autobus powrotny z Petry do Aqaby odjeżdża o godzinie 17:00 (przyjazd o 19:00). Bilety można kupić na stronie przewoźnika.

Stron przewoźnika JETT – https://www.jett.com.jo/en/

Petra – gdzie spać?

Spanie na terenie Petry jest niedozowlone. Za to w pobliskiej miejscowości, w Wadi Musa, gdzie zaczyna się droga do starożytnego miasta, znajduje się wiele hoteli, lepszych lub gorszych. My akurat trafiliśmy na ten gorszy. Więc nie możemy polecić gdzie spać, za to możemy Wam powiedzieć, gdzie nie spać.

Po spontanicznym zakupie biletów lotniczych do Ammanu i rozpoczęciu przygotowań do wyjazdu, dość mocno zaskoczyły nas ceny w Jordanii. Próbowaliśmy więc zaoszczędzić na czym się da, między innymi na noclegach, Gdybyśmy jednak wiedzieli wtedy to, co teraz, to zapłacilibyśmy nawet te kilkadziesiąt złotych więcej, byle się tak nie męczyć.

Wadi Musa

W Wadi Musa padło na jeden z tańszych hoteli, a dokładnie na Valentin Inn. I nie pamiętam kiedy ostatni raz tak zmarzliśmy. Ubrania i koce nie wystarczyły a o ciepłych kaloryferach czy jakimkolwiek ogrzewaniu nie było mowy mimo, że był to luty. Hotel miał nieszczelne okna lub w ogóle ich nie było na korytarzach, więc non stop wiało. Mogliśmy sobie dokupić klimatyzator za 5 JD na jedną noc (około 30 zł), ale używać go można tylko nocą! Także gdy wracaliśmy do hotelu po zamknięciu Petry około 17, w pokoju panował ziąb i musielibyśmy czekać do wieczora, by dopiero wtedy włączyć klimatyzator, który i tak grzał z przerwami i taką siłą, że równocześnie w ogóle mogłoby go nie być. Interent w pokoju? Zapomnijcie. Gniazdka? Jedno na pokój. Łazienka była tak mała, że na toalecie musieliśmy siadać bokiem i nogi wystawiać już za drzwi. Woda oczywiście zima. W teorii gorąca woda miała być dostępna w określonych, wieczornych godzinach. Ale jak o 19 wszyscy ruszyli pod prysznic, to o godzinie 20 ciepła woda była już tylko wspomnieniem. Gorąca woda była też dostępna akurat w tym czasie, kiedy zaczynała się kolacja. Gdy kupiliśmy śniadanie na wynos, które otrzymaliśmy już po ostaniej nocy i wymeldowaniu, w drodze do Wadi Rum zorientowaliśmy się, że jedzenie jest przeterminowane, a po nieumytych ogórkach chodzą robaki. Oczywiście było to już po wyjeździe z Wadi Musa, więc nie mogliśmy nic z tym zrobić. Także sami widzicie, że chyba lepiej było dopłacić kilka złotych i mieć święty spokój.

A co do kwestii rezerwowania noclegów. Wadi Musa nie jest aż tak duże. Owszem, znajduje się tam sporo hoteli, ale nie należą one do najtańszych, a chętnych jest sporo. Dlatego o rezerwacji noclegu lepiej pomyśleć już trochę wcześniej.

Gdzie zjeść w Wadi Musa?

W pobliżu Visitor Cener ceny są trochę wyższe, niż kilka przecznic dalej. Możemy Wam polecić miejsce położone dość blisko dworca autobusowego o nazwie Bukhara. Bardzo przystępne ceny, porcje ogromne i w smaku również bez zastrzeżeń. Próbowaliśmy kurczaka podanego na misce pełnej sałat (5 JD, porcja na dwie osoby), hummus (2 JD) oraz rewelacyjnego ryżu z  przyprawami. (2/3 JD porcja, w zaleźności od typu ryżu). Do tego dostaliśmy smaczną potrawkę z pomidorów. Na dworze przed lokalem panowie smażą mięsko na grillu, a kurczaki obracają się na rożnie. Wszystko było pyszne. Lokal czynny codziennie od godziny 10:00 do 23:45.

Petra, gdzie zjeść

Adres – وادي موسى 

Petra By Night

Istnieje możliwość zwiedzania Petry nocą, przy dźwiękach muzyki i w blasku lampionów. Kojarzycie te zdjęcia, na których widać pod Skarbcem Faraona dziesiątki świec? To właśnie widowisko Petra By Night, odbywające się kilka razy w tygodniu. Koszt udziału w takim przedstawieniu wynosi 17 JD.

Więcej informacji na ten temat znajdziecie na oficjalnej stronie – http://www.petrabynight.jo/

Petra – co ze sobą zabrać i jak się ubrać?

  • Klapki zostawcie w domu. No chyba, że idziecie tylko do Skarbcu Faraona.
  • Petra to także góry, więc wygodne obuwie to podstawa.
  • Filtr słoneczny. O tym przekonaliśmy się (boleśnie i dosłownie) na własnej skórze. Czerwone, spalone nosy mamy do teraz.
  • Dużo wody, coś do jedzenia – sklepy i sklepiki na terenie Petry są, ale oczywiście możecie domyślać się cen.
  • Apteczkę też warto mieć, zawsze i wszędzie. I plastry!
  • Mapę Petry, którą możecie dostać w Visitor Center.
  • Ubrać się najlepiej na cebulkę. Gdy chowaliśmy się w cieniu, było nam zimno. Gdy słońce smażyło nam plecy, prażyliśmy się niemiłosiernie, a spalone karki wciąż przypominają nam o odbytej wycieczce. I koniecznie jakieś okrycie głowy.

Grobowce królewskie w Petrze

Petra – kiedy jechać?

Odradzamy podróż do Petry w grudniu-styczniu oraz czerwcu, lipcu i sierpniu. Latem temperatury są iście piekielne, z kolei zimą można nieźle zmarznąć. No i nie można zapomnieć o flash flood, czyli nagłych powodziach, które nawiedzają Jordanię w wyniku ulewnych deszczy, przez co może się zdarzyć, że Petra zostanie zamknięta ze względów bezpieczeństwa. Najlepszymi miesiącami na odwiedzenie Petry będzie marzec, kwiecień, maj oraz wrzesień, październik, listopad. Wówczas będzie ciepło, ale nie gorąco. Chociaż sami odwiedziliśmy Petrę w ostatnim tygodniu lutego, trafiliśmy na przepiękną pogodę. Co prawda temperatury nie rozpieszczały za mocno – w ciągu dnia do 15 stopni, jednak w słońcu bez kremu spaliliśmy twarze i karki. Zwiedzaliśmy w swetrach, które w ciągu dnia zrzuciliśmy. Za to dwa dni po naszym pobycie w Wadi Musa, Petra została zamknięta z powodu burzy piaskowej i ogromnych ulew. W jordańskiej telewizji podano, że był to najgorszy luty pod względem pogodowym od 20 lat, a wiele miejsc, w tym Amman, zostało zalanych. Dlatego przy wyborze daty podróży należy wziąć pod uwagę ewentualne pogodowe komplikacje.

Różowy szlak w Petrze

Petra – przewodnicy

W Visitor Center, przy bramach do Petry, można zarezerwować zwiedzanie z przewodnikiem. Przewodnicy mówią w języku angielskim, hiszpańskim, rosyjskim, francuskim, niemieckiem, greckim oraz arabskim. Na terenie Petry spotkacie dosłownie setki Beduinów – przewodników, którzy będą próbowali namówić Was na wycieczkę z nimi, na przykład krótszą drogą na punkt widokowy na Skarbiec Faraona. Nam za taką przyjemność zaśpiewali 30 JD od osoby (ok. 160 zł), a jak zobaczyli naszą rozbawioną reakcję, to zeszli do 15 JD. Taki sam widok można osiągnąć wędrując zielonym szlakiem, o czym pisałam we wcześniejszych akapitach. Teoretycznie nie musicie nikomu nic płacić i na terenie Petry możecie chodzić gdzie chcecie, ale ciężko będzie się przebić do schodów przez mur przewodników bez awantury.

Traktowanie zwierząt

Na terenie Petry masowo wykorzystuje się zwierzęta (wielbłądy, osły, konie) w celach turystycznych. Przewodnicy oferują przejażdżki na wiełbłądach, a dla tych leniwych – wjazd na konkretne góry na ośle, po stromych schodach. Zwierzęta nie mają dostępu do wody, ani cienia, a tą sprawą zajęta się już PETA, światowa organizacja bronicąca praw zwierząt. Sami byliśmy świadkami znęcania się przez jednego z Beduinów nad osłami. Nigdy w życiu nie widzieliśmy u kogs takiej agresii i obawialiśmy się, że ten człowiek zatłucze swojego osła na śmierć. Zwierze ze strachu skakało w kółko z właścicielem na grzbiecie, obijając się co rusz głową i zadem o skały, a w tym czasie Beduin łoił go z całej siły batem raz za razem, najczęściej po głowie. Zgłosiliśmy to zdarzenie Policji Turystycznej, razem ze wskazaniem sprawcy, jednak bez skutku. Widok młodych chłopaków jadących na osłach, które zwioziły ich  po stromych górskich schodach, był okropny – miało się wrażenie, że osły zaraz połamią sobie cienkie nogi.

Jeżeli wybieracie się do Petry i ktoś oferuje Wam taką przejażdżkę, darujcie sobie. Nigdy nie wiecie jak te zwierzęta są traktowane, kiedy odwracamy wzork. Jak się wdrapaliście na jakąś górę, to znaczy, że zejść z niej też potraficie. Zwłaszcza, że wyjście w góry w Petrze to żaden atak szczytowy. A jeśli nie czujecie się na siłach, to nie pchajcie się tam, gdzie nie trzeba, żeby potem nie było płaczu. Dwa razy się zastanówcie, zanim skorzystacie z „atrakcji”, w której wykorzystuje się zwierzęta. One głosu nie mają i obronić się nie potrafią. Jak człowiek o nie nie zadba, to kto?

Nie chcemy generalizować i twierdzić, że każdy Beduin na terenie Petry znęca się nad swoimi zwierzętami. Ale problem istnieje i jeżeli my powstrzymamy swoje zachcianki, to może choć trochę ulżymy w życiu tych zwierząt.

Tutaj można obejrzeć film nagrany przez PETA o traktowaniu zwierząt w Petrze:

Nie nam oceniać, czy Petra jest najpiękniejszym miejscem na świecie, ale na pewno możemy stwierdzić, że to jedna z najpopularniejszych światowych atrakcji. Pod Skarbcem Faraona rozbrzmiewają języki ze wszystkich stron świata, bo uniwersalne piękno Petry przyciąga jak magnes. Jakby ukryta przed światem Petra musiała teraz nadrobić zaległości i dać się podziwiać tysiącom par oczu. I jedno jest pewne – Petrę warto odwiedzić. Jeśli mądrze  zaplanujecie wyjazd i z głową podejdzie do zwiedzania, to w Petrze można doświadczyć wrażeń, które zostaną z nami na długo. 

Wszystkie aktualne informacje znajdziecie na oficjalnej stronie Petry – http://www.visitpetra.jo/

Magda